Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Widzimy się jutro w szkole?-zapytała wesoło dziewczyna.
-Pewnie.-popatrzyłam przed siebie-Nie mam zbytnio innego wyjścia.
-Jesteś strasznie ponura.-skrzywiła się.
-Tak już mam, nie przejmuj się. Może kiedyś się to zmieni.
-Cieszę się.-pocałowała mnie w policzek-Do jutra, buziaki!

Krzyknęła i poszła w stronę parkingu. Co za dziewczyna. Odkąd podeszła do mnie na wf nie daje mi spokoju. Ciagle za mną łazi i gada o jakiś głupotach. Jednak cieszy mnie to ze mam kogoś z klasy z kim mogę pogadać. Usiadłam na ławce przed szkoła, musiałam czekać na tego durnia bo nie wiem jeszcze jak wrócić do domu. Podobno godzinę temu skończył lekcje wiec gdzie on jest do cholery?
Popatrzyłam na godzinę w telefonie, spóźnia się już 10 minut. Ma szczęście, ze dzisiejszy dzień jest dosyć ciepły bo inaczej bym go udusiła.

-No cześć piękna. Co tutaj tak sama siedzisz?-usiadł obok mnie.
-Czy ty nie masz własnego życia człowieku?
-Mam ale w tym życiu musiałaś się ty pojawić. Wstawaj.
-Słucham?-popatrzyłam na niego pytająco.
-Muszę cię zawiść do domu bo Lukas miał jakieś sprawy do załatwienia.

Wstałam szybko i zaczęłam się kierować do wyjścia z terenu szkoły.

-Ej! Parking jest w druga stronę!

Olałam jego krzyki i szłam dalej przed siebie. Chyba go pojebalo ze będę z nim jechać w jednym samochodzie.
Jednak on jest uparty. Za nim się obejrzałam przerzucił mnie przez ramie i zaczął iść w przeciwna stronę.

-Boże daj mi spokój! Sama wrócę do domu.
-Jasne, ty nawet nie wiesz jak wrócić. Jak nawet w szkole nie potrafiłaś się odnaleźć.-zaśmiał się i klepnął mnie w tyłek.
-Ręce przy sobie kretynie bo ci je urwę!
-Spokojnie księżniczko.-klepną mnie znowu.
-Zamknij się!-walnęłam go w tył głowy.

Po długim zaprzeczaniu wyszło tak, że byłam przypietą pasami do siedzenia. Próbowałam uciec ale  drzwi od samochodu były zamknięte. Nie odzywałam się do niego tylko patrzyłam przez okno i próbowałam zapamiętać drogę żeby już nigdy nie wyszła taka sytuacja.

-Tak w ogóle jestem Hardin Scott.-powiedział nagle.

Popatrzyłam na niego i westchnęłam ciężko.

-Ja Madison Smith.-odpowiedziałam szybko zaciskając zęby.

Jak już po długiej podróży byliśmy przed moim domem chciałam jak najszybciej z tamtąd wyjść ale drzwi dalej były zamknięte.

-A ty gdzie się wybierasz?
-Do domu, otwórz te drzwi.
-Może jakieś dziękuje za odwiezienie do domu-popatrzył na mnie uwodzicielskim spojrzeniem-Albo coś więcej.
-W mordę mogę ci dać, wystarczy?
-Spierdalaj. Ja tu do ciebie miło a ty szczekasz chuj wie po co.
-O jeju.-popatrzyłam na niego wzruszona-Oburzyłeś się?-przysnęłam się bliżej-Jesteś taki słodki.-pocałowałam go w policzek i kliknęłam przycisk żeby otworzyć sobie drzwi-Narazie.

Pożegnałam się szybko i wyszłam z auta. Co za typ, najpierw się rzuca, potem jest arogancki a potem taki kochany jak nie wiem. Takiego niezdecydowanego człowieka chyba jeszcze nigdy nie spotkałam.

-Siema!-krzyknęłam na cały dom i trzasnęłam drzwiami.
-Cześć Madison!-odkrzyknął.

Zdjęłam buty i poszłam w stronę salonu. Tam siedział Thomas z jakaś dziewczyna.

-Co to za dziewczyn?-powiedziała oburzona do chłopaka.

On popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem żebym mu pomogła. Widać było po nim ze chce spławić dziewczynę. Ehh, za jakie grzechy.

-Powinnam tez o to samo ciebie zapytać.-podeszłam trochę bliżej-Jestem jego dziewczyna, jakiś problem?-popatrzyłam na nią zimnym wzrokiem.
-Skąd..-powiedziała przestraszona-Pomagałam tylko..emm..
-Nie przejmuj się skarbie. Lila pomagała mi tylko w lekcjach.

Usiadłam u niego na kolanach i się uśmiechnęłam.

-Trzeba było powiedzieć kochanie.-pogłaskałam go po głowie-Bym ci pomogła a nie prosisz jakieś tempe szmaty o pomoc. Głuptasie ty mój.
-Jak mnie nazwałaś?
-Pójdziesz stad w końcu czy mam cię sama wypierdolić?

Ona odrazu się wzdrygnęła i spuściła głowę. Zabrała szybko swoje książki i wyszła z domu. Jak tylko straciłam dziewczynę z oczu walnęłam chłopaka w łeb.

-Jesteś cudowna.-powiedział z uśmiechem trzymając się za tył głowy.
-Weź przestań.-przewróciłam oczami-Ostatni raz taka akcja miała w ogóle miejsce.
-Zastanowię się.

Zaśmieliśmy się razem. Potraktowałam go chamsko wczoraj ale w sumie spoko z niego chłopak. Jest współlokatorem mojego brata muszę jakoś z nim wytrzymać. Dowiedziałam się, ze Lukas poszedł na jakaś randkę z dziewczyna. Mhm, ciekawie.

Przez resztę dnia razem z Thomas'em oglądaliśmy serial. Świetnie się razem bawiliśmy.
Jednak podczas kolejnego odcinka ktoś wszedł do domu.

-Jesteś taki cudowny, pragnę cię tu i teraz.-powiedziała zadowolona dziewczyna.
-Wiem kochanie.

Oho, widać ze randka się udała. Oparłam się o oparcie kanapy i patrzyłam czy nas w ogóle zauważał. Lukas się wczuł bo zaczął całować dziewczynę a ona podniecona wskoczyła na niego i pogłębiła ich pocałunek. Powstrzymywaliśmy się od śmiechu, ledwo nam się to udawało.
W pewnym momencie chłopak popatrzył w nasza stronę a my zaczęliśmy się głośno śmiać. Brunetka odskoczyła od niego przestraszona poprawiając sukienkę.

-No cześć, co tam?-zapytał Thomas.

Nie mogłam przestać się śmiać aż spadłam z kanapy na podłogę.

-Uspokój się wariatko.-zaśmiał się.
-Weź odczep się ode mnie.-usiadłam i popatrzyłam na Lukas'a-Co już się odechciało bzykać?
-Zamknij się kretynko!-krzyknął wkurzony.

Jak tylko ruszył w moja stronę ja szybko wstałam i pobiegłam do swojego pokoju. Ojeju za wolno braciszku, haha.

-Zabije cię kiedyś idiotko!-krzyknął za drzwiami.
-Tez cię kocham!

On parsknął śmiechem i poszedł. Westchnęłam i poszłam w stronę garderoby. Wzięłam potrzebne rzeczy i poszłam pod prysznic.

Po jakieś godzince wyszłam z pomieszczenia zrelaksowana i zmęczona. Dzisiaj był dzień pełen wrażeń. Byłam źle nastawiona jednak może nie będzie aż tak koszmarnie jak się spodziewałam.
Jednak przed spanie musiałam jeszcze pójść na jednego papieroska. Nałożyłam kapcie, zabrałam paczkę razem z zapalniczka i poszłam na balkon.
Przeglądałam coś na telefonie bo nie miałam nic innego lepszego do roboty.

-Cześć zołzo.

Noz kurwa, to nie możliwe. To nie może być prawda ze to on. Popatrzyłam na niego i odrazu tego pożałowałam.

-Co ty tu robisz?-zapytałam zaskoczona i poirytowana.
-Mieszkam kretynko.-zaśmiał się-Jesteśmy na siebie skazani.
-Kurwa mać, wystarczy ze muszę patrzeć na ciebie w szkole a jesteś dodatkowo moim sąsiadem. To trzeba mieć nieszczęście.-przewróciłam oczami.
-Lepiej zasłaniaj okna bo już wczoraj widziałem co nie co.
- Podglądałeś mnie?!
-Sama się prosiłaś.
-Wal się kretynie.-wystawiłam środkowego palca i weszłam do środka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro