Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Fabiana rano obudził dzwonek telefonu. Nie otwierając oczu, sięgnął w stronę etażerki, żeby go wymacać, przejechać raz palcem po wyświetlaczu i dalej spać.

Wtedy coś pociągnęło go w dół. A raczej on spadał. Jęknął głucho, kiedy poczuł na policzku szorstki dotyk, a głową uderzył w coś twardego. Jego telefon nadal dzwonił.

Kiedy podniósł głowę, ujrzał nad sobą niemalże przerażający widok. Midra, opierając się częścią twarzy o siedzenie w samochodzie, spała z otwartymi ustami, jedną rękę miała przerzuconą przez głowę, a z jej potarganym włosów na nos zsuwała się się czarna mysz - Akishu. Brakowało jej jedynie ślinotoku i latającej w pobliżu muchy.

- Wyłączcie to cholerstwo - wymruczała niewyraźnie, słysząc irytujący dźwięk, który ją budził. - Albo się wścieknę i wypruję wam flaki...

Wyglądała jakby sam fakt, że musi poruszyć ustami był dla niej okropną zniewagą podczas snu. Nawet nie otworzyła oczu ani nie poruszyła żadnym innym mięśniem. Mimo to jej groźba zabrzmiała złowrogo.

Fabian naprędce przetrząsnął kieszenie, zastanawiając się jednocześnie, dlaczego nie jest w swoim pokoju. Powoli przypominał sobie wydarzenia z ostatniej nocy. Kiedy zerknął na wyświetlacz, zobaczył, że dzwoni do niego Ola. Przez ułamek sekundy chciał odebrać. Jednak tylko przez ułamek sekundy.Zacisnął usta i nacisnął czerwoną słuchawkę. Ola by tylko krzyczała, a na to nie miał najmniejszej ochoty. Jeśli mieli rozmawiać, to dopiero po jego powrocie. Wyciszył telefon, żeby przypadkiem znów nie zirytował Midry. Jeszcze nie chciał stracić swoich wnętrzności.

Z ociąganiem podniósł się z powrotem na swoje siedzenie. Rozejrzał się. A więc to mu się nie śniło. Rzeczywiście siedział w vanie, którego kierowcą był szwedzki naukowiec z przyszłości, a pasażerami dwoje niegdysiejsi uczniowie ze szkoły Fabiana - złośliwa czarownica ze zmiennokształtnym zwierzęciem i niemy chłopak bez imienia - Japonka podróżniczka, rozpuszczona amerykańska nastolatka oraz przedziwna istota ze skrzydłami, którą wczoraj znaleźli na blokowisku. Aktualnie zmierzali do Paderborn, żeby odnaleźć pisarza, który dopisze zakończenia do książek, z których pochodzą.

Fabian powoli wypuścił powietrze z płuc, masując skronie. Czuł się jakby się porwał z motyką na słońce.

- Hej, Fabian! - zawołał z przodu Noak. - Już nie śpisz? Podaj mi, proszę coś do jedzenia. Keiko trzyma torbę podróżną.

Obok Fabiana spała Midra, a z przodu, na dwóch siedzeniach pasażera siedzieli Znikacz i Kelly. Całe trzy tylne siedzenia zajął Igri. Keiko siedziała akurat po drugiej stronie Fabiana, opierając we śnie czoło o szybę. Fabian delikatnie strącił jej rękę z torby i wyciągnął ze środka kanapkę. Kiedy podał ją Noakowi, ten zaczął łapczywie jeść.

- W takich chwilach - powiedział po angielsku z pełnymi ustami - żałuję, że jestem z książki. Po zjedzeniu tego cuda każdy rozsądny mężczyzna poprosiłby Keiko o rękę.

Fabian uniósł brwi, kiedy Keiko uśmiechnęła się przez sen. Już wiedział, dlaczego Noak użył innego języka. Nie był tylko pewien, czy słowo "rozsądny" odpowiednio go opisuje.

- A nie wolno ci tego zrobić?

- Niestety. To mogłoby wpłynąć na fabułę mojej książki, a nie mogę sam w nią ingerować. To tak jakbyś chciał oszukać przeznaczenie.

Przeznaczenie - to słowo odbijało się w uszach Fabiana niczym echo. Zmarszczył brwi, zastanawiając się nad czymś.

- Chwileczkę... - Coś mu zaświtało. - Mówiliście przecież, że znacie zakończenie waszych książek. Dlaczego sami nie dopełnicie własnego losu?

Noak wyglądał jakby go zamurowało. Przez chwilę milczał. Fabian niecierpliwie wyczekiwał odpowiedzi. Już myślał, że jej nie otrzyma, kiedy naukowiec gwałtownie wybuchł wyjątkowo głośnym śmiechem. Fabian aż podskoczył, Kelly pisnęła i upuściła telefon, a Znikacz zerwał się ze snu, spadając z siedzenia. Gdyby umiał mówić, miotałby już przekleństwami.

- To niemożliwe, Fabianie - powiedział w końcu Noak, kręcąc głową z rozbawieniem. - Mimo wszystko nie mamy nad sobą władzy. Tylko pisarze mogą nas odesłać tam, skąd przybyliśmy. Oni mają inwencję twórczą. My - nie. Przecież nawet nie istniejemy.

Fabian pokiwał głową w zamyśleniu.

- A nie boicie się, że... no, wiesz... Miguel coś zmieni?

- Nie wolno mu.

- Chodzi mi o zakończenie. Mówisz, że macie je z góry zaplanowane, ale przecież jesteście zdani na łaskę pisarza. Skąd możecie wiedzieć, że nie będzie miał własnego pomysłu?

- Pisarze są potężni - nagle do rozmowy włączyła się Midra. - A jednocześnie ograniczeni. Nie jesteśmy postaciami wykreowanymi przez Miguela Torresa. Jeśli nasz autor zdecydował się na ostateczną wersję dopełnienia mojej historii, nie zrealizowanym z różnych względów, to Miguel ma obowiązek trzymać się tego. Inny przypadek jest z Keiko. Jej autorka inspirowała się własnymi przeżyciami, zaczęła pisać spontanicznie. Ale pomysłu na zakończenie nie miała. Keiko nie wie, co ją czeka.

- Dlatego tutaj Miguel będzie miał spore pole do popisu - dopowiedział Noak. - To niezwykłe, że...

Urwał w połowie zdania, kiedy z tylnej kanapy dobiegły ciche jęki. Midra zerwała się i zajrzała tam przez siedzenia.

- Zatrzymaj się! - wrzasnęła histerycznie do Noaka. - Igri się budzi! On się przestraszy!

- Prędzej twoich krzyków - warknął wynalazca. - Jestem na autostradzie, nie mogę się zatrzymać!

- W nosie mam, gdzie jesteś! Nie wiem, o czym mówisz, nic nie rozumiem i ani trochę mnie to nie obchodzi! Igri jest ważniejszy!

- Więc go uśpij! - zaproponował Fabian tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Zrobiłaś to na blokowisku, więc zadziałaj teraz!

- Nie!

Fabian poczuł, że drży. Z nerwów i złości.

- Jesteś czarownicą czy nie? - syknął do niej. - Nie możesz zrobić tej jednej, prostej rzeczy? 

Midra wbiła w niego mordercze spojrzenie.

- Nie będziesz mi mówił, kmiotku, co mam robić!

- A może to cię przerasta? Może nie jesteś tak dobra, jak mówisz?

- Stul pysk! Nie będę teraz nic śpiewała. Ten obrzydliwy powóz ma się zaraz przestać poruszać!

Fabian parsknął gorzkim śmiechem.

- Spójrz tylko na siebie. Noak nie może się zatrzymać, a ty krzyczysz na wszystkich i sądzisz, że wszystko i wszyscy mają się do ciebie dostosować. Igri ledwo się poruszył, być może nawet twój śpiew nie byłby konieczny, żeby go z powrotem ukołysać. Ale ty oczywiście musiałaś narobić hałasu i zwiększyć ryzyko! Naraziłaś bezpieczeństwo nasze i Igriego!

- Nie waż się... - wycedziła przez zęby, ale Fabian jej przerwał.

- Jesteś bardziej zadufana w sobie niż moja siostra. Nie widzisz nic poza czubkiem własnego nosa. Myślisz, że znasz się na wszystkim i możesz dyktować innym warunki. A tak naprawdę...

- AKISHU!!! - wrzasnęła obrończym tonem. Jej zwierzę natychmiast przeobraziło się w łasicę i rzuciło na Fabiana. Drapało go po twarzy i rękach, gdy próbował go odpędzić. Był tak wściekły, że wziął zamach i z całej siły uderzył Akishu. Łasica wpadła prosto w ręce Midry. 

Po twarzy czarownicy przemknęło wiele emocji. Z początku była oszołomiona i zdezorientowana. Potem jej brwi gwałtownie się zrosły. Oczy nie były już takie wielkie, ale za to groźniejsze. Wzięła głęboki wdech i uniosła pięść.

Z początku Fabian nic nie poczuł, jedynie nikłe chrupnięcie w nosie. Jego powieki zrobiły się nagle bardzo ciężkie, bezwładne jak reszta jego ciała. Dopiero gdy uderzył potylicą w głowę Keiko, poczuł  pieczenie na twarzy. Jego nos i wargi pulsowały bólem i uczuciem nieprzyjemnego ciepła. To nie był zwykły cios pięścią. Midra nosiła na środkowym palcu pierścień, który paskudnie rozciął mu wargę. Dotknął ust. Jego palec zabarwił się od krwi. 

Keiko krzyknęła i natychmiast wyciągnęła z kieszeni chusteczkę. On ją jednak odepchnął. Dyszał wściekle, spoglądając na Midrę. Nigdy nie uderzył dziewczyny. Ale teraz był zbyt przepełniony emocjami. 

- Poczekaj, ty...

- DOŚĆ! - zarządził Noak, uderzając w kierownicę. Akurat znalazł zjazd. Raptownie tam skręcił i zaparkował samochód w pobliżu stacji benzynowej. Wysiadł, trzaskając drzwiami, choć tak bardzo kochał swój van, i zarządził wysiadkę. 

Midra nie patrzyła na Fabiana. Zgrabnie poruszała się z zamkniętymi oczami. Gładziła Akishu, odsłaniając czarną gwiazdę na nadgarstku. Keiko w końcu dorwała się do twarzy Fabiana, starannie ją przemywając. Zachowywała się niemalże jak jego matka.

Mama... Na jej wspomnienie Fabian poczuł ścisk w sercu. Nie chciał płakać, nigdy nie był tak ckliwy bez powodu. Ale Keiko boleśnie przypominała mu mamę. Miała skośne oczy i bladą cerę, jej włosy nie były jasne, lecz czarne, w dodatku w ogóle się nie odzywała, nie znając polskiego. Jednak jej zachowanie, sposób, w jaki patrzyła na Fabiana, był tak troskliwy, tak matczyny. Jego mama już tak na niego nie patrzyła. To było gorsze od ciosu w twarz. Zacisnął oczy, żeby nie uronić ani jednej łzy.

- Posłuchajcie - odezwał się Noak, patrząc na nich bykiem - nigdy bym nie przypuszczał, że zapałacie do siebie taką nienawiścią. Midra na co dzień jest wredna i pyskata, ale to, co się przed chwilą stało, jest nie do pomyślenia. Możesz mi wyjaśnić, Midro, co się stało?

- On uderzył Akishu!

- Bo mnie nim poszczułaś! - bronił się Fabian.

- Cisza! - krzyknął Noak. - Do diaska, ile razy będę musiał podnosić głos?! Wy tu urządzacie bójki, awantury, rozpraszacie mnie podczas jazdy i w każdej chwili mogliście spowodować wypadek! A tymczasem z tyłu leży biedna istota, zagubiona w nowym świecie, której trzeba pomóc, a nie straszyć krzykami! Gdyby Znikacz nie przeniknął z przedniego siedzenia do tyłu, Igri już dawno rzucałby się po samochodzie.

Midra i Fabian spojrzeli po sobie. Potem na Znikacza. Niemy chłopak łypał wrogo na Fabiana, ale kładł rękę na ramieniu Midry w  geście wsparcia.

- A teraz - ciągnął Noak - wyciągniemy Igriego, owiniemy kocami i zaniesiemy w las, żeby Midra mogła go uspokoić swoim śpiewem, tak? 

Midra już otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale Noak ją ubiegł. Głos miał stanowczy i ostry niczym nóż.

- Posłuchaj, dziewczynko. Możesz sobie być czarownicą, ale ja pełnię tu funkcję kierowcy i opiekuna grupy. Jestem najstarszy i mam stopień doktora. Więc może łaskawie zamkniesz jadaczkę wielkości czarnej dziury i zrobisz to, o co proszę?

Midra warknęła krótko. Całym ciałem mówiła, jak bardzo wszystkich nienawidzi. 

Keiko wyciągnęła z bagażnika koce. Owinęła tors i głowę budzącego się Igriego, żeby zamaskować jego rogi i skrzydła, jednocześnie nie uszkadzając ich. Noak i Znikacz dźwignęli go na ręce i weszli w las. Towarzyszyły im dźwięki pieśni Midry. Dość długo szukali bezpiecznego miejsca, chodzili jak na szpilkach. Nikt nie mógł ich zobaczyć, a gadanina Kelly bardzo utrudniała zadanie.

W pewnym momencie położyli Igriego, choć nadal nie byli pewni swojego wyboru. Znikacz zamigał do Midry. 

- Mam użyć zaklęć obronnych? - powtórzyła z niepokojem. - Znikaczu, to nie...

- Musisz, Midro - powiedział Noak. - Nie możemy być spokojni, jeśli w każdej chwili ktoś nas może nakryć.

- Nikt tędy nie przechodzi.

- Proszę cię. W tak ważnych sprawach nie wolno nam gdybać. Zrób to dla dobra Igriego.

Midra powoli wypuściła powietrze z płuc. Widać było, że bardzo gryzie się z tą decyzją. Fabian obserwował ją kątem oka. Nie rozumiał, co ją tak wstrzymuje. To sprawiło, że zirytował się bardziej. 

Czarownica zaczęła chodzić w kółko z wyciągniętą przed siebie ręką. W wielkim skupieniu wypowiadała zaklęcia w obcym języku. Kelly oparła się o drzewo, ubolewając nad brakiem zasięgu. Nie przyłożyła się ani trochę do pomocy Igriemu. Nie to co Keiko. Natychmiast wyciągnęła bandaże z apteczki.

- Czy ona na pewno wie, jak to zrobić? - spytał niepewnie Fabian.

Keiko musiała zauważyć jego wyraz twarzy, bo uśmiechnęła się promiennie.

- Wiele razy nastawiałam skrzydła dużych ptaków - odezwała się po angielsku. Fabian był zdumiony brzmieniem jej głosu. Był ciepły i głęboki, przyjemny dla ucha. - On jest jak wyjątkowo duży orzeł. Powinnam dać sobie radę.

Tak rzeczywiście było. Chwilę później skrzydła Igriego były zabezpieczone. Wcześniej Keiko mogła tylko opatrzyć jego skaleczenia, a w samochodzie było ciasno, w dodatku stali na środku blokowiska i trzeba było się spieszyć. Teraz miała potrzebny spokój, kiedy Midra czuwała nad bezpieczeństwem.

- Gotowe - oznajmiła radośnie. 

Igri się budził. Mrugał powoli oczami, ruszając głową. Tym razem się nie rzucał, choć nadal był przerażony. Jego pierś unosiła się i opadała bardzo szybko.

- Igri - Uklękła przy nim Midra. Wyciągnęła do niego dłoń w zaskakująco łagodnym geście. - Nie bój się mnie. Chcemy ci pomóc.

Dziwny stwór wpatrywał się w nią wielkimi oczami, w których płonęły małe ogniki.

- Twój pisarz nie żyje - mówiła dalej czarownica. - Dlatego jedziesz z nami, by znaleźć nowego. On zwróci cię książce.

Znikacz natychmiast zbliżył do Igriego plik kartek pergaminu, które zabrał z samochodu. Nowy stwór natychmiast się ożywił. Jednak każdy ruch sprawiał mu ból i sam nie mógł ich przejąć. 

- Poznajesz je? - spytał Fabian, przyłączając się do kręgu wokół Igriego. - To twoja powieść. 

- Z tą mordą raczej go nie uspokoisz - mruknęła zawistnie Midra. Fabian postanowił ją ignorować. 

- Czy nas rozumiesz? - pytał dalej. - Jesteś z polskiej książki, powinieneś rozumieć nasz język. Powiedz coś, proszę. Nic ci się nie stanie.

- Obiecujemy - dopowiedział Noak.

Igri nadal się trząsł, ale nie tak bardzo jak wcześniej. Otaczało go tyle osób, chcących jedynie jego dobra. Nie wyczuwał nic niepokojącego. Gardło miał jednak ściśnięte. Milczał. Dopiero po dłuższym naciskaniu, stopniowym procesie budowania zaufania powiedział dziecięcym, ale ochrypniętym głosem.

- Tak... rozumiem...  

Dostał ataku kaszlu. Keiko pogłaskała go delikatnie po ramieniu, szepcząc cicho, by go uspokoić.

- Jestem... Igri... - stwór mówił cicho i z ogromnym trudem. Wziął głęboki wdech. - Syn... gargulca...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro