Powód 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Eleonor

W kopercie od Eda znalazłam list od rodziców i jeszcze jedną poszarzałą kopertę. Po przeczytaniu tego pierwszego miałam jeszcze więcej pytania,a prawie żadnych odpowiedzi. Zgonie z ich zaleceniem otworzyłam drugą kopertę i wyciągnęłam pożółkły papier. Odłożyłam go na stolik bojąc się tego czego mogę się  z niego dowiedzieć. 

-Przeczytasz ten list, czy będziesz się tak na niego gapić?-Pyta przyjaciel jakby lekko poirytowany.

-Boję się go przeczytać- przyznaję szczerze.- Czym innym jest się dowiedzieć, że jesteś zmiennym i jednocześnie moim aniołem stróżem, a czym innym, że tak naprawdę to.... To,że nie porzuciła mnie moja rodzona matka, tylko oddała, żeby mnie chronić.

-El wiem, ale musisz to przeczytać- naciska na mnie Ed.

-Możesz zrobić to za mnie?- Pytam smętnie.

-Ale...

-Proszę.

-Niech będzie- przyjaciel bierze list i czyta na głos.

Kochana córciu, jeżeli czytasz ten list, to znaczy iż już nadszedł czas prawdy. Prawdy, która niesie ze sobą śmiertelne żniwo. Nazywasz się Ellie Moonlight i jesteś ostatnim potomkiem stada Silvermoon.  Swego czasu było najpotężniejsze, a każdy nowy Alfa wywodził się z naszej rodziny i stał na czele wszystkich wilków w kraju. Jednak pewnego dnia doszło do tragedii i zamordowano wszystkich członków naszej watahy dla władzy. Twój tata był ostatnim przywódcą, a ja po jego śmierci miałam obowiązek chronić twoje życie. Niestety nie doczekał się twoich narodzin,  a ja musiałam cię ukryć, musiałam dotrzymać słowa danego twojemu ojcu, który poświęcił za nas życie. Tuż po narodzinach oddałam cię moim przyjaciołom, a twoim zastępczym rodzicom. Przepraszam kochanie, że nie byłam w stanie cię wychowywać, przepraszam za wszystko i mam nadzieję, że spotkamy się po tamtej stronie. Jesteś Moonlight, ostatnią z rodu i ostatnią Alfą stada Silvermoon. Skarbie jesteś zmienną.

-Przestań- rozkazuję przyjacielowi.- To jest przytłaczające, poza tym mam inaczej na imię- zakrywam dłońmi twarz.

-El wiem, ale to nie koniec- pokazuje mi list i jeszcze kilka niedoczytanych zdań.

-Dobra możesz czytać- kiwam głową pełną myśli.

...Twoja prawdziwa natura, została ukryta dla twojego bezpieczeństwa. Jeżeli nasi wrogowie dowiedzieliby się kim jesteś, na pewno zostałabyś pozbawiona życia, a ty El musisz żyć. Twój wisiorek z postacią wilka, chroni twoje wilcze ja przed przemianą i  wystarczy go ściągnąć kochanie. Przykro mi, że przez tyle lat byłaś pozbawiona tego, ale musiałam. Pamiętaj El, że zawsze będę cię kochać. Twoja na zawsze kochająca mama.

Przyjaciel kończy czytać, a z moich oczu ponownie zaczynając lecie łzy. Łzy rozpaczy, goryczy i bezsilności.  To wszystko jest takie nierealne, takie inne i...

-Dla władzy pozbawiono mnie rodziny- dławię się tymi słowami.- Zostałam sama, bo każdy kto mnie pokocha nie żyje. 

-Nie każdy i przykro mi skarbie- chłopak przygarnia mnie w swoje ramiona, a ja chętnie się wtulam w niego.

Nie wiem jak długo trwamy w uścisku, ale po pewnym czasie bolą mnie już plecy od takiej pozycji, więc delikatnie wyplątuję się z uścisku przyjaciela.

-Sprawdźmy czy to prawda- odpinam wisiorek i kładę go na stoliku.

Colin

Właśnie jedziemy do braci Benson i coś mi mówi, że raczej to nie będzie miła wizyta towarzyska. Tato siedzi ze spiętą twarzą i zaciśnięta szczęką, a to oznacza, że jest w bojowym nastroju, czyli może dojść do rozlewu krwi. 

Przed domem tych skurwieli krążą uzbrojeni ludzie jakby bali się, że ktoś może ich niespodziewanie napaść. Wcale mi się to nie podoba, ale nie mamy wyjścia. Musi wejść do jaskini lwa.

-Synu tylko spokojnie- ostrzega mnie ojciec.

-Wiem, ale jak się dowiem, że coś jej zrobili, to nie ręczę za siebie.

-Daj mi z nimi pogadać- kiwam głową na zgodę.

Wchodzimy na ich posiadłość, ale tylko my dwoje zostajemy wpuszczeni do środka domu, gdzie zostajemy zaprowadzeni do jak mniemam ich biura. Siedzą dwa dupki i uśmiechają się fałszywie. Najchętniej skopałbym im dupę, ale obiecałem coś tacie, a Alfie się nie odmawia, nawet jeżeli, to twój ojciec.

-Czym możemy służyć panowie?

- Rodzina White, mówi wam to coś?- Ojciec wręcz warczy.

-Nie. A powinno?

- Spytam raz jeszcze. Eleonor White, rodzina White- mówi z groźbą w głosie.

-A co niby mamy o nich wiedzieć?- mówi jeden nerwowo.- To przecież chyba ktoś z twojego stada i terytorium.

-Nie wkurwiajcie mnie i gadać, co jej zrobiliście!- Ojciec podnosi głos, który jest ostry jak brzytwa.

- Nic jej nie zrobiliśmy- odpowiadają chórem

-Gówno prawd, gadać do kurwy!- Wrzeszczę, bo nie potrafię się opanować.- Który z was był u nich w domu? A może wy dwaj, co? Mamy dowód- uśmiecham się przebiegle.

Na moje ostatnie słowa wstają i cofają się, a następnie próbują uciec, ale nie z nami te numery. Tato rzuca się na jednego, a ja na drugie. Przyszpilam tego sukinsyna do ściany i zaciskam swoją dłoń na jego gardle.

-Gadaj, albo rozszarpię ci gardło!- Warczę groźno.

- Kazali nam- wydusza z siebie.

-Kto wam kurwa kazał?- Zaciskam mocniej dłonie na jego szyi.

-Solinger- chrypie ten sukinsyn.

 Słysząc to nazwisko jestem zdezorientowany i na chwilę rozluźniam uchwyt, co okazuje się błędem, bo częstuje mnie mocnym uderzeniem w szczękę. Głowa odskakuje mi do tyłu i automatycznie puszczam go, na co Benson zatapia swoje pazury w moim ramieniu. Z mojego gardła wydobywa się ryk bólu, ale ja nie jestem mu dłużny i atakuję go tak samo. Po kilku minutach walki, ten skurwiel leży poobijany na podłodze i za pewne cały dzień zajmie mu dojście do siebie, ale mam to w dupie.  Za to mój ojciec poradził sobie znacznie lepiej, bo jednym ciosem powalił swojego przeciwnika. 

Ot bycie Alfą.

-Co najwyższy przywódca Rady ma wspólnego z El?-Pytam ojca, w momencie odpalenie silnika.

- Nie wiem co, ale coś tutaj kurwa śmierci i najwyraźniej ktoś ma trupa w szafie.

-Skoro kazał zabić jej rodzinę, to i ją- wypowiadam słowa z uciskiem w klatce.

-Dokładnie, więc musimy znaleźć ją pierwsi, bo inaczej twoja mate zginie- na jego słowa przechodzi mnie nieprzyjemny dreszcz.

- Bez niej nie ma mnie, a tak długo na nią czekałem, więc teraz zrobię wszystko, żeby ją odnaleźć- wypowiadam żarliwie swoje słowa i święcie wierzę, że mi się to uda.

- Zrobię wszystko synu. Wiem jak to jest czekać na tą jedyną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro