ROZDZIAŁ 3 - ROZTERKI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ruben Cortez poczynił sobie silne postanowienie, że jeśli wróci żywy po wypełnieniu misji, którą zlecił mu jego szef, inaczej zabierze się za rozwijanie relacji z Aną. Nagłe starania Jorgego, żeby lepiej poznał jego córkę wydawały się mu nieco podejrzane. Czyżby starszy pan znowu zamierzał ingerować w jego życie?
Może miał do tego prawo, ponieważ właśnie dzięki niemu Ruben osiągnął wszystko, co mógł osiągnąć ktoś taki jak on.
Samochody, pieniądze, chętne kobiety, markowe ciuchy? Miał to wszystko. Kobiety były i odchodziły, nie przejmował się nimi. Po prostu się zjawiały. Jedną prawdziwie kochał i stracił, drugiej zaufał i został oszukany. Chciała zrobić z niego idiotę. Cholerna dz**ka, usiłowała go wrobić w dziecko, które nie było jego!

Oderwał się od ponurych rozmyślań i zaczął pakować do torby podróżnej wszystko, co mogło się okazać potrzebne, aby wykonać zadanie, które zlecił mu szef - ojciec dziewczyny, którą pragnął zaciągnąć do łóżka.

***

Carlos Navarro, mężczyzna, który od wieków zajmował się bankowością rodziny Redferne, z niecierpliwością wyczekiwał pojawienia się córki swojego pracodawcy. Dlatego też, mężczyzna ostentacyjnie westchnął na widok dziewczyny, wchodzącej do jego biura.

– Dzień dobry, panie Navarro – powiedziała po hiszpańsku.

– Dzień dobry, panienko Redferne. – Czeka nas dziś dużo pracy, dzwonił panienki ojciec. Przekazał mi, czym mamy się zająć w pierwszej kolejności.

Ana podniosła na niego zaciekawione spojrzenie. To, że jej tato lubił mieć pełną kontrolę nad swoimi sprawami wiedziała od momentu przybycia do jego willi. Przykładem był fakt, że ojciec obwiniał Devona Crane'a o całe zło na tym świecie, i - choć niczego mu nie udowodniono - nasłał na niego swoich ludzi, aby spuścili mu potężny łomot. To wydarzenie zmieniło wszystko, między innym dlatego Ana musiała przyjechać do Meksyku.
No, może po drodze próbowała wypchnąć Rubena z auta, ale to była wyłącznie jego wina. Po co zachowywał się jak samiec alfa - bezczelnie i władczo? Dlaczego nazwał ją niebezpieczną dziewczyną, która powinna robić coś sensownego zamiast wałęsać się po zakazanych bostońskich dzielnicach?
Teraz wyraźnie jej unikał. Zapewne zależało mu na jednorazowej przygodzie. Oto, czym dla niego była - zabawką.

– Możemy zacząć, panienko Redferne? – zapytał Carlos, przerywając niezręczną ciszę.

Ana przytaknęła. Pracowali przez kilka godzin w całkowitym skupieniu,jednak pod koniec dziewczyna miała już dość liczb i tabelek. Wszystko troiło się jej przed oczami. Musiała przyznać, że była pełna podziwu dla pana Carlosa, który niemalże automatycznie dokonywał wielu obliczeń. Nie da się ukryć, że wykonał dwa razy więcej pracy niż ona. Gdy skończyli robotę był już późny wieczór, toteż Carlos zaproponował, że podwiezie ją do domu

– Nie trzeba, nie chcę sprawiać panu kłopotu – odparła Ana.
Jednak Navarro nalegał, tłumacząc się chęcią zapewnienia jej bezpieczeństwa. Tak naprawdę obawiał się bardziej gniewu swego pracodawcy, ponieważ ten odpowiednio by mu się odwdzięczył, gdyby coś się stało Anie. Dziewczyna wreszcie przystała na jego propozycję, lecz w zamian zaproponowała wstąpienie na kawę.
– To nie jest dobry pomysł – zaprotestował Navarro. – Po prostu podwiozę panienkę do pana Redferne'a i wrócę do siebie.

***
– Trochę czasu zmarnowaliście na te księgi – westchnął Jorge, gdy dostrzegł córkę w drzwiach. – Co sądzisz o Carlosie, cara mia? – dodał.

– To odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. – Ana uznała, że tak właśnie jest, ponieważ bankier sprawiał wrażenie kompetentnego i inteligentnego pracownika.

– Gdzie Ruben? – zapytała Anna, nie widząc Corteza w pobliżu ojca, jak to zwykle bywało. – Zawsze się tu kręci, a dzisiaj ani wczoraj go nie widziałam.

– Od kiedy cię to obchodzi? – Jorge uśmiechnął się wesoło.

– Cortez jest najbardziej chamskim, wrednym i zadufanym w sobie dupkiem na świecie – burknęła Ana. – A pytam dlatego, żeby uniknąć spotkania z Bandytą. Nie lubię gada.
– A to coś nowego! – Jorge wykazywał coraz większe zainteresowanie poruszaną kwestią. – Mogłabyś mi to bliżej wyjaśnić? Jest złym kochankiem, czyli nie sprawdził się jako mężczyzna? – Gdy skończył mówić, niemal parsknął śmiechem na widok zniesmaczonej miny swej córki. – O ile wiem, żadna z jego kobiet nigdy wcześniej się nie skarżyła na jego umiejętności, jeśli wiesz co mam na myśli – dodał ledwo maskując uśmiech na twarzy.

– Nie jestem każda  – dziewczyna niemal wykrzyczała ostatnie słowo. – A on najwyraźniej szuka przygody na jeden raz. Jego niedoczekanie!

– Czyżbyś jednak miała go na uwadze? – Jorge uśmiechnął się jeszcze szerzej. – To dlatego złoszczą cię jego uzdolnienia manualne? Albo ich brak?

– Co? Co takiego?! – Ana szczerze się oburzyła. – Niech Ruben ćwiczy i trenuje na kimś innym, nie na mnie!

– Uspokój się, nie znasz go zbyt długo. – Jorge uznał, że nie warto dłużej drażnić nieszczęśnicy. – Nic nie wiesz o jego życiu, dzieciństwie i młodości. O wszystko musiał walczyć sam, daj mu szansę.
– Dlaczego jest taki nieufny wobec innych?
– Nieufny? – Jorge prychnął lekceważąco. – To przez pewną kobietę, która bardzo go zraniła. Ale nie wiesz tego ode mnie. Zresztą, chyba zdajesz sobie sprawę, że nasze sprawy wymagają czujności wobec każdej osoby.
– O reszcie sam mi opowie? – zapytała zuchwale Ana.
– O ile będzie gotów. Córko, cierpliwości! Między wami jest spora różnica wieku, to też onieśmiela Rubena, który na pewno boi się utraty niezależności. O ile go znam, a znam go dobrze, niezbyt lubi zmiany, nawet te na lepsze. Taki już jest.
Pocałował cię? – dodał nagle Jorge, poważniejąc.
– A co to za pytanie, tato? – obruszyła się Ana.
– Boisz się udzielić zwykłej odpowiedzi na proste pytanie? Pocałował cię? – nalegał mężczyzna.
– I to jak! – Westchnęła rozmarzona dziewczyna. – Szkoda, że chwilę po tym zaczął mnie przepraszać, a teraz nawet mnie unika.
– Przecież powiedziałem ci, że wróci za kilka dni, jak wszystko dobrze pójdzie. Obiecałem mu, że się wstawię za nim u ciebie i spróbuję wyjaśnić niektóre sprawy. On bardzo żałuje, że go źle zrozumiałaś. Po prostu się boi kolejnych zmian w swoim życiu.
– Ja również – wyznała szczerze Ana. – Boję się, że znam go zbyt krótko, aby właściwie ocenić, a koniec końców, Ruben może się okazać kolejnym Devonem Crane'em.
– Ruben to dobry facet, zważywszy na okoliczności, córko. Uważam naszą rozmowę za zakończoną. Dodam tylko jedno, jeśli będziesz uczciwa wobec Rubena, on się odwdzięczy tym samym.
– Pocieszające, zważając na to, co mu chodziło po tej jego głowie w momencie, gdy mnie całował –  westchnęła Ana cicho.
– Ech, wy młodzi! Wzrok potraciliście, czy co? – powiedział Jorge i pomyślał, że jest na dobrej drodze do zrealizowania swoich zamierzeń względem dwojga najbardziej upartych ludzi, jakich znał.

Kilka dni później ...

Ruben był zadowolony, że wraca do domu po wykonaniu zadania. Cieszył się, że zobaczy Anę. Jak zawsze podczas akcji, nie obyło się bez przekroczenia prawa - zostawił za sobą jeden złamany nos i przestrzelone kolano. Jednakże jego ZR1 znowu się spisało doskonale. Dzięki swej bryce, Ruben minął granicę USA i Meksyku bardzo szybko, a w Meksyku był już bezpieczny.
Cóż, prowadził takie życie, ale innego nie znał. Chociażby porwanie Any Marii i zawiezienie jej do ojca - nie sądził, że taka dziewczyna potrafi kląć jak szewc i to w kilku różnych językach. Musiał ją unieruchomić, bo próbowała go wypchnąć z auta jadącego na niemal pełnym gazie. Ruben uśmiechnął się na samo to wspomnienie, chociaż wtedy do śmiechu wcale mu nie było.
Ciekawe, czy przywykła do Jorgego i jego niekonwencjonalnego sposobu bycia?
Chyba tak, bo przestała wspominać o życiu, które zostawiła daleko za sobą.
On, Cortez, również nie miał lekko. Nie pragnął z nikim dzielić się swymi trudnymi przeżyciami, lecz w obecność Any było inaczej. Jej byłby w stanie zaufać i powierzyć własne życie.

Wreszcie zaparkował przed willą Redferne'a. Pomyślał, że córka szefa nie bez powodu ochrzciła go na Bandytę. Jej domysły na temat profesji, którą wykonywał były bliskie doświadczeniom, jakie miała z ojczymem. 
Mężczyzna na samo wspomnienie miny bostończyka, któremu rozkwasił nos i nieco pozmieniał fizjonomię, aby ten zapomniał o współpracy z policją, poczuł dziką satysfakcję. Należało się skur***.
– Jestem! – zawołał na cały korytarz.
– Czego się drze? – Starsza służąca spojrzała oburzona na Rubena. – Myśli, że kto głuchy?
Panienka Ana rozmawia przez tego, no, skype 'a!
– Pani jak zwykle dobrze poinformowana. – Ruben, nie czekając na odpowiedź, już biegł schodami na górę, przeskakując po kilka stopni naraz.
Zapukał do drzwi pokoju dziewczyny, która ostatnio bardzo często gościła w jego myślach. Tylko on wiedział, że nie były to zbyt grzeczne myśli.
– Wejść! – Usłyszał jej głos i tak też zrobił.
Z rozmachem otworzył drzwi. Ana właśnie zakończyła rozmowę i spojrzała Rubenowi prosto w oczy. Dlaczego nie zauważył wcześniej jej urzekającego uśmiechu?
– Podejdź do mnie – nakazał, a ona zawahała się tylko przez chwilę. – Brakowało mi ciebie, Ano. – Objęła go w pasie tak, że czuł na swoim torsie ciepło jej dziewczęcego ciała.
– Martwiłam się o ciebie, Rubenie – powiedziała Ana. – Ja ... To wszystko ...
– Co ? – uśmiechnął się figlarnie.
– To między nami. Dzieje się bardzo szybko i ...
– Boisz się mnie? – zapytał mężczyzna.
– Nie.
– A kogo? Albo czego?
– Nie wiem. Może samej siebie? Devona? Nie jesteś taki jak on? – Ana popatrzyła na Corteza z nagłą rezerwą.
– Możesz się przekonać, jeśli chcesz. Nie mam nic przeciwko – stwierdził Ruben i zamilkł. – Cholernie obawiał się, że zaangażowanie w romans z córką szefa przyniesie mu rozczarowanie. Życie nauczyło go ostrożności.
– Na pewno warto ryzykować? – Ana, gdy tylko to powiedziała zaczerwieniła się z zakłopotania.
– Czy taka odpowiedź wystarczy? – odszukał jej usta i zaczął zachłannie całować. – Querida?
Caro? – szepnęła zaskoczona, gładząc dłońmi jego plecy. – Ruben, ty jesteś urodzonym negocjatorem – dodała.
– Już nie jestem Bandytą? – uśmiechnął się wesoło. – Jak to dobrze odzyskać własne imię!
– A jeśli popełniamy błąd, zaczynając coś, czego może będziemy później żałować? – Zapytała niepewnie Ana.
– Czasem trzeba zaryzykować, aby poznać odpowiedzi na pytania, które nas dręczą.
– Chyba chcę zaryzykować, Rubenie.

Mężczyzna nie odpowiedział, bo najzwyczajniej w świecie uznał, że nie potrafi. Nie w tej chwili, gdy mógł niespiesznie poznawać jej ciało.

Niebezpieczna dziewczyna, pomyślał, że tak by ją nazwał. Właśnie zamierzał zająć się jej garderobą, gdy oboje usłyszeli czyjeś kroki na piętrze.
– Porozmawiamy później – szepnął przy jej uchu, bardzo zawiedziony, że przerwano mu, gdy zaczęło się robić ciekawie. – Twój ojciec zabije nas, gdy zobaczy, jak wyglądamy.
– Zrobiłeś się dziwnie nieobecny – odparła Ana.
– Gdy będę gotowy, wszystko ci wyjaśnię. Bądź cierpliwa.
– Poczekam tyle, ile będzie trzeba. – Ana ujrzała błysk niepokoju w jego oczach, więc odruchowo pogładziła dłonią jego policzek.
– Spotkamy się przy kolacji. – powiedział i opuścił jej pokój, zostawiając dziewczynę oszołomioną.

***

Do kolacji zasiedli w trójkę: Jorge, Ana i Ruben.

– Musimy omówić kilka spraw – rzekł Jorge, lustrując swą córkę wzrokiem.

– Tak? Jakich? – Dziewczyna zastygła w bezruchu.
Czy ktoś mu doniósł, że Ruben był u niej w pokoju i długo z niego nie wychodził? Czy oboje będą mieli z tego powodu kłopoty?

– Jak wiesz, le dara,wysłałem Rubena z pewnym zadaniem – zaczął Jorge, zwracając się do Any. – Pojechał poza granicę Meksyku. Chłopak nieźle sobie poradził, a Carlos przypieczętował sprawę.

– Czy to ma związek z Crane'em? – dziewczyna zdziwiła się, że ojcu chce się tak dla niej ryzykować.
– Też – odparł Redferne. – Ruben postarał się, aby przeklęty bostończyk udostępnił mu twoje konto bankowe oraz pieniądze z twojego funduszu powierniczego, które utworzył Navarro na moje polecenie. Jeszcze przed twym przyjazdem.

– I? Czy Crane jest bardzo poszkodowany? – dociekała Ana.

– Trochę – przyznał Ruben, włączając się do rozmowy.

– Czasem i bostończyk, jeśli użyć odpowiednich argumentów, staje się rozsądny – dodał rozbawiony Jorge. – Przelałem twoje środki na konto banku w Kajmanach. Ten cholerny suk**syn, Devon, nie wie gdzie i to właśnie jest w tej historii najciekawsze.
– Dziękuję – Ana znowu odetchnęła z wyraźną ulgą. – Fakt, Crane'owi należał się porządny łomot i to od dawna.
Za wszystko, co jej zrobił.
– To jeszcze nie koniec – ojciec znacząco zwiesił głos. – Podesłałem do Bostonu drugiego, równie dobrego jak Ruben, negocjatora. Ten skutecznie przekonał Devona, żeby przekazał mu w opiekę auto, które powierzyłem niegdyś bostończykowi. Miał to być prezent na twoje osiemnaste urodziny.
– Jakie znowu auto ? – Ana mocno się zdziwiła, bo ojczym wcześniej nawet słowem się nie zająknął na ten temat. – Zauważyłam jedynie, że miał jakąś nówkę w swoim garażu. To nie jego?Wyglądało jak marzenie.
– Nie stać mendy na ZR1 – wyjaśnił Jorge córce.

– Co? – wyjąkała Ana, bardziej zdziwiona niż przed chwilą. – Moje własne ZR1?
– Taki model jak ma Ruben – wyjaśnił Jorge z udawaną powagą.

Ana Maria, jedyna córka Jorgego, wiele przeszła w swoim kilkunastoletnim życiu, więc taki drobiazg, jak luksusowy samochód nie był dla niego wielkim wydatkiem.

– To musiało sporo kosztować  – dziewczyna wciąż była w szoku.

– Crane'a tak. Przestrzelone kolano – Jorge pospieszył z natychmiastowym wyjaśnieniem. – Po co się stawiał?
Mógł sobie zaoszczędzić przykrości, gdyby od razu poszedł na współpracę. Jego problem. Od teraz, a właściwie od jutra, Ano, będziesz jeździła własnym samochodem i nie dyskutuj. Prawko już masz, więc w czym problem?

– Po prostu to brzmi jak muzyka dla moich uszu – roześmiała się córka. – Niewiarygodnie piękna muzyka – dodała.

Cortez podniósł wzrok znad talerza.

– A matka? Twoja matka nie umiała pięknie muzykować dla ciebie?
– Na tyle, na ile mogła, nie narażając się mojemu ojczymowi. – Głos Any zadrżał niebezpiecznie, a Ruben pojął, że zadał pytanie, którego w żadnym razie nie powinien zadawać. – Crane zapewne zechce się mścić – uświadomiła obu mężczyzn.

Redferne nigdy nie miał w zwyczaju lekceważyć przeciwnika, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że w tym przypadku Devon może mu co najwyżej naskoczyć.
– Jedzmy już, bo wystygnie – tymi słowami Jorge zakończył temat. – Ano? Sądzę, iż jesteś już gotowa, aby pomagać i mnie, i Rubenowi.
– Co miałabym robić? – zapytała zdziwiona dziewczyna.
– Przekonasz się – odparł wymijająco Jorge, nie przestając pałaszować kolacji. – Jak coś się urodzi to poinformuję was oboje.

Reszta kolacji upłynęła w ciszy, przerywana jedynie odgłosami używanych przez nich sztućców.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro