5. Powiedzieć, że cię kocham

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ariel obudziło się o 7:26. I tak wcześnie tylko dlatego, żeby po ogarnięciu się i zjedzeniu czegokolwiek w piętnaście minut wpakować się do byłego pokoju babci i znaleźć Igora grzebiącego po szafkach. Nie zauważył jągo, więc kiedy nastoletnie coś dotknęło jego barku, przestraszony odwrócił głowę i ujrzał demona. Zaprawdę demona, który wbijał w niego swoje pomalowane na czarno paznokcie. Jęknął z przerażenia.

- Akurat przy mnie to nie jęcz, mała dziwko - wysyczało niczym wąż. - Czemu grzebałeś w szufladzie mojej babci? 

Nie odpowiadał. 

- CZEMU KURWA GRZEBAŁEŚ W SZUFLADZIE MOJEJ BABCI?! 

Cisza pogłębiała się nadal. 

- Pokaż kieszenie. POWIEDZIAŁOM POKAŻ KIESZENIE. 

Z kieszeni wyciągnął białe perły i srebrną broszkę z zielonym kamieniem szlachetnym. 

- TY MAŁA KURWO! NIE DOŚĆ, ŻE JESTEŚ KURWA MAĆ BEZDOMNĄ PROSTYTUTKĄ, TO JESZCZE PRÓBOWAŁEŚ NAS OKRAŚĆ! WYPIERDALAJ Z TEGO DOMU. NO TRZYMAJ TO. I TO. I ZA DRZWI KURWA. MAM CIĘ NA OKU. O TAK, BARDZO ŁADNIE. A TERAZ WYJDŹ NA TARAS. DO NIE ZOBACZENIA FRAJERZE. NIGDY MI SIĘ JUŻ NA OCZY NIE POKAZUJ - po tych słowach trzasnęło z całej pety drzwiami i jeszcze przez okno pokazywało mu środkowe palce, dopóki nie zniknął z jejgo pola widzenia. Nagle ktoś chwycił jągo za fraki i pociągnął w górę tak, że uniosło się w powietrzu. 

- Co ty właśnie zrobiłoś? - Janek zaczął spokojny jak kwiat lotosu, mimo że w środku niego się gotowało. W tym domu jednak nie stosowało się przemocy wobec dzieci... Nie licząc Ofelii, bo przecież szmatką po łbie jeszcze nikogo nie zabiło. 

- Wyrzuciłom złodzieja prostytutkę z naszego domu. Nie ma za co - uśmiechnęło się przez ramię jak łobuz z jakiejś bajki.

- Tak po prostu? Przecież on nie zna tego miejsca! - Mimo wszystko w końcu jągo puścił. 

- Głupi zawsze ma szczęście. Jakoś da sobie radę. Pomacha trochę dupą przy ulicy i na pewno ktoś go ze sobą weźmie za zapłatą w naturze - usiadło na kanapie i dla zwizualizowania pomachało biodrami. 

- Jak ty się wyrażasz? - usiadł obok niejgo. 

- Adekwatnie do jego zachowania. Chciał nam ukraść biżuterię babci. Jakby i tak nie miał u mnie na pieńku. 

- Czyli chcesz ogólnie udawać, że nigdy w życiu go tu nie było? - założył nogę na nogę. 

- Tak. Obrzydza mnie. Trzeba będzie odkazić pokój babci. Nie wiadomo, co mógł tam jeszcze robić... - przewróciło oczami i udało odruchy wymiotne. 

- Ale mimo wszystko przydałaby się dla ciebie kara. Co byś dla siebie zaproponowało? - możliwość wyboru kary było już tradycją, co chętnie wykorzystywało Syrenka na swoją korzyść. 

- Zakaz laptopa przez tydzień? - i tak go ostatnio nie używało. Może najwyżej straci możliwość grania w simsy. Trudno się mówi.

- W porządku. Zmykaj do siebie, zanim cię mama dorwie. Nie życzyłbym jej teraz nawet wrogowi. I tak mnie zaraz skarci, że za słabą karę ci dałem.

Zielonookie wróciło do siebie z prędkością światła. Na szczęście nie trafiło na Ofelię, która (jak się później okazało przez widok z okna) w tym czasie obcinała żywopłot, mrucząc coś pod nosem. Nagle dostało powiadomienie.

Najgorętszy towar w mieście

hej
masz czas?
bo bysmy mogli pojsc na piknik
i sie ubrać oboje w te sukienki
co je kupilismy do kompletu
bo i tak bedziemy tam sami
i nikt nas nie bedzie ocenial
to jesli tak
to widzimy się na tej polanie
tej w tym lesie co sie do niego wjezdza od posesji dziwaków
o 9:30
pasuje?

Ok

Po tym zaczęło przeglądać YouTube'a i siedziało przy tym aż do dziewiątej. Przy okazji zmieniło sobie zaimki na wszystkich społeczniowczówkach, a na Mess ustawiło też żabkę z flagą niebinarności. Kiedy miało już wstać z łóżka i zacząć się ogarniać, ktoś do niej napisał.

Jessi
Jeden czy dwa?

2
A po co ci to?

Tajemnica.
Wiesz co?
Siedzę teraz z moim chłopakiem, Fabianem.
I on mówi, żebym się nie przyjaźniła z ideologią.

Mówiłom ci, żebyś z nim zerwała

Mówiłom?

Zaimki ono/jejgo

Aha?
[Mówiłom ci, żebyś z nim zerwała]
Ale on oprócz tego jest taki kochany...
A poza tym, gdzie ja znajdę niby drugiego chłopaka?

A musisz go mieć?

Tak.
Ej, bo Ksawery wyszedł z domu jakieś piętnaście minut temu.
Wiesz może, gdzie poszedł?

... Cholera
Dobra musze spadac
Nara

Zostało jejmu dwadzieścia minut, gdzie piętnaście trzeba było zarezerwować na dostanie się na miejsce. Rzuciło się i wyciągnęło kosmetyczkę tylko próbując zakryć jakoś siniak, a później wzięło jeszcze powieszony na drzwiczkach od szafy zestaw ze wczoraj. Szybko przeczesało włosy i wybiegło z domu, rzucając "cześć" na odchodne. Zostało jejmu pięć minut. Biegło z całej siły i dziękowało sobie w duchu, że nie wzięło obcasów. Było już przy wejściu do lasu, gdzie zauważyło Ksawerego opierającego się o drzewo. Włosy miał spięte czarno-różowymi spinkami. Ubrany był w tę samą sukienkę, co Syrenka, tylko że w pierwotnym, różowym kolorze. Do tego trampki i skarpetki w stokrotki. W dłoni trzymał zaś polne kwiaty, które zaraz oddał w ręce przyjacielowi. Razem wybrali w kierunku polany.

- Spóźniłoś się o dziesięć minut.

- A ty dałeś mi bukiet. Jakby to była randka. - Chłopak się zarumienił.

- To tylko dlatego, że mi się nudziło. 

- Naprawdę? - próbowało podnieść jedną brew wyżej, jednak bezskutecznie. Obie poszybowały w górę. Niczym wzrok niebieskookiego.

- Patrz, jakie fajne drzewa - wskazał na nie palcem.

- Jakie wysokie. 

- A jakie zielone.

- Tak.

Później zapadła cisza. Całkiem przyjemna. Przynajmniej dla Ariel. Ptaki ćwierkały, niczym serce Ksawerego. Chciał wreszcie jejmu to wyzwać. Jak na razie spróbował chwycić jągo za rękę. To jednak odskoczyło od niego.

- Mówiłom ci, że nie lubię niespodziewanego dotyku - popatrzyło na niego jak na wariata. 

- Przepraszam - odpowiedział wyraźnie speszony.

Dotarli jednak wreszcie na miejsce. Na kocyku w kwiaty były kanapki i owoce oraz różnego rodzaju pićku. Zdjęli buty i usiedli. Słońce zaczęło prażyć, jednak na szczęście ich miejscówka była w cieniu.

- Ruski dywan. Mój ulubiony - mówiąc to, wzięło do ust kawałek pomarańczy maczanej w czekoladzie. Mama chłopaka miała zaprawdę wykwintny gust. 

- Ale to są słoneczniki. 

-... A no i może. 

Jedli i pili, rozkoszując się ciszą i spokojem. Nagle Ksawery zaczął mówić:

- Wiesz, jestem przy twoim boku od dawna. Chyba od przedszkola, kiedy tata z mamą się tutaj przeprowadzili wraz ze mną i siostrą w poszukiwaniu spokoju z dala od zgiełku miasta. I na początku myślałem, że to tylko przyjaźń... Jednak zacząłem bywać o ciebie zazdrosny. Potrafiłem zazdrościć nawet mojej siostrze tego, że cię przytuliła. I to zaczęło się jakoś pod koniec podstawówki, że jedynym moim celem było dostanie się tam, gdzie ty. I nawet po tym, jak oznajmiłoś swoją właściwą płeć, to uczucie się nie zmieniło. Z tego powodu chcę ci powiedzieć... Powiedzieć, że cię kocham. Naprawdę nie mogłem w sobie tego dusić ani jednego dnia więcej. A ty?

- J-ja...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro