Sentyment

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***Sebastian***


Ludzie od prawie dziesięciu lat, czyli od momentu,w którym zacząłem pracę w prokuraturze, widzą we mnie albo kogoś w rodzaju kata pastwiącego się nad oskarżonymi, albo gościa, któremu tak zależy na wpakowaniu kogoś do więzienia, że w ciągu tej niecałej dekady nie wniósł ani jednej skargi kasacyjnej i bardzo rzadko wnosi o uniewinnienie (żeby nie było, znam doskonale konstytucyjną zasadę domniemania niewinności).Jest tylko wąska grupa,która faktycznie w pracy widzi we mnie również człowieka. Bo relacje prywatne to coś zupełnie innego. Wiele osób zarzuca mi też,że aplikantów traktuję bardziej jak kolegów niż jak swego rodzaju podwładnych, a wytłumaczenie jest dla mnie bardzo proste. Nie ,,wychowuję sobie" rywali czy następców, tylko właśnie kogoś z rangą równą tej mojej.  Wzięło się to stąd,że ja również byłem przez panią prokurator ( mam straszną alergię na feminatyw ,,prokuratorka", mimo że jest poprawny) traktowany jak normalny współpracownik, a nie jak dzieciak, jak to czasami mają w zwyczaju robić patroni. To chyba dla tego aplikację wspominam jako jeden z lepszych okresów życia.


***


Zgodnie z obietnicą, dzień po urodzinach zabieramy Gaję do Krakowa.  Po imprezie długo spała, ale wcale nie dlatego,że była pijana. Nie była. Co najwyżej lekko...,,zawiana".  Ona już tak po prostu ma. Kiedy dużo się wokół niej dzieje, później musi to odespać. Ale , korzystając z tego,że jest z nią lepiej, zabieram ją ze sobą do pracy. I doświadczam dysonansu. Bo moi aplikanci zamiast mnie, najpierw widzą ją i rzucają się, żeby się z nią przywitać.


- Rozumiem,że dawno się nie widzieliście?- pozwalam sobie na ironię, a cała dziewiątka posyła mi przepraszające uśmiechy


- To pan prokurator nie wie,że kilkanaście godzin to dla kobiet wieczność?- przechwytuje żart Jagoda, moja chyba najbardziej charakterystyczna protegowana. Rozpoznawalna głównie przez kwiatowe tatuaże, które na obu rękach zaczynają się na ramieniu, a kończą w okolicy nadgarstka. To głównie dzięki niej i Adrianowi( posiadaczowi cytatu Pileckiego na, o ile dobrze zapamiętałem, lewej łopatce) zaczynam widzieć różnicę w podejściu do tego zawodu. Oni mają je bardziej...luźne. Są bardziej otwarci i ekspresywni w wyrażaniu siebie i nie wydaje mi się,żeby toga mogła im w tym później przeszkodzić.


***


- Mam pytanie- rzuca Gaja do mnie i siedzącego obok niej Adriana.- Czy ksiądz,słuchając spowiedzi zabójcy, może na niego donieść?


,,Dobra, który z nas ma jej to wytłumaczyć?"- pytam się w myślach.


- To zależy, na jakie prawo patrzymy - biorę tę odpowiedź na siebie. - Jeżeli weźmiemy na tapet kodeks postępowania karnego,  a dokładniej artykuł 304 ,ma taki obowiązek.


- Ale w świetle prawa kanonicznego absolutnie nie może. Tajemnica spowiedzi jest świętością-  dopowiada Adrian.


- A dlaczego pytasz?


- Za dużo książek Mroza i seriali na ich podstawie. W ,,Oskarżeniu", w sensie...serialu, padło takie pytanie. Ale wolałam zapytać karnistów. A wy mi się do tego nadajecie idealnie. 


***


Między rozprawami w moim gabinecie pojawia się moja była patronka, która tak naprawdę namówiła mnie,żebym przyprowadził do sądu Gaję.


- O, przywiozłeś ją!- cieszy się na widok dziewczyny.- Podejdziesz, kochana? 


Gaja wstaje i obserwuje mnie z przerażeniem, jakby podejście do Jolanty miało równać się temu,że zostanie ukamienowana. 


- No chodź, chodź. Co się tak czaisz? Spokojnie, ja nie gryzę. 


Bierze głębszy oddech i wykonuje polecenie, w ogóle się nie odzywając, ale nadal na mnie patrzy bardzo znanym mi spojrzeniem oznaczającym coś w stylu ,,Może byś mi tak z łaski swojej pomógł,zamiast stać i się gapić?!".


-  Ponoć teraz miałaś osiemnastkę...to prawda?


- Urodziłam się w 2006,więc, jakby nie liczyć, zgadza się.


- Kochanie...najlepszego. Szczęścia, zdrowia i wszystkiego, czego tam chcesz.I żeby cię brat nie wkurzał. 


Mała dalej stoi, chyba zupełnie nie wiedząc, jak w tym momencie powinna zareagować,więc na powrót zawiesza na mnie te swoje do bólu inteligentne, niebieskie oczy.


- Gdzie tak patrzysz? On nie papuga,żeby za ciebie mówić.


Dla wyjaśnienia, papuga to po naszemu nie kto inny, jak...adwokat. Ale Gaja tego nie wie i nie ma już bladego pojęcia, o czym ma myśleć. Podejrzewam,że już przy pierwszym zdaniu straciła orientację. Wniosek? Przy mojej siostrze trzeba bardzo uważać, co i jak się mówi. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro