Genialny umysł

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***Sebastian***


O osobach w spektrum autyzmu zwykło się mawiać,że mają ,,genialne umysły". Nie mogę się z tym nie zgodzić i mówię to całkiem obiektywnie. Gdyby nie zespół Aspergera nie mielibyśmy polonu i radu, teorii względności,silnika elektrycznego,czy bardzo znanego utworu ,,Dla Elizy". Ale kłamstwem jest,że autyści są ludźmi dobrymi ze wszystkiego. To bzdura i najlepszym znanym mi tego przykładem jest Gaja.  Z matematyką i fizyką radzi sobie na tyle dobrze,że matura to u niej z tych przedmiotów jedynie formalność. Jednak o literaturze z nią lepiej nie rozmawiać. Kiedy zostanie zapytana o przykładowo motywy literackie w ,,Chłopach" ,mogę zagwarantować,że powie to,co mi w takich sytuacjach,czyli ,,Nie wiem, urodziłam się w 2006, nie obchodzi mnie Młoda Polska".  To może zabrzmi teraz strasznie,ale nie wiem,czy relacja mojej siostry z Adrianem ma szansę na przetrwanie. Gaja jest...trudna.  Dla niektórych może nawet zbyt trudna,żeby z nią wytrzymać. Kiedy się z nią rozmawia,ma się wrażenie,że słucha się wykładu jakiegoś uniwersyteckiego profesora i nawet z jej komunikacją niewerbalną jest ciężko. Ma ograniczoną gestykulację,ale w ciągu prawie osiemnastu lat jej życia nauczyłem się pewne jej sygnały wyłapywać i odpowiednio je interpretować.  Wiem,że kiedy jest zdenerwowana, stoi wyprostowana jak struna. Sztywna,jakby ją coś wbiło w podłoże. Czasem jeszcze spłynie jej po policzku pojedyncza łezka,ale to już zależy od ilości bodźców i okresu oddziaływania na Gaję. Mam tylko nadzieję,że Adrian nie będzie na nią patrzył przez pryzmat jej zaburzenia


***

- Powiedz, skąd wiesz,że ktoś kłamie?- zagaduje mnie Gaja tym swoim standardowym apatyczno- znudzonym tonem.


- Cóż...tu pomaga mi bardzo znajomość komunikacji niewerbalnej. Jak ktoś zakrywa oczy albo odwraca spojrzenie,to znaczy,że kłamie. 


- A nie pytasz?


- Pytam. Ale akurat słowa mają w procesie nie tak duże znaczenie,jak pewnie myślisz. Pani Jola,ta od czerwonego Clio, pod koniec mojej aplikacji powiedziała mi coś takiego ,,Słuchaj,ale nie wierz we wszystko,co mówią ci oskarżeni. Mówią tak naprawdę dowody. Nie ludzie"


- Adrian mówi,że nie da się przy tobie skłamać. Że wystarczy cię chwilę posłuchać i już wolą się przyznawać.


- Po prostu wiem,co i jak mówić,żeby być usłyszanym. Czemu mnie o to pytasz?


- Tak po prostu. Nagadaliśmy się z Adrianem o prokuraturze. Więc...jakie to uczucie przegrać sprawę?


- Wiesz...zależy,czego dotyczyła.  Czasem,już po fakcie,zgadzam się z uzasadnieniem wyroku.


- Czasem łatwiej przyznać nagrodę niż rację - parafrazuje.


- Skąd to znasz?


-  Znajomość twórczości Stanisława Jerzego Leca raczej nie jest wiedzą tajemną- wzrusza ramionami. - Czy jest?


- Nie jest. Powiedz...dobrze ci się rozmawia z Adrianem?- odbiegam od tematu.


- Bardzo dobrze. Powiem więcej,dałam mu się pocałować.


- Ja pierdolę- szepczę do siebie,żeby ona nie słyszała.


- Coś nie tak?


- Nie,ale...gdzie cię całował?


Przejeżdża kciukiem po pomalowanych czerwoną pomadką ustach. Odwracam głowę i podpieram sobie czoło dłonią przez chwilę. Pewnie sobie teraz niektórzy pomyśleli,że moją reakcję wywołało zdenerwowanie i chęć odseparowania mojego asystenta od Gai,ale...nie. Nie taki mam modus operandi. Przeraża mnie teraz raczej upływ czasu. I to,jak bardzo moja siostra zaczyna się zmieniać


***


Zuza od Wigilii walczy z chandrą,której nabawiła dzięki siostrze. Otóż moja ,,kochana" szwagierka na oczach wszystkich ostentacyjnie ominęła nas przy składaniu życzeń. Na  pytanie Zuzy,o co chodzi odpowiedziała chłodne,,Skończył mi się opłatek", a oboje widzieliśmy,jak dosłownie minute wcześniej miała go jeszcze sporo. Widocznie uznała,że nam,jako parze prawników,czyli w jej mniemaniu ludziom sukcesu,życzeń się nie składa. Żeby było jasne,mi na jej sympatii zupełnie nie zależy i mogłaby wcale nie przyjeżdżać. Ale dla mojej żony miało to znaczenie.


- Poskładało cię trochę,co?


- Nawet mi tego nie przypominaj. Już jej miałam powiedzieć,żeby wracała do tego swojego Amsterdamu.


- I czemu nie powiedziałaś?


- Nie chciałam ranić mamy - mówi łamiącym się głosem. - Opowiedz mi lepiej,co Gaja mówiła o Adrianie.


- Całowali się. Zresztą,mogłem się tego spodziewać. Jak o nim mówi,to jej się oczy świecą jak monitory promieniowania w Czarnobylu.


- Niech zgadnę,przeraziło cię to.


- Nie. To znaczy...może nie tyle to,co fakt,że czas leci.  Swoją drogą, myślisz,że im się to uda?


- A czemu nie? Oboje są bardzo inteligentni,  kochają się,mają o czym rozmawiać...ja widzę to pozytywnie.


-Miejmy nadzieję, że tak będzie.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro