Rozpacz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ahsoka Tano Pov~

Siedziałam w więzieniu. Nagle, zobaczyłam, że do mojej celi, wchodzi Siódma Siostra. Zaczeła mi się przyglądać uważnie. Czułam się skrępowana. Siódma, tak mi się przyglądała, jakby zastanawiała się, czy mnie torturować, czy od razu zabić. Lecz ta, zrobiła coś, czego się nie spodziewałam. Mirialanka podeszła do sterów, i zwolniła kajdany. Ona mnie próbuje ratować?! Co?! Upadłam półżywa na błyszczącą podłogę więzienia.

— Kim ty jesteś?— zapytałam półprzytomna.
— Nie poznajesz mnie? Bardzo ciekawe...
— Barriss! To ty!
— Tak, to ja.
— Czemu to robisz?
— Bo mam dosyć, tego idiotycznego Imperium. Przyjaźń jest ważniejsza.— rzuciłyśmy się sobie w ramiona. Ona ma rację. Przyjaźń ważniejsza— Chodź, czas wydostać się z tej dziury.

Wybiegłyśmy z więzienia. Znowu byłyśmy jedną ekipą. Zabijałyśmy po drodze szturmowców, tak szybko, że nawet nie zdążyli się orientować. Działałyśmy z zabójczą skutecznością, i nawet, miałam nadzieję, że wydostaniemy się z krążownika.

— Lądowisko jest po drugiej stronie krążownika. Tam ukradniemy jakiś statek– powiedziała Offee, rozcinając jednego ze szturmowców.
— Czyli czeka nas długa droga. Mnie nic nie przerazi, od czasu gdy błądziłyśmy w Geonosjańskich katakumbach.
— Tak. Ehh, tamte czasy— biegłyśmy dalej. Gdy uciekałyśmy, usłyszałyśmy alarm! Któryś ze szturmowców przeżył. Zza rogu, wyszli Vader i Szesnasty brat.
— Zdrajca— mruknął Lux.
— Nie, ja po prostu przejrzałam na oczy— odgryzła się Barriss.
— Obie pożałujecie swych czynów!— ryknął lord Vader. Pan czarna zbroja, rzucił się na mnie, a Szesnasty na Mirialankę. Walczyliśmy odważnie. Darht machał swoim mieczem, w kolorze krwi, a jego ostrze, parzyło mi twarz. Barriss dobrze sobie radziła z Lux'em. Używała najbardziej nie przewidywalnego stylu walki mieczem świetlnym. Zajełam się walką z moim byłym mistrzem.
— Nudziło ci się, co?— zażartowałam złośliwie.
— Tak, z a wiesz co robię, żeby zabić nudę?
— Nie wiem i nie chcę się dowiedzieć— powiedziałam, zamachując się mieczem.

Czułam się pewna siebie. Czułam rozpierającą mnie odwagę i dumę. Jestem rebeliantem i walczę z najpodlejszym czarnym charak... Moje rozmyślania, przerwała najstraszniejsza chwila w moim życiu... Usłyszałam dramatyczny jęk, którynodbił się po ścianach korytarzy. Spojrzałam na Barriss. Klatkę piersiową, rozdzierał czerwony miecz świetlny Szesnastego inkwizytora. Bonteri, patrzył na konającą Offee z satysfakcją.

— Barriss! Nieee!— krzyknełam. Moja przyjaciółka, przed chwilą umarła. Podbiegłam do niej— Błagam! Nie umieraj! Nie!
— Soka, walcz dalej... Nie popełniaj mojego błędu... Nie daj się ponieść ciemności...— Mirialanka opuściła głowę i zamkneła oczy. Jej ciało stało się zimne. Nawet wypalona mieczem świetlnym, dziura, stała się lodowata, niczym lód Mirial. Ciało martwej Siódmej, zaczeło nabierać niebieskiej barwy. Po chwili, zamieniła się w kryształ. To było jej prawdziwe oblicze... Nawet Vader i Lux milczeli. Chociaż, podejrzewałam, że to dlatego, bym mogła pocierpieć. Siódma była moją przyjaciółką. Osobą, z którą mogłam się śmiać, rozmawiać i powierzać sekrety. Teraz, nie żyje, zostawiła mnie. To nie był jej wybór... Moją rozpacz, przerwał mroczny lord.
— A chcieliśmy potraktować cię ulgowo...

Barriss [*]
Rozdział dedykuje 7thSister  oraz helciaaaak oraz xAnikxax oraz suzipeacescott oraz @smoczek18
Zmierzamy już do końca książki...

~Ahsoka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro