Wymagania

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***Sebastian***


Jako dzieciak nie miałem stawianych przez rodziców Bóg wie, jakich wymagań. Było tak.. normalnie. Oceny nie miały jakiegoś szczególnego znaczenia. Kazali mi się skupiać na tym, co mnie interesuje, a z reszty po prostu zdawać. Przez  siedemnaście lat byłem w ich centrum...do czasu, kiedy pojawiła się Gaja, na której punkcie wszyscy ( a najbardziej ja) oszaleli. Tak było przez pierwsze dwa lata jej życia. Później się zmieniła. Jakby ktoś ją podmienił. To, że nie mówiła, niespecjalnie robiło na rodzicach wrażenie. Ot, zdarza się. Powtarzali, że zaraz się rozgada i wszyscy ją będziemy prosić, żeby się uciszyła. Ale nic takiego się nie działo. Zamiast tego na każdą zmianę reagowała przeraźliwym, spazmatycznym wręcz płaczem i wrzaskiem, po czym. dosłownie padała. Do tej pory określam to mianem ,,wywalania korków". No i od zawsze interesowała się tym, o czym z reguły jej rówieśnicy mają szczątkowe pojęcie, o ile w ogóle je mają. Pamiętam, jak dziesięcioletnia Gaja, słysząc w telewizji o śmierci Wajdy, powiedziała do mnie bardzo poważnie: ,,Jaka szkoda, że nie poznałam tego wybitnego człowieka...". To zdanie dało mi do myślenia. Bo które dziecko ci coś takiego powie, prawda? Ale, wracając, mam czasem wrażenie, że niektórzy wymagają od niej wszystkiego tego, czego ona nie lubi. Dla niej wszystko musi być ze sobą ściśle powiązane. Nie do pomyślenia jest dla niej, żeby jeździć autem bez celu albo czytać tę samą książkę kilka razy. Bo po co, skoro ją już znasz? Nie rozumie też, po co, pisząc akty oskarżenia, zaglądam do kodeksów, jeżeli powinienem wiedzieć to wszystko  ze studiów. Dla niej wszystko musi się ze sobą wiązać. Inaczej jest po prostu bez sensu.


***


Trochę dziwnie się czuję, patrząc na Gaję i Adriana, chociaż...to było do przewidzenia. Jest piękna, więc liczyłem się z tym, że prędzej czy później zacznie się podobać chłopakom. Widać, że Adrianowi na niej zależy. Pyta o nią, a kiedy tak jak teraz zabieram ją do siebie, nie odstępuje jej na krok. Podoba mi się sposób, w jaki z nią rozmawia. Słucha jej i pozwala się wypowiedzieć bez narzucania swojego zdania.


- To co, opowiesz mi coś o funkcjach?- zagaduje ją.


- Nie zrozumiesz...- zakłada Gaja.- Ty i mój brat jesteście stuprocentowymi humanistami. A humaniści raczej nie chcą obcować z liczbami.


- Chcesz mi coś powiedzieć, kochana?- nie mogę powstrzymać śmiechu. 


- Co? Nie chcę. 


Gaja przy nim robi się jakaś...inna. Otwarta. I dużo więcej się uśmiecha Jeżeli tak to ma wyglądać, to lubię Adriana jeszcze bardziej. 


***


- Jeżeli myślisz, że zapomniałam, co rano powiedział tamten prokurator, to  muszę zaoponować. Nie zapomniałam- informuje mnie. - Powiedziałam coś nie tak? 


- Nie. Ty nic nie zrobiłaś. On taki zawsze jest. 


- Nie lubisz go?


- Ja nie lubię jego, on mnie. Nie wchodzimy sobie w drogę. 


- Coś ci zrobił?


- Nie bezpośrednio, ale w pewnym sensie tak.


- To znaczy? - przechyla głowę, czym daje mi do zrozumienia, że nie ma pojęcia, co do niej mówię.


- Obraził Zuzę.  Podważył jej kompetencje. Słowem, przyjaciółmi nigdy raczej nie będziemy. 


***


Wiem, że Zuza lubi Gaję. I odwrotnie. Ale nie spodziewałem się, że po powrocie do domu z kancelarii przyjaciela zastanę je z czymś podobnym do błota na twarzy.


- Co tu się stało? Wyszłyście na deszcz i zaliczyłyście spotkanie z błotem.


- To maska- wyjaśnia Gaja, nie orientując się chyba, że żartuję. 


- Będziesz nas takie widział za rok co tydzień, więc radzę się przyzwyczaić - ostrzega mnie Zuzia. 


- Czemu za rok?


- Bo za rok o tej porze będziesz już po maturze, przyjedziesz na studia i będziesz tu mieszkać. 

- Jesteście pewni, że tego chcecie?


- Rozmawialiśmy o tym -przypominam młodej z lekką irytacją- Ja nie po to latałem do Ikei i przez dwa miesiące urządzałem ci pokój, żeby teraz stał pusty. 


- Zawsze  może w nim zamieszkać ta, no...Marysia, czy jakie wy tam sobie imię wymyśliliście. 


- Bąbel dostanie mój gabinet. I nie Maria, tylko Juliusz. 


- Maria Antonina, kochanie. Innej opcji nie ma.


- Maria Antonina? Jak ta królowa, co ponoć osiwiała na noc przed straceniem  podczas rewolucji francuskiej?


 - Tak. Chociaż na początku twój brat usiłował namówić mnie na imię Nawoja- Zuza przewraca oczami.


- Skąd ty to wziąłeś?! 


- To drugie imię Tokarczuk. A ja bardzo lubię jej książki. I tak miała też na imię siostra Szymborskiej.  


- To może ją Wisława nazwijmy, co?


- Nie. Bo to nie będzie ona. To będzie Juliusz Aleksander. Pięknie, co?


- Nie-  na twarzy Zuzy rozkwita pełen sarkazmu uśmiech.- Mówiłam ci, że Aleksander mi się nie podoba. Ale Feliks, już lepiej.


- Taa, Dzierżyński. To może Włodzimierz, skoro już przy komunistach jesteśmy?


- Dobra, ja wam pomogę.  Skoro już musi być historycznie, to proponuję Stanisława Augusta - słyszę od Gai.- Albo Jana Kazimierza.


- Ten drugi był beznadziejnym królem. Ale Poniatowski...przemyślimy to. 


- Nie przemyślimy, bo to dziewczynka. 


- Tego nie wiesz. 


- Wiem.



Hej!

Już oficjalnie możecie obstawiać imię i płeć w komentarzach:)

Za niedługo planuję lekki przeskok w czasie, więc dowiecie się tego w niedalekiej przyszłości;)

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba<3

Do następnego!

P.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro