6. Ładne skarpetki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-... Naprawdę nie mogłem w sobie tego dusić ani dnia dłużej. A ty?

- J-ja... - chłopak patrzył na niągo z oczekiwaniem. - Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Przecież wiesz, jakie jestem w te sprawy. Jak ja na samą myśl o seksie mam ochotę żygać, a ty byś prędzej czy później tego chciał. W końcu przydałoby się kogoś zaliczyć, no nie?

- Ale ty wiesz, że do niczego bym cię nie zmusił. Naprawdę nasza relacja nie potrzebuje...

- A poza tym, dlaczego ja? Jestem tylko głupią ideologią, nie umiem zrozumieć ludzi, działam impulsywnie i pewnie kurwa też jestem hipokrytą! - łza poleciała na policzek, które zlały się z kolorem jejgo włosów. - Nie... przestań płakać... uspokój się, Ariel... Kurwa dlaczego te łzy nie mogą przestać lecieć?... Co się ze mną dzieje?

Nagle zostało przytulone z całej siły przez Ksawerego; prawie że jągo dusił. Ten jedną ręką wziął swój telefon wraz z słuchawkami i włączył muzykę z ich wspólnej playlisty. Kładąc się obok niejgo, wtyknął im obu po jednej słuchawki do uszu. Zaczął się dźwięk jednej z piosenek Nirvany.

- Posiedźmy tak sobie - powiedział, a Syrenka lekko potrząsnęło głową.

Minęły dwie piosenki, kiedy to niebieskooki zahaczył mały palec o ten posiadacza zielonych tęczówek. Po trzech nałożył na siebie dłonie, a po pięciu je ze sobą splotł. Kiedy siódma się skończyła, Ariel oswobodziło się spod dotyku chłopaka.

- Wystarczy. Patrz, zaczyna kropić. Lepiej się zmywajmy - to mówiąc wstało i zaczęło szukać butów.

- Czekaj, jeszcze zdjęcia.

- Ale jak tylko spróbujesz je dać na konta prywatne, gdzie obserwują nas... - w tym momencie nagle jągo pocałował, podnosząc aparat do góry i robiąc zdjęcie. Ariel odepchnęło go od siebie. Ksawery był wyraźnie zdezorientowany.

- Nie - rzuciło tylko i zaczęło odkładać rzeczy do koszyka.

- W porządku... Jak coś, to idziemy do mnie, dobra?

- Może być.

Zwinęli się spod drzewa i zaczęli iść w stronę wyjścia z lasu. Nagle zaczęło coraz mocniej lać tak, że widząc niedomkniętą furtkę posesji Dziwaków nastolatkowie postanowili skryć się pod zadaszoną altanką, umieszczoną na wprost okien będących w salonie. Były lekko uchylone. Najwidoczniej ktoś tu nie wiedział, jakimi to może się liczyć konsekwencjami podczas ulewy. Mimo tego czynnika, z miejsca, w którym się skryli, było słychać dźwięki wydobywające się z pomieszczenia. Dokładniej krzyki.

- Dlaczego on dalej z nami mieszka?! Mój brat nie jest taki zły, a to, że wyszedł za homofobiczną sukę to nie znaczy, że on nie może tam wrócić! - głos nie był już najmłodszy, raczej mężczyzny po pięćdziesiątce.

- Wiesz przecież, że to by się źle skończyło! A tak poza tym, to "on" ma imię! - ten głos akurat nasi bohaterowie znają. Albo przynajmniej Ksawery.

- Na domiar złego nie dość, że stworzyłeś jakąś sektę czy Bóg wie co, przyprowadziłeś uciekiniera do domu, ubrałeś sukienkę na matury, to do jasnej cholery pewnie przez ciebie umarł twój drugi ojciec! Przez ciebie ty niewdzięczniku!!

- A skąd kurwa nagle wygrzebałeś z tego wszystkiego tatę?! I nie, to nie przeze mnie umarł! Gdybyś ty stary dziadzie potrafił myśleć mózgiem to byś może pamiętał, z jakiego przesranego środowiska go wyciągnąłeś! Robiono na nim eksperymenty tylko dlatego, że był gejem!!!

- Nie pyskuj mi tu! Nic cię tu nie trzyma, jesteś pełnoletni i równie dobrze możesz się wyprowadzić i na swoim spraszać do siebie dziwolągów!!!

- Jebany hipokryta!!! A żebyś kurwa wiedział!!!

Nagle nastała cisza. Drzwi zewnętrzne się otworzyły i Ireneusz z kapturem na głowie powędrował w głąb ogrodu. Skierował wzrok ku altance.

- Wypad mi z mojego... O, hej stary - kiedy zauważył Ksawerego, skrył się pod dach i przytulił się do niego ramieniem. Spostrzegł czerwonowłose. - A to kto?

- Ariel, mój... Przyjaciel. - ostatnie słowo powiedział po dłuższej chwili brzmiało, jakby nie miało go tam być. Jakby chciał, żeby było dla niego kimś więcej niż tylko to.

- Miło mi - podał jejmu rękę, a to tylko machnęło mu głową. Z deczka speszony opuścił ją.

- Mówiłeś, że znasz go tylko z widzenia - szepnęło mu do ucha.

- Tak się składa, że akurat wczoraj trochę wczoraj gadaliśmy i całkiem spoko gościu. Też jest team żaby w porównaniu do cie...

- Ja też je lubię! - powiedziało to już bez szeptu.

-... Nieważne.

Po chwili ciszy odezwał się najstarszy z towarzystwa.

- Pewnie wszystko słyszeliście?... No widzę to po waszych minach - westchnął. - No cóż, będę musiał z Danielem się stąd wynosić. Znajdzie się jakieś lokum po znajomościach i będzie w porządku... Chyba. Najwyżej poczekam z rok czy dwa, zanim wybiorę się na studia, ale zawsze jakąś pracę się wyszuka. Staremu coś odbija na starość i nie mam zamiaru nic z tym robić, niech sam mieszka jak mu się nie podoba w tej wielkiej chawirze.

Po tych słowach usiadł na podłodze i w siadzie skrzyżnym zapytał:

- W ogóle co to za machingowe fity?

- Kupiliśmy je na necie i w sumie to pierwszy raz, kiedy je założyliśmy - szatyn przeczesał włosy i nakręcił jednego loka na palec.

- Ładne skarpetki.

- Dzięki, też je lubię - uśmiechnął się szczerze i zaczął się patrzeć w głąb jego oczu. Były czarne niczym kolor jego włosów, choć zapewne z bliska, przy dobrym świetle byłby to tak naprawdę bardzo ciemny odcień brązowego.

Irek też zaczął się w niego wpatrywać i zaczęli walczyć ze sobą na spojrzenia. Ariel siedzące obok Ksawerego tylko przypatrywało się całemu zajściu, kiedy po pięciu minutach zażartej walki zadało pytanie:
- O co chodzi z tą sektą, o której mówił twój ojciec?

Długowłosy bez loków nagle mrugnął.

- Kurwa... No ogólnie to jest takie coś, co złącza ludzi z okolicy będących w jakiejś mniejszości. Nasz znak to to - pokazał lekką bransoletkę ze sznurka z małą podobizną żabki wiszącą na jego prawym nadgarstku. - A, no i oprócz tego to również jest to kult wielbienia kotów.

- Jakie zajebiste! Jakim cudem jeszcze mi o tym nie powiedziałeś?! - chłop aż uderzył o ściankę odchylając się z wrażenia.

- Tak wyszło.

- Chcę!!! - zaczął błagać. - Wraz z Ariel!!!

- Ale co ja-

- Można, jak najbardziej. Jeszcze jak. Tylko będziecie musieli poczekać na bransoletki tak kilka dni, muszę je najpierw zrobić. Jeśli mogę spytać, to jakimi jesteście literkami?

- Ariel jest osobą niebinarną, a ja... w sumie to nie wiem - zwiesił głowę.

- To w porządku, nie musisz... o, przestało lać - wskazał palcem na niebo, na którym zaczęło przebijać się słońce... oraz tęcza.

- Popatrz, co przywołaliśmy - skomentował Ksawery, wstając z podłogi.

- Homofobi się zesrali - powiedziało Ariel, jakby tylko do siebie.

- No to my będziemy spadać jak coś. Dzięki za schronienie. Powodzenia w przeprowadzce - chłopak wyższy od Ariel, jednak niższy od Ireneusza objął tego drugiego.

- Dzięki, zaraz będę musiał wrócić do tego piekła - odwzajemnił uścisk.

Wyszli spod zadaszenia i każdy udał się w swoją stronę. Podczas drogi do domu Ksawerego Ariel milczało jak skała, mimo że jej towarzysz starał się jak mógł by to zmienić. Nie wiedziało właściwie dlaczego tak się zachowywało. Może to przez bruneta, który tak dobrze i tak szybko dogadał się z jejgo przyjacielem? Czy to było uczucie na literę Z?

Nagle samo z siebie pocałowało go w policzek. Niebieskooki aż dostał gęsiej skórki.

- A to za co?! - prawie że krzyknął z całą twarzą zabarwioną na czerwono.

- Byś uniknął lizania się z facetem poznanym parę dni temu - szepnęło i przyspieszyło kroku, umiejętnie wyprzedzając różową wersję jej ubrania.

- Co... Ariel no kurwa nawet przyjaciela nie mogę przytulić?

- Poznałeś go kurna wczoraj - rzuciło właściwie w powietrze, jednak zwolniło kroku, by usłyszeć odpowiedź z tyłu.

-A ty nie jesteś moją matką by decydować o tym z kim mam się przyjaźnić, a kim nie! Ciesz się, że jesteśmy już pod moim domem, bo nie zamierzam dłużej ciągnąć tej rozmowy! - otworzył drzwi i w wiatrołapie ściągnął buty, a niższe udało się w jego ślady.

Kiedy mijali korytarz, by w punkcie docelowym dotrzeć do pokoju chłopaka, z pomieszczenia obok wydobywały się głosy. Młodszy dosłownie o kilka miesięcy zignorował ten fakt i poszedł do siebie, natomiast Ariel usiadło pod drzwiami i zaczęło podsłuchiwać. Gdyby tylko w tej chwili wiedziało, jak bardzo to zachowanie namiesza w jejgo życiu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro