Niespodzianka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***Gaja***

Dziś moje urodziny.Budzę się tak jak zawsze,przed siódmą,żeby zdążyć do szkoły. Światło wdzierające się przez rolety do mojego pokoju mocno drażni mi oczy,więc decyduję się na wyjście z łóżka,żeby nie oślepnąć. Zrywam się,a mój regenerujący się po kontuzji Achilles boleśnie informuje mnie,że był to absurdalnie głupi pomysł.Jakoś udaje mi się dostać do kuchni. Moje tradycyjne śniadanie składa się z suchego chleba pozbawionego skórki i szklanki wody. Wracający ze sklepu tata patrzy na mnie badawczo i pyta ni stąd,ni zowąd:


- Już wstałaś,kochanie? Wybierasz się gdzieś?


- No...do szkoły,a gdzie miałabym o tej godzinie iść w środku tygodnia?


- Dobra, idź do łóżka- wzrusza ramionami.


- Tato,ale sprawdzian z rozszerzonej matmy....


- A co ty,liczyć nie umiesz?


- Umiem,ale...


-Dziecko,masz urodziny,to ma być fajny dzień. A szkoła nie jest chyba fajna,nie?


- Nie jest. Ale ja nie mogę tak po prostu tam nie chodzić. Co napiszecie w usprawiedliwieniu? Że miałam urodziny i kazaliście mi z tego powodu nie wychodzić?


- Spokojna głowa,wytłumaczymy to jakoś. A teraz leć do łóżka i obejrzyj jakiś film-całuje mnie w czoło.


- Tato!


- W tej chwili do łóżka.


Chcę zaprotestować,ale nie udaje mi się naprędce wymyślić jakiegoś silnego argumentu,który umożliwiłby mi obronę własnego zdania,więc posłusznie wracam do siebie. Odruchowo włączam telefon i widzę na wyświetlaczu wiadomość od brata. Wysłał mi moje własne zdjęcie,na którym z czegoś się śmiałam i podpisał : ,,Wszystkiego najlepszego! Życzę Ci,żebyś zawsze patrzyła na mnie takim wzrokiem...a teraz poważnie. Dokładnie siedemnaście lat temu zmieniłaś moje życie na lepsze. Kocham Cię,mała i dziękuję,że jesteś!"


Cóż,miło jest wiedzieć,że jest gdzieś ktoś,dla kogo jestem normalna.


***


Wracam właśnie z treningu akrobatyki. Z prezentem w postaci bonu do kina od trenerki i ćwiczących ze mną dziewczyn.Bardzo to miłe z ich strony,ale od odśpiewanego(a raczej wykrzyczanego) przez nie ,,Sto lat",mam wrażenie,że za chwilę wypłynie mi mózg. Po przyjściu do domu bez większego zastanowienia kładę się spać. Wiem,że mogę sobie na to pozwolić,bo przecież kto mnie zna,ten wie,że jestem ostatnią osobą,która marzy o imprezie, niespodziankach i tłumie gości. Martwi mnie tylko to,że Seba obiecał zadzwonić po pracy,ale mimo,że powinien już ją skończyć,milczy. Zuza,czy raczej, caryca Zuzanna,również. Czyżby zapomnieli? Ale przecież rano pisał,że mnie kocha. A jak się kogoś kocha,to się o nim nie zapomina w dniu jego urodzin,prawda?


***


Budzę się po godzinie. Spałabym pewnie dłużej,gdyby nie mama krzycząca do taty ,,Stasiek,gdzie ten obrus?!" Zaciekawiona wędruję do salonu. W wejściu widzę rodziców biegających po pokoju,jakby zaraz miał ich odwiedzić Karol III z Kamilą. Mama układa na rozłożonym stole jakieś naczynia. Na jednej ze ścian ustawiona jest girlanda z pastelowych balonów. Obok stoją dwa kolejne,srebrne wypełnione helem,przedstawiające liczbę ,,17".


- C- co tu się dzieje?-pytam,przecierając oczy.


- Jak to co? Są twoje urodziny i...


- I robicie imprezę,mając świadomość,że tego nie lubię? Że nie czuję się dobrze,kiedy jest ze mną dużo ludzi,bo mam autyzm?


- Skarbie, tu wcale nie będzie dużo ludzi. Właśnie dlatego,że źle się wtedy czujesz.


- Ile?


- Tylko my, babcia i dziadek. Siede...to znaczy,pięć osób.


- Czemu chciałaś powiedzieć siedem?-drążę.


- Przejęzyczenie. Zdarza się.


- Mam się pomalować?


- Nie!-krzyczą chóralnie,jakbym miała zamiar paradować po domu nago.


- A mogę się chociaż przebrać? Chyba nie wypada przyjmować gości w dresie,co?- sugeruję,zupełnie nie rozumiejąc ich protestów.


- Po co? To twoje urodziny i wyglądaj tak,jak ci jest wygodnie. Co,myśmy cię nigdy w dresie nie widzieli?


- O co tu chodzi,do cholery? Nie rozumiem,co się dzieje,mamo!


- Nic złego.  Nie denerwuj się.Zobacz,podoba ci się?-zmienia temat,wyjmując z lodówki różowo-biały tort z makaronikami i miniaturowymi bezami.


- Podoba. Tylko..czemu Seba dalej nie dzwoni? Zapomniał o mnie?-oczy niekontrolowanie zachodzą mi łzami.


- Na pewno nie. Może ma coś ważnego do załatwienia? Może zatrzymali go dłużej w pracy?


- Trzymaliby go tak do osiemnastej?-spoglądam na zegar w kuchni.


-Tak czasem bywa. Przecież wiesz,że prokuratorzy nie zawsze kończą pracę o stałej porze.


- Niby tak- potwierdzam,starając się w to uwierzyć.



***


Mija kolejna godzina. Przyjeżdżają dziadkowie,ale nie poprawia mi to nastroju. Telefon jak milczał,tak dalej milczy. Zrezygnowana zamykam się w pokoju,nawet nie zaglądając do danych mi prezentów. Nagle słyszę pukanie do drzwi. Mama je otwiera, a do moich uszu dochodzi dobrze mi znany męski głos:


- Podobno ktoś tu ma urodziny. Więc wbijamy się z Zuzą na imprezę. Aktualne?


- W końcu jesteś. Twoja siostra odchodzi od zmysłów.


Orientując się,że chodzi o mnie,opuszczam swój pokój. Na widok Sebastiana i jego narzeczonej chce mi się płakać. I chyba to zauważył,bo w ciągu sekundy pochyla się nade mną.


- Czemu płaczesz? Myślałaś,że zapomniałem?-domyśla się.Kiwam głową,dając mu znać,że się nie myli.


- Kochana,czy ty zwariowałaś? W życiu bym o tobie nie zapomniał! Za bardzo cię kocham,żeby o tobie zapomnieć,rozumiesz?-przytula mnie do siebie,a ja zamiast jakkolwiek zareagować,po prostu stoję z rękami wzdłuż ciała.


- Mogę cię pomalować,ubrać i uczesać?-zwraca się do mnie Zuza.


- Kochanie,ona ci się nie...


- Możesz- mówię jej,ignorując brata


***


Umalowana i uczesana przez Zuzę siedzę zadowolona,przypatrując się ubranej na siebie jasnofioletowej sukience.


- Jest na wasze wesele?


- Może być. A co do wesela...proszę-podaje mi kopertę.


- To zaproszenie?-upewniam się,patrząc na kartkę ozdobioną kwiatami. 


- Wiecie,że to Mazury są dość blisko granicy z...państwem,którego nazwy przy Ivanie lepiej nie wymawiać?


- Wiemy.


- I on tam pojedzie?


- Nie ma wyjścia- śmieje się Seba.-Ale ty przyjedziesz?


- W sumie,nawet gdybym nie chciała,musiałabym tam być jako twoja siostra. Ale chcę. Na Mazurach mnie nie było. A w kwietniu pewnie jest tam pięknie.


- Jest.


***


Babcia uważnie analizuje zaproszenie. Chwilę później przekrzywia głowę,obserwując Sebastiana i Zuzię.


-Jednak cywilny? Ale ty jesteś uparty...


- Nie jestem uparty. Po pierwsze, jak już tłumaczyłem, spełniam marzenie Zuzy i nie chcę stwarzać pozorów. Po drugie,mój przyjaciel,a zarazem świadek, z racji swojej narodowości, jest osobą prawosławną. A ja sobie nie wyobrażam,żeby nie było go ze mną w takim ważnym momencie- wyjaśnia spokojnie.


- Suknia,mam nadzieję,że bez welonu. Welon jest dla dziewic.


Zuza zaciska usta w cienką linię. Patrzy błagalnie na Sebę.


- Czyli z welonem... grabisz sobie... Ty sobie wyobrażasz,Sebastian, co powiedzą moje koleżanki,jak się o tym dowiedzą?!


- Z całym szacunkiem,nic mnie to nie obchodzi. Co jest dla babci ważne? Moje szczęście,czy opinia koleżanek?


No tak, cięta riposta to jedna z cech rozpoznawczych mojego brata. To być może jest jego wada,ale dla mnie nie ma to znaczenia...



Hej!

Czego życzycie Gai?

Tym rozdziałem jednocześnie otwieram przygotowania do ślubu naszej kochanej pary prawników!

I mam pytanie. 

Ta książka jeszcze się nie kończy,ale chciałabym wiedzieć,czy chcielibyście kiedyś przeczytać drugą część.

Mam nadzieję,że rozdział Wam się podoba<3

Do następnego!

P.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro