NIEDOUWIERZENIE

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy następnego dnia rano, Karolinę powitało słońce zaglądające przez firankę, nie mogła uwierzyć, że ostatnio pogoda tak przyczyniała się do poprawy jej nastroju oraz sposobu postrzegania Londynu. Odruchowo spojrzała na zegarek i komputer stojący na stoliku. Było wpół do dziewiątej. Sięgnęła po gazetę, zakupioną kilka dni wcześniej. Gdy przeglądała ją, zwróciła uwagę na artykuł z tytułowej strony: „Jack Robson – najseksowniejszy nieznany kina." Zgadzała się z tym stwierdzeniem. Im dłużej przyglądała się chłopakowi, tym bardziej wydawał się interesujący. Łobuzerska uroda i skrywające tajemnicę oczy. Określenie seksowny było zdecydowanie trafne.

Kilka minut przed umówioną godziną, założyła kurtkę, przewiesiła torebkę przez ramię i upewniwszy się dwukrotnie, że zostawiła zamknięte drzwi, zbiegła ze schodów. Czarny samochód stał w tym samym miejscu, z którego odjechał wczorajszego wieczora. Gdy Jack zobaczył ją przy drzwiach budynku, wysiadł by otworzyć jej drzwi pojazdu.

- Hello! – przywitał się uśmiechając się bardzo szeroko.

- Hi – odpowiedziała. Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę, zanim Jack ruszył. Karolina odwróciła głowę aby zobaczyć siedzącego na tylnym siedzeniu psa. Machał radośnie ogonem, wyglądając przez okno.

- Pasażer na tylnym siedzeniu to Suli. Jeden z moich najwierniejszych przyjaciół. – wyjaśnił ze śmiechem Jack, gdy Karolina przyglądała się zwierzakowi. Był to nieduży terier, ze ślicznym pyszczkiem, na którym malowała się wesoła psia mina.

- Jest prześliczny.

Milcząc jechali przez Londyn. Karolina podziwiała widoki z takim samym wyrazem twarzy jak podczas pierwszego zwiedzania stolicy Anglii. Miasto robiło na niej wciąż bardzo duże wrażenie. Powoli przyzwyczajała się do jego klimatu. Jack obserwował jej reakcję na wszystko co mijali.

- Powinieneś patrzeć na drogę. Chcemy w całości dojechać do celu. – zażartowała.

- Wiesz, że masz piękne oczy – odpowiedział zmieniając niespodziewanie temat gdy byli już za miastem.

- Ktoś mi kiedyś powiedział, że kiedy usłyszę komplement, nie powinnam dziękować. – uśmiechnęła się.

- Zgadzam się. – dodał i zaczął nucić utwór jaki słyszeli z radia, spoglądając wprost przed siebie. Naturalność jego zachowania była dla niej zaskakująca. Przypomniała sobie artykuł, który czytała o nim rano. Zastanawiała się ile w wywiadzie było prawdziwego jego, codziennego Jacka, a na ile pozował na kogoś zupełnie innego, na tego którego, kogo chcieli widzieć inni. Mogła bez trudu wyobrazić sobie wypowiadane przez niego zdania, które potem zostały przelane na drukarski papier. Oczami wyobraźni widziała lekko zdenerwowaną reporterkę, zadającą przygotowane wcześniej pytania, co chwila spoglądającą w robione całą noc notatki, słuchającą uważnie każdego wypowiedzianego, przez Jacka, słowa. Ujrzała siedzącego naprzeciw Jacka, analizującego zadawane pytania, odpowiadającego sarkastycznie na te z nich, które nie przypadały mu do gustu. Podczas odpowiedzi stukał palcami w oparcie wygodnego fotela. Zaśmiała się sama do siebie. Gdy otworzyła oczy, zobaczyła, że Jack zaparkował już samochód na przyleśnym parkingu i przygląda jej się uważnie.

- Co Cię tak rozbawiło? – zapytał.

- Mam czasami chwile odpływu w swój własny świat. – wyjaśniła ze śmiechem. – To była jedna z nich. Bywam momentami niezbyt normalna. Ale teraz już moje myśli wylądowały w tym świecie tutaj, tuż przy Tobie.

- Swój świat, mówisz? Każdy ma taki swój własny zakątek, do którego czasem odlatują myśli. – potwierdził.

- Bez tego byśmy powariowali. – przyznała. – Może kiedyś zabierzesz mnie do tego zakątka?

- Tylko wtedy kiedy Ty, udostępnisz mi swój świat.

- Kto wie, może pewnego dnia wymienimy się ustronnymi miejscami naszych umysłów. – powiedziała patrząc mu prosto w zielone oczy.

Gdy tylko Jack otworzył drzwi pasażera, pies szybko wyskoczył z wozu i zaczął biegać dookoła, ciesząc się przestrzenią. Po chwili podbiegł do Karoliny i czekając na pieszczoty, wesoło machał ogonem. Kiedy podrapała zwierzaka za uchem, wtulił pysk w jej dłonie. Jack obserwował ze śmiechem tą scenę.

- Jaki pieszczoch. Fajny zwierzak. Tęsknię za moim psem. Tęsknię za wszystkim, co zostawiłam w domu. – powiedziała kierując się w stronę lasu. Chłopak dołączył do niej, cały czas się jej przyglądając.

Spacerując wśród drzew, wspominali czasy szkolne, rozmawiali o codzienności w pracy, mówili o znajomych. Jack zadawał wiele pytań. Był ciekawy jak wygląda życie w polskiej rzeczywistości. Znał opowieści babci, ale spojrzenie młodej osoby, dorastającej we współczesnej Polsce było dla niego czymś nowym, z czym do tej pory nie miał do czynienia. Jego ciekawość zatriumfowała. Słuchał jej bardzo uważnie, chcąc poznać jak najwięcej szczegółów.

- Opowiedz mi jakąś zabawną historię z okresu szkolnego. – zaproponował.

- Wiele było takich śmiesznych momentów. Podczas całego etapu mojej edukacji trafiałam na naprawdę fajnych ludzi. Dużo się działo i mam sporo cudownych wspomnień. – powiedziała, a chwilę potem przypomniała sobie jedną z takich chwil. - Gdy chodziłam do liceum, byłam w poczcie sztandarowym szkoły. Mieliśmy rewelacyjnego dyrektora, który woził nas na każdą uroczystość swoim samochodem. Wtedy jeździł jakimś fiatem, nie pamiętam dokładnie jakim, ale istotne w tej historii jest to, że był dwudrzwiowy. Pewnego dnia, coś mu wypadło i na pogrzeb jechaliśmy z jego zastępcą. Kobietka podjechała po nas tico, które jest czterodrzwiowe. Moja przyjacióła Beatka, która także reprezentowała szkołę, z przyzwyczajenia zaczęła wsiadać do samochodu, na tylne siedzenie, przednimi drzwiami. Wyobraź sobie konsternację babki, kiedy Becia, z tylko sobie znaną siłą, próbowała odchylić przednie siedzenie. Patrzyliśmy na nią zasłupieni, zastanawiając się co ona najlepszego wyrabia. Ja pierwsza wybuchłam śmiechem, zaraz po mnie Kamil, nasz chorąży, a Beatka nie wiedziała z czego się nabijamy. Dopiero po kilkunastu sekundach, zdała sobie sprawę z tego co się dzieje. Też zaczęła się śmiać, natomiast naszemu chwilowemu kierowcy wcale nie było do śmiechu. Tym bardziej, że wybieraliśmy się na pogrzeb, a humory mieliśmy raczej komediowe. Trudno nam było zachować powagę do końca uroczystości. Byliśmy maksymalnie skupieni, ale jak tylko wróciliśmy przed szkołę, śmieliśmy się na wspomnienie siłującej się z siedzeniem Beatki. – opowiadała z szerokim uśmiechem Karolina. – Nawet teraz wydaje mi się to zabawne, a minęło już tyle lat. – skomentowała. Spojrzała na Jacka, chichotał cicho. Przez cały ten czas, kiedy ona zdradzała mu opowieści ze swojej przeszłości, nie mówił nic o sobie.

- Ciągle ja dziś mówię... Dlaczego jesteś dziś taki ... hm... nie bardzo wiem jak to określić... taki cichy... Coś się stało? – zapytała po pewnym czasie.

- Słucham Ciebie. – spojrzał na nią – i cieszę się każdym momentem spędzonym z Tobą. Dawno nie spędziłem tak przyjemnie czasu. – Karolina czuła, że się rumieni. – Poza tym, trochę mi smutno, bo dziś wylatuję do Stanów. – spojrzał na nią. Na jej twarzy nie dostrzegł żadnej emocji. – Miałem kilka dni wolnych od zdjęć, ale muszę wracać, bo kręcimy następną część „Nieznanych". – zatrzymał się i odwrócił się w jej stronę. – To były, nie to są, najprzyjemniejsze dni wolne, jakie ostatnio miałem. Kiedy zobaczyłem Cię pierwszy raz, byłem tak samo uśmiechnięty jak teraz. – przykucnął aby rzucić psu zabawkę. Patrzył cały czas na nią. Nie wiedziała co powiedzieć.

- Kiedy przyjeżdżasz ponownie do Londynu? – zapytała.

- Film kończymy pod koniec października, potem czeka mnie jeszcze premiera drugiej części filmu i wracam tutaj na długi wypoczynek. – odpowiedział bez zbędnego zastanowienia i dodał po chwili – i mam nadzieję, spotkać się z Tobą, jeśli tylko będziesz miała na to ochotę – uśmiechnął się.

- Więc już teraz zapraszam Cię na kawę. I pamiętaj następnym razem płacę ja. – powiedziała.

- No to jesteśmy umówieni.

- A teraz opowiedz mi coś o filmach. – zaproponowała – Widziałam pierwszą część w kinie, premiera następnej jest na początku listopada, ale jestem bardzo ciekawa.

- Jeśli chcesz, mogę Ci pożyczyć moją kopię. Mam ją w domu. Siostry oglądają je ze wszystkimi znajomymi. Mam wśród nich prawdziwy fanklub. – zażartował – Co prawda, wolałbym obejrzeć ten film z Tobą, żeby obserwować twoje reakcje, ale ...

- Powiem Ci co myślę o filmie.

- Możesz mi to obiecać?

- Będę szczera do bólu. – upewniła go.

- Wobec tego, niezbędny mi będzie twój numer telefonu – uśmiechnął się.

- Raczej tak. – śmiali się oboje. – o której masz lot? – zapytała Karolina po chwili.

- O piątej muszę być na lotnisku.

Wracając do samochodu opowiadał jej o tym jak kręcili filmy, jak dostał rolę Nicka i jak bardzo przez to zmieniła się jego codzienność.

- Wszystko zostało przewrócone do góry nogami. Chciałbym móc normalnie funkcjonować, iść na zakupy, spacer, bez towarzyszących mi wszędzie fotoreporterów. Nadal jestem tym samym Jackiem. – powiedział gdy dotarli do samochodu.

- Jesteś bardzo fajnym człowieczkiem. – uśmiechnęła się do niego.

- Podjedziemy do mnie, po płytę, a potem odwiozę Cię do domu, oki?

- Pasuje. – przytaknęła. Pomyślała o tym, jak dziwnie się teraz czuje. Jack ruszył w drogę powrotną do miasta. Parkując samochód na podjeździe domu, spojrzał na Karolinę i powiedział:

- Jesteśmy na miejscu.

- Śliczna okolica. – nie wiedziała co innego powiedzieć, obserwując dom. Był duży, pod wieloma względami bardzo podobny do wszystkich budynków, które widywała w stolicy Anglii. Jednak miał w sobie coś co przyciągało wzrok. „A może tylko tak mi się wydaje, bo wiem kto tutaj mieszka." – pomyślała Karolina. Budynek stał pośród drzew.

- Zaraz wracam. – powiedział wysiadając z samochodu. Dziewczyna spojrzała w okna i zmieszała się. Zdała sobie sprawę, że jest w miejscu, o którym marzą wszystkie fanki przystojnego „nieznanego Nicka". Dom był piętrowy, ze ślicznymi okiennicami dookoła ciemnych okien. Przed domem stało wielkie drzewo, dużo wyższe od budynku, a pod nim śliczna rzeźbiona ławeczka. Zastanawiała się jakby to było usiąść pod tym drzewem, na tej ławeczce i przytulić się do chłopaka. Uśmiechnęła się na tą myśl, a w tej samej chwili, Jack wrócił z płytą w dłoni:

- Przyjemnego oglądania. – uśmiechnął się.

Gdy dojechali pod jej mieszkanie, spojrzał na nią. Miał smutny wyraz twarzy.

- Proszę, daj mi znać gdy wylądujesz w LA. – poprosiła.

- Obiecuję.

- Pamiętaj, aby nigdy nie składać obietnic, jeśli nie jesteś pewien, że ich dotrzymasz. – spojrzała na niego.

- Jestem pewien. Spędziłem z Tobą naprawdę fajne dopołudnie. Dziękuję.

- Ten spacer to był zdecydowanie świetny pomysł, nie tylko z uwagi na Suliego. Świetnie się bawiłam. Fajnie będzie to powtórzyć. Poza tym, to jestem Ci winna kawę.

- Nie zapomniałem. – uśmiechnął się bardzo szeroko. – Jesteśmy umówieni.

- Jesteśmy. - potwierdziła

- Więc do zobaczenia wkrótce Karolinko.

- Bezpiecznej podróży. – patrzyła na niego, wysiadając z samochodu.

- Dzięki. Pa. – Karolina miała wrażenia deja vu. Stała w drzwiach budynku i tak samo jak wieczór wcześniej, patrzyła jak pojazd znika za zakrętem.

Gotując obiad, Karolina myślała o spotkaniu z Jackiem. Było w tym wszystkim coś niesamowitego i dziwnego zarazem. „Takie rzeczy się nie dzieją." – pomyślała. Gdy zasiadła do posiłku, rozdzwoniła się jej komórka. Spojrzała na nieznany numer:

- Słucham?

- Hey, sprawdzam numer. – usłyszała głos Jacka.

- Więc teraz już wiesz, że jest prawidłowy – zaśmiała się do słuchawki.

- Miło Cię słyszeć. – powiedział – Do usłyszenia po lądowaniu. Przyjemnego popołudnia Karolino.

- Tobie życzę lotu z bezpiecznym lądowaniem. Cześć.

Roześmiała się do telefonu. Dawno nie miała tak dobrego humoru. Zaskoczył ją tym telefonem.

Z kubkiem gorącej kawy siadła na salonowej kanapie i włączyła film. W pudełku zobaczyła kartkę: „Jestem bardzo ciekawy, jak będzie podobał Ci się film. Nie lubię oglądać siebie samego. J." – czytając liścik zastanawiała się czy był adresowany do niej, a jeśli tak to w jaki sposób tak szybko zdążył go napisać. Wysiadł z samochodu tylko na chwilkę. „Może był skierowany do kogoś kto widział film przede mną." – pomyślała. Gdy zaczęła się emisja filmu, Karolina zauważyła, że był on podzielony na trzy części. Jedna z nich zawierała film, druga była zbiorem scen, które nie znalazły się w ekranizacji, a trzecia obejmowała szereg scen i ujęć z planu zdjęciowego. Ciekawość zwyciężyła i Karolina zaczęła oglądanie od tych ostatnich. Był to kolaż różnych momentów uchwyconych podczas pracy na planie. Zobaczyła rozmawiających aktorów, pijących kawę, bawiących się między ujęciami. Ze szczególną uwagą śledziła sceny, które prezentowały Jacka i Ann Lee – jego filmową partnerkę. Wydawać się mogło, że łączy ich coś więcej niż tylko wspólna praca. Jack był bardzo naturalny, Karolina zauważyła, że jego zachowanie pomiędzy kręceniem scen, nie odbiega od tego co widziała tego dnia. Normalny, a jakże wyjątkowy facet. Kiedy tylko włączyła film, nie mogła oderwać się od niego nawet na moment. Wciągnął ją podobnie jak pierwsza część. Twórcom ekranizacji w doskonały sposób udało się przedstawić główne wątki „Zapoznanych". Przesłanie książki było idealnie ujęte w filmie i zaprezentowane widzowi w bardzo czytelny sposób. Z zainteresowaniem obejrzała pozostały zbiór scen, na które zabrakło miejsca w filmie. Była zachwycona, a gdy tylko pojawiły się napisy końcowe, napisała do Jacka sms: „Film jest naprawdę dobry. Bardzo mi się podobał. Mam nadzieję, że obejrzymy go razem pewnego dnia. K."

- To był bardzo długi dzień. – powiedziała sama do siebie i spojrzawszy na zegarek, stwierdziła, że najwyższy czas na przygotowania do oddania się w objęcia Morfeusza. Była bardzo zmęczona, a plan na następny dzień zakładał kilka spotkań służbowych, na które teraz nie miała ochoty. „Praca wypełni mi czas" – pomyślała.

Podczas porannego krzątania się po mieszkaniu, Karolina zauważyła migającą kopertę na wyświetlaczu telefonu. Odczytała wiadomość: „Prawdopodobnie śpisz, a nie chciałbym zakłócać, mam nadzieję, pięknych snów. Doleciałem cały i zdrowy. Teraz czeka mnie wiele pracy, ale wrócę. Wtedy obejrzymy film razem. Wkrótce napiszę. J." – uśmiechnęła się szeroko. Zwykłe słowa, nic szczególnego, a spowodowały przyspieszone bicie jej serca. Odpisała bardzo krótko, ale miała wrażenie, że wkrótce napisze dużo więcej: „Czekam zatem na Ciebie. K."

* * *

Dni mijały Karolinie bardzo szybko. Godziny niepostrzeżenie zamieniały się w dni, a te w tygodnie. Nie spostrzegła kiedy zbliżyła się końcówka października. Tak jak się spodziewała Izka, nie wytrzymała długo w niepewności dotyczącej spotkania, o którym Karolina wspomniała w mailu. Kilkakrotnie domagała się poznania szczegółów. Dziewczyna ze śmiechem czytała przesłane przez przyjaciółkę wiadomości:

„Uwielbiam ten Twój brak cierpliwości. Naprawdę nie chcesz poczekać aż przyjadę i opowiem Ci o wszystkim na żywo? Chcesz pozbawić mnie tej radości patrzenia jak reagujesz na każdą ciekawostkę?" – napisała jej pewnego dnia. Była pewna, że tymi słowami zmotywuje przyjaciółkę do odczekania w niepewności tych dni, które zostały im do jej powrotu do Polski.

Praca nad salonem szła bardzo sprawnie. Zajmowała jej każdą wolną chwilę. Chciała pozamykać jak najwięcej tematów. Zgodnie z planem działań listopad miała spędzić w Polsce, aby przygotować działania do zakończenia roku. Nie mogła się tego doczekać. Tak bardzo chciała spotkać się z rodziną i przyjaciółmi. Ich brakowało jej na co dzień najbardziej. Chciała spotkać się z bratem, poplotkować z Izką, Beatką i Majką, przytulić do mamy, wyjść na spacer z Solą. Do tęsknoty za nimi dołączała powoli, nowa tęsknota. Gdy zasiadała do komputera, z niecierpliwością otwierała skrzynkę mailową. Czekała na wiadomości od przyjaciół i od Jacka. Każdego wieczora odczytywała maile i co dzień wśród listów odnajdowała jedną wiadomość od niego. Niekiedy były to krótkie pozdrowienia, innym razem wielowersowe spisy myśli. Pisał o tym, jak wyglądają dni zdjęciowe, współpraca z kolegami z planu, jego codzienność w Stanach. Spisywał swoje odczucia, związane z tym, że jest tak daleko od domu i od ludzi, na których mu zależy, do których tęskni. Karolina doskonale go rozumiała. Brakowało im tego samego. Mimo, że zawsze było dookoła nich wiele osób, nie było nikogo, kto znałby każde ich myśli i pragnienia. Czasem odnosiła wrażenie, że czyta spisany przez niego pamiętnik. Gdy pewnego rodzaju zapytała go o to, napisał: „Chcę, żebyś znała mnie, takim jakim jestem. Po prostu Jacka." Było to tak szczere, a jednocześnie tak niesamowite, że czytała tego maila kilka razy. Otwierał się przed nią z taką łatwością, jakby znali się kilka lat. Chciała mu odpłacić taką samą szczerością. Zaskoczyła siebie samą, kiedy przychodziło jej to bez trudu. Opisywała mu swoje dni, problemy w pracy, tęsknotę za bliskimi i to jak bardzo się cieszy na listopadowy powrót do domu. Dzień po tym, jak napisała mu, że 30 października wylatuje do Polski, dostała bardzo krótkiego, ale treściwego maila. Czytając go, odniosła wrażenie, że bardzo długo zwlekał z jego napisaniem: „Jaka szkoda, że wracasz do Polski w listopadzie. Miałem nadzieję, że spotkamy się jak tylko wrócę. Ale rozumiem, że tęsknisz za rodziną. Masz swoje zobowiązania. Pomimo tego, smutno mi. Spotkamy się później. Karolino, jest jedna rzecz, którą chciałbym wiedzieć. Nie pytałem wcześniej, bo prawdopodobnie się bałem. Kiedy się spotkaliśmy, zauważyłem pierścionek na palcu Twojej prawej ręki. Jeśli jesteś zaręczona, proszę napisz mi. J." – przeczytała uważnie każde zdanie. Lekko zdenerwowana napisała mu prawdę na jaką mogła sobie pozwolić. Miała wrażenie, że wiadomość sama wystukała się na klawiaturze. Myślała tylko o tym, jak wszystko ująć, aby go nie urazić. Nie o wszystkim chciała pisać, nie była jeszcze gotowa, aby opowiedzieć mu całą swoją historię. Jeśli nadejdzie czas kiedy to zrobi, na pewno nie drogą mailową.: „Oh, Jack. Jesteś bardzo spostrzegawczy. Tak, mam pierścionek. Ale nie jestem już zaręczona. Proszę, nie pytaj na razie o nic więcej. To jedyny temat, którego na razie nie chcę poruszać z nikim. Ciągle mam ten pierścionek. Przypomina mi o tym, co było piękne w moim życiu. Mam nadzieję, że moja odpowiedź będzie dla Ciebie wystarczająca. To naprawdę nic osobistego. Nie rozmawiam o tym w ogóle, z nikim. Proszę, bądź wyrozumiały. Chcę być z Tobą szczera. Bardzo Cię lubię, ... a co do spotkania... ja nie widzę problemu. Odwiedzisz Polskę? Możemy wypić kawę w mojej rodzinnej miejscowości. Zapraszam Cię serdecznie do Inowrocławia, jeśli tylko będziesz miał ochotę przyjechać. Pozdrawiam. K.".

Rozmawiali bardzo często przez internetowego komunikatora. Odpowiedź jakiej Karolina udzieliła mu w związku z pierścionkiem, była najwidoczniej dla niego satysfakcjonująca. Nie wracał do tematu. Bardzo cieszył się z zaproszenia do Polski. Nie był pewien, którego dnia wróci do Londynu. Planował kilkudniowy przylot, kiedy Karolina będzie już w domu. Jednak do połowy listopada musiał być na każde zawołanie producentów. Kontrakty były w tej kwestii bezwzględne.

- Byłoby świetnie, gdybyś dał radę przylecieć do Polski przed 25 listopada. Mam wtedy swoje małe święto – urodziny. – uśmiechnęła się do monitora, widząc jego radosną minę.

- To rzeczywiście rewelacyjna okazja do odwiedzin. Zrobię co w mojej mocy, żeby się pojawić. – powiedział.

* * *

Od czasu tej rozmowy, Jack był w świetnym nastroju. Budził się z uśmiechem na twarzy. Jego maile były pełne pozytywnych myśli. Pisał więcej i częściej do Karoliny. Zmienił nastawienie do codzienności. Starał się czerpać z każdego dnia tyle ile tylko mógł. Znalazł sobie cel. I każdego dnia dążył do jego realizacji. Poznanie Karoliny było dla niego niespodzianką, jaką zgotował mu los. Gdy pośród zamieszania, wokół jego osoby, poczuł się dziwnie samotny, odnalazł osobę, z którą mógł dzielić te smutki i wszystkie myśli, które rodziły się w jego głowie. Coraz częściej udzielał wywiadów. Kończące się zdjęcia do „Zjednanych" oraz zbliżający się termin premiery „Zapoznanych" spotęgowało zainteresowanie mediów jego osobą. „Jakby mogło być tego jeszcze więcej." – pomyślał. Jednak po raz pierwszy, pytania o wybrankę jego serca, nie drażniły go tak jak wcześniej. Nie odpowiadał na te pytania: „Nie mam w tym temacie nic do powiedzenia." – nie kłamał. Wybranki serca nie było w jego życiu. Przynajmniej na razie. Nie chciał wybiegać w przyszłość. Ani przed mediami, ani nawet samym sobą. Cieszył się z tego co jest. Na razie miał przyjaciółkę, z którą o wszystkim mógł porozmawiać. Osobę, która fascynowała go jak nikt inny. Dziewczynę, której maile czytał wielokrotnie każdego dnia, i która potrafiła go rozbawić i wzruszyć w tym samym momencie. Uśmiechał się dzięki niej dużo częściej niż dotychczas. Przyznał się sam przed sobą, że odkąd Karolina powiedziała, że nie jest zaręczona, myślał o niej częściej, częściej, niż powinien. Jednocześnie nie mógł doczekać się końcówki listopada. Każdy dzień zbliżał go do spotkania z nią. Wydawało mu się to tak mało prawdopodobne, a zarazem tak bardzo rzeczywiste. Cieszył się tą perspektywą niczym dziecko które dostało swoją ulubioną zabawkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro