Rozdział 1 cz. 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Tego samego dnia*

Kiedy Cardinal Copia schodzi z zapasem jego ukochanych gier, Papa Nihil patrzy z niedowierzaniem na jego poczynania. Dalej nie może przetrawić zajścia, które miało miało miejsce zaledwie kilka minut temu.

- No Papo... To w co zagramy najpierw? Scrable, monopoly, warcaby - szachów nie lubię - Chińczyk... A właśnie, swoją drogą zjadłbym zupkę chińską... Ale nieważne. Wracając do gier - wybór należy do Papy.

Powiedział Cardinal, któremu dopisywał dobry humor. Podszedł do stolika i na jednym z wolnych krzeseł położył wszystkie planszówki jakie tylko miał i po krótkim namyśle, wybór padł na szachy.
A dlaczego szachy? Ponieważ nasz Cardinal nie miał pionków do warcab, dlatego też starszy postanowił nauczyć nowicjusza gry w szachy, gdyż od początku domyślił się, że młodszy po prostu nie umie w nie grać.

Jak się można domyślić, Cardinal z początku nie był zadowolony z takiego obrotu spraw, ale z czasem nakrył się na tym, że dobrze się bawi, pomimo tego, że cały czas przegrywa.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Iiiiiiichaaaa!!! Patataj pataj!!! Szach mat!!! Wohoooo!!! I kto tu jest mistrzem?!!

Wykrzyknął Cardinal, gdy w dziesiątej turze gry zbił jednego pionka z pola Papy.

Nihil spojrzał na niego spojrzeniem pełnym powagi i irytacji, co wyglądało dość komicznie, gdyż sam zbił niemalże wszystkie pionki Cardinala.

- Na pewno nie ty.

Powiedział Papa zbijając za jednym zamachem ostatnie trzy pionki Copii, zabijając tym samym entuzjazm młodszego. Na szczęście nie na długo.

- Tym razem Papa może być pewny, że to ja wygram!

Zawołał radośnie Cardinal ustawiając ponownie pionki na szachownicy.
Starszy jedynie westchnął ciężko i ze spokojem obserwował jak nowicjusz kolejny już raz ustawia pionki na planszy.
I zaczęła się kolejna gra! Tym razem na śmierć i życie. Którą kolejny raz Cardinal przegrał.

********

- To jest niesprawiedliwe! Ja mam dość! Zagrajmy w coś innego!

Cardinal wyrzuca swoje żale, gdy po niemal dwóch godzinach kolejny raz przegrywa grę w te nieszczęsne szachy. I mimo że stosuje się zasad Papy, eliminuje popełniane błędy - a przynajmniej stara się je eliminować i nawet oszukuje, to i tak za każdym razem polega.

Teraz czas na zmianę. Może tym razem monopoly? Cardi już tyle razy w to grał, że Papa nie ma szans z nim wygrać. Nie tym razem.
Dlatego też, jakież było zdziwienie bruneta, gdy i w tym został ograny przez papieża.

- Okej... To może Chińczyk?

Przegrana.

Scrabble?

Pierwsza przegrana. Druga przegrana. I... Pierwsza wygrana! Ale chwila...

- Czy Papa dał mi wygrać?

Spytał podejrzliwie brunet.
Papież spogląda na Copię bez żadnych emocji, po czym kiwa twierdząco głową.

-.

-Ahh... Ja już nie mam siły... Dlaczego zawsze przegrywam?!

Westchnął zrezygnowany Cardinal.

- Ponieważ za bardzo się spieszysz, przez co nie myślisz. Jeżeli będziesz grać powoli i zastanowisz się porządnie nad każdą grą, jest większe prawdopodobieństwo, że wygrasz bez zbędnego oszukiwania.

Czyli Papa jednak wie... Cardinal spogląda zażenowany na starszego jak dzieciak przyłapany przez rodzica na podjadaniu czekolady.

- Dlatego zagrajmy jeszcze raz. Ale tym razem bez pośpiechu.

I faktycznie, dzięki tej jednej radzie, nowicjusz wygrywa w niemal każdej grze. Wyjątkiem są jednak tylko te nieszczęsne szachy.

******

Minęła godzina 3:00 w nocy, a nasi kochani Ghoule wreszcie wracają do kościoła. Nie trudno się domyślić w jakim byli stanie. Mimo to, śpiewali głośno ich ulubioną piosenkę, wykonywaną przez ich ulubionego Papę Nihila w czasach jego młodości.

- Hey baby! Kiss the goat! Whoaa! Kiss kiss kiss the go - goat!!!

Zapiał jeden ze wstawionych Ghouli, który jednocześnie okazał się Królem Weekendu.
Po dalszym nie wyraźnym bełkotaniu dwóch kolejnych bez imiennych duszyczek, ten mini pokaz zakończył czwarty z Ghouli.

- Satan. Lucifer. Osculum Obscenum (buziak w powietrzu)

Zarówno Papa Nihil jak i Cardinal Copia spojrzeli na pijanych mężczyzn.
Papież jak zwykle mierzył ich bezemocjonalnym wzrokiem, zaś Cardinal spoglądał zaskoczony i lekko rozbawiony. Gdyby mógł to sam by do nich dołączył.

- Czy możecie mi powiedzieć na ciemności Egipskie, gdzie wyście do cholery byli?!

Najstarszy postanowił poruszyć ten jakże istotny temat.

- To Cardinal nic nie powiedział?

Jeden z Ghouli patrzy zaciekawiony na bruneta poczym spogląda na swoich kolegów.

- Powiedziałem tyle ile wiedziałem. Przecież mi nie powiedzieliście dokąd idziecie, tylko że idziecie załatwić ważne sprawy i żeby na was nie czekać, bo wam długo zejdzie.

Przypomina nowicjusz i spogląda na wszystkich po kolei. Te pijaczyny są tak schlane, że już nie pamiętają, co rano mówili...

- No to ten, my byliśmy kaczki łowić.

Wyznaje jeden z Ghouli.

- Jakie "kaczki" i jakie "łowić"? Po prostu wyrywaliśmy fajne gąski w klubie. Poza tym one to chyba lubią profesjonalnych tancerzy...

Prostuje wypowiedź swojego kolegi drugi Ghoul.

- Może i lubią, ale nie zapominaj, że musisz rurę odkupić, bo ją wygiąłeś tym swoim tłustym cielskiem!

Wcina się trzeci z imprezowiczów.

- To nie moja wina, że mieli rurę z plastiku! Każdy głupi wie, że metal nie podlega zniszczeniu przez ciężary naturalne!

Zaczął się bronić ten pierwszy.

- Spokój! A teraz siadać do stołu, bo kolacja gotowa!

Papa mając już dosyć tej pijackiej wymiany zdań przerywa ją, zapewniając sobie i nowicjuszowi ciszę i spokój. A przynajmniej na najbliższe kilka minut.

___________________________________________

Oto druga część rozdziału!
Mam nadzieję, że przypadł Wam choć trochę do gustu.

Dedykacja dla:

PaulinaOlszewska163
darkrosetales
-ANATOMY_of_silence
Azi_Bonnefoy-Jones

Specjalna dedykacja dla:

odivea



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro