Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mała nie chciała mnie puścić. A kiedy udało mi się od niej oderwać, ta przybiegła do mnie i rączkami pokazywała, że chce na tak zwanego "barana". Westchnęłam z rezygnacją i spełniłam zachciankę Frisk. Dziewczynka śmiała się, a dwa szkielety przypatrywały się temu. Wyższy z fascynacją, a niższy wręcz ze śmiechem.
Postawiłam Frisk na ziemi. Dziewczynka zachęcała mnie do dalszej zabawy, ale ja nie miałam na to najmniejszej ochoty. Skoro wiem, gdzie jest, nic tu po mnie.
Właśnie skierowałam się w stronę wyjścia, kiedy młodszy ze szkieletów mnie zatrzymał.
-Może chciałabyś zostać tu na noc?
-Tak!- poparła Papyrusa dziewczynka.
-Raczej nie. Po za tym, nie wydaje mi się, że macie tu odpowiednio dużo miejsca do spania na cztery osoby .
-Nie prawda. Wystarczy, że Sans będzie spał na kanapie, a ty i człowiek na łóżku w jego pokoju.
Niższy ze szkieletów spoważniał.
-Papy, nie wydaje mi się, że to jest...
-Oczywiście, że mam rację. Poza tym, klonowi Asgore'a nie ustąpisz?
Kłócili się jeszcze przez chwilę. Skończyło się na spaghetti na ścianie i tym, że będę spać wraz z Frisk w pokoju Sansa. Mimo moich prób odmowy tej jakże zacnej propozycji, nie zgodzili się (mam tu na myśli Frisk i Papyrusa) na to, bym poszła do domu.
Więc teraz szłam po schodach, a mały człowiek siedział mi na plecach szczerząc zęby w uśmiechu.
Weszłam na korytarz. Był odgrodzony jakby balustradą od szczeliny z widokiem na salon. Wprost luksusowy hotel, nie ma co.
Uchyliłam drzwi do pokoju, który tej nocy miał być moją kwaterą. Skrzypnęły. Ciekawe, od jakiego czasu ich nie naoliwił...
W pokoju był syf, który mógłby konkurować z syfem u mnie pod koniec tygodnia. Ale i tak nie miałby szans. Mam większy i to w całym domu. To, co mnie zafascynowało w tym pomieszczeniu, to to, że jest tam tornado ze śmieci. No proszę, na coś takiego jeszcze nie wpadłam.
Z myśli wytrąciła mnie Frisk.
-Spać.
-Tak, już, zaraz- burknęłam pod nosem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro