7. Kolorowe włosy są gejowe

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nie mówiłaś mi, że twoja matka jest lezbą! - Dźwięk wydostawał się zza drzwi.

- Fabian, to wcale nie tak!

- Ta kurwa, wcale. Wiesz co, mogę zostać na obiad, ale jak będzie tam ta druga, to ja wychodzę od razu!

Głos kroków zbliżał się do Ariel, które to odskoczyło od drzwi i zaczęło powoli kierować się do jadalni. Z pomieszczenia, gdzie przed chwilą doszło do kłótni, wyszli brązowowłosa dziewczyna z grzywką i niskim kucykiem z krągłymi kształtami zakrytymi koszulo-sukienką w biało-czarną kratkę, jak i typ z bardzo typową wręcz dla chłopaków fryzurę, czyli wszystko podgolone oprócz jednej wysepki na górze wylizaną do góry. Ubrany w żonobijkę i spodenki 3/4 minę miał, jakby miał zamiar zaraz kogoś pobić. Nagle ten drugi ją zauważył.

- A ta to kurwa kto? - zwrócił się do szatynki.

- M-moja koleżanka - szepnęła, a na szyi miała czerwone ślady. Ariel niestety domyślało się, przez co to mogło być.

Minęli jągo, a chłopak schylił się i patrząc z prosto w oczy Syrenki z nienawiścią i wzrokiem psychopaty wyszeptał jejmu:

- Kolorowe włosy są gejowe. Mam nadzieję, że nie okażesz się następną. Ale ten świat schodzi na psy...

Kiedy zniknęli z pomieszczenia, przycupnęło naprzeciwko drzwi prowadzących do pokoju Ksawerego. Patrząc na półki z różnymi kamieniami pani Dominiki zawieszoną obok dochodziło do myśli, że Jessica wdepnęła w naprawdę grząskie bagno. Jednak mimo wszystko miało wrażenie, że Fabian może mieć coś wspólnego z tym typem z wtedy. W końcu te same śpiewki i wyznawane wartości, a miasto, w którym ostatnio widziało Sebiksa wcale tak daleko nie jest. Na spokojnie mogli być w tym samym Anty-Lgbt klubie czy cokolwiek. Gdyby tylko jakoś zapoznać się z żonobijkowcem, rozkochać go w sobie... W tej chwili przeszły jągo dreszcze obrzydzenia. Nie dość, że już z osobą, którą zna od gówniaka stara się jak może, by uniknąć romantycznych zachowań, a teraz nagle z wręcz nieznajomym, dodatkowo o takich poglądach... Zaczęły się nudności oraz serce walące niczym młot, próbujący przebić szkło chroniące dostępu do banku. Jak w ogóle mogło o czymś takim pomyśleć?! Chociaż mimo wszystko to wydawało się jedynym sposobem, by odnaleźć jego najprawdopodobniej wspólnika.

- Wstajemy. Albo cię pocałuję. - Chłopak już nie machingował jego towarzysza niedoli, a przebrał się w zwykły czerwony podkoszulek i dżinsy. Włosy miał związane na Erena Yeagera z czwartego sezonu i to było jedyne, co mogło go jakkolwiek wyróżnić.

Ariel wstało chwiejnie na nogi, a po dosłownie jednym kroku nogi się pod niąnim ugięły. Wyższy od razu ruszył jejmu z pomocą, a niższe trafiło czołem prosto w jego lewy obojczyk.

- Żyjesz?

- Nie - wybąkało dalej do niego przyklejone.

Podniósł jejmu głowę i pocałował w czoło. Szybko jednak odsunął usta, widząc obrzucające go spojrzenie Syrenki.

- Ten pieprzony Fabian jest w twoim domu. Znęca się nad twoją siostrą, obraża twoją mamę, a ja tak nagle znikąd... Nie, nie, nie - Ariel chwyciło skórę pomiędzy zmarszczonymi brwiami palcami i przymknęło oczy, pochylając się.

- Idźmy po prostu na ten obiad - chwycił jągo za rękę i skierował prosto w stronę cyrku zwanego inaczej zebraniem się całej rodziny przy rodzinnym stole.

Jadalnia miała zielone ściany. Na jednej z niej powieszone były 2 obrazy: Pani i Pana Borsuków. Pewnie miało znaczyć rodziców Ksawerego. Teraz przydałoby się podmienić Pana Borsuka na drugą Panią.

Naprzeciwko malunków znajdował się łuk, z którego było widać wnętrze brązowo-zielonej kuchni. Właśnie mając widok na nią usiedli nastoletni wielbiciele żab. Czerwonowłose usiadło naprzeciw pani na oko może o rok młodszej od mamy chłopaka. Brązowe włosy miała wciśnięte w rozlatujący się kok, który co chwilę poprawiała, jednak bez skutku. Rozpuściła je i zrobiła fryzurę od nowa. Robiąc ją patrzyła zza okularów na Ariel i się do niej uśmiechnęła.

Obok niej siedziała Jessica, natomiast po bokach stołu pani domu i niezbyt mile widziany przez Syrenkę fagas na literę F. Napastował wciekłym wzrokiem panią Karolinę. Ta natomiast szepnęła coś na ucho jej kochance.

- Dziękuję za to, że udało nam się wszystkim zebrać przy jednym stole. Życzę każdemu smacznego - pani Dominika natychmiast po tych słowach zabrała się za jedzenie własnoręcznie zrobionych przez nią racuchów z jabłkami. Cała reszta również. Mimo, że pewna dwójka była już najedzona po pikniku, nie mogło się oprzeć tej pyszności. O takim jedzeniu w domu Ariel mogło tylko pomarzyć. Nie, żeby jej rodzice gotowali źle. Jednak ich posiłki nie mogły się równać z tymi pewnej blondynki fascynującej się kamieniami.

Zaczęto rozmowy. Bardzo sztywne rozmowy o pogodzie. W pewnym momencie, kiedy poraz kolejny blondynka wspomniała o szatynce ( i to nie tej, która była jej córką) Fabian nie wytrzymał.

- Kurwa, Jessica, czemu nie mówiłaś na samym początku, że twoja matka to pieprzona lezba! Myślałem, że będę umiał jakoś wytrzymać, ale ja pierdole dziewczyno współczuję ci starej. Widać w ogóle, że w tym domu nie ma faceta. Kurwa, kto widział takie kudły u faceta! Nie, wychodzę stąd! Nie odzywaj się do mnie więcej! - wstał i uciekł przez kuchnię prosto do wiatrołapu. To była jedyna szansa. Ariel jednak walczyło ze sobą. Możliwe, że po jejgo czynach nie wróci do dawnej relacji z tymi ludźmi. Zignorowało to jednak i uciekając wzrokiem od proszącego jągo Ksawerego, by zostało, to pobiegło za krótkowłosym.

- Czekaj! - złapało go przed domem i chwyciło za łokieć. Ten się do niejgo odwrócił.

- Czego?! - przeraziło jągo, jak nagle na jego czole pojawiła się żyła.

- Wiesz, pomyślał- pomyślałam, że ja też tak czuję. To, że oni są... chorzy i pojebani. Może chciałbyś... spróbować ze mną, skoro znowu jesteś wolny? Jesteś taki męski i w ogóle - Ariel wewnętrznie z każdym słowem czuło się, jakbym wbijano w nią kolejną szpilę prosto w serce. Chciało się jejmu się żygać. Wiedziało natomiast, że inaczej się nie zemści na tym Sebiksie z tamtego pamiętnego dnia. A bycie... Dziewczyną Fabiana... Nie mogło o tym myśleć. Trzeba było w ogóle nie prowadzić tej operacji mózgiem. Trochę za bardzo go szkoda na takie rzeczy.

- Właściwie to w porządku. Potrzebuję mieć jakąś dziołchę do szpanowania przed kolegami - schylił się i zaczął jągo całować. Z językiem. Wymiociny coraz bliżej gardła, uciekało od tamtego miejsca duszą gdziekolwiek indziej. Byle nie tu. On zajmuje się tylko jejgo ciałem. Nie umysłem. Miało nadzieję, że patrzący na całą sytuację nawet nie ze złością, a rozczarowaniem i rozpaczą chłopak z mopem na głowie i twarzą pełną łez też jest tu tylko ciałem. Że wie, że to jest tylko gra. Że najbliższe jejgo czyny nie mogą być brane na poważnie. To wszystko jest tylko dla osiągnięcia zemsty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro