Nie uciekaj kochanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Y/N

- Za niedługo wrócę kochanie - szepnął Loki dając mi buziaka w policzek.

- Dobrze, będę czekać - odpowiedziałam uśmiechnięta popijając drinka.

Patrzyłam jak mężczyzna znika w tłumie bawiących się w najlepsze ludzi.

Nagle ktoś owinął mi głowę chustą nasączoną środkiem nasennym. Próbowałam krzyczeć, jednak głośna muzyka uniemożliwiała próbę wołania o pomoc. Nikt mnie nie słyszał. Byłam bezradna. Próbowałam kopać, szarpać. Jednak porywacz był silniejszy. Ściskał moje ręce tak mocno, że jęknęłam z bólu. Gdy próbowałam kopnąć on momentalnie usiadł mi na nogach uniemożliwiając dalsze próby uwolnienia się.

W końcu środek całkowicie zadział i  odpłynęłam.

Loki

Kilka dni wcześniej

Siedziałem na fotelu w salonie, trzymając w prawej ręce kieliszek z winem.

Mój relaks przerwał dzwoniący telefon.

- Jaki nieudacznik dzwoni w takim momencie ?! - warknąłem wkurzony zaistniałą sytuacją.

Sięgnąłem po urządzenie.

Na ekranie widniało imię mojego menadżera, szpiega. Jeremi. Odebrałem połączenie od razu zaczynając od moich pretensji względem niego

- Czy zdajesz sobie sprawę człowieku, że przerwałeś mi mój odpoczynek?! Obyś chociaż dzwonił w jakiejś istotnej sprawie.

- Przepraszam Panie Loki, ale nie przynoszę dobrych wieści.

- Jakich to? Może wina zabrakło? - zapytałem rozbawiony. W końcu jakie to niby mogą być złe wieści. Mam wszystko. Nikt mi nic nie zabierze. Jestem Panem.

- Dziewczyna

- Co znowu z nią? - dopytałem. Co ona niby takiego mogła zrobić - Może zgubiła się w sklepie razem ze swoimi przyjaciółkami, co?

- Jest w zmowie z Wardem i na dodatek zdradziła mu pewne informacje. Dokładnie jakie jeszcze nie wiem, ale obiecuję jak najszybciej się tego dowiedzieć.

Zamurowało mnie. Od razu się rozłączyłem.

Dlaczego Y/N miała by to zrobić? Co ja jej takiego zrobiłem. To dzięki mnie nie siedzi teraz w asgardzkim więzieniu.

Cholerna gnida! A jaka głupia przy tym, naprawdę sądziła, że się nie dowiem?

Suka dostanie to na co sobie zasłużyła.

Y/N

Obudziłam się w dobrze znanym mi miejscu.

Co ja robię u Lokiego? Może uratował mnie przed tymi porywaczami.

Wstałam i zaczęłam przyglądać się pomieszczeniu, jednak po dłuższej obserwacji stwierdziłam jedno. Ja nie jestem u Lokiego. On nie ma takiego pomieszczenia w domu. Podeszłam do drzwi, jednak gdy tylko ich dotknęłam poczułam jak prąd przepłynął przez moją rękę.

Wystraszyłam się i od razu odskoczyłam przewracając się przy tym.

Mój oddech momentalnie przyspieszył.

Nagle  pomieszczenie przybrało swój prawdziwy kształt, a dokładniej zmieniło się w cele.

- Ja śnię? - zapytałam sama siebie tyle, że na głos.

- O nie kochanie - odezwał się z ciemności męski głos.

- Loki? - zapytałam niepewnie.

Z cienia wyłonił się wysoki, czarno włosy mężczyzna, o pięknych hipnotyzujących zielonych oczach, po których można było szybko stwierdzić, że coś tu nie gra. I ten uśmiech. Nie wskazywał na nic miłego, a przynajmniej dla mnie.

- Tak kochanie? - zapytał tak delikatnie, jak gdyby nic się nie stało i był nawet lekko rozbawiony.

- Co ja robię w celi?

- Powinnaś znać odpowiedź na to pytanie - zachichotał.

Do więzienia wszedł jakiś mężczyzna, bardzo dobrze zbudowany.

- Panie Loki, najmocniej przepraszam, że przerywam ale pilna sprawa, która nie może czekać.

Loki nie spuszczał ze mnie wzroku. Jego wcześniejszy uśmiech znikł, a na jego miejscu pojawiła się cienka linia niezadowolenia.

- Zaraz wrócę kochanie. Obiecuję. A ty nigdzie się nie wybieraj jak tatuś pójdzie coś załatwić. To potrwa tylko krótką chwilkę.

Odwrócił się na pięcie i ruszył za drugim facetem.

Gdy tylko drzwi od więzienia się zamknęły odetchnęłam.

Musiał dowiedzieć się o zdradzie. Mam przejebane i to bardzo mocno. Ale skąd on wie?

Dobra, nieważne.  Teraz muszę się skupić tylko na tym by jak najszybciej się stąd wydostać.

Rozejrzałam się po pokoju.

Żadnej wentylacji, a przynajmniej moich rozmiarów. 

A może łóżko. Może gdybym pod nim przeszła prąd by mnie nie poraził, tym bardziej, że jego strumień płynie z góry na dół.

Wzięłam zatem łóżko na barki, co wcale nie było takie proste i lekkie. Jednak byłam na tyle zdesperowana, że udało mi się je podnieść . Zrobiłam wdech i ruszyłam w stronę krat.

Jak sama się nie zabije to on mnie zabije.

Kiedy już miałam zetknąć się z kratą zamknęłam odruchowo oczy. Poczułam jak coś przygniata mnie.

To było łóżko, które potężna energia zaczęła zgniatać.

Szybko otrząsnęłam się a gdy tylko wyszłam spod łóżka, przedmiot pękł.

- A teraz uciekaj Y/N! Szybko, za nim on tu przyjdzie - myślałam.

Wyjdę tymi samymi drzwiami co on, ponieważ znając go, wejdzie przez drugie, od przeciwnej strony.

Ruszyłam biegiem do drzwi.

Gdy do nich dobiegłam, stanęłam przed nimi i przyłożyłam ucho dla pewności, że nie stoi tuż za nimi.

Nic nie słychać, żadnych kroków lub rozmów, albo ewentualnie oddechu. Uchyliłam drzwi i ostrożnie wyjrzałam przez nie.

Nagle usłyszałam charakterystyczny odgłos kroków.

Cholera!

Szybko cofnęłam się i schowałam za najbliższą celą.

Błagam niech mnie nie zauważy. Błagam.

Wszedł do pomieszczenia dumnie poprawiając włosy. Nie zauważył mnie.

To moja szansa.

Loki

Niektórzy chyba powinni się nauczyć rozpoznawać jakie sprawy są naprawdę ważne, a jakie nie.

Dobrze, a teraz wracamy do prioryteu, czyli Y/N.

Stanąłem tyłem do jej celi.

- Wróciłem i - zacząłem, ale wnet ujrzałem porozrzucane kawałki drewna.

Odwróciłem się. Ujrzałem zdruzgotane łóżko i co najgorsze pustą cele.

- Kur*a - warknąłem.

Daleko nie mogła uciec.

Wyszedłem z pomieszczenia.

Rozejrzałem się po podłodze i ujrzałem  kawałek drewna na podłodze, na którym była świeża krew.

- Oj kochanie, powinnaś być ostrożniejsza - powiedziałem to z satysfakcją.

Y/N

Biegłam ile sił w nogach, co nie było takie proste. Byłam wykończona.

Weszłam do zaułka aby na chwilę odpocząć.

Nie mam pojęcia gdzie jestem. Może zrobiłam koło?

Kręci mi się w głowie.

- Bawimy się w chowanego? Nie ma problemu ale pamiętaj, że i tak cię znajdę. Nie uciekniesz Y/N - krzyknął. Gdy wypowiedział moje imię przeszły mnie ciarki. 

Niepotrzebnie robiłam przerwę.

Szybko ruszyłam dalej. Po drodze zobaczyłam schody na górę.

Jednak stał przy nich jeden ze strażników. Nagle popatrzył w moją stronę. Chyba mnie zobaczył bo zaczął iść w moją stronę. 

Szybko zaczęłam uciekać w stronę, z której przybiegłam.

Jednak usłyszałam kolejne kroki z naprzeciwka. Loki.

Obejrzałam się wokół w poszukiwaniu czego kolwiek co mogłoby mi pomóc i akurat stałam koło drzwi.

Od razu chwyciłam za klamkę próbując otworzyć.

Kur*a, zamknięte.

Szybko spróbowałam otworzyć drzwi obok. Jednak na moje nieszczęście również były zamknięte, a kroki stawały się coraz głośniejsze.

- Y/N! Kotku, nie możesz się ciągle ukrywać - krzyknął Loki - Nie uciekaj kochanie.

Jest coraz bliżej.

Chwyciłam za kolejne. Zamknięte!

Przesunęłam się i chwyciłam kolejne.  Otwarte!

Bez namysłu weszłam.

Owe pomieszczenie okazało się być szatnią, w której unosił się jakiś dym.

- Y/N - usłyszałam tuż zza drzwi.

Zadrżałam i weszłam do pierwszej lepszej szafki, na całe szczęście mieściłam się w nich idealnie. Były szerokie, głębokie i wysokie.

- Przede mną i tak się nie ukryjesz. Nie możesz się ciągle ukrywać. Czas spojrzeć sprawiedliwość w oczy. Zaraz Cię znajdę!

Usłyszałam otwierające się drzwi.

Błagam nie. Nie możesz mnie znaleźć. Błagam nie!

Słyszałam jak podchodzi do pierwszej  szafki.

Zaczął otwierać każdą po kolei. Otworzył kolejną, znajdującą się koło mojej. Wzięłam głęboki wdech i zamknęła oczy.

Jednak usłyszałam odgłos otwierającej się szafki koło mnie. Może mnie pominął? Może jednak los mi sprzyja? Jeżeli tak, to uda mi się uciec i dostanę swoje pieniądze za informacje, które zniszczą tego zarozumiałego bożka.

Gdy otworzył ostatnią i już miał wyjść z pokoju, nagle się roześmiał i rzekł

- Naprawdę sądziłaś, że Cię nie znajdę? - odwrócił się na pięcie i zaczął powoli podchodzić do szafki, w której byłam ja.

Otworzył ją z tak mocnym rozmachem, że wyrwał przy tym je z zawiasów.

- Wygrałem. Znalazłem Cię - rzekł dumnie zniżając się do mojej wysokości, po czym wyprostował się i powoli zza pleców wyciągnął długi, cienki sztylet.

- Dostaniesz to, na co zasłużyłaś zdradziecka kur*o - mówiąc to jedną ręką wyrzucił wszystkie rzeczy, za którymi byłam schowana.

Potem uśmiechnął się i chwycił moją bluzkę w okolicach szyi i wytarmosił.

Na jego twarzy zagościł uśmiech i rzekł

- I po co Ci to było? - widziałam jak czerpie satysfakcje z mojego drżącego ze strachu i wycieńczenia ciała oraz z rozszerzonych źrenic.

To już koniec. Czuję to. Dlaczego. Dlaczego byłam taka głupia.

Łzy płyną strumieniami.

- Przepraszam - szepnęłam.

Loki

- O nie, na to już za późno - rzekłem i szybkim ruchem odciąłem jej głowę.

Puściłem jej ciało, które bezwładnie opadło na podłogę a krew zaczęła się uwalniać z jej organizmu.

- Może i by Ci się udało, gdybyś tylko zwróciła uwagę na zranioną rękę, która pozostawiała po sobie piękne czerwone plamy.

Westchnąłem.

- Oj Loki Loki, historia się powtarza, znowu ktoś cię zdradził. Nie popełnij już nigdy tego błędu - pomyślałem - Nie ufaj, bo każdy cię zdradzi.

Szkoda. Czasem nawet fajnie było dać porwać się emocjom, być przy kimś sobą i wreszcie nie udawać. Jednak jak widać chciałem za dużo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro