14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podeszłam z Ericiem po napoje. Mowę mi odjęło kiedy zobaczyłam pyszności na stole szwedzkim. Nalaliśmy sobie poncz. Jego różowy kolor wyglądał smakowicie. Wzięłam jeszcze jakieś ciasto i skierowaliśmy się do stołów. Po usadowieniu swoich czterech literek oparłam się plecami o Erica. Skosztowałam napoju. Jaki on był dobry... Ciekawa byłam jak smakuje torcik. Moje zęby zanurzyły się w czekoladowym biszkopcie z waniliową masą. OMG! Jaki cudowny. Niestety odebrane mi zostało jedzenie go dalej. Dlaczego? Bo Eric wyjął mi go z ręki i po sekundzie go już nie było. Z oburzeniem odwróciłam się w jego stronę.
-Co to miało znaczyć?- zapytałam.
-Nie mogłem się oprzeć, księżniczko.
   Rozśmieszyło mnie to, że w kąciku ust miał czekoladę. Pyszną czekoladę. Wyciągnęłam do niego dłoń i kciukiem próbowałam mu ją wytrzeć. Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale strasznie mnie to rozbawiło.
-Masz tu trochę czekolady.- powiedziałam w trakcie mojej czynności, bo przypomniałam sobie, że mu nie powiedziałam na początku.
-Taaak, tłumacz tak sobie.- uśmiechnął się.
-Jak mi nie wierzysz to nie mój problem, skarbie.- jeszcze chwilę trwało starcie między mną a czekoladą. Kiedy skończyłam powiedziałam:- Dobrze, skończyłam.
    W tej sekundzie Eric przyciągnął mnie do siebie. Jego dłonie spoczęły na moich plecach, a moje na jego szyi. Pocałował mnie w czubek głowy. Było tak magicznie... Później oparłam się o niego moimi plecami i przymknęła oczy. Jego palce jeździły po mojej ręce. Jak dobrze... Niestety nie dane mi było zatrzymać tę cudowną chwilę, bo usłyszałam gwizdy. Ja nie mogę... Zawsze muszą się tak zachwycać moim życiem osobistym?
-Co znowu?- zapytałam otwierając oczy. Przyszli ze swoimi towarzyszkami. Wstałam dając możliwość przywitania się Ericowi. Oczywiście musieli zrobić te swoje "męskie miśki".
-Charlotta pozwól, że przedstawię.- powiedział David. Wow! Umiał być jako takim dżentelmenem.- Jasmine, Charlotta. Charlotto, Jasmine.
-Hej. Miło mi ciebie poznać.- powiedziałam wyciągając rękę.
-Ciebie również.- oddała uścisk partnerka Davida. O jejku!!! Jaki ona ma słodki głosik. Partnerką Adriena była Ambar, Arthura była Julia. Niestety Daniel nie mógł przyjść. Musiał się opiekować swoją młodszą siostrą. A wiem, że on też ma duże względy u dziewczyn. Po poznaniu dziewczyn wyciągnęłam się z nimi w rozmowę. My siedziałyśmy po jednej stronie stolika, a nasi partnerzy po drugiej.

****Eric****

-No, panowie patrzcie. Nasza Charlotta w końcu zaklimatyzowała się w towarzystwie dziewczyn.- powiedział David.
-Fajnie jest ją widzieć taką szczęśliwą.- skomentował Adrien.- Oczywiście nie licząc ją w towarzystwie Erica. Bo wtedy jest najszczęśliwsza na świecie.
-Zgadzam się.- i po tych słowach się wyłączyłem. Miałem przed sobą Charlottę i na niej lądował mój wzrok. Widziałem jak się śmieje, gestykuluje, opowiada coś. Tylko moje uszy nic nie słyszały. Kompletna pustka. Ona była dla mnie jak oaza. Nie mogłem się na nią napatrzeć. Jaka ona była cudowna. Nie ma takiej drugiej. Ona nie jest jak te wszystkie plastikowe dziewczyny, którym zależy tylko na popularności, chłopakach i pieniądzach.  Jej wnętrze jest piękne. Może tego tak nie okazuje, ale tak jest. Gdy mój słuch do mnie wrócił usłyszałem jak prowadzący mówi:
-Prosimy pary na parkiet. Wprowadzimy na salę trochę romantyzmu.- wstałem i podszłem do mojej księżniczki.

****Charlotta****
-Matko! Jaki masz cudowny naszyjnik.- powiedziała Ambar.
-Dziękuję, dostałam go od Erica.
-Ojej, jaki on jest kochany.- głos Jasmine stał się wyższy o dwa tony.
-Wiem...- uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.- Ale powiedzcie jak tam wasi partnerzy.- poruszyłam brwiami w górę i w dół.
-Od razu mówię Adrien jest mój!- wykrzyknęła Ambar.- Jest taki przystojny, miły, ho...
-Tak sobie mów Ambar, ale David jest najlepszy. Jest taki zabawny!- przerwała Ambar Jasmine.
-Przepraszam, ale David i Adrien nie doruwnują Arthurowi nawet do pięt.- skomentowała Julia
-Nawet nie wiecie jak miło jest to słyszeć.- dokończyłam ten temat.
-Czy mogę prosić panią do tańca?- podszedł do mnie Eric i podał mi swoją dłoń.
-Oczywiście, jakbym mogła odmówić.- chwyciłam go i wstałam.- Przepraszam, ale się ulotnię.
-Nie ma sprawy kochana.- powiedziały niemal równocześnie.
     Poszłam z Ericiem na parkiet. Zaczęła grać wolna muzyka.
-Mam nadzieję, że umiesz tańczyć.- powiedziałam żartobliwie.
-Skarbie, byłem mistrzem w tańcu za młodu.- odparł tym samym.
-Czyli już jesteś stary?
-Słońce, nawet nie wiesz jak.
     Zanim się obejrzałam już zaczęliśmy tańczyć zajęci rozmową. Kątem oka zauważyłam, że chłopcy też są na parkiecie. O dziwo z partnerkami.
-Nie mogę uwierzyć, że chłopcy umieją tańczyć.- zaczęłam. Odwrócił głowę w ich strony (byli w różnych miejscach).
-Kto by pomyślał, prawda?- teraz patrzył mi w oczy.
-Lubię jak tak na mnie patrzysz.
-Ja też.
-Teraz chciałabym powiedzieć do ciebie, ale to się nie liczy "królewiczu", ale wtedy będę ci wisiała dychę.
-Więc się nie opłaca?
-Ani trochę.
-Szkoda, ale wiem, że prędzej czy później usłyszę od ciebie to słowo.
-Mylisz się mój drogi.
-Wcale nie, i ty też tak myślisz.
-Nie będę cię wyprowadzać z błędu.
-Nie musisz.
   Byliśmy coraz bliżej siebie. Położyłam mu swoją głowę o jego tors.
-Masz te perfumy.- uśmiechnęłam się.
-Tak i wiem, że je kochasz.
-Bardziej od ciebie, kochany.
-Łamiesz mi serce.- powiedział łamiącym się głosem.
-Słaby z ciebie aktor, wiesz?
-Wiem. Ale lubię dalej próbować.
    Jego głowa wylądowała na mojej. Jak cudownie...
-Niech ta chwila trwa wiecznie.- wyszeptałam.
-Ale gdyby trwała wiecznie rozbolałby  mnie kark.
-Ale jesteś romantyczny.- dźgnęłam go łokciem.
-Wiem i za to się uwielbiam.
-I ja też.
    Jeszcze chwilę potańczyliśmy dopóki nie przełączyli muzyki na szybszą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro