Gdzie ona jest? 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Colin

Minęły kolejny dwa dni i właśnie przed chwilą dostaliśmy wiadomość, że widziano jakieś sto kilometrów od nas dziewczynę z chłopakiem, ze zdjęcia, które zabrałem z jej domu. 

Jednak wysyłanie listu gończego opłaciło się. Co prawda było to ryzykowne posunięcie, bo ktoś mógłby ją ścigać, ale nie miałem innego wyjścia. 

-Jedziemy synu- słyszę ojca. 

Podążam za nim do auta i siadam na miejscu pasażera, bo kategorycznie zabronił mi prowadzić. Jak on to stwierdził "prędzej nas zabijesz, niż dowieziesz". Może i ma rację, bo emocje biorą górę, a do tego mój wilk cicho skomle.

Rozsiadam się wygodnie w fotelu  i zamykam oczy, a w moim umyśle od razu pojawia się obraz ślicznej, niewysokiej osóbki. Tak bardzo chciałbym ją zobaczyć na żywo i móc przytulić jej ciało do swojego. 

-Colin nie martw się- odzywa się tato.- Na pewno będziemy tam pierwsi.

-Oby, bo inaczej...- nie jestem w stanie dokończyć, bo w klatce czuję bolący ucisk na samą myśl, że ona....- Na pewno jest cała i zdrowa.

- I to jest dobre podejście.

Więcej już ze sobą nie rozmawiamy, bo nie mam nastroju i tato o tym wie, więc mnie nie naciska. 

Po niespełna półtoragodzinnej jeździe jesteśmy prawie na miejscu. Na końcu leśnej drogi dostrzegam jezioro, a kiedy tylko wyłaniamy się zza drzew widzę drewniany domek. Im bliżej niego jesteśmy, tym mam coraz gorsze przeczucia.

Od razu po zaparkowaniu auta, wyskakuję z niego i ruszam w kierunku domu, ale zatrzymuje mnie widok. 

Kurwa, co tu się stało? Gdzie ona jest?

Drzwi są wyrwane z zawiasów, szyby w oknie powybijane i unoszący się wszechobecny zapach krwi. 

Podchodzę powoli, a moim oczom ukazują się ślady krwi na schodach i to mnóstwo. Nie wytrzymuję i wbiegam do środka,a to co tam zastaję powoduje, że moje serce gubi jedno uderzenie na chwilę. 

Ja pierdolę!

Z mojego gardła wyrywa się ciche warczenie na to pobojowisko. Wszystko jest rozpierdolone, wszędzie mnóstwo krwi i śladów pazurów. Wchodzę głębiej, gdzie na podłodze widnieje wielka plama krwi. Zaciągam się zapachem i wiem, że gdzie już go czułem. Przeszukuję swoją pamięć i już wiem. Ten zapach, to zapach tego kutasa z jej łóżka. Ze złości zaciskam dłonie w pięści. 

Rozglądam się po domu i ruszam za czerwonymi śladami, który ciągną się przez korytarza, aż do pokoju, w którym drzwi się ledwo trzymają. W progu Jeszcze więcej krwawych śladów, więc zaciągam się powietrzem i czuję jej zapach, co powoduje, że moje nogi niosą mnie w głąb pomieszczenia, gdzie widzę wielką kałużę krwi.

Zaciągam się zapachem szkarłatnej cieczy i pierwszy raz powoduje, to u mnie mdłości, bo to... jej krew. Przed oczami skaczą mi czerwone plamy, z mojej gardła wydobywa się przeraźliwe wycie i już wiem, że mój wilk przejmuje nade mną kontrolę. W mgnieniu oka przemieniam się w wilka i wpadam w szał. Rozpierdalam wszystko co staje mi na drodze, nie oszczędzam niczego. 

-Colin!- Słyszę jak prze mgłę głos ojca.- Do cholery, przestań!- Warczy na mnie groźnie.

Cofam się i warczę na niego, ale po chwili dociera do mnie co zrobiłem i spuszczam głowę w geście skruchy. Przemieniam się w człowieka i doznaję szoku na widok demolki jaką urządziłem, a raczej mój wilk.

-Przepraszam- wzdycham z zażenowania.

-Niezły temperament, ale nie czas na to. Musimy jej szukać.

-Widziałeś ta plamę krwi?-Pokazuję głową- Przecież to jednoznaczne.

-A widzisz, gdzieś ciało? -Pyta z uniesiona brwią.- Poza tym kiedy ty tutaj wszystko roznosiłeś w pył, ja odwalałem za ciebie robotę. Oni żyją i odjechali stąd autem. Uprzedzając twoje pytanie, na zewnątrz są ślady opon, bystrzaku- ojciec kręci głową z politowaniem na moje obecne zachowanie.- A to-podaje mi jej amulet wilka z łańcuszkiem- zdaje się, należy to twojej mate.

-Gdzie to znalazłeś?- Biorę od niego rzecz i zaciskam go mocno w dłoni.

-Na zewnątrz, a to oznacza, że jednak się stąd jakoś wydostała-klepie mnie w plecy na pocieszenie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro