#9 - Pierwszy raz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Niekoniecznie przejęłam się rozmazanym makijażem, którego stan zaczął być krytyczny, kiedy rozpłakałam się ze śmiechu po jednym z kawałów Adama.

Zrobiłam, co miałam zrobić – to jest opróżniłam pęcherz i przepłukałam usta, a gdy mój brzuszek zaczął wydawać niebezpieczne odgłosy, wyszłam, aby poszukać jedzenia. Byłam głodna, co zaprowadziło mnie do niezwykle czystej i zadbanej kuchni, gdzie stała olbrzymia lodówka. W środku nie znalazłam jednak nic lekkiego, jak na przykład jogurt, więc chwyciłam kabanosy i poszłam szukać Serafina.

Pogryzając mięsko, zaglądałam do wszystkich pokoi po kolei, aż w końcu natrafiłam na jednego z właścicieli mieszkania.

Serafin stał do mnie tyłem, zdejmując koszulkę. Jak zahipnotyzowana obserwowałam jego plecy i szeroko rozstawione, umięśnione ramiona. Serafin wyglądał tak... atletycznie, idealnie, jakby został stworzony do tego, aby na niego patrzeć. Może był to wpływ alkoholu, ale wyobraziłam sobie, jak głaszczę go po ręce. Jak zanurzam palce w jego ciemnych włosach, jak patrzę mu głęboko w oczy, a potem zbliżam się coraz bliżej jego ust i...

— Melcia, wyglądasz jak siedem nieszczęść — odezwał się Gliński, rozmywając moje romantyczne wyobrażenia. — Ech... — Znowu chwycił mnie za nadgarstek i stanowczo usadził na, prawdopodobnie, swoim łóżku. — Poczekaj tu chwilę.

Nie do końca wiedziałam, o co mu chodzi, więc siedziałam spokojnie w tej męskiej oazie i pogryzałam mięsko, zapewne wyglądając jak mała, zagubiona małpka.

Ściany pokoju były bladoniebieskie, posiwiałe od papierosowego dymu. Nie nazwałabym tego miejsca sypialnią przeciętnego ucznia, gdyż nie dostrzegłam nigdzie biurka, przy którym mógłby się uczyć. Wiszące półki chłopak zastawił książkami (kto by się spodziewał). Nie wisiał tu żaden plakat, nic, co tak naprawdę identyfikowałoby Serafina jako złego chłopca.

Bo czy przez swój papierosowy nałóg był tak naprawdę zły? Posiadał oczywiście znacznie więcej złych nawyków. Najbardziej przerażał mnie w momentach, gdy się złościł, ale właśnie wtedy był też najbardziej pociągający. No i nie mogłam zapomnieć widoku jego pięści raz za razem uderzającej twarz niewinnego chłopca.

Wzdrygnęłam się, gdy serafin wrócił z wacikami i miseczką wody. Usiadł obok i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, powoli zaczął czyścić moją twarz z pozostałości makijażu. Zaczął od ust, potem zmył mi policzki, a na koniec przeszedł do oczu. Robił to z niezwykłą jak na faceta delikatnością. Patrzyłam cały czas na jego skupioną twarz i przeszło mi przez myśl, że nawet lubię takiego Serafina. Takiego trochę ciotowatego, a nie z fajkiem w ustach.

— No, teraz jesteś czystym kotkiem. — Chłopak uśmiechnął się i odstawił wszystko na szafkę nocną. — Będziemy tutaj spać, bo środek nocy to nienajlepszy moment na chodzenie po strychu w poszukiwaniu dodatkowej pościeli.

Przewróciłam się na plecy i dalej jadłam kabanosy. Nie wiedziałam, czy powinnam zaprotestować czy nie.

— Dać ci coś do przebrania? — zapytał, podchodząc do szafy. — Chyba że chcesz spać w tym, co masz.

— Koszulkę — odparłam z pełną buzią.

— Wyjesz mi wszystkie kabanosy — westchnął, rzucając we mnie materiałem. — Odwrócę się, a ty się przebierz.

— Ale masz też zamknąć oczy — burknęłam, podnosząc się do pionu.

Serafin wydawał mi się dziwnie miły i byłam niemal pewna, że ma w tym jakiś cel, że nie odkrył jeszcze wszystkich kart. Niestety – byłam zbyt zmęczona i niestabilna pod względem psychicznym, aby mu się chociażby sprzeciwić czy postawić jakikolwiek warunek. Zdjęłam sweter i koszulę, by wdziać jego przydużą koszulkę z logo jakiegoś piłkarskiego zespołu.

— Już — rzuciłam, a kiedy się odwrócił, leżałam już pod grubą, ciepłą kołdrą i wtulałam w jedną z trzech poduszek.

Położył się tyłem do mnie.

— Serafin...?

— Co jest, Kiciu? — mówiąc to, przewrócił się na drugi bok i teraz jego twarz znajdowała się bardzo blisko mojej.

— Jeżeli będę jeszcze kiedyś taka głupia, żeby pić z obcymi ludźmi, to pilnuj mnie lepiej, dobrze?

— Mam cię pilnować? — W jego głosie pobrzemiewała prześmiewcza nuta.

— Tak. Może wszyscy mają cię za jakiegoś bad boya, ale nie możesz być tak do końca zły, prawda? Znaczy, nikt nie jest tak do końca zły. Na przykład dzisiaj pokazałeś, że jesteś dobry.

— Jak to? — Zmarszczył brwi. W świetle nocnej lampki, którą pozostawił zapaloną, jego oczy wyglądały na czarne.

— Gdybyś był zły, to ty próbowałbyś mnie upić. Nie „uratowałbyś" mnie przed Adamem. Nie leżałbyś tu obok mnie, trzymając ręce przy sobie.

To ostatnie zdanie zaważyło na humorze chłopaka, bo w ułamku sekundy znalazł się nade mną. Usiadł mi na biodrach, a pochylając się nad moim ciałem, przygwoździł mi rękami nadgarstki do poduszki.

— Nie myśl sobie, że tego nie chcę — wysapał na wpół dziko. — Powstrzymuję się całą swoją siłą woli, żeby nie zrobić z tobą tego, na co mam ochotę. Patrzę na ciebie, na ten twój rozanielony uśmiech i mam ochotę rżnąć się z tobą jak z najgorszą dziwką. Ale nie chcę zrobić ci krzywdy. Nie chcę, byś mnie znienawidziła. Dlatego proszę cię, Kiciu...

— Właśnie dlatego jesteś dobry — przerwałam mu. — Bo chociaż bardzo tego chcesz, nie zrobisz tego. Za bardzo ci zależy na mojej zgodzie. — Jego uścisk zelżał, więc zdołałam wyrwać ręce. Zarzuciłam mu je na szyję i mocno do siebie przyciągnęłam, więc jego głowa znalazła się tuż prze mojej. — Dla mnie jesteś dobry.

Leżeliśmy chwilę w takiej pozycji. Oddychałam głęboko, wdychając zapach szamponu chłopaka oraz odór papierosów, który nigdy go nie opuszczał.

— Jestem ciekaw, czy będziesz jutro pamiętać tę rozmowę — mruknął w końcu cicho, odsuwając się. Nie odwrócił się jednak, po prostu zamknął oczy.

— Dobranoc, Serafin — rzuciłam, również powoli odpływając w sen.

— Dobranoc, Melciu — wyszeptał ze uśmiechem.

Chociaż byliśmy pod jedną kołdrą, chłopak utrzymywał między nami cały czas dystans. Teraz wiedziałam, jakie to musiało być dla niego trudne.

***

Kiedy obudziłam się rano, przywitał mnie potworny ból głowy i chęć zwymiotowania wszystkiego, co wzięłam do ust poprzedniego dnia. Powstrzymałam się jednak przed tym, przypominając sobie, gdzie właśnie się znajduję.

Leżałam w łóżku Serafina Glińskiego. Jak za mgłą widziałam to, jak mnie przywiózł, ale potem film całkowicie się urywał. Pamiętałam jeszcze część naszej rozmowy o zachowaniu Adama, ale nie mogłam przypomnieć sobie, co działo się później.

Wyskoczyłam spod pościeli jak oparzona, co spowodowało jeszcze większy ból w czaszce i prawie zaliczyłam piękny przewrót i pocałunek z podłogą.

Serafina nie było w pokoju, a ja nie do końca wiedziałam, gdzie go szukać, więc bardzo po woli i po cichutku zaczęłam błąkać się od pokoju po pokoju, martwiąc się, że jego ojciec mógł wrócić. Ale wewnątrz nie znalazłam żywej duszy.

Powinnam zwiewać stąd, gdzie pieprz rośnie, zanim Gliński zorientuje się, co może robić, pomyślałam, wyglądając przez okno w kuchni.

Siedział na schodkach w bluzie i dresach, popalając papierosa. Otaczały go kłęby dymu i pary z ust. Przypominał zamyślone przed atakiem zwierzę, które skupia się i analizuje, które wyjście byłoby najbardziej odpowiednie. Stałam tak i patrzyłam, dopóki się nie podniósł. Wtedy też speszona usiadłam na krześle i czekałam.

Dumnie wkroczył do kuchni, chuchając na swoje dłonie.

— Dzień dobry, jak się spało? — przywitał się.

— Bry, łeb mnie napie... boli — mruknęłam. — Masz coś przeciwbólowego? I pić mi się chce.

— Na kaca apap ci nie pomoże. — Pokręcił głową, podchodząc do lodówki. — Najpierw zjemy śniadanie, wytrzymasz. Potem się zajmiemy twoim bólem głowy. Jak się czujesz?

— Jak gówno — odparłam szczerze. — Pić mi się chcę, a ty gadasz tak niemiłosiernie głośno, że zaraz zatkam ci gębę...

— Może weźmiesz prysznic? — zaproponował, wyciągając jajka. — Za ten czas przygotuję jedzenie.

— Potrzebuję... Ręcznika.

— Są czyste w szafce pod umywalką, miłego prysznica.

Ledwo żywa poczłapałam najpierw do pokoju po torebkę, potem do łazienki, w której... Nie było zamka. Zajęczałam niezadowolona, ale pogodziłam się z tym i jakoś się umyłam.

Woda była zimna, ale nic nie było tak wykańczające jak ten rozdzierający ból w czaszce. Klęłam pod nosem raz za razem. Zapach męskiego żelu pod prysznic oraz szamponu pobudzał mój żołądek do działania, ale starałam się wstrzymać przed wymiotowaniem.

Kiedy już wyszłam spod prysznica owinięta ręcznikiem, zdałam sobie sprawę, że najlepiej będzie, jak wysuszę włosy i szybko się stąd zabiorę.

— Serafin — wydarłam się, zakrywając uszy. — Gdzie masz suszarkę?

— Górna półka po prawej, nad lustrem! — odkrzyknął.

Nigdy wcześniej nie denerwowało mnie tak żadne inne urządzenie jak właśnie ta przeklęta suszarka. Zakryć uszu nie mogłam, bo przecież musiałam ją trzymać, a nawet jeśli, znajdowałam się zbyt blisko niej, aby skutecznie wyciszyć w ten sposób irytujący szum.

Nigdy więcej alkoholu, pomyślałam. Nawet dla Adama. Zwłaszcza dla Adama.

Pamiętałam, jak wczorajszego wieczoru na mnie patrzył. Jego wzrok sprawiał, że miękły mi kolana. Poświęcał mi tyle uwagi, tyle razy się uśmiechał, a jego niebieskie oczy należały tylko i wyłącznie do mnie. Miałam je na własność przez tych kilka krótkich chwil. Czy jednak było to tego wszystkiego warte? Co, jeżeli potraktowałby mnie tak, jak opisywał to Serafin

Gdy już się ogarnęłam, dość czysta i pachnąca, ale wciąż z bólem głowy, przeszłam do kuchni, skąd unosiły się przecudowne zapachy.

Obraz jednak nie był już zachwycający.


Pamiętajcie, że to tylko fikcja literacka. Nie należy powielać słabych tekstów na podryw Serafina oraz jego, jak i Melanii, zachowania.

Trzymajcie się ciepło!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro