Nowy statek i nowy Inkwizytor

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ahsoka Tano Pov~

Leciałam X-Wingiem. Wiedziałam że rebelianci za mną polecą. To przynajmniej, nie pozwolę by mnie znaleźli. Jestem dla nich jak puszka pandory. Jeśli nie gorzej. Popatrzyłam w kosmos. Niebo było ciemne jak zbroja Vader'a. I znowu przypomniały mi się tę piękne czasy. Zamyśliłam się, gdy nagle zobaczyłam przed sobą fregatę myśliwców Imperialnych.

— Szlag— pomyślałam. Muszę się przemknąć. Co nie było łatwe. Na moje nieszczęście, leciałam CZERWONYM statkiem rebeliantów. Byłam dla takiej fregaty łatwym celem. Aż za łatwym. Zapiełam pasy, i zrobiłam obrót w bok, by nie udeżyć w statki. Starałam się przemknąć, gdy nagle zobaczyłam. Na jednym z krążowników, w szybie zobaczyłam Siódmą Siostrę. Modliłam się, by nie rozpoznała mnie. Ale niestety, spojrzała na mój X-Wing, i pobiegła na mostek.
Czas się z tąd zabierać, i to jak najszybciej. Fregata zaczeła do mnie strzelać. Unikałam strzałów, ale nie strzelałam. Nie pokonam tej fregaty, więc wolę nie marnować pocisków. Postanowiłam skoczyć w nadprzestrzeń. Ustawiałam współrzędne, i już miałam zniknąć w nadprzestrzni, gdy poczułam wstrząs. Obejrzałam się. Zestrzelono silnik.
No pięknie— pomyślałam z sarkazmem. Wtedy skoczyłam w kosmos. Wiedziałam, że długo nie pociągnę, musiałam natychmiast wylądować na najbliższej planecie i kupić nowy statek. Zaczełam grzebać w kieszeniach. Dwieście kredytów i trzysta kundrów. Powinno wystarczyć. Jeśli, nie pójdę do jakiegoś kantora i wymienię walutę z Tatooine na kredyty. Wyszłam z nadprzestrzeni. Przedemną pojawiła się planeta. Tatooine. Miałam walutę Tatooińską, więc postanowiłam wylądować. Weszłam w atmosferę planety i wysiadłam ze statku. Wylądowałam centralnie obok portu Mos Eisley. Jak ja tu dawno niebyłam. Chodziłam po ulicach. Na sobie miałam brązowy płaszcz z kapturem. Zasłaniałam nim miecze świetlne. Piaskowe uliczki mało sie zmieniły. Pozornie niskie budynki z piaskowa stały w palącym słońcu, a przyinstalowane do nich osłony słoneczne pod którymi siedzieli kupcy, lekko się zrywały i powiewały na wietrze-który był jedynym warunkiem życia na piaskowej planecie. Poszłam do pierwszego lepszego targowiska. Zobaczyłam na nim piękny myśliwiec. Był czarny i idealnie wpasowywał się w zasłonę kosmosu. Podeszłam do sprzedawcy. Był to mały, niebieski, latający trol który zamiast nosa posiadał krótką trąbę. Był dość stary i ledwo machał małymi niebieskimi skrzydłami. Gdy mnie zobaczył, podleciał do mnie.

— Kolejna przybłęda się znalazła! Czego chcesz?— zapytał bezczelnie.
— A jak myślisz? Kupić ten, myśliwiec. Tamten czarny.— wzkazałam na moją zdobycz.
— Należał do Anakina Skywalkera. Mojego niewolnika.
— Nie pytam o historię tego myśliwca, tylko o to ile kosztuje.— powiedziałam ostro.
— Trzysta piędziesiąt kundrów.— niestety, jak się domyślacie brakowało mi piędziesięciu kundrów. Musiałam, coś oddać. Coś naprawdę bezcennego. Nagle, przypomniało mi się. Kiedyś Anakin przywiózł mi z misji na Hoth trzy kryształy. Były naprawdę rzadkie i dużo warte. Powiedział mi wtedy że ,,Może kiedyś, gdy będziesz miała kłopoty, jeden z tych kamieni ci się przyda...". I chyba nadszedł czas. Wyciągnełam zza płaszcza jeden z kryształów.
— To kryształy Ental'e. Bezcenne— powiedziałam. Gnom się na mnie popatrzył.
— Jesteś padawanem Anakina Skywalkera.
— Nie. Nie jestem. A teraz, ten kryształ i kundry wystarczą ci?— zaprzeczyłam.
— Tak, myśliwiec jest twój.— podeszłam do myśliwca, dziękując że wreszcie nie czuję smrodu który roztaczał wokół siebie ten tubylec. Wtedy, poczułam głód. Naszczęście tuż obok warsztatu tego stwora, znajdował się bar. Weszłam do środka i podeszłam do lady. Zamówiłam napój, a barman oprócz napoju dał mi również kartkę.
— To plakat gończy, nie jakiej Ahsoki Tano. Jest poszukiwana przez trzech Inkwizytorów! To ona musi być jakaś ważna.— powiedział. Postanowiłam nie zdradzać swej tożsamości. Nagle, coś przykuło moją uwagę. Trzech Inkwizytorów? Nie było ich dwóch?
— Przepraszam, ale Inkwizytorów jest dwóch.— zwróciłam uwagę.
— Nie, już nie. Ostatnio dołączył do Inkwizytorów jakiś nowy. Nazywa się szesnasty brat. I kładzie największy nacisk na złapanie Tano...

Podeszłam do jakiegoś stolika. Jadłam owoce i popijałam napojem. Trzeci Inkwizytor. Też coś. Poradziłam sobie z dwoma, to dam radę z trzema. Nagle do lokalu weszła młoda Twi'lekanka. Miała chyba dwadzieścia lat. Miała jasno zieloną skórę i była wyraźnie uboga. Podeszła do barmana i zamówiła coś do picia. Usiadła przy stoliku naprzeciwko mnie. Za chwilę, otoczyła ją grupa zbirów.

— Dziecko, ty nie powinnaś być u Jabby?— żartowali z niej.
— Zamknijcie się i odejdźcie.— powiedziała zachowując spokój.
— I to miało nas odpędzić? Niewolnico!— zaczeli się śmiać, a ona wyraźnie się zdenerwowała. Uderzyła jednego z nich w twarz, drugiego kopneła i chciała uciec, lecz ktoś podłożył jej blaster pod głowę.
— Nie ładnie. Oj, nie ładnie.— widziałam że zaraz pociągnie za spust. Zrozumiałam. Jako Jedi, muszę chronić słabszych. To mój obowiązek i ja go wypełnię. Wyskoczyłam z otwartymi mieczami świetlnymi, płaszcz mi spadł. Odciełam rzezimieszkowi rękę, wpakowałam mu miecz w brzuch, potem zajełam się resztą gangsterów. Gdy wszyscy leżeli na podłodze martwi, Twi'lekanka rzuciła mi się na szyję.
— Dziękuję ci!— następnie poszła. Popatrzyłam na resztę osób w barze. Wszyscy gapili się na mnie.
— Mnie tu nie było. Pijcie dalej. Pa pa.— wyszłam z kantyny i wskoczyłam do mojego nowego myśliwca.

Jak wam się podoba?
Proszę o gwiazdki i komentarze
Niech moc będzie z wami czytelnicy!
~Ahsoka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro