Jedenaste spotkanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wytrzymałam. Złamał mnie. Doszczętnie zniszczył moje bariery, a ja nie potrafiłam bez niego żyć, oddychać. Nie liczyło się już nic.

— Kiedy zobaczyłam cię pierwszy raz, nie sądziłam, że spotkamy się ponownie. A potem znowu... I znowu... I znowu... Potem wszedłeś w buciorach do mojego domu... I w moje życie. A ja ci na to pozwoliłam. Wszystko zmieniłeś.

Załkałam cicho, zaciskając pięści. Przyglądałam się chłopakowi, opartemu o barierkę i wpatrującemu się w nocne niebo. Jego napięte mięśnie twarzy pokazywały zdenerwowanie, ale dostrzegałam też smutek w jego oczach.

— Czemu, do cholery, zmieniłeś wszystko w moim życiu?! Czemu?

Spojrzałam na niego szklącymi się od łez oczami. Nie potrafiłam bez niego wytrzymać, uzależniłam się i było mi z tym dobrze. Nienaganny, jak zwykle zresztą, wygląd odbierał mi mowę. Ale to nie przez wygląd się w nim zakochałam. Uwielbiałam, gdy mnie przytulał. Gdy z pasją opowiadał o siatkówce i kolejnym treningu. Zasypiać i budzić się w jego ramionach. Kochałam każdą jego cząstkę.

— Kocham cię, Tōru — wyszeptałam w końcu.

Wprawiłam chłopaka w niemałe zaskoczenie, a jego oczy, skierowane teraz w moją stronę, zdradzały zdecydowanie za mało.

— Kocham cię. Niezależnie od tego ile masz lat, czy jak dziecinnie i irracjonalnie się czasami zachowujesz.

— Tsu-chan...

— Proszę... Nie zostawiaj mnie...

ღ ღ ღ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro