#12 - Wagary

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Kiedy jak zwykle obudziłam się godzinę przed odjazdem autobusu, dioda w komórce pulsowała, powiadamiając o nowej wiadomości. Odłączyłam go od ładowarki i ledwo żywa odczytałam esemesa od Serafina. Byłam tak zaspana, że literki mi się rozmywały.

Mam nadzieję, że Cię nie obudzę. Ani mi się waż wychodzić dzisiaj na autobus, będę pod Twoim domem dwie minuty wcześniej niż autobus na przystanku. C:

Odebrano: 02:37

Opadłam na poduszki. Czy ten chłopak nie sypiał? Może miał zaburzenia snu? Albo dręczyły go koszmary? Przekopał się przez rozkłady jazdy autobusów, żeby wiedzieć, o której wyjeżdżam z domu?

Mając chwilę czasu, sięgnęłam po notes i długopis, by następnie wesprzeć się na poduszkach i nabazgrać CO WIEM O SERAFINIE GLIŃSKIM.

Zaczęłam wypisywać to, co udało mi się zaobserwować lub usłyszeć.

1. Pali.

2. Jest synem dyrektora.

3. Jest półsierotą.

4. Jest kocim fetyszystą.

5. Był harcerzem (?)

6. Miał depresję.

7. Jego ojciec jest nieodpowiedzialny.

8. Jest we mnie zakochany (?)

9. Kumpluje się z Adamem.

Ile z tego było prawdą, a ile kłamstwem? Tego nie potrafiłam jeszcze ocenić, ale coś mi w tym wszystkim nie grało.

Wybrałam się, spakowałam, uczesałam i zeszłam do kuchni, gdzie tata stał, kręcąc tyłkiem przy robieniu racuchów. Kto robi racuchy przed siódmą rano? Tylko mój wspaniały ojciec!

Złapałam jednego, wciąż piekielnie gorącego, po czym odczytałam kolejną wiadomość.

Wyjeżdżam! Mam nadzieję, że właśnie się ubierasz i stojąc w samej bieliźnie, trzymasz telefon w dłoni.

Skrzywiłam się. Już nawet nie chodziło o brak emotikonek, ale o wydźwięk wiadomości. Myślałam, że wszystko sobie wyjaśniliśmy i już nie będzie do mnie podbijał, że zostaniemy przyjaciółmi. Niestety, grubo się pomyliłam, sądząc, że Serafin rzeczywiście da sobie ze mną spokój.

Stoję w kuchni, w grubym swetrze i dżinsach, a także skarpetkach w reniferki, jedząc racuszka. xD Nie spełnię Twoich fantazji, niestety. :c Chcesz kilka racuchów w ramach zadośćuczynienia? ^^

Pisanie z Serafinem było nawet zabawne. O wiele raźniej czułam się, kiedy nie widziałam jego twarzy i nie musiałam patrzeć w jego ciemne oczy. Czasami miałam wrażenie, że jego źrenice pożarły tęczówki.

Racuchy? Zawsze! C:

— Tato, mogę wziąć Serafinowi trochę racuchów? — zapytałam i nie czekając na odpowiedź, zaczęłam szukać pojemniczka.

— Bierz, bierz. Chłopak musi trochę przytyć, a Antek już wziął swoją porcję.

— Okay, dziękuję!

Zapakowałam Serafinowi racuchy i wrzuciłam je do plecaka.

Mój tata twierdzi, że jesteś za chudy. xd Masz może jeszcze jakieś żywieniowe zachcianki?

Nie musiałam zbyt długo czekać na odpowiedź.

Jeżeli mógłbym zjeść Ciebie, to bardzo chętnie przyjmę Twoją propozycję.

Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem.

Serafin przyjechał naprawdę punktualnie, a oprócz racuchów tata kazał mi zmusić go do zjedzenia przygotowanego przez niego drugiego śniadania. Kiedy wsiadałam do samochodu chłopaka, czułam mniejsze skrępowanie niż uprzednio i nawet się uśmiechałam, wręczając mu plastikowe pojemniczki.

— Masz je umyć i zwrócić — rzuciłam, zapinając pasy. — Masz na to dwadzieścia cztery godziny, inaczej wybuchną.

— A można je myć w zmywarce czy nie?

— Masz je zmyć w rękach, używając gąbki i płynu do mycia naczyń, Serafin. — Postawiłam plecak pod nogami. — Jedź, nie chcę się spóźnić.

— O, jak się rządzi. Niestety, Kocurku, skoro teraz jesteś w moim świecie, to spóźnienie jest nieuniknione. Ba, nawet nie pojawisz się na pierwszej lekcji — oświadczył lekkim tonem, jakby informował mnie, że na obiad ma zamiar zjeść kurczaka.

— Co proszę? — Ściągnęłam brwi. — Przepraszam, ale tego w umowie chyba nie było.

— Nie podpisywaliśmy żadnej umowy. — Gliński wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu i odpalił auto. — Jedziemy na kawę i kremówki.

— To chyba nienajlepszy zestaw śniadaniowy. — Westchnęłam, opierając bezsilnie głowę o szybę.

— Nie mów mi tylko, że liczysz kalorie.

Nie odpowiedziałam, bo gdyby dowiedział się, że potrafię usilnie walczyć o to, kto tym razem dostanie ostatni kawałek pizzy, pewnie spojrzałby na mnie zdziwiony i nigdzie mnie już nie zabierał.

Wolałabym raczej wpaść na kebaba niż na kremówkę, czego też mu nie powiedziałam, bo jednak prowadził, a ta informacja mogłaby go zszokować na tyle, że straciłby panowanie nad pojazdem. Nie uśmiechało mi się spędzanie świąt w szpitalu.

Coraz bardziej przekonywałam się do Serafina. Całkiem przyjemnie prowadziło się z nim rozmowy, zwłaszcza poranne, kiedy to oboje niezbyt byliśmy świadomi, co dokładnie piszemy. Ważne jednak, że nie wisiała już między nami niezręczna cisza.

— Może zagramy w dwadzieścia pytań? — zaproponował ni z tego, ni z owego.

Wyczuwałam w tym jakiś podstęp. W tej grze nie było miejsca ani na kłamstwa, ani na wymigiwanie się od odpowiedzi. Serafin usilnie próbował się czegoś o mnie dowiedzieć, ale z drugiej strony i ja miałam szansę zadać mu nurtujące pytania.

— Możemy, jednak gramy czysto i ty zaczynasz — rzuciłam w odpowiedzi.

Serafin podrapał się w brodę.

— Jeden: kim chcesz być w przyszłości?

Pierwsze pytanie wydawało się być na miejscu. Nie wnikało w strefę osobistą, dryfowało sobie w kaftanie bezpieczeństwa na niebezpiecznym gruncie sekretów i tajemnic.

— Na pewno nie matematykiem — zaśmiałam się. — W moim domu wszyscy uwielbiają matematykę, ale ja jej serdecznie nienawidzę. Liczenie czegokolwiek to dla mnie najgorsza kara, dlatego to zwykle Antek, mój brat, odrabia za mnie prace domowe z matematyki. Sama celuję w coś bardziej językowego. Zastanawiałam się, czy nie zostać edytorem albo korektorem w jakimś wydawnictwie, chociaż pewnie po studiach językowych czeka mnie smażenie kurczaków w McDonaldzie.

— Ej, akurat kurczaki z Maca są spoko. Dobra, zaliczone, twoja kolej.

Wiecie, gdy nadchodzi ten moment, w którym możecie zapytać o cokolwiek, w twojej głowie nagle pojawia się pustka. To pytanie jest zbyt banalne, tamto zbyt niegrzeczne, znowu to za nadto narusza strefę intymną. Chciałam zapytać Serafina o wiele rzeczy: czy jest ze mną szczery, czy ma czyste zamiary, jak długo zamierza zgrywać niegrzecznego chłopca. Ale mimo tych setek pytań, które wcześniej sobie ułożyłam w głowie, żadne z nich mi nie pasowało. Musiałam wymyślić coś innego.

— Serafin, kiedy masz urodziny? — rzuciłam w końcu, bo cisza zaczynała mnie nudzić.

— Nie obchodzę urodzin — uprzedził.

— Ech, chcę poznać datę, a nie twoje poglądy na temat obchodzenia urodzin czy też nie. Ten jeden raz interesują mnie liczby.

— Niech ci będzie. Szósty lipiec. — Przewrócił oczami. Zajechaliśmy pod małą, ośnieżoną kawiarenkę. Przez szkło dostrzegłam, że przy stoliczkach siedziało kilka osób. — Dokończymy w środku, dobrze?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro