Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Byłam w drodze na kolejne nudne spotkanie biznesowe. Jako właścicielka klubu musiałam zmagać się z takimi sprawami jak spotkania z kontrahentami i dostawcami. Szczerze strasznie irytowały mnie takie negocjacje. Czasami miałam ochotę wziąć to wszystko w diabły. 

Często zastanawiałam się jaki diabeł podkusił mnie, abym poprosiła ojca o  kupno dla mnie klubu. 

Chociaż gdy sobie to przypomniałam moje prośby wyglądały bardziej jak rządanie rozchisteryziwanego dzieciaka.  Czy się tego wstydziłam? W żadnym wypadku. Zawsze dostawałam to czego chciałam i nigdy nie ospuszczałam. Gdy już jakaś myśl utkwiła mi w głowie nie było odwrotu.
Takie właśnie było moje życie bez cienia najmniejszych przeciwności losu i właśnie tak zamierzałam je przeżyć.
 
Spotkanie z nowym dostawcą alkoholu odbyło się bez najmniejszych komplikacji. Usatysfakcjonowana wynegocjowałam pięcio procentowy rabat przy każdym większym zamówieniu. Po omówieniu reszty szczegółów grzecznie pożegnałam się z rozmówcą,  zachowując przy tym odpowiednio zawodowy dystans.

Kto by pomyślał,  że  z takiej rozpieszczonej dziedziczki powstanie taka prawdziwa bizneswomen? Jak było to w ogóle możliwe? Nigdy nie podejmowałam żadnego wysiłku,  nieważne czy był fizyczny czy umysłowy.  Nie musiałam, miałam od tego ludzi. Ściślej to moi rodzice ich mieli, co bardzo ułatwiało mi życie.

Wracając do tematu dlaczego tak dobrze radzę sobie w negocjacjach? Ponieważ one stanowiły nieodpartą część mojego życia.  Myślicie, że wszystkie zachcianki dostałam na skinienie palca? Być może tak było,  ale często musiałam negocjacjować używając przy tym wszelkiego rodzaju argumentów.
 
Udaje się do stojącego na pobliskim parkingu swojego lamborghini aventador. Od razu wsiadam za kółko i odpalam silnik,  dodając przy tym trochę gazu, uwielbiam szybkie sportowe samochody.  Mają w sobie moc i siłę,  którą się pragnie ujarzmić.  Są czystą adrenaliną zamkniętą w czrerech kółkach. Są drogowymi demonami.  Elitą wśród elit. To one miały władzę na drodze i to właśnie tak bardzo mnie w nich podniecało. Po wsłuchaniu się w dźwięk silnika postanawiam udać się na małą przejażdżkę za miasto. Jak można było się domyśleć w ogóle nie uważałam na drodze,  wydobywałam z tej maszyny cały jej potencjał,  łamiąc przy tym wszystkie zakazy. Byłam wolna i niepokonana jak bestia,  którą w tej chwili kontrolowałam.  Jest to uczucie nie do opisania. Musielibyście to przeżyć,  abyście mogli zrozumieć co mam na myśli. 

W końcu odpuściłam i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Tym razem jechałam spokojnie podziwiając widoki.

W drodze powrotnej zahaczyłam o lodziarnie,  która z zewnątrz wyglądała na rodzinną firmę.  Nie wiem dlaczego zatrzymałam się przy niej. Być może przywabił mnie jej urok.

Zaryzykowałam i weszłam do  środka.  Wystój wydawał się bardzo znajomy, próbowałam sobie przypomnieć skąd znam to miejsce,  lecz w pamięci miałam jedynie pustkę.

Lodziarnia miała w ofercie wszystko czego zapragnelibyście,  znajdowały się tam wszystkie smaki lodów,  polew,  a także tysiące dodatków. To miejsce mogłoby okazać się rajem nie tylko dla dzieci,  ale i także dorosłych.

Moje konsternację przerwał mi czyiś głos. W trymiga wróciłam do rzeczywistości, kłaniając się staruszce,  która stała za ladą. Wyglądała na bardzo  życzliwą osobę. 

Nie zastanawiając się zbyt długo postanowiłam zamówić sobie  dwa pucharki lodów.  Nie mogąc się zdecydować postawiłam na miętę z kawałkami czekolady,  oraz pistacjowe oblane syropem malinowym.

- Nie pozwalasz sobie na zbyt wiele?- zapytała staruszka, ale ton jej głosu sprawił,  że zabrzmiało to na obelgę.

- Jeśli coś jest przeboskie,  dlaczego więc miałabym się przy tym powstrzymywać?- odpowiadam pełna mocy w swoim głosie.  Nigdy nie miałam figury modelki.

Zawsze Byłam plus size, ale los obdarował mnie dużym tyłkiem i naturalnie dużymi piersiami.  Brzuch zawsze był i pozostawiał płaski. Może ważyłam trochę ponad normę,  ale moje ciało było ponętne.  Mogłam więc jeść to na co miałam ochotę i ile tego chciałam nie licząc przy tym kalorii.

- Masz rację dziecinko- odpowiedziała kobieta babcinym głosem,  stawiając przy tym przed mną zamówione wcześniej pucharki.

Delektowałam się anielskim smakiem domowych lodów.  Każdy kęs był organizmem dla mojego  podniebienia i duszy. Te lody były równie dobre jak sex. Były spełnieniem marzeń.  Celebrowałam każdą chwilę w kontakcie moich ust i tejże ambrizji. W tej chwili,  w tej scenie zapewne mogłabym  stać się mokrym snem każdego mężczyzny. Nie obchodziło mnie to chciałam jedynie poczuć raj w ustach.

Nie poprzestałam jedynie na dwóch porcjach lodów, po uregulowaniu rachunku domówiłam jeszcze malinowy mrożony koktajl na bazie świeżych malin,  listków mięty,  jogurtu typu islandzkiego i lodów malinowych.  Kolejna dawka poezji dla podniebienia.

Moje intymne przeżycia z przepysznym koktajlem przerwał mi zamęt,  który spowodował mężczyzna przekraczający  próg lokalu,  niosący dwa ogromne pudła. Nie zwróciwszy na niego uwagi postanowiłam dokończyć picie.
- Dzień dobry Babciu- czuły głos,  który był zarówno lekko zachrypnięty spowodował to, że zamarłam.

Nagle uświadomiłam sobie,  dlaczego to miejscem wydawało mi się tak bardzo znajome. Nie to nie mogła być prawda.  Z tysiąca lodziarni w tymże mieście musiałam akurat trafić tutaj.  Nie, nie mogę w tej chwili okazać słabości.  Nie tak mnie wychowano, po wzięciu głębokiego oddechu postanawiam odwrócić wzrok i spojrzeć na mężczyznę. 

Niestety moje przypuszczenia okazały się prawdą,  przed mną stał pierdolony Sebastian.  Mój były najlepszy przyjaciel z dzieciństwa.  Lecz po tamtym chłopcu praktycznie nic już nie pozostało.  Zamiast niego stał przed mną jakiś adonis.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro