Czwarte spotkanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dopiłam wino z kieliszka i wstałam. Czułam lekkie szumienie w głowie, ale to nie zmieniało jednego faktu. Nawet na trzeźwo nie miałabym zielonego pojęcia, kogo niesie o tej porze. Przeszła przeze mnie ochota na ukatrupienie owego osobnika. Tak bardzo pragnęłam spędzić dzień w samotności, zawinięta w koc. Nie chciałam już dzisiaj oglądać niczyjej twarzy, ale wyszło jak zwykle.

Cholera...

— Zapomniałem bluzy — wyszczerzył się chłopak, gdy tylko uchyliłam drzwi.

Zamrugałam kilkukrotnie i zmarszczyłam brwi. Nie rozumiałam czemu ten dzieciak stał w moich drzwiach, a w myślach wciąż kalkulowałam o jaką bluzę mu chodzi.

— Zostawiłem ją wczoraj. Jak dzieciaki robiły projekt — wyjaśnił, zapewne widząc moją zmieszaną twarz.

— A tak. Moment.

Otworzyłam szerzej drzwi, wpuszczając go do środka. Udałam się do salonu, w którym zostawiłam wcześniej jego bluzę. Złapałam ją szybko i wróciłam do ganku.

— Masz — powiedziałam spokojnie i wyciągnęłam rękę w jego stronę.

On, czerwony jak dojrzały pomidor, złapał ją, rzucając szybkie dziękuję i wystrzelił z mieszkania jak oparzony.

Stałam tam chwilę. Dopiero czując chłodne powietrze, otulające moje gołe nogi, zrozumiałam jedno. Otworzyłam mu w półnaga. Ubrana w zaledwie za dużą koszulkę i koronkowe majtki.

Zaspana, wyrwana spod ciepłego koca i oderwana od jakiegoś dziadowskiego romansu, nie zwróciłam najmniejszej uwagi na to, co miałam na sobie. Nie spodziewałam się gościa, a ten dzieciak zachował się, jakby nigdy półnagiej kobiety nie wiedział. Jestem pewna, że widział. I to nie jedną.

— Cnotliwy dzieciak — rzuciłam, zatrzaskując drzwi.

ღ ღ ღ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro