40

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***Mila***

Strach. Dopiero po głębszej analizie odkryłam, że czułam go praktycznie całe swoje trzydziestosiedmioletnie życie i z reguły był to strach o coś, nie kogoś. Choć bywało i tak, że drżałam ze strachu o niektóre osoby. Zaczęło się od śmierci mojego młodszego brata. Potem zostawiła nas moja matka. Wtedy, jako ta kilkuletnia dziewczynka, bałam się po prostu o to, co będzie dalej. Później, kiedy wydawało mi się, że wszystko jest w porządku, zaginęła moja rodzina, a po niecałych dwóch latach istniało podejrzenie śmiertelnej choroby mojej córki. Nie było  łatwo. Chwilami nawet bywało tragicznie, ale jestem cholernie dumna z siebie, że się po tym wszystkim pozbierałam i nadal funkcjonuję w jednym kawałku.


- Co było najbardziej szaloną rzeczą, jaką Kasia zrobiła?- spytałam go, kiedy znaleźliśmy dla siebie moment pomiędzy jego pracą a moją opieką nad (już!) zapieprzającą na czworaka Kingą.


- Moja osiemnastka - mruknął, patrząc w sufit. Przez chwilę miałam wrażenie, że się uśmiechał, co jak na niego, było dość rzadkim zjawiskiem.


- Co tam się stało?


- Ciotka chciała mi zrobić niespodziankę. Kasia otwierała szampana i... dostałem korkiem w oko.


- Ile ona miała wtedy lat?-  zadałam to pytanie, kiedy tylko na chwilę przestałam się śmiać.


- Dwanaście. To było dwadzieścia lat temu, a ja się ciągle zastanawiam, kto dał dwunastolatce butelkę szampana do otwarcia. 


- Zemściłeś się?


- Tak. Przeciągnąłem ją gołymi plecami po dywanie, co nie zmienia faktu, że po tylu latach nadal boję się korków od szampana. 


- Serio?


- Przecież mówię. Ale spokojnie, pracujemy nad tym z Adamem.


- Kim jest Adam?- uniosłam brwi.


- Moim terapeutą niezmiennie od czasu diagnozy, czyli od września 2001.


- Mam nadzieję, że mu nie mówiłeś, jak mnie pieprzyłeś na komendzie- westchnęłam.


-Tego mu akurat nie powiedziałem. Ale wie o mnie sporo rzeczy.


- Jakich na przykład?


- Na przykład to, że jedynym, co mi zostało po ojcu, to kilkucentymetrowa blizna na plecach, że dosłownie kilkanaście godzin temu awansowałem na komisarza....


- C- co?- wydukałam absolutnie zaskoczona. Nic mi nie powiedział. Wyszedł na chwilę, po czym wrócił ze swoją legitymacją. Stanął z nią w ręce przede mną, mówiąc:


- Komisarz Filip Zachara, KGP. 


- Komisarz Zachara- powtórzyłam.


- Kiedy zmienisz nazwisko?- zmienił temat, kompletnie zbijając mnie z tropu.


- Czemu pytasz?


- Po prostu odpowiedz na pytanie.  Wzięliśmy ślub rok temu, a ja dalej czekam, kiedy wreszcie będziesz moją Milą Zacharą.


- To ma znaczenie? Nie wystarczy Ci to, że Cię kocham?


- Zależy mi na tym, żeby moja żona miała moje nazwisko.


- Tradycjonalista - zaśmiałam się. Dobrze wiedziałam, że lubił dominować. Naszą rozmowę przerwał dzwoniący telefon.


- Zachara, słucham- odebrał, a ja momentalnie poderwałam się z miejsca. Po tonie jego głosu wywnioskowałam, że dzwonili z komendy. Na razie nie miałam do roboty nic poza słuchaniem. Mówił szybko i rozglądał się za czymś rozbieganym wzrokiem. Nasze spojrzenia na chwilę się skrzyżowały, a potem znów odwrócił ode mnie wzrok.


- Co się dzieje, Filip? - położyłam mu dłoń na ramieniu, widząc, że zakończył rozmowę.


- Lilię podpięli pod respirator.


- Co się stało?


- Jak to co? Naćpała się. Wymieszała amfetaminę z kokainą, przedawkowała i teraz są tego efekty.


- Żyje?


- Jeszcze tak.


No tak. On i jego absolutna szczerość.


- Wiadomo, ile wciągnęła?


- Skoro leży pod respiratorem, dużo, Mila. Czy ty wiecznie musisz zadawać tyle pytań?


- Czy ja się ciebie czepiam, że słuchasz Kiepury i nazywasz Kingę małym terrorystą?


***

kilka tygodni później

Sobota. Taka, jak każda inna u nas. Za chwilę obudzi się Kinga i zacznie płakać, żeby któreś z nas wyjęło ją z łóżeczka, Filip dostanie wezwanie i pojedzie do pracy badać sprawę czyjegoś zaginięcia. W dużym skrócie, szykował się kolejny dzień naszego idealnie nieidealnego życia. A co z Lilią, zapytacie.  Otóż lekarze cudem ją odratowali po, jak się okazało, próbie samobójczej, a rodzice, do których  chyba w końcu dotarło, że ich córka jest psychicznej i fizycznej czarnej dziurze, umieścili ją w ośrodku zamkniętym. Przynajmniej na miesiąc, jak udało mi się dowiedzieć. Czasem wychodzi na przepustki.  Chyba na weekendy, ale nie jestem tego w stu procentach pewna.


***

Około piętnastej odwiedziła nas Elżbieta. Uwielbiała Kingę. Może dlatego, że przypominała jej Kasię. Mała zaczynała robić się podobna do Filipa. Włosy jej ciemnieją, podczas kiedy ja jestem blondynką, a oczy pozostały takie same jak były, czyli ni to zielone, ni to niebieskie. Jest śliczna. 


- Cudowna jest. Udała wam się- stwierdziła. Idyllę znowu przerwał telefon. W życiu nie spodziewałam się tego, co miałyśmy usłyszeć.


- Na zwłokach mężczyzny o nieustalonej tożsamości znaleziono ślady krwi...- tu Filip zrobił dłuższą pauzę i wziął głębszy oddech.- Katarzyny Zawady....





Kochani!

To już koniec tej książki. Tak, ja też w to nie wierzę i kiedy to piszę, wyję jak wilk do księżyca. Z  całego serca  Wam dziękuję za to cudowne pół roku, kiedy to pisałam tę książkę.  Będąc szczerą, miałam tego w ogóle nie pisać. To dzięki mojej kochanej Przyjaciółce do tego usiadłam i... czterdzieści rozdziałów napisałam, haha. Ogromnie Wam dziękuję za każdy komentarz, każde ciepłe słowo, radę i poprawki, kiedy były potrzebne. To wszystko było i jest dla mnie ogromną motywacją. Kocham Was!  Premierę kontynuacji planuję za około dwa tygodnie, a z okazji zakończenia tej książki proszę, żebyście w komentarzach opisali mi swój ulubiony moment z ,,Niedostępnych" i napisali mi cytat, który Was najbardziej rozbawił:)

Trzymajcie się!

P.

PS. Macie jakiś pomysł na tytuł kontynuacji?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro