26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


***Mila***


Około osiemnastu tysięcy. Tyle ludzi rocznie ginie w Polsce. To tak, jakby z mapy zniknęło nagle miasto średniej wielkości. To tylko część tego horroru, bo blisko pięć tysięcy jest uznawane za trwale zaginionych. To dużo.  Rodziny osób zaginionych często przeżywają kilkunastoletnie katusze. Doskonałym przykładem takiego stanu była pani Ela. Jej córka, tym samym kuzynka  Filipa, zaginęła szesnaście lat temu.  Miała wtedy siedemnaście lat, więc dzisiaj byłaby mniej więcej w moim wieku. Nikomu tego nie mówiłam, ale przez jakiś czas rozważałam nawet, czy nie nazwać Kingi jej imieniem, czyli Katarzyna. Moje rozmyślania przerwał dźwięk przychodzącego powiadomienia z Instagrama. Dostałam prywatną wiadomość od mojego przyjaciela z dzieciństwa, a obecnie wschodzącej gwiazdy piłki nożnej, Kuby. Napisał mniej więcej ,,Cześć! Powiedz Kini, że wujek Kuba chętnie ją pozna:). Zdrówka dla Was!!''. Uśmiechnęłam się. Mimo że ostatnio nie mieliśmy ze sobą kontaktu, miło z jego strony, że mi to napisał. Przy przeglądaniu portalu mignął mi profil niejakiej Lily Lenartowicz. Serce zabiło mi mocniej. Przyszło mi na myśl, że Lily może być swego rodzaju skrótem od imienia Lilia, a na pewno jest jego brytyjskim odpowiednikiem. Nazwisko się zgadzało. Oglądam jej zdjęcia. Zgadzało się z tym, które parę dni temu nadesłał mi Filip. Na ekranie smartfona widziałam dość ładną, drobniutką szatynkę z wielkimi, niebieskimi oczami. Była dziecięcą modelką, więc mogła być łatwym celem porywaczy lub nie daj Boże, handlarzy ludźmi. Od razu pomyślałam o tym, żeby pojechać na komendę, by im to pokazać. Kto wie, może to coś wniesie do śledztwa?


- Cześć, ciociu. Masz chwilę?- spytałam, podtrzymując telefon ramieniem. Miałam Kinię na rękach, więc trzeba było sobie jakoś radzić.


- Mam. Coś się stało?


- Nie. Tylko muszę załatwić jedną sprawę. Wpadłabyś do malutkiej?- spytałam z nadzieją.


- Wpadnę. A co, znowu na komendę lecisz?- zgadła.


-Tak.


- Ja wiem, że z policją w tym kraju jest ciężko, ale to przesada, żeby Filip cię tak ściągał co chwilę. On cię osacza, Miluś.  Nie widzisz tego?


A ona dalej swoje...


- Nie, nie widzę. To był mój pomysł, żeby im pomagać, więc proszę, oszczędź mi morałów- jęknęłam.


***

- Coś znalazłam. Myślę, że może się przydać-  powiedziałam wyraźnie z siebie zadowolona.


- Co znalazłaś?- nie patrzył na mnie. Typowe.


- Patrz- oddałam mu telefon. Przez moment zdawał się coś analizować. Znając go, właśnie to robił.


- Jezu, Mila...


- Coś nie tak?


- Ty jesteś genialna! Oni nawet o tym nie pomyśleli!- zawołał, biorąc mnie na ręce.  W pewnym ścisnął mi żebra. Pewnie było to spowodowane jego dosyć częstym brakiem wyczucia. Zabolało


-  Połamiesz mi żebra, idioto!- pisnęłam.


- Ja cię nie obrażam.


- A wy coś macie? - zmieniłam temat.


- Tak. Telefon Lilii ostatni raz logował się w Berlinie. W tym momencie musimy brać pod uwagę każdy scenariusz. Nawet zabójstwo.


- C- co?


- Być może nie znajdziemy jej żywej.


- Nie mów mi więcej- zażądałam. Tymi słowami przypomniał min koszmar sprzed dwóch lat.


- Pytałaś.


- Nieważne. Nie było tematu, dobra?


- Jak chcesz...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro