5
***Mila***
Izolowanie się od społeczeństwa. Jeden z pierwszych i najbardziej charakterystycznych objawów zespołu Aspergera. Filip też się izoluje. Ode mnie, od małej, od swojej mamy i ogólnie od całego otaczającego go świata. Nie odzywa się, praktycznie nie reaguje na własne imię, nie odpowiada na pytania. Teraz też tak jest. Przez jego zaburzenie, ale i częściowo przeze mnie. Przedwczoraj ostro się pokłóciliśmy i, jak to w nerwach często bywa, powiedziałam mu parę słów za dużo. Wykrzyczałam mu prosto w twarz, że go nienawidzę i sama chętnie przylałabym mu kablem w nerki. A jemu słowo ,,kabel" w połączeniu z laniem po nerkach kojarzy się tylko z tym piekłem, które z życia zrobił mu ojciec. Przepraszałam. Wielokrotnie. On nic. Cisza. Nie oczekiwałam i nadal nie oczekuję, że rzuci mi się na szyję, ale po cichu liczyłam na to, że uda nam się odbyć kulturalną rozmowę jak normalni, inteligentni ludzie. Teraz siedziałam koło niego w salonie. Nie odzywaliśmy się do siebie. Kinga bawiła się na rozłożonej na podłodze macie.
- Zabierz ją - rzucił. Zamyśliłam się i nie zareagowałam.
- Do kurwy nędzy, Mila, zabierz ją stąd!- powtórzył bardziej dosadnie, uderzając otwartą dłonią w stół. Wzdrygnęłam się, a jego krzyk zdołał się przedrzeć przez odrętwienie moich myśli.
- W czym problem? - zapytałam, odnajdując w swoim umyśle nieznane mi dotąd pokłady stoickiego spokoju. Miałam wrażenie, że nawet, gdyby chciał mi rozbić wazon nad głową, nie dałoby to rady wytrącić mnie z równowagi.
- Po prostu ją ode mnie zabierz- poprosił, a wyczuwalna w jego głosie złość przerodziła się w błaganie.
- To tylko dziecko...
- Wiem, że to dziecko. W chwilach zdenerwowania mogę być agresywny. Nie chciałbym nic jej zrobić.
Wstałam z kanapy i chwyciłam go za oba nadgarstki. Spojrzałam mu głęboko w oczy i zapewniłam:
- Nic jej nie zrobisz. Nie pozwoliłabym ci na to.
- Nie znasz mnie od tej strony. Nie wiesz, do czego byłbym zdolny.
- Do biegania z siekierą po mieście?
- Nie jestem psychopatą.
- A zabrzmiało to tak, jakbyś był.
***
Moja kariera nie ma sensu. Czuję to od jakiegoś czasu. Taniec nie sprawia mi już takiej satysfakcji jak kiedyś. O ile jakąkolwiek mi w tym momencie sprawia. Postanowiłam zgłosić się na wolontariat w fundacji zajmującej się poszukiwaniem zaginionych, w tym Kasi Zawady. Chcę zrobić coś ważnego. Coś, co będzie miało sens. Chcę się komuś na coś przydać, więc wydaje mi się, że wolontariat w tej fundacji jest dobrym pomysłem. Zobaczymy, jak będzie.
***
Oprowadzona przez jednego z pracowników fundacji zajęłam swoje miejsce. Do moich zadań należało odbieranie telefonu zaufania i obsługiwanie infolinii. Nic niezwykłego, ale na początek bardzo ciekawego. Przepływający przez moją głowę korowód myśli został przerwany przez informację o przychodzącym połączeniu. Serce zabiło mi mocniej, a po żyłach razem z krwią zaczęła krążyć adrenalina. Wzięłam głębszy oddech, żeby się uspokoić.
- Fundacja ,,Czekamy", słucham- odebrałam, zaczynając rozmowę przekazaną mi formułką.
- Chodzi o to, że znam tego człowieka - w słuchawce usłyszałam męski głos, od którego przez moje ciało przeszło coś w rodzaju fali elektrycznej. Przeraziłam się. Brzmiał jak jakiś lektor z amerykańskich programów o morderstwach.
- Ma pan na myśli zaginioną Katarzynę Zawadę i mężczyznę o nieustalonej tożsamości?- upewniłam się, błądząc wzrokiem po ścianach.
- Tak. Facet nazywa się Paweł Skrzyński. Ostatni raz widziano go w 2010... - odparł. Więcej nie usłyszałam, bo połączenie zostało zerwane. Na szczęście udało mi się zapisać na kartce wszystko, czego się dowiedziałam. I uzbrojona w zdobyte informacje pojechałam na komendę.
***
Kiedy podjechałam na parking na komendzie, zauważyłam stojącego w drzwiach aspiranta Rafała Kowalskiego. To bardzo sympatyczny i wesoły człowiek, więc zawsze było, z czego się pośmiać.
- Ja do komisarza Zachary - uśmiechnęłam się, z trudem tłumiąc śmiech.
- Filipa nie ma - mruknął Kowalski z grobowym wyrazem twarzy.
- A gdzie jest?- dopytałam.
- Jakby to, pani Milo, powiedzieć....
- Prosto z mostu- poleciłam.
- Pieprzy jakąś pannę w radiowozie.
- C- co?
- Luzik, Mila, po kawę poszedł!
- Ty idioto, prawie przez ciebie zawału dostałam!
- Obraza funkcjonariusza! Szefowo, kajdanki proszę!- zawołał, widząc Elżbietę.
- O co chodzi Mila?- zapytała.
- Do fundacji zadzwonił człowiek znający mężczyznę, na którego ciele znaleziono krew Kasi.
- Chodź- pociągnęła mnie za sobą.- Jeszcze raz. O co chodzi?
- Tu wszystko napisałam- mówiąc to, podałam jej kartkę.
- O cholera...- rzuciła. - Jesteś świetna, dziewczyno.
- Mila, nie możesz przychodzić do mojej pracy i opowiadać o naszych problemach - jak zwykle, Filip i jego nadinterpretacja. Klasyk...
- Przestań. Mila jest tu służbowo.
- Będzie tu tańczyć?
Taa, striptiz sobie chyba wyobraził, pomyślałam.
- Nie po to tu jestem. Mam pewne informacje dotyczące Kasi.
- Mila, nie powinnaś...
- Daruj sobie. Wiem, co robię...
Hej!
Kochani, przez ponad 2 tygodnie nie będzie rozdziału, bo jutro wyjeżdżam na wakacje.
Mam nadzieję, że ten Wam się podoba.
Do następnego!
P.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro