Kocham Panią, Pani Black 37

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ellie

Colin przeszedł samego siebie i zabrał mnie na lot balonem. Pewnie od Eda dowiedział się, że to było moje marzenie od lat dziecięcych, a on jest spełnił, czym mnie cholernie uszczęśliwił. Dryfowaliśmy w przestworzach zachodzącego słońca i widok świata z góry oraz szczęśliwego mojego ukochanego, wynagrodziło mi wszystkie  jego wybryki. 

To wszystko było trzy dni temu, a dzisiaj jest nasz ślub, wielkie wydarzenie i w sumie zaczynam się stresować, bo za chwilę ma przyjść Michelle z Hope, przygotowywać mnie do tej wielkiej uroczystości. 

Suknia wisi grzecznie w szafie, która dzisiaj przemyciłam w pokrowcu do naszej sypialni, a Colin wyniósł się do innego pokoju się szykować. Chciałam, żebyśmy robili to razem w naszej sypialni, ale Tate przegoniła go,mówić, że zobaczy mnie dopiero w odpowiednim momencie.

- Możemy?- Michelle wchodzi z Hope do środka.

- Po co się pytasz, skoro weszłaś.

- Tak dla zasady- mruga do mnie. 

Siedzę w samych satynowym szlafroku, a Hope robi mi makijaż i dłużej nie wytrzymam.

- Jak tam między tobą a Edem?- Pędzel zamiera w jej ręku.

- Dobrze- widzę w lustrze, ze lekko poczerwieniała.

- Hope, on jest dla mnie jak brat, więc chciałabym wiedzieć, co jest między wami i ostrzec cię, że jeżeli go skrzywdzisz, zapłacisz mi. 

- Co? - Wygląda na przerażoną.

- Spokojnie, po prostu chcę wiedzieć, czy go nie skrzywdzisz.

- Jesteśmy para, w najbliższym czasie chcemy.... no Ed chce mnie oznaczyć, no i wiesz.... - widzę jak uśmiecha się i jej policzki przybierają żywy odcień czerwieni

- Tak się cieszę- wstaję i ją przytulam z całych sił. 

- Dobra, dobra, wystarczy tych czułości, bo nie zdążymy- Michelle wkracza do akcji i nas upomina i stawia kubki z kawą niedaleko, a mi robi się momentalnie niedobrze.

Wyrywam się spod pędzla Hope i biegnę do łazienki, słysząc wołanie za mną, ale teraz mam ważniejszy problem. Pochylam się nad muszą i całą zawartość żołądka wyrzucam z siebie. Po chwili podnoszę się i przepłukuję usta. Obracam się w stronę wyjścia i widzę te dwie tarasujące wyjście z wymownymi minami.

- No co ?

- El, co to było?- Michelle macha ręką na to co wcześniej się działo.

- Nic takiego, zwyczajne ciążowe mdłości - wzruszam ramionami.

- Że co?!- Obie wykrzykują.- Jak to? Jesteś w ciąży i nam nie powiedziałaś?- Widzę ich wkurzone miny.

- Dowiedziałam się trzy dnie temu, właśnie w dzień kiedy spiskowałaś z Colinem.

- Tak się cieszę. Zostanę ciocią, -rzuca się na mnie i przytula, po czym Hope robi to samo.

- Dziewczyny musimy się pospieszyć, została nam niecała godzina-upominam je.

Szybko zostaje ukończony makijaż, włosy już miałam wcześniej upięte, więc zostaje mi założenie bielizny i sukienki. Oczywiście przy zapinaniu kiecki, muszę liczyć na pomoc dziewczyn, bo ma wiązanie z tyłu. 

- Gotowe- Hope klaszcze w ręce i podaje mi wiązankę.- Pora ruszać.

Wychodzimy  i przed wyjściem do ogrodu zatrzymuje się, biorąc głęboki oddech dla uspokojenia się. Dziewczyny idą przodem, a mi jest smutno, że nie mam nikogo z rodziny. Staram się powstrzymać łzy, gromadzące się w kącikach oczu.

- Ellie wszystko dobrze?- Przede mną staje tata Colina- Sedric Black.

- Tak, tylko... brakuje mi rodziców.

- Wiem El, ale jestem ja i Tate. Jesteśmy twoją rodziną i jeżeli zechcesz, możemy być również dla ciebie rodzicami- uśmiecha się pokrzepiająco i wystawia swój łokieć, żebym wsunęła pod niego  rękę.

- Dziękuję- uśmiecham się i czuję się znacznie lepiej.

Przy dźwiękach muzyki ruszamy do miejsca przeznaczanie. Tłum gości skupia cała uwagę na mnie, ale ja tylko patrzę na jedyną jedyną osobę, która jest dla mnie najważniejsza. Colin w czarnym smokingu patrzy mnie jak zahipnotyzowany. Posyłam mu uśmiech, który od razu odwzajemnia, a następnie ruszam do mnie, czym wywołuje salwę śmiechu zebranych ludzi.

- Ależ jesteś niecierpliwy- jego ojciec klepie go po ramieniu i przekazuje mnie w jego objęcia. 

Ku radości wszystkich podążamy do ołtarza, gdzie przysięgamy sobie wieczność wobec całej rodziny i gości.

- Przestawiam Państwu, Colina i Ellie Black. Państwo Black- wszyscy wiwatują i klaszczą, po czym Colin ponosi mnie na rękach i wpija się w moje usta. 

-Kocham cię maleńka. Moja Pani Black.

- Tak jest Panie Black, kochamy cię- tym razem ja całuję go w jego kuszące usta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro