9. Waniliowy deszcz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

–Tydzień później–  

[Sebastian]

Minął tydzień. Przez  cały czas robiłem podchody do szatyna. Chciałem zorientować się mniej  więcej, czy jest kablem. Zaczęło się niewinnie od jakiś drobnych  przepychanek i wyzwisk. Chłopak jedynie przede mną i Ethanem uciekał.  Mason nie chciał w tym uczestniczyć. Po prostu czatował, czy nie idzie  jakiś nauczyciel.

Wszedłem na dziedziniec i zbiłem piątkę z chłopakami. Mrugnąłem do grupki dziewczyn, a te zaczerwieniły się. Cudownie. Wraz z dzwonkiem na lekcje udaliśmy się do klasy. Zająłem swoje ulubione miejsce. Obserwowałem z niego wszystkie ławki. Mój wzrok padł na tą pod oknem. Moim dzisiejszym celem było upokorzenie chłopaka. Nikt nie wie czemu tak właściwie to robię. I szczerze dobrze mi z tym. Nie widzę sensu rozpowiadania o tym. [dop.aut. No git, do czasu xd]

Przepisywałem jakieś bzdury do zeszytu zastanawiając się nad tym co mu zrobić. Brzmi trochę drastycznie. Uciekłem gdzieś myślami odcinając się od świata. Na ziemię wróciłem dopiero słysząc dzwonek. Dobrze, że mieliśmy lekcję wychowawczą. Byłby przypał.

Przekierowałem się do  kolejnej klasy. Nie przejmując się trwającą przerwą zająłem miejsce.  Wyciągnąłem nogi na drewno i czekałem, aż zacznie się lekcja.

Minęły zajęcia.  Bynajmniej trzy z nich. Jeszcze dwa. Przerwa obiadowa. Idealnie.  Uśmiechnąłem się szeroko i wraz z Ethanem ruszyłem na stołówkę. Wszyscy  zajęli miejsca, oczywiście nie tykając mojego, jedząc. Blondyn stanął ze  mną w kolejce. Moje oczy wędrowały po stołówce szukając szatyna.  Zlokalizowałem go. Sam zajął jakąś starą ławę z siedzeniem. Szturchnąłem  stojącego obok mnie, aby podał mi shake'a waniliowego.

[Max]

Tydzień szkoły. Kolejny  tydzień strachu i męczarni. Niechętnie wstałem z łóżka. Za oknem  świeciło słońce. Pomimo ładnej pogody zauważalne były zdradzieckie  ciemne chmury.

Ubrałem zwykłe dżinsy, koszulkę i przyduży sweter. Przeczesałem włosy szczotką i uchyliłem drzwi pokoju. Cisza. Wyszedłem niepewnie trzymając w dłoniach plecak. Sprawdzając, czy na pewno mam buty, a nie kapce wybiegłem z mieszkania. Czmychnąłem w dół po schodach i odetchnąłem z ulgą. Spokojnym krokiem zacząłem zmierzać w stronę liceum.

Wszedłem na dziedziniec i zauważyłem jak Sebastian wita się z Ethanem i Masonem. Serce podskoczyło mi do gardła. Wzdrygnąłem się lekko i pobiegłem do środka. Z nadzieją,  że mnie nie zauważyli poszedłem pod klasę. W środku zająłem swoje miejsce i zacząłem wyciągać potrzebne rzeczy. W tym samym czasie zadzwonił dzwonek. Wszyscy zebrali się do środka. Nasz wychowawca zaczął sprawdzać obecność, po czym stwierdził, iż wyłoży nam jak trzeba się zachowywać. Naprawdę myśli, że ktoś go słucha?

Minęły trzy lekcje. Głodny powędrowałem na stołówkę. Usiadłem przy starym stoliku i odłożyłem obok siebie plecak. Przejrzałem plecak. Oczywiście zapomniałem o wzięciu czegokolwiek do jedzenia. Westchnąłem cicho i napiłem się wody. Nagle przede mną stanął Sebastian uśmiechając się szeroko.

–   Cześć Max –   podszedł bliżej.

–   C–Czego chcesz?

–   Mam coś dla Ciebie sieroto.

Moje serce zaczęło bić szybciej. Wystraszony patrzyłem na niego. Zza siebie wyjął kubek z jakimś piciem. Podniósł do góry nade mną. Nagle przechylił, a cała zawartość wylądowała na mnie. Zapadła cisza. Wszyscy na nas spojrzeli. W końcu zaczęły się szepty i śmiechy. Blondyn ukazał szereg białych zębów, a do moich oczu napłynęły łzy. Zacisnąłem wargę i wstałem. Zabrałem plecak i najzwyczajniej w świecie uciekłem. Pobiegłem do łazienki. Usiadłem na ziemi opierając się o ścianę. Rękawem ocierałem policzki po których spłynęło kilka łez.

Cały brudny podniosłem się i spojrzałem w lustro. Wyglądałem tragicznie. Nagle do pomieszczenia ktoś wszedł. Mayer.

–   Ojej gwiazdeczka –   po raz kolejny się uśmiechnął. –   Już myślałem, że poleciałeś do nauczycieli.

–   Chcesz czegoś jeszcze? –   automatycznie pociągnąłem nosem.

Nie odezwał się.  Zlustrował mnie wzrokiem. Nie mogłem przy nim stać. Przepchnąłem się  obok wychodząc na korytarz. Podbiegłem do Pokoju Gospodarzy. Zapukałem i  wszedłem do środka.

–   Kto Ci to zrobił? –   usłyszałem Conrada.

–   To niechcący. Mogę iść do domu? –spojrzałem na niego błagalnie.

–   Zgłoszę to dyrektorce. Powiadom tylko nauczyciela – odparł niechętnie.

Podał mi kilka  chusteczek i uśmiechnął ciepło. Podziękowałem i czmychnąłem szukać  nauczyciela. Zwolniłem się u Pana od matematyki. Następnie wyszedłem z  terenu szkoły kierując się do domu.

Uchyliłem ostrożnie  drzwi i wszedłem do środka. Pustka. Odetchnąłem z ulgą i rzuciłem plecak  do swojego pokoju. Wszedłem do łazienki i zacząłem się kąpać.

Wysuszony i ubrany  wziąłem kilka owoców i wróciłem do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi i  umiejscowiłem się w łóżku. Zacząłem przeglądać telefon przy okazji  skubiąc nektarynkę.

Słysząc trzask drzwi  wejściowych wzdrygnąłem się. Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny  dreszcz. Chcąc się odciąć po prostu zgasiłem światło i położyłem się.  Przykryłem kołdrą i próbowałem zasnąć.

__________
711

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro