Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam na łóżku, czytając stare książki, do których tylko rodzina królewska ma dostęp.
No wiecie, takie coś dla elit, hehehue.
Była to historia ludzi, jednocześnie wiedza niezbędna i zbędna.
Niezbędna dla tego, że warto znać ludzi, w końcu to oni nas tu uwięzili i przetrzymywali, ale zbędna, bo nie zamierzam wykorzystać nowej duszy, by zniszczyć Barierę.
Nigdy nie widziałam nocnego nieba, ale tak szczerze, to mam to gdzieś. I co z tego, że jest piękne, i tak się nim nie nacieszę długo.
Pewnie ludzie będą przeciwni powrotowi potworów na powierzchnie, nie mówiąc już o aferze z ludzkimi duszami, które Asgore zebrał do tej pory.
Tam, na powierzchni będzie odciśnięte na nim piętno i on dobrze o tym wie, ale nie chce, by potwory straciłypodejrzane.
Ale ja wiem swoje.
Jak tylko wydostaniemy się na powierzchnię, zaczną się pytania, w jaki sposób to się stało, a wątpię, by ludzie byli aż tak głupi, by nie skojarzyć faktów.
Siedem ludzi znika bezpowrotnie, a ostatni raz byli widziani w okolicach więzienia potworów.
I tu nagle potwory wydostają się na powierzchnię, wcale nie podejrzane.
Westchnęłam i zamknęłam książkę.
Koniec teori spiskowych na dziś. Stanie się to, co się stanie, a potem i tak nastąpi reset, więc co się tu stresować? Póki to nie mój problem, to mam to gdzieś, niech sobie robią, co chcą, nie obchodzi mnie to.
Choć czasem mam wrażenie, że ktoś tym wszystkim steruje, wygodnie sobie siedząc i starannie opracowując tą swoją grę. Kto wie, może moje przeczucie jest prawdziwe, a może nie.
Tego się i tak raczej nie dowiem, więc po co zaprzątać sobie umysł?
Przecież i tak nastąpi reset. I kolejny, i kolejny.
Heh, ja i moje bardzo pozytywne myślenie.
Dobra, Tauriel, skończ myśleć, bo ci to bardziej szkodzi, niż pomaga. Pora coś zjeść, a nie myśleć o rzeczach niemożliwych.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro