33

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***Mila***

Wieczny kompromis.  Tak  w dwóch słowach określiłabym swoje małżeństwo. Nie przeszkadzało mi to. Kochałam go za to.  Nie spodziewałam się tego, ale w ciągu całej naszej znajomości, licząc też okres poszukiwania mojej rodziny, gdzie cholernie mnie wkurzał i chwilami go nienawidziłam, strasznie dużo mnie nauczył i nie mówię tu o procedurach na policji, ZA i psychiatrii, która w Polsce dosłownie leży i kwiczy. Mam na myśli  to, żeby nie przesadzać z sarkazmem, precyzować komunikaty i dużo czasu poświęcać na tłumaczenie niektórych rzeczy, Ale przede wszystkim znalazłam w sobie gigantyczne pokłady cierpliwości(serio, nie wiedziałam, że potrafię być w stosunku do kogoś aż tak cierpliwa). Sama się dziwię, że jeszcze się nie pozabijaliśmy. Moje  rozmyślania przerwał dzwoniący telefon.


- Nadal chcesz przesłuchać Lilię?- chyba sam nie był świadomy, że zadaje mi pytanie czysto retorycznie.


- Moja odpowiedź na to pytanie od kilku tygodni pozostaje taka sama-  powiedziałam, w myślach zastanawiając się, czy zrozumie przekaz. 


- To znaczy? 


Kurde, nie zrozumiał.


- No tak. Mam przyjechać?- upewniłam się, sięgając po kurtkę.


- Tak.


*** 

Wchodząc na komendę, słyszałam rozmowę Filipa z ciotką. Stanęłam w drzwiach. Przyznam szczerze, że lekko mnie zaniepokoił


- Powiedz mi, jako psycholog, jakie są szanse, że Kinga będzie... taka sama jak ja i... nie będę umiał jej kochać....- po jego głosie słyszałam, że to zdanie ledwo przeszło mu przez gardło.


- Filip... coś ty znowu wymyślił?- Elżbieta wydawała się być wręcz znudzona tym pytaniem. To możliwe, że już ją o to pytał? Nie....


- Powiedz mi to. Po prostu mi to powiedz. Nie tłumacz, nie ubarwiaj. Po prostu mów jak jest.


- Wiesz...- westchnęła. - teoretycznie jest to możliwe, ale...


- Ku*wa, wiedziałem- przerwał jej, a ja czułam, jak z każdą chwilą coraz bardziej miękną mi kolana. 


- Ale tak wcale nie musi być. Może się tak zdarzyć, ale to bardziej prawdopodobne na linii ojciec- syn. Poza tym Asperger występuje cztery razy częściej u chłopców niż u dziewczynek, więc na razie bym się nie martwiła. W dużym skrócie, Asperger czasem tylko przechodzi na dziecko. Inaczej jest na przykład z chorobą afektywną dwubiegunową. Tam wskaźnik dochodzi do, o ile dobrze pamiętam, siedemdziesięciu pięciu procent.


- Czyżbyś mi insynuowała, że zwariowałem?


- Ja? Ależ oczywiście, że nie...


- To ironia?


- A w życiu! Filip, no za kogo ty mnie masz?


- Czy ja przeszkadzam?- zapytałam, ledwo się powstrzymując od położenia się na podłodze ze śmiechu. Oboje popatrzyli najpierw na siebie nawzajem, potem na mnie i z powrotem na siebie.


- Mila- jak zawsze Filip na mnie nie patrzy, tak teraz wpatrywał mi się prosto w oczy.


-We własnej osobie. Przyjechałam przesłuchać Lilkę. 


Nic nie powiedział. Po prostu pociągnął mnie za sobą. 


- Ile z tego słyszałaś?-  wyraźnie słyszałam, że był całą tą sytuacją zdenerwowany. 


- Chyba... wszystko. To źle?


- Nie chciałem, żebyś to słyszała- wyznał


- Czemu? Przynajmniej dowiedziałam się czegoś ciekawego.


***

- Hej, Lilka- uśmiechnęłam się, a ona przelotnie na mnie zerknęła.


- Dobry- mruknęła z tym swoim brytyjskim akcentem. 


- Mam na imię Emilia. Ale każdy mówi na mnie Mila, więc jeśli chcesz, też możesz- przedstawiłam się. Odwróciła się do mnie, żeby dokładniej mi się przyjrzeć. Pewnie kojarzyła mnie z mojego występu w Londynie.


- Ty jesteś tą tancerką, której jakoś z dwa lata temu zaginęła rodzina?


- Tak. Dobrze zgadujesz. 


- Założę się, że znasz podkomisarza Zacharę- stwierdziła apatycznym tonem.


- Bardzo dobrze- uśmiechnęłam się.


- Szukał twojej rodziny. Masz z nim kontakt?- spytała, a ja zastanowiłam się, dlaczego o to pyta.


-Codziennie.


- Co?


- Wyszłam za niego-wyjaśniłam. Jej oczy zrobiły się wielkie jak pięć złotych i z każdą sekundą jeszcze bardziej się rozszerzały. 


- Oh my God - wyszeptała. Chyba bardziej do siebie niż do mnie, ale co słyszałam, to moje.


-Dobra, Lily. Zejdźmy teraz na Ziemię i opowiedz mi, co się wydarzyło w czerwcu.


Wywróciła oczami. 


- Nie powiem ani słowa bez adwokata- mówiąc to, posłała mi pełen jadu uśmiech.


- A masz adwokata?


-Nieprzerwanie od szesnastu lat.


- Proszę?


- Moja mama jest prawnikiem. Ojciec to sędzia- wyjaśniła.  Odwróciłam się w stronę drzwi. Czekało tam na mnie wybawienie w postaci Filipa. 


- Wystarczy, Mila. Później ja ją przesłucham- obiecał.


- Jezu, nareszcie. Z nią się nie da rozmawiać- stwierdziłam, wychodząc.


- A teraz sobie wyobraź, że ja z nią muszę rozmawiać codziennie.


- Dałeś jej ksywę?


- Tak- potwierdził.


- Serio? Jak ją teraz nazywasz?- dociekałam. Naprawdę byłam ciekawa, co tym razem wymyślił.


- Mała Ździra.


-Serio?


- Tak.


-Mocne- orzekłam.


-Ale pasuje. I nie próbuj mówić, że to nieprawda...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro