7.Nowy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Max]

Słysząc budzik od razu wyskoczyłem z łóżka. Ubrałem się i wziąłem plecak. Sprawdziłem, czy wszystko mam i uchyliłem ostrożnie drzwi. Ojciec spał. Cichutko przekradłem się do kuchni i zabrałem wczoraj kupioną drożdżówkę oraz butelkę wody. Następnie wyszedłem z domu. Zbiegłem po schodach. Znajdując się na zewnątrz wziąłem głęboki wdech.

Wszedłem na dziedziniec i spojrzałem na plan lekcji. Sala 34, fizyka. Nagle poczułem koło siebie ruch. Odskoczyłem gwałtownie i spojrzałem na sprawcę mojego małego zawału. Przede mną stała dziewczyna o długich czarnych włosach oraz szarych oczach.

– Cześć! Jestem Tamara. Będziemy razem uczęszczać na lekcje.

– Hej... Max, miło poznać – mruknąłem niepewnie.

– Chcesz, abym oprowadziła Cię po szkole?– uśmiechnęła się.

– Nie dziękuję. Zrobiłem to już wczoraj.

– Rozumiem. To na razie.

Odeszła, a ja spuściłem wzrok kierując się w stronę szkoły. Stanąłem pod odpowiednią klasą i usiadłem na ziemi opierając się o ścianę. Czekając, aż zadzwoni dzwonek obserwowałem przechodzących uczniów.

Słysząc dzwonek wstałem i wszedłem do klasy. Zająłem przed ostatnią ławkę pod oknem. Wypakowałem książkę oraz zeszyt. W tym czasie weszła również reszta część klasy wraz z nauczycielką. Ta szybko sprawdziła obecność. Szybko napomknęła tylko, iż doszedłem tutaj z innej szkoły. Na całe szczęście nic więcej. Nie miałem najmniejszej chęci nic mówić o sobie.

W połowie poczułem jak ktoś rzuca we mnie czymś. Zauważyłem kawałek papieru i podniosłem go odkładając na ławkę. Po chwili kolejny. Spojrzałem w stronę skąd lecą śmieci i ujrzałem blondyna o niebieskich oczach siedzącego z chłopakiem na którego wczoraj wpadłem. Wlepiłem w niego wzrok, a on szturchnął przyjaciela z ławki szepcząc coś do niego. Przewróciłem oczami i wróciłem do swoich notatek.

[Sebastian]

Siedziałem na murze wraz z Ethanem i Masonem. Rozmawialiśmy, aż moja uwagę przykuł jakiś dzieciak rozmawiający z Tamarą. Wlepiłem w niego ciekawskie spojrzenie. Chłopacy od razu to zauważyli.

– Jakiś Twój znajomy? – zaczął blondyn

– To ten nowy! Mówiłem, że jest malutki – zaśmiał się zielonowłosy.

– Naprawdę? Czyli mamy nowego w klasie.

– Brawo geniuszu – zakpił Ethan.

– Trzeba obadać teren.

Zeskoczyłem z murku. Podszedłem do Tamary, która zdążyła już skończyć rozmawiać z szatynem. Złapałem ją za ramię, a ta od razu odwróciła się w moją stronę. Przywitałem się z nią i od razu przeszedłem do sedna.

– To ten nowy?

– Tak. Ma na imię Max. Jak chcesz wiedzieć więcej to ratuje Cię Octavia, albo Conrad.

– Ta, dzięki.

Machnąłem ręką i wróciłem do pozostałej dwójki. Akurat kiedy podszedłem zadzwonił dzwonek. Całą trójką ruszyliśmy na lekcję. Zajęliśmy swoje miejsca. Nauczycielka od razu sprawdziła obecność mamrocząc coś o nowym. Nic interesującego. Przepisałem trochę notatki z tablicy, aby baba się nie przyczepiła po czym wyrwałem z zeszytu kartkę. Zrobiłem z niej kulkę i rzuciłem w szatyna. Podniósł ją i odstawił na ławkę. No cóż, no to leci druga. Podniósł na mnie swój wzrok. Przyglądnąłem mu się i zacząłem szturchać Masona w bok.

– Czego chcesz? – mruknął

– Co ty w ogóle o nim myślisz?

– Dzieciak jak dzieciak. Nie znam go...Czekaj. Ty chyba nie chcesz go?

– Nie wiem – uśmiechnąłem się. – W końcu trzeba mieć jakieś zajęcie.

– Nigdy się nie zmienisz – przewrócił oczami.

– No co. Najpierw zobaczymy na czym stoimy. W końcu musi zobaczyć kto tu rządzi... Prawda?

– Rób jak uważasz. Ja na pewno go nie pobije.

– Nie marudź. Będziesz mnie przynajmniej krył i Ethana.

– Co ja z Tobą mam – zaśmiał się.

Żaden z nas nie miał zamiaru kontynuować tej rozmowy. Wróciliśmy do przepisywania jakiś bzdur z tablicy. Po co nam to? I tak wszyscy mają ściągi. Halo, jak można ich nie mieć przy takim krecie?

Przez resztę dnia tylko obserwowałem młodszego. Zdecydowanie jest cichy. Boi się kiedy ktoś do niego podchodzi. Ma problemy z rozmową. Okey. Już coś jest. Przygotuj się Max. Zaśmiałem się i wyszedłem z terenu szkoły.

__________

632

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro