Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Czekaj, co?
-To co słyszałeś, szkielecie. Miałam kontrolę nad linią czasową. Oczywiście tylko do czasu powstania tego głupiego chwasta, ale jednak. Od tego czasu mam koszmary.
Pokiwał czaszką ze zrozumieniem.
-A ty skąd o tym wiesz, co?
Speszył się.
-Ja... Wolę o tym nie mówić.
-Jasne, rozumiem. Jak coś, to idę do kuchni- mruknęłam i wstałam z kanapy. Mój brzuch domagał się posiłku w trybie natychmiastowym, a ja zamierzałam spełnić jego rządanie.
Otworzyłam lodówkę i o mało nie rozwaliłam ściany ze złości. Był tam tylko keczup i odrobina spaghetti. Zrezygnowan zamknęłam drzwiczki lodówki i skierowałam się w stronę wyjścia z domu. Zauważyłam, że szkielet siedzi na kanapie i patrzy się w dal.
-Chcesz się przejść na uspokojenie myśli?- zaprpopnowałam mu- na mnie to zawsze działa.
Zastanowił się przez chwilę.
-W sumie i tak już nie zasnę.
-Dobra, tylko skoczę po bluzę.
Wchodząc po schodach przeszło mi przez głowę, że może on nie jest taki wkurzający. W sumie, to nie przezkadzało mi jego towarzystwo aż tak bardzo, jak myślałam, że będzie. Sytuację jeszcze poprawiało to, że on też wie. Wie o tym, z czym ja tłukłam się sama przez tyle lat.
Wbiłam do pokoju i porwałam swoją ukochaną bluzę z podłogi. Rzuciłam jeszcze okiem na Frisk. Mała spała, nieświadomie przytulając koc zamiast mnie.
Do tej pory nie wiem, co mnie tknęło.
Pocałowałam ją delikatnie w czoło i przeczochrałam jej ręką włosy. Uśmiechnęła się przez sen. Cicho zachichotałam i wyszłam z pokoju.
Szkielet już na mnie czekał pod drzwiami. Otworzyłam je, przez co chłodne, nocne powietrze uderzyło mnie w twarz. Było przyjemne.
-Heh.
-Co?- zwróciłam się do mojego towarzysza podróży. Wyszczerzył się jeszcze bardziej i w różowych kapciach wyszedł na zewnątrz. Z westchnięciem pełnym dezaprobaty wyszłam za nim, pozwalając na otoczenie mnie przez chłód. Od razu odegnało to ode mnie resztki snu.
-To gdzie idziemy?
Spojrzałam na niego tajemniczo.
-W pewne ciekawe miejsce- mruknęłam pod nosem i pewnym krokiem ruszyłam w stronę mojego celu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro