Decyzje

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***Sebastian***


Moje wesele w jednym zdaniu? Najlepszy i najbardziej stresujący dzień życia. Z jednej strony jest świetnie,bo związaliśmy się ze sobą dosłownie na resztę życia,otoczeni bardzo ważnymi dla nas ludźmi.Z drugiej,jesteśmy cholernie zestresowani,że mimo naszego bardzo dokładnego planu( Zuza rozpisała wszystko niemalże co do minuty) coś pójdzie nie tak. Że komuś coś nie będzie pasowało albo w czymś się pomylimy. Jak na razie nic takiego się nie wydarzyło i jest tak,jak to było zaplanowane. Choć,przyznaję,że organizacja do przyjemności nie należała. W momencie słabości podczas wybierania garnituru,wygarnąłem Ivanowi,że pierdolę i idę w todze. Że mam gdzieś,co sobie ludzie pomyślą,ale nie chcę garnituru. Ale że Wania ma w sobie ogromny dar przekonywania(który czasem na rozprawach z nieznanych przyczyn nie działa i sędzia przychyla się do mojego wniosku), udało mu się wymóc na mnie zrezygnowanie z charakterystycznej czerni i czerwieni na rzecz szarości.W skrócie, jest świetnie.


***


Gaja spędza już trzecią godzinę w towarzystwie Adriana. Siedzą na tarasie,popijając z kieliszków bezalkoholowe piwo.Cicho otwieram drzwi, przysłuchując się ich rozmowie.


- A mój brat,jako patron,to...jaki jest? -moja siostra wydaje się być zaciekawiona.


- Hmmm-asystent zastanawia się,co jej odpowiedzieć.- Konkretny i wymagający,ale przy tym bardzo,bardzo ludzki. 


- Co tu się dzieje? Obgadujecie mnie?-nie mogę sobie darować okazji do zaskoczenia ich. Oboje naraz sztywnieją, namyślając się,jak wyjść z tego z twarzą.


- My?! Panie prokuratorze,no skąd?! My tylko...


- Uskuteczniamy prawniczo-matematyczny small talk -Gaja usiłuje ratować sytuację.


- Prawniczo- matematyczny small talk- powtarzam.- Teraz to wymyśliłaś?


- Bynajmniej- zaprzecza.


- Adrian, ja ci przypominam,że ona ma tylko siedemnaście lat.


- Co pan prokurator insynuuje?- wybucha śmiechem.


- Nic. Nie upij jej,bo rodzice mnie zabiją-obracam sytuację w żart.


- Bezalkoholowym się nie upijemy. Pilnuję jej-przekonuje,wracając na salę


- Możemy porozmawiać?-zwracam się do siostry.


- A mamy,o czym?


- Zawsze. O czym z tobą gadał?


- O filmografii Więckiewicza i reżyserskich umiejętnościach Holoubka. No dobra,wspomniałam mu jeszcze,że mi czytałeś wiersze Jacka Cygana, kiedy byłam mała i dzięki temu będę się miała za rok do kogo odwołać na maturze. To chyba nie zbrodnia?


- Nie.


- Chyba nie myślisz,że mnie podrywał,co?  Musiałby być kretynem,chcąc wchodzić ze mną w relację. A nie jest. Po prostu był dla mnie miły. Tyle.


- Czemu musiałby być kretynem?


- Bo żaden facet nie wiązałby się z kimś,kto nie rozumie,co się do niego mówi.


- Że niby ty nie rozumiesz?


- A rozumiem?- odpowiada pytaniem na pytanie.- Powiedz przy mnie coś ironicznie,a spędzę tu kolejne godziny, rozkminiając,o co ci chodziło. Byłabym tragiczną partnerką,Seba.  Na moim weselu się nie będziemy bawić,bo go po prostu nie będzie. A teraz zostaw mnie i zajmij się żoną. Jej będziesz dzisiaj bardziej potrzebny- po jej twarzy przemyka cień uśmiechu.


- Czy to był podtekst?


- Co? Nie. A powinien być?


- Nieważne.


***


- Coś nie tak?- Zuza przygląda mi się badawczo,jednocześnie zaciągając się elektronicznym papierosem.


- Poza wrażeniem,że aplikant zarywa do mojej siedemnastoletniej siostry, jest w porządku.


- Po czym to wnioskujesz? Bo z nią rozmawiał i zatańczyli razem do jednej piosenki? Serio?


- Kiedy ją ze sobą zabrałem,mówił,że jest bardzo ładna.


Parska śmiechem.


- Proszę cię!  Po jednym komplemencie oceniasz schemat postępowania?


- Szkoda,że nie widziałaś,jak na nią patrzył- szepczę,podgryzając delikatnie kawałek jej ucha.


- A jakie to było spojrzenie?


- Takie,jakim patrzy się na kobietę,kiedy chce się za nią wziąć tu i teraz - w tym momencie zaczynam rozpinać jej suknię. Nie zostawało mi już nic poza przeniesieniem jej do sypialni.


***


- Skarbie, musimy pogadać-informuję ją,kiedy tylko otwiera oczy.


- O co chodzi?-pyta, sennie się przeciągając.


- Tak się ostatnio zastanawiam,czy...


- Czy co?


- Czy jednak nie cofnąć tej wazektomii.


- Masz na myśli,że chciałbyś....


- Tak. Chciałbym mieć z tobą dziecko.


Zaczyna się cicho śmiać.


- Co jest?


- To,że ja zbierałam się do podobnej,a w zasadzie takiej samej rozmowy. Jakiś czas temu,po rozmowie z Sarą, doszło do mnie,że ten zegar faktycznie tyka. I z roku na rok zostaje mi na to coraz mniej czasu.


- Rozmawiacie ze sobą?


- Tak wyszło-dalej się śmieje.


- Gloria victis,konflikt zażegnany!


- Czy zażegnany, nie wiem. Na razie doszło do umorzenia postępowania za porozumieniem stron.


- To dobrze.


Hej!

Oto kolejny rozdział!

Macie w nim odrobinę kontynuacji wesela,więc standardowo pytam:  Czego życzycie?

Ja na pewno wielu wygranych spraw, jak najmniej kłótni czy to w domu,czy w pracy i spełnienia marzeń:)

Co myślicie o ich rozmowie pod koniec?

Ktoś się spodziewał?

Mam nadzieję,że rozdział Wam się podoba<3

Do następnego!

P.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro