Progres

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***Gaja***


Trudno ze mną funkcjonować. Nie można pójść ze mną do restauracji,bo prawie nic nie jem,a jak już mi się zdarzy i spróbuję czegoś spoza mojej listy,są bardzo prawdopodobne dwa scenariusze. Albo zacznę się dławić,albo zwymiotuję.Nie jestem też najlepszą partnerką do imprezowania. Nie lubię,kiedy jest dookoła mnie dużo ludzi. Nie przepadam za spotkaniami rodzinnymi. Nie przepadam za przytulaniem,choć muszę przyznać,że te moje przyzwyczajenia trochę się pod wpływem kilku miesięcy terapii zmieniają. W wieku siedemnastu lat spróbowałam zjeść banana. Tak,domyślam się,że to śmieszne. Nie smakował mi. Był strasznie mdły i słodki. Ale,wracając do pozytywów, miewam dni,w których chcę,żeby mnie ktoś...potrzymał za rękę. To,póki co,jedyna dłuższa dopuszczalna przeze mnie forma bliskości. To znaczy,zdarza mi się do kogoś przytulić,ale są to sytuacje bardzo incydentalne.No i kolejnym takim moim progresem,o którym wiem na razie tylko ja,jest nawiązanie pierwszej relacji z drugim człowiekiem. Mowa tu oczywiście o Adrianie. Od wesela często z nim piszę. Rozmawiamy o literaturze,filmach i,czym chyba nie powinnam się chwalić,czasem obgadujemy Sebastiana. Adrian jest... fajny. Inteligentny i nie przeszkadza mu moje umysłowe odklejenie. Tak sobie ostatnio myślałam,że mogłabym mieć partnera w jego typie. Już dawno zauważyłam,że bardziej odpowiada mi towarzystwo ludzi starszych ode mnie o co najmniej pięć lat.  Z rówieśnikami najzwyczajniej w świecie nie mam wspólnych tematów. Ja nie ogarniam polskiego youtuba,a moja szanowna klasa myli Magdalenę Cielecką z Julią Roberts i Polańskiego z Quentinem Tarantino.Dlatego, zamiast nudzić się z nimi na połowinkach,bez zastanowienia wybrałam wyjazd na wesele brata.


***


- Możemy porozmawiać?-pytam mamę z nadzieją.


- Jasne,ale...stało się coś?- słysząc moje pytanie natychmiast przerywa rozpakowywanie zmywarki. Położone przez nią widelce boleśnie zgrzytają w zderzeniu z kuchennym blatem.


-  O czym chcesz rozmawiać?- siada ze mną na kanapie.


- Zastanawiam się,czy...będę kiedyś mogła być z chłopakiem. 


- Ale jak? Powiedz,o co dokładnie chodzi.


- Chodzi mi o to,czy będę mogła kiedyś odbywać stosunki seksualne - uściślam, sądząc po dziwnej ciszy,która nagle wypełnia salon,zbyt bezpośrednio.-  Powiedziałam coś nie tak- pierwotnie chciałam,żeby było to pytanie,ale muszę stwierdzić fakt.


- Nie,nic,skarbie,ale...czy jest coś ,o czym z tatą powinniśmy wiedzieć?


- W sensie?-teraz to ja przestaję rozumieć i zdenerwowana kierunkiem rozmowy, wbijam sobie paznokcie w wewnętrzną stronę prawej dłoni.


-  Masz chłopaka?


- Nie mam -mówię szybko, zaczynając wykręcać sobie palce. To kolejny mój,chyba lekko destrukcyjny tik nerwowy.


- Nie rób tak-słyszę.- Gaja,uspokój się- mama trzyma mnie za obie ręce,ignorując moje próby wydostania się z jej uścisku.


- Przepraszam.


- Powiesz mi,o co chodzi? Nie bój się,jeśli kogoś masz,nie będę krzyczeć-mówi spokojnie,puszczając mnie i dotykając mojego policzka.


- Nikogo nie mam. To znaczy...mam znajomego. Ale on by mnie nawet kilometrowym kijem nie tknął. Nie bój się. Poza tym jest starszy,więc nawet,gdybym chciała,nie miałabym u niego szans.


- Maturzysta?


- Nie. Powiem,ale obiecaj,że nie zamordujesz ani mnie,ani Seby.


- Czemu miałabym was mordować?


- Bo oni się znają. Adrian jest aplikantem Seby i jego asystentem.


- Ile ma lat?


- Dwadzieścia pięć. Był na weselu. Ten w czerwonym garniturze.


- Gaja,ale tam było  pięciu chłopaków w czerwieni- śmieje się.


- Ten,który ze mną tańczył.


- No to on fajny był! Bardzo sympatyczny gostek,nie?


- Tak.


***


Przyjeżdża mój brat z Zuzą. Wyglądają trochę tak,jakby coś ukrywali. Nie powiem,robi się niepokojąco.


- Stało się coś?-próbuję dowiedzieć się,o co chodzi.


- Mamy wam coś do przekazania. Sprawa jest taka,że...za parę tygodni cofam wazektomię-słyszę z ust Sebastiana i z zaskoczenia krztuszę się wodą.


- Co? To znaczy,że... chcesz mieć dziecko?


- Może nie konkretnie teraz,ale za rok,dwa. Zobaczymy.


- Zaraz wrócę- kieruję się do pokoju,starając się zachować opanowanie.


***


- W porządku?-zagaduje mnie brat.


-Jasne.


- Nie zdenerwowaliśmy cię tym?


- Nie. Nie możesz układać pode mnie swojego życia. Jest twoje,więc to ty w nim rządzisz.


- Kochana jesteś,


- Staram się- lekko się uśmiecham,wyciągając do niego rękę.


- Co byś chciała?-pyta,nie do końca jeszcze rozumiejąc znaczenie mojego gestu.


- Hold my hand - podśpiewuję bardzo znaną mu piosenkę.-Nie lubię się przytulać,ale ostatnio lubię, jak się mnie trzyma za rękę-wyjaśniam,opierając czoło na jego ramieniu.


- I pomyśleć,że jeszcze kilkanaście tygodni temu w ogóle nie pozwalałaś się dotknąć.


- Bez przesady. Czasem pozwalałam. 


- Ale teraz zdarza ci się to częściej. To się nazywa progres,Gajenko.  


- Może.


- Na pewno.


- Dzięki...



Hej!

Jak widzicie,terapie działają i Gaja zaczyna trochę się zmieniać:)

Ten rozdział miał na celu dokładniejsze pokazanie funkcjonowania w spektrum.

Mam nadzieję,że wyszło w miarę interesująco.

Macie jakieś przeczucia co do jej relacji z Adrianem?

Jestem ciekawa Waszych pomysłów:)

Mam nadzieję,że rozdział Wam się podoba<3

Do następnego!

P.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro