Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie mogę uwierzyć,  że widzę przed sobą Sebastiana  Greenwooda mojego dawnego przyjaciela z dzieciństwa. Z czasów kiedy nie byłam aż tak bardzo zepsuta.

Mimo tego, że gdy ostatnio się widzieliśmy mieliśmy niemal po dziesięć  lat nigdy nie zapomniałabym jego oczów,  beztroskich czekoladowych oczu.

Jak mogłam nie poznać pani Sofii Greenwood jego babci. Kobiety,  która zajmowała się mną,  gdy moi rodzice mieli lepsze,  ciekawsze zajęcia niż spędzanie czasu ze swoją jedyną córką.  W ramach rekompensaty obsypywali mnie drogimi upominkami, a ja brałam od nich jak najwięcej.
 
Od dziecka wpajano mi do głowy jak mantrę,  że zawsze na pierwszym miejscu mam stawiać siebie. Nie dopuścić do tego, aby ktokolwiek stanął mi na drodze.  Tak byłam bardzo rozpuszczona i nadal jestem.  Tylko, że  teraz jestem o wiele gorsza.

Bardzo mi się spodobał widok, który ujrzałam.  Przez dwanaście lat bardzo się zmienił i to na lepsze, jeśli chodzi o jego wizerunek.  Sporo urósł i dorobił sobie mięśni.  Z małego chłopca sprzed lat stał się przystojnym mężczyzną.  Mężczyzną,  którego musiałam mieć na jedną noc.

No co przecież ostrzegałam was, że jestem Rich Bitch i zawsze dostaję to czego chcę.  A teraz mam ochotę właśnie na niego. Będzie moim trofeum, kolejną nic nie znaczącą przygodą.  Nie ważne czy roztrzaskam jego serce na kawałki. 

Być może był moim dawnym przyjacielem,  ale nie chciał nawiązać ze mną dalszego kontaktu.  Wyparł się mnie, dlatego nie będę miała w tym żadnych skrupułów.

- O proszę wielki Sebastian Greenwood- mówię obojętnym tonem, dając mu znak, że go pamiętam.  Z ciekawością przypatruję się mu, abyś sprawdzić czy mnie pamięta.

Gdy ostatnio mnie widział,  nie miałam jeszcze kobiecych kształtów.
Dość długo i intensywnie wpatrywał się we mnie, co mnie bardzo ucieszyło. Wiedziałam,  że podobam mu się w tym wydaniu. Dowodem tego jest wybrzuszenie na jego jeansach w okolicach kroku. 

Otwarcie i bezwstydnie wpatrywałam się w ten punkt,  językiem zlizałam resztki koktajlu ze swoich warg, prowadząc z nim swoją grę,  w której to ja byłam łowcą.

Wstałam z zajmowanego miejsca i z podniesioną głową ruszyłam w stronę  Sebastiana.

- Kim jesteś?- spytał się,  blokując mi drzwi, co mnie bardzo rozśmieszyło. Jaki akt desperacji.

Naprawdę myślał, że powstrzyma mnie to przed wyjściem? Nie rozpoznał mnie gniew na niego stał się jeszcze bardziej silniejszy.  Nigdy nikomu nie pozwolę się tak traktować.

Bardziej zatarasował mi wyjście, a więc tak chce to rozegrać? Zobaczymy kto z tej cichej potyczki odejdzie jako zwycięzca.

Jak gdyby nigdy nic podałam mu rękę,  zaskoczony odwzajemnił mój gest. Tym samym wpadł w moją pułapkę.  Dało mi to sposobność do ataku, mocno szarpnęłam jego ręką,  przyciągając jak najbliżej siebie, a prawą nogą kopię w miejsce za jego kolanem, powodując,  że runął na ziemie.

- Zapamiętaj sobie chłopczyku, nigdy nie blokuj mi drzwi- mówię ostrym tonem, górując nad nim.

Przeszłam przez niego, tak aby mógł zobaczyć co kryję się pod moją spódniczką,  a może czego tam nie ma. Zadowolona z sceny jaką właśnie odstawiłam wyszłam z lodziarni na obrzeżach Miami.

Stanąłszy przy samochodzie odczytałam wiadomość od Medison.

Meddy: GDZIE JESTEŚ? JAKAŚ SZMATA ODWAŻYŁA SIĘ OTWARCIE CIĘ KRYTYKOWAĆ!!!

Ja: NIEDALEKO.  CZEKA MNIE DOBRE BZYKANKO. WRÓCĘ JUTRO RANO. W DUPIE MAM TĄ WYWŁOKĘ.

Madison już nieodpisuje.  Dobrze wie, że  prędzej czy później zajmne się tamtą pizdą. Zdaje sobie sprawę z tego co jest dla mnie priorytetem.  Kolejny raz udowodniła mi, że jest w stosunku do mnie lojalna.

Nie zdążyłam wsiąść do samochodu, gdy ktoś pcha mnie na drzwi mojego lamborghini, mocno łapiąc mnie za tyłek.

Od razu rozpoznałam zapach jego korzennych perfum.  Uśmiecham się triumfalnie. Wygrałam. Nie było mowy, żeby pozwolił mi teraz odejść.

- Jeśli mnie chcesz jedźmy do ciebie- prowokuję go, chcąc sprawdzić jak daleko się posunie. 

Mocno uderza mnie w tyłek. Piszczę zaskoczona. Gestem pokazuje mi, abym wsiadła w samochód,  po czym wsiada na miejsce pasażera. 

Bez słowa w nawigację wpisuje zapewne swój adres.  Brakowało mi tego,  że będzie jeszcze panoszyć się w moim aucie. Powstrzymuję się od opieprzenia go za to. Następnie ruszam w trasę według wskazówek GPS.

Dziesięć minut  później znajdujemy się w jego sypialni.  Rzuca mnie na łóżko,  pościelone czarnym jedwabnym prześcieradłem, góruje  nad mną.  

Powoli się rozbiera, fundując mi bardzo gorący striptiz. Aż żałuję,  że to będzie pierwszy i ostatni raz.

Jego mięśnie są bardzo napięte i widać, że twarde. Nie ma w sobie ani grama tłuszczu.  Blond włosy sprawiają,  że jego skóra wydaję się jeszcze ciemniejsza, a jego kutas jest imponujący w swojej całej okazałości. 

Podchodzi do mnie i drapieżnie całuję mnie w usta jak wygłodniałe zwierzę. Szybko rozpina złote guziki mojej białej koszuli. Całuję moje usta powoli zniżając się do szyi, pocałunkami toruje sobie drogę do moich piersi,  które są uwięzione pod balkonetką, jednym zwinnym ruchem  uwolnił je i od razu zaatakował mocno ssać prawy sutek, a dłonią pieszcząc drugą pierś doprowadza mnie tym do szaleństwa. Wiję się pod nim niczym kotka w rui.

Po kilku sekundach jestem już całkiem naga i bardzo chętna na to co może mi zaoferować.  Z niecierpliwością unoszę biodra, aby moją cipka mogła otrzeć się o jego ciało. 

Jednak drań mnie torturuje,  pieszcząc moje piersi,  które stały się przy nim nadwrażliwe,  celowo unika wejścia we mnie.  Wkurwia mnie to, widzi złość wymalowaną na mojej twarzy.

- Wydupczysz mnie wreszcie?- pytam agresywnie, po czym znowu głośno jęcze za sprawą jego dotyku.

Uśmiecha się jakby wygrał los na loterii i w końcu jednym płynnym ruchem wchodzi we mnie aż po same jaja. Przygryzam jego ramię,  tłumiąc głośny jęk.  O kurwa niespodziewałam się takich doznań. Bierze mnie ostro i szybko. Mocno zaciskam cipke na jego penisie sprawiając, że jęczy. Paznokciami mocno drapie jego plecy,  niech ma małą pamiątkę po tym wieczorze. W ostatnim momencie udaje mu się ze mnie wyjść,  zalewając mój brzuch spermą.

Myśląc,  że to już koniec podnoszę się z łóżka, lecz mnie powstrzymuje. Nie wiedząc kiedy jego głowa znalazła się tuż przy mojej kobiecości,  liże ją,  ssie i przygryza sprawiając, że łkam z przyjemności. W ciągu minuty sprawia, że tryskam na niego. Leci ze mnie jak z kranu.

Wykończona zamykam oczy. Czuję jak Sebastian kładzie się obok mnie przykrywając nas miłym  w dotyku kocem. Obejmuje mnie. W końcu zasypiam zamknięta w jego uścisku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro