Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy Fabian się obudził, był w złym stanie. Niewyspany i nerwowy, z podkrążonymi oczami. W nocy, po odejściu Midry, nadal śniły mu się koszmary. Miguel Torres, Bezkształtniec Akishu, czarownica, niedokończone książki... Chciał o tym po prostu zapomnieć.

Bał się powrotu do szkoły. Spotkania z Midrą. Nie będzie mógł jej traktować jakby była wciąż Blanką. Nie po tym wszystkim. Czy będzie go nadal dręczyła? Może się z nim pobije?

Nie widać jej było na szkolnym placu, dlatego Fabian miał nadzieję, że poszła dziś na wagary. Niestety przeliczył się. Zobaczył ją na korytarzu. Wstrzymał oddech, przechodząc obok niej, jednak nawet na niego nie spojrzała. Jakby nie istniał.

Fabian odetchnął z ulgą. Po raz pierwszy w życiu był tak szczęśliwy, kiedy ktoś go ignorował.

Nie trwało to jednak długo. Na najbliższej przerwie, kiedy jak co dzień siedział na ławce i czytał, podbiegła do niego czarna mysz. Wzdrygnął się, kiedy zaczęła wspinać się na jego nogę. Usiłował ją bezskutecznie strzepnąć. Zaraz jednak zauważył, że mysz niesie w pyszczku karteczkę. Wypuściła ją na jego kolano, kiedy już się tam dostała. Fabian zmrużył oczy i odczytał treść. To był liścik.

Błagam, pomóż mi!

Obok była narysowana czarna gwiazda pięcioramienna. Fabian przeniósł wzrok na mysz.

- Akishu? - zdumiał się. Kiedy podniósł głowę, zobaczył Midrę opartą o ścianę na końcu korytarza. Obserwowała go. Zmarszczył brwi i wściekle zmiął karteczkę w kulkę. Kiedy rzucił ją w kąt, Akishu uciekł.

- Obym cię więcej nie widział - wymamrotał pod nosem, wracając do czytania.

Oczywiście Midra wysyłała mu więcej próśb na karteczkach za pomocą swojego dziewnego zwierzęcia. Po czwartej lekcji Fabian miał ich serdecznie dość. Ignorował je jak tylko mógł. Jednak nic nie mógł poradzić na to, że kiedy przechodził z klasy do klasy, rozglądał się czujniej, a jego własna nerwowość go frustrowała.

Jakby szóstym zmysłem wyczuł, że ktoś się zbliża. Odwrócił gwałtownie głowę. Na szczęście to nie była Midra. Jedynie Maks - szczupły i wysoki czarnowłosy chłopak o nieobecnym spojrzeniu, zwykle cichy i nie rzucający się w oczy. Nie tylko niczym się nie wyróżniał. Bywał w szkole jeszcze rzadziej niż Midra. Fabian, śmiejąc się w duchu z siebie samego, znów wbił wzrok w plecaki uczniów idących przed nim.

Jednak po jakimś czasie Maks zrównał się z nim. Fabian uniósł brew, ale nie uznał tego za podejrzane.

Dopóki Maks nie chwycił go za ramię.

Fabian nie zdążył nawet krzyknąć. Zapadł się w podłodze jak w bagnie. Zaraz potem znalazł się w wirze kolorów i dźwięków. Żołądek podskoczył mu do gardła, kiedy jego ciało było miotane na wszystkie strony, a zmysły atakowane tysiącem wrażeń - od uniesienia po ból.

I nagle poczuł jedno mocne szarpnięcie. Upadł twarzą na trawę, a wir zniknął. Fabian podniósł się do klęczek i podparł rękami z przodu, kaszląc i plując ziemią.

- Dobra robota, Znikaczu - Fabian gwałtownie zesztywniał, usłyszawszy znajomy głos Midry. Poczuł w sobie taką złość, że miał ochotę krzyczeć, ile sił w płucach. A rzadko tak krzyczał.

Zanim jednak zdołał cokolwiek powiedzieć, Midra wstała z ławki, na której do tej pory siedziała i zaczęła krążyć wokół niego.

- Tak... Naprawdę się postarałeś. Jeśli za pierwszym razem mózg naprawdę wypływa uszami, to ten tu jest twardą sztuką.

Fabian rozdziawił usta. Na myśl, że jego cudowny, chłonący książki mózg mógłby mu wypłynąć, poczuł dreszcze na całym ciele.

- Jesteś zdrowo szurnięta - stwierdził z przerażeniem w oczach.

- Może trochę - przyznała obojętnie.

Fabian rozejrzał się wokół siebie. Oprócz Midry i Maksa, którego nazwała Znikaczem, było tu jeszcze kilka osób. O drzewo opierał się mężczyzna o szpakowatych włosach i gęstej brodzie, ubrany w podkoszulek, wytarte spodnie dzwony i zniszczone tenisówki, w pasie miał przewiązany biały kitel. Obok niego stała około trzydziestoletnia Azjatka w stroju safari i nastolatka o blond włosach, przypominająca wyglądem żywą lalkę Barbie.

Fabian pokręcił głową. Był więcej niż zdumiony. Już się domyślał, kim oni są. Ale to nie mogło się dziać naprawdę.

- Nie wierzę... Czy wy wszyscy... jesteście z książek?

Mężczyzna z brodą westchnął przesadnie.

- Gratulacje! Za poprawną odpowiedź wygrywasz reaktor jądrowy!

Mówił ze szwedzkim akcentem.

- Noak, miałeś nie być sarkastyczny - przypomniała mu Midra, unosząc dumnie głowę. - To moja rola.

Noak zaczął robić do niej miny, ale Midra jedynie odgarnęła ciemne włosy na plecy, ignorując go zupełnie. Jej wierny towarzysz Akishu zmienił się w węża i owinął wokół jej nogi. Zwróciła się do Fabiana.

- Czy teraz mi wierzysz i zabierzesz nas do Miguela Torresa?

Fabian nie wiedział, co powiedzieć. Jedynie wpatrywał się w nią nierozumnym wzrokiem. Wszystko bardzo powoli układało mu się w głowie.

- Więc? - zniecierpliwiła się Midra. - Nagle zapomniałeś języka w gębie? Rusz tyłek, do jasnej...

Zanim zdążyła powiedzieć więcej, Maks złapał ją za ramię. Zmarszczył gniewnie krzaczaste brwi i pokazał kilka szybkich gestów dłońmi. Fabian zamrugał, zaskoczony. Dlaczego on używał języka migowego? Owszem, był typem cichej osoby, ale Fabian wiele razy słyszał, jak mówi. Maks nie mógł być niemy.

Midra spuściła skruszony wzrok.

- Masz rację. Przepraszam. Nie powinnam być tak gwałtowna.

Maks zacisnął usta i kiwnął krótko głową. Następnie wskazał dłonią na Noaka, potem na Fabiana. Midra westchnęła cicho.

- Dobrze. Niech on wyjaśnia.

Noak zatarł ręce z zadowoleniem. Narzucił na siebie biały kitel, zrobił dumną minę i sztywno wyciągnął rękę do Fabiana.

- Noak Hanson, lat czterdzieści sześć. Obywatelstwo szwedzkie. Miejsce urodzenia: Göteborg. Inżynier automatyki i robotyki, doktor nauk przyrodniczych...

- Stop! - przerwała mu Midra. - Wybacz, Znikaczu, ale jednak muszę być opryskliwa. Noak, na miłość boską, przestań paplać o sobie! Masz mu powiedzieć, dlaczego tu jesteśmy. - Zmierzyła go czujnym wzrokiem. - Chyba że ja mam to zrobić, jeśli cię to przerasta.

Noak prychnął, pewny siebie.

- Nie strzęp sobie języka, złotko. Przyda ci się do jedzenia pikantnych skrzydełek nietoperzy.

Midra rzuciła się w jego stronę z sykiem, jakby była atakującą żmiją. Akishu przybrał formę kruka i odleciał ze skrzekiem. Maks Znikacz w porę przytrzymał czarownicę.

- Wepchnę ci je do gardła! - krzyknęła, wymachując pięściami.

Azjatka i żywa lalka stojące z tyłu popatrzyły po sobie niepewnie, a Fabian podniósł się z trawy i cofnął. Nie podobało mu się to wszystko. Nie wiedział nawet, gdzie jest, ale coś mu podpowiadało, że znajduje się na zapleczu szkoły. Jeszcze nigdy tu nie był. Jeśli jednak to rzeczywiście było to miejsce, mógł szybko wrócić do budynku.

- Nie, nie, nie, nie! Stój! - zamarł w miejscu, kiedy Midra podbiegła do niego. Musiała zauważyć, jak się oddala. Chwyciła za rękę i zaciągnęła z powrotem do grupy.

- Wybacz - powiedziała do Fabiana łagodnie. - Ale wszyscy jesteśmy zdenerwowani.

- A ja? Jak mam się czuć, kiedy Maks wciągnął mnie... - zawiesił głos, wpatrując się w niego w osłupieniu. - Kim... lub czym ty jesteś, Maks? 

- Na pewno nie Maksem - odparła za niego Midra. - To imię kamuflujące, tak jak Blanka.

- Więc jak się nazywa? I dlaczego nie mówi? Przecież...

Midra uciszyła go ruchem ręki.

- On nie ma imienia. Jest po prostu Znikaczem. Nie ma też głosu, ponieważ na tym polega jego fach. W swojej książce należy do bractwa szpiegów, którzy potrafią stawać się niewidzialni, pojawiać się znikąd i znikać w najmniej spodziewanym momencie. Ale muszą być zupełnie cicho. Przez ten cały czas ja użyczałam mu głosu. Nigdy nie pojawił się w szkole beze mnie.

- Użyczałaś mu głosu? Jak to możliwe?

Midra w odpowiedzi objęła dłonią swoje gardło i mocno ścisnęła. Chwilę potem przemówiła nieco zachrypniętym męskim głosem.

- Cześć, Fabian. Jestem Maks. Czy pożyczysz mi długopis?

Fabian nie mógł wykrztusić ani słowa. Nie można było tego nazwać strasznym. To było upiorne... Niepokojące... 

- Czarownice mogą wiele - Głos Midry stopniowo zmieniał się na jej naturalny. - Zapamiętaj to sobie.

Zakaszlała i kilka razy uderzyła się pięścią w klatkę piersiową.

- Ja - zaczął Noak - jestem ze szwedzkiej powieści fantastyczno-naukowej. Jestem wynalazcą i stworzyłem niesamowitego robota-dziewczynkę. Keiko to Japonka - przedstawił Azjatkę. - Jest bohaterką przygodowej książki, w której ratuje zwierzęta w Afryce.

Keiko uśmiechnęła się delikatnie.

- Natomiast Kelly... - Midra spojrzała na żywą lalkę z politowaniem. - Nie wiem, czy książkę o niej można zaliczyć do jakiegokolwiek gatunku. Jakaś amerykańska nastolatka zaczęła ją pisać.

Kelly przestała pudrować sobie twarz, słysząc swoje imię i ton głosu Midry. Spojrzała na nią z wyrzutem.

- Czy ty właśnie śmiałaś mnie obrazić?! - pisnęła po angielsku, rozzłoszczona.

Midra zacisnęła usta i skierowała ku niebiosom wymowne spojrzenie mówiące: "Nie wytrzymam. Czy teraz mogę ją zabić?"

- Ale... - zająknął się Fabian - skąd wy wszyscy wzięliście się w Polsce?

Noak wzruszył ramionami.

- Znalazłem Midrę i Znikacza w Macedonii. Uznałem ich zdolności za niesamowity obiekt badań, chciałem eksperymentować. Ale wtedy powiedzieli mi, że szukają pisarza. Połączył nas wspólny cel, więc zaczęliśmy podróżować. Ale najpierw musieliśmy znaleźć Keiko. Ona, Midra i Znikacz rozłączyli się podczas burzy. Przemierzyliśmy całą Azję, ale nigdy nie zrezygnowaliśmy z poszukiwań - Uśmiechnął się promiennie do Japonki, po czym wskazał ręką na Kelly. - Ona dołączyła do nas ostatnia.

- Bo pozwoliłeś tamtemu chłopakowi wcisnąć nam ją, matole - mruknęła zawistnie Midra.

- W każdym razie ty, Fabianie, spadłeś nam jak anioł z nieba - Noak zignorował jej uwagę. - Na całym świecie są pisarze. Znani, dopiero odkryci lub utajeni. Ale jest ich więcej niż myślisz. Wyobraź sobie, ile fikcyjnych postaci chodzi po tym świecie. My jesteśmy tylko kroplą w morzu. Szczęście mają ci, których autor żyje, bo mogą się do niego zwrócić o pomoc. My zostaliśmy porzuceni na różne sposoby. Zebraliśmy się jednak w tę małą grupkę i przynajmniej możemy sobie pomagać, tak jak Midra Znikaczowi. Ale ten świat jest dla nas zbyt niebezpieczny. Zaprowadź nas do pisarza, którego znasz, tylko tyle od ciebie oczekujemy. 

Fabian westchnął ciężko. Pomyślał o mamie. O jej ulubionej książce. Błękitnej walizce. Kiedy jej czytał, słuchała jak zaklęta. Albo otwierała oczy ze zdumienia, albo przymykała je nieznacznie, pokazując, że jest rozmarzona. Prawdopodobnie zostało im zaledwie kilka wspólnych chwil. Fabian poczuł łzy pod powiekami. Zamrugał, by je odpędzić. 

- Posłuchajcie mnie - powiedział poważnym głosem. - Gdybym mógł, na pewno bym wam pomógł. Ale nie mam nawet pojęcia, jak się do tego zabrać. Nie znam obecnego miejsca zamieszkania Miguela Torresa. Jak zamierzacie się do niego w ogóle dostać? Wsiąść w pociąg i po prostu...

- Nie możemy wsiąść w pociąg ani inny środek lokomocji - przerwał mu Noak. - Ze względu na Midrę i Znikacza. Oni nie są z dwudziestego pierwszego wieku. Akcja ich książek toczy się w czasach odległych. Muszą mieć jak najmniej kontaktu z nowoczesnością, by nią nie przesiąknęli. Wtedy łatwiej im będzie wrócić do ich światów. 

Fabian zlustrował wzrokiem ubranie Midry. Bynajmniej nie wyglądała, jakby pochodziła ze średniowiecza. Uniósł brew.

- Jak najmniej kontaktu z nowoczesnością? - powtórzył kpiąco.

Midra zmarszczyła gniewnie brwi.

- To kamuflaż. 

- Uwielbiasz to słowo, prawda?

- Każdy ma kilka ulubionych słów - rzuciła, zakładając niedbale kosmyk włosów za ucho. - Wolno mi dobierać ubrania tak, by zgadzały się z twoimi czasami. Inaczej nasunęłyby się podejrzenia, a nie wolno mi pozwolić, by niepożądane osoby dowiedziały się o mnie. 

Fabian podrapał się po głowie.

- No dobrze. W takim razie jak zamierzamy się dostać do Miguela? Na piechotę? Może dorożką? - zakpił.

- W średniowieczu jeszcze nie było dorożek - wytknęła Midra.

- O środek transportu się nie martw, zadbałem o to - zapewnił Noak. - Jednak potrzebujemy jeszcze nawigatora. Mówisz, że nie wiesz, gdzie nasz poszukiwany pisarz akurat przebywa. Ale na pewno znasz kogoś, kto może wiedzieć. 

Fabian zastanowił się. Miał kiedyś numer do Miguela, ale ten go kilkakrotnie zmienił. Fabian jednak pomyślał, że tata mógł mieć aktualny...

Na myśl o nim poczuł gulę w gardle. Czy tata poznałby jego głos? Tak dawno nie rozmawiali. Fabian przypomniał sobie o złości, jaką darzył Olę, i zacisnął pięści. Na jego czole pojawiła się zmarszczka gniewu. 

- Tak - powiedział w końcu. - Znam pewną osobę.

Na twarzach całej piątki postaci pojawił się uśmiech. 

- Ale dajcie mi czas - poprosił Fabian, zanim zaczęli mu dziękować. - Jeden dzień. Mam w domu chorą mamę. Ona... z dnia na dzień coraz mniej pamięta... Choroba postępuje... 

Podniósł wzrok. Kelly nic nie rozumiała z jego mowy, właśnie robiła sobie zdjęcie. Keiko również nie znała polskiego języka, ale ona przynajmniej odczytała wyraz jego twarzy. Przyglądała mu się z troską. Natomiast na twarzach Znikacza, Midry i Noaka malowały się mieszane uczucia. Poczucie winy i tęsknota do tego, co jest im bliskie i bezpieczne. Fabian wyraźnie to widział.

- Oczywiście, pomogę wam - dopowiedział szybko. - Tylko że... Wymagacie ode mnie, żebym wczuł się w waszą sytuację, ale wy też musicie zrozumieć mnie. Przed drogą chciałbym spędzić jeden dzień z moją mamą. Nie wiem, w jakim będzie stanie, kiedy wrócę. Zanim zapomni, chcę jej powiedzieć, jak bardzo ją kocham...

Midra odwróciła się. Kiedy z powrotem spojrzała na Fabiana, miała szkliste oczy. Wyraz twarzy zachowała jednak chłodny, jak zawsze.

- Dobrze - zgodził się Noak. - To może być niegłupi pomysł. Przez ten jeden dzień uda się nam wszystkim pozbierać myśli. I zadbać o szczegóły. 

Wyciągnął dłoń do Fabiana. Chłopiec uścisnął ją z bladym uśmiechem. Potem wrócił na szkolne zajęcia, jakby nigdy nic się nie stało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro