#27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Maraton 3/3

Otworzyłm gwałtownie oczy i chciałam usiąść, ale powstrzymała mnie czyjaś ręka. Zmusiła mnie bym położyła się spowrotem. Gdy wzrok mi się wyostrzył ujrzałam Ratchet'a. Leżałam na oddziałe w jednej ze sal jednoosobowych. Byłam ubrana w swoją pizame, a medyk przykrywał mnie akurat kołdrą. Spojrzałam na niego, a on usiadł na krzesełku obok łóżka i trzymał teczkę oraz długopis.

- Jak się czujesz ?- pyta.

- Jest mi niedobrze i kreci mi się w głowie.- odpowiadam cicho zgodnie z prawdą.

- Mhm...- zapisał.- Ashley czy wcześniej też miałeś takie objawy ?- znów zapytał.

- Około tygodnia przed walką, a ile byłam nieprzytomna i gdzie Sunny ?- pytam cicho.

- Mam ci do przekazania ważną wiadomość, ale to zaraz, spałaś 4 dni, a Sunstreaker jest w sali obok i nie chce nikogo widzieć.- odpowiada i zapisuje to ci mo powiedziałam.

- Jaką wiadomość i dlaczego mój narzeczony nie chce nikogo widzieć.- spytałam.

- Sunstreaker z niewiadomych przyczyn nie chce, by ktoś go odwiedział, badałem go czy nie oberwał mrocznym energone, ale jest czysty.- powiedział Ratch.

- A ta wiadomość ?- już cierpliwość mi się kończy.

- Ashley ty jesteś w ciąży...- powiedział i spojrzał na mnie.

- Że co ?!- krzyknęłam.

- Nie denerwuj się, to szkodzi dziecku.- powiedział zapisując coś.

- Ja nie mogę być w ciąży !- zaczęłam płakać.- Nie moge !

- Uspokój się do cholery !- zawarczał.

- Quila mnie zabije !- byłam zrozpaczona.

- Nie może...- mówi wstając.

- Strazniczki nie mają prawa wychodzić za mąż, a tym bardziej nie mogą mieć dzieci, to wbrew zasadą.- szlocham.

- Będzie dobrze, ale nie denerwój się....- położył mi dłoń na ramieniu.

- Aaa mogę iść do Sunny'ego, powiedzieć mu ?- spytałam z nadzieją.

- Możesz, sala obok po prawej stronie.- uśmiecha się lekko i wychodzi, a ja za nim i idę do Sunny'ego.

Wchodzę do jego sali i siadam obok jego łóżka. Nawet na mnie nie spojrzał. Położyłam dłoń na jego dłoni, a on ją strącił.
Leżał tylko w krótkich spodenkach, nie miał koszulki bo jego brzuch był obwiązany bandażem tak jak klatka piersiowa, lewa ręka oraz miał gips na prawej nodze.

- Co się dzieje kochanie ?- szepłam cicho i zgarnęłam opadające jego włosy na twarz za ucho.

- Nic się nie dzieje...- warknął i znów strącił moją rękę.

- Powiedź mi słonko.- posmutniałam lekko.

- Nie nazywaj mnie tak !- krzyknął.- Nie chce cię widzieć !

- Sunny....- zabolały mnie jego słowa.- Dlaczego taki jesteś ?!

- Powiedziałem wynoś się z mojego życia !- krzyknął z odrazą w głosie.

- Proszę bardzo !!!- wydarłam się, zdjęłam pierścionek z palca, położyłam go na szafce nocnej z "hukiem" i wyszłam trzaskając drzwiami.

Zignorowałam krzyk medyka i biegłam przed siebie, łzy spływały mi po policzkach.
Pobiegłam do hangaru z mostem, wpisałam szybko koordynaty i usunęłam je by nikt mnie nie znalazł. Zmieniłam zaklęciem piżame na cichy do wyjscia i przywołałam do siebie swoją torebkę z portfelem, telefonem i innymi przydatnymi rzeczami.
Przebiegłam przez most, który zamknął się zaraz za mną. Wylądowałam w zaułku obok apartamentu mojego przyjaciela. Weszłam do budynku i wsiadłam do windy klikając 45 piętro, gdzie leży jego mieszkanie. Będąc na miejscu zapukałam do drzwi. Otworzył mi przystojny brunet z niebiesko- stalowymi oczami.

- Ashley ?- niedowierza.

- Hej Max...- spojrzałam na niego.

- Wejdź nie będziemy gadać, przecież na korytarzu.- uśmiecha się lekko i mnie wpuszcza.

- Nieźle się urzadziłeś, Max.- uśmiecham się.

- Wiem, a co słychać u ciebie ?- pyta i prowadzi mnie do salonu, gdzie usiedliśmy na kanapie.

- Okropnie, zerwałam zaręczyny i nie mam się gdzie podziać.- powiedziałam cicho.

- Zamieszkaj u mnie na tyle ile chcesz.- wypalił nagle.- Przyda mi się twoje towarzystwo.

- Dzięki, ale nie na długo zostanę.- odpowiadam.

- Czemu ?- zapyta.

- Jestem w ciąży...- odpowiadam.

- Gratuluje ci Ashley !- zaśmiał się i lekko przytulił.- A twój były narzeczony wie ?

-Chciałam mu powiedzieć, ale kazał mi się wynosić.- mruczę.

- Idiota.- stwierdził Max.- Robi się późno więc dam ci jedną ze swoich koszulek, a jutro pojedziemy na zakupy.- wziął mnie delikatnie za rękę i zaprowadził do ładnego pokoju w ładnych kolora. Dał mi koszulkę, a ja przebrałam się w łazience. Miałam na sobie luźne swoje spodenki i jego koszulkę.

-To twój pokój, mój jest obok.- uśmiecha się.- Dobranoc, Ash.

-Dobranoc Max....- szepłam kładąc się na łóżku, gdy on wyszedł.

Przykryłam się kołdrą i zasnęłam od razu.

Wygląd Max'a Collins'a:

Pokój Ash u Max'a:

Oraz łazienka:

~ShadowWolfLuna

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro