Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie kontrolowałam płaczu. Po prostu biegłam ile sił w nogach licząc na cud. Czułam się jakbym przebiegła maraton mimo, że nic takiego nie miało miejsca. Adrenalina oraz towarzyszący mi strach zwiększały zmęczenie. Nie musiałam się odwracać , by wiedzieć, że mężczyźni są coraz bliżej. Czułam się jak w jakimś filmie akcji, jakby to był pościg, a ja zbiegiem który musiał się ukryć i przeczekać poszukiwania. Moje ciemne włosy opadały na mają twarz, ale nie miało to dla mnie większego znaczenia. Moje ciało było coraz bardziej poranione, wywołanie licznymi upadkami. Wciąż nie mogłam uwierzyć, w co wpakował się mój przyjaciel. Przecież znałam go od wielu lat. Był dla mnie oparciem, pocieszeniem po bracie. Po moim kochanym bracie, który złamał mi serce.

Mijaliśmy drzewa, nie wiedząc dokąd właściwie zmierzamy. Liczyło się tylko to, by biec i się uratować. W pewnym momencie niepotrzebnie się obejrzałam i potknęłam się o wystający korzeń. Mimo starań by utrzymać równowagę, runęłam na ziemię. Chciałam się podnieść, naprawdę chciałam ale spotkałam się z oporem mojego ciała. Miałam problemy z oddychaniem. Zayn, szybko pomógł mi wstać i znowu zaczęliśmy biec. Byłam cała poobijana i z trudem łapałam powietrze.

- Zayn ! - krzyknęłam żałośnie - Nie dam, już rady. - dodałam ciszej. Jednak chłopak nie reagował, wciąż ciągnął mnie za sobą. Starałam się złapać oddech. Moje serce biło jak oszalałe. Myślałam, że zaraz zwymiotuje. Nie kontrolowałam łez, które zamazywały mi widoczność. Pewnie wyglądałam żałośnie, a mój tusz do rzęs się rozmazał.

Nagle usłyszałam dźwięk pistoletu i jęk przyjaciela.

Nie mogłam wykonać, żadnego ruchu.

Już po nas - mówiła mi moja podświadomość.

Ujrzałam zwijającego się z bólu przyjaciela.

- Zen, błagam wstawaj, nie zostawiaj mnie - błagałam. Nagle zostałam szarpnięta w tył i upadłam na czyjś twardy tors. Pisnęłam z zaskoczenia i strachu. Zaczęłam się szarpać, lecz nie dawałam rady. Poczułam jak ktoś przykłada mi pistolet do skroni. Nie mogłam nic zrobić. Nie miałam czasu zastanawiać się nad swoją śmiercią, ale nie chciałam by wyglądała ona właśnie tak. Czym sobie na to zasłużyłam? Byłam jeszcze młoda, miałam całe życie przed sobą. Nie byłam złym człowiekiem, kiedy mogłam zawsze pomagałam. Nigdy nikogo nie skrzywdziłam celowo, więc dlaczego teraz znajduję się w tam marnym położeniu z przystawioną bronią do skroni?

Nie chciałam umierać.

Zamknęłam oczy i zacisnęłam zęby. Chciałam zginąć z dumą, dlatego starałam się przestać płakać. Czekałam, aż będzie po wszystkim i zobaczę rodziców, szybciej niż sądziłam.

- Proszę, proszę.... Zayn Malik w potrzasku. - usłyszałam nieznany głos, przez który dostałam gęsią skórkę. - Och, i jaką znalazłeś sobie dziunię. - właśnie w tym momencie otworzyłam szeroko oczy. Nazwał mnie dziunią?

- Zostaw ją ! - warknął Zayn. Przytrzymując cię drzewa. Wyprostował się. Widać było, że ledwo trzymał się na nogach. - Oddam ci te pieniądze, tylko nie rób jej krzywdy. - dodał po chwili ciszy zachrypniętym głosem. - Błagam, ona nie jest niczemu winna.

- Na błagania mnie nie weźmiesz - syknął zachrypniętym głosem, celując do niego z broni. - Wybieraj ty, albo ona.

Patrzyłam na przyjaciela błagalnym wzrokiem, by zrobił coś .

Cokolwiek.

Jednak chłopak spojrzał na mnie przepraszająco. W jego oczach widziałam bezradność.

- Czas ucieka.

Mówiąc to, złapał mnie za szyje i zaczął dusić. Chwyciłam jego nadgarstek i dłoń, którą trzymał na mojej szyi. Zaczęło brakować mi tlenu i starałam się za wszelką cenę go zdobyć. Moje powieki zaczęły opadać w dół. Traciłam kontakt z rzeczywistością. Słyszałam tylko błagania przyjaciela by mnie puścił. Czułam jak tracę grunt pod stopami. Nagle chłopak puścił moją szyję, powodując mój upadek. Zaczęłam kaszleć i łapać oddech.

Chłopak chwycił moje ramię gwałtownie podnosząc moje ciało do pozycji stojącej.

- Zo...zost..aw - wychrypiałam cicho. Jednak chyba, tego nie usłyszał. Stałam w bezruchu i oczekiwałam tego co nastąpi. Tak, bardzo się bałam. Nie mogłam nic zdziałać. Co taka drobna i słaba dziewczyna jak ja, mogła zrobić napakowanym mężczyznom? Czułam bezradność i niepokój. To była sytuacja, w której byłam bezsilna i nie mogłam nic zrobić. Nie miałam siły się ruszyć, wszystko mnie bolało. Łzy niepohamowanie spływały po moich policzkach z bezsilności.

- Błagam, zabij mnie szybko - wyszeptałam cicho. Nie widziałam, czy powinnam była cokolwiek mówić. - Zostaw Za..Zayna. P...pro..sze. - załkałam, zasłaniając moją twarz włosami. Nie chciałam spojrzeć na swojego kata. W odpowiedzi dostałam jedynie prychnięcie, co odebrałam, jako znak, że czeka mnie powolna śmierć. W żołądku poczułam nieprzyjemny skurcz.

- Dosyć tego ! - warknął ktoś z tyłu. Zadrżałam na dźwięk głosu. Wydawał mi się jakoś dziwnie znajomy. - Jake, załatwmy to szybko i po kłopocie.- a więc trzymający mnie chłopak ma na imię Jake. - Dwie kulki w łeb, i po sprawie. - jęknął wyraźnie zażenowany całą sytuacją - No na co czekasz ? - dodał po chwili.

- Nie ! - krzyknęłam i wyrwałam się z uścisku Jake'a. Szybko podbiegłam do Zayn'a i zasłoniłam go swoim ciałem.

Skąd nagle we mnie taka odwaga ?

- No strzelaj ! - krzyknęłam. Nieznany chłopak, stanął naprzeciwko mnie i wycelował we mnie bronią. - Na co czekasz ?

***
Przepraszam, że nie wstawiłam wcześniej rozdziału ale nie miałam czasu :(
Jak myślicie co się stanie ?
Kolejny rozdział postaram się dodać jeszcze w tym tygodniu :)
Zapomniałabym :D
Zmieniłam okładkę i tytuł z "Delikatna Mgła", na "Niebezpieczne uczucie", jakoś wydaje mi sie lepszy. :)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro