Rozdział I: Wyjaśnienia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dwa alikorny stały z szeroko otwartymi pyszczkami nie mogąc uwierzyć w to co widzą. Na środku sali stała dziwna ciemnoniebieska konstrukcja, z której wyszedł jasnobrązowy kucyk ziemny o brązowej, zaczesanej do tyłu grzywie. Jako znaczek miał Klepsydrę, a na szyi nosił zieloną muszkę.

- Wyjaśnij kim jesteś, co tutaj robisz i jak wprowadziłeś tutaj to... coś. Proszę. - Zaordynowała Celestia, kopytkiem wskazując na niebieską budkę.

- Chciałem wam wyjaśnić niedawne zniknięcie Past'a. - Wyjaśnił kuc, unosząc kopyta w obronnym geście.

- Jak niedawnym? Minęło prawie dziewiętnaście miesięcy. I dalej nie powiedziałeś kim jesteś. - Wytknęła mu Luna.

- Spóźniłem się aż tyle? - Zapytał zdziwiony. - A tak, jestem Doctor , ale tutaj znany jako Time Turner, zegarmistrz z Ponyvill. - Ukłonił się lekko.

- A to jest... - Ciągnęła granatowa klacz.

- Tardis, najbardziej zaawansowany statek kosmiczny do podróży w czasie i przestrzeni. - Odparł dumnie ogier.

- Skoro wszystko mamy wyjaśnione, to co mówiłeś o jego zniknięciu. - Wtrąciła Celestia zanim padło kolejne pytanie.

- Tak, racja. Więc to było tak. Właśnie lądowałem moją Tardis w Kompleksie Past'a, kiedy na jednym z monitorów zauważyłem migające, czerwone światło. Wiedziałem co to oznacza i szybko pobiegłem do drzwi. Kiedy wyszedłem na zewnątrz, zobaczyłem go bezwładnie padającego na ziemię. Przy okazji zahaczył skrzydłem jedno z naczyń i niebieska substancja wylała się na atakującego go podmieńca. Nie pytajcie mnie jak on się tam znalazł, bo nie mam pojęcia. Ale wracając. Ten również padł nieprzytomny. Czym prędzej ruszyłem do Past'a i próbowałem go wciągnąć do mojej budki, ale jakaś tajemnicza siła nie pozwalała mu przejść. Kiedy zrobiłem to kolejny raz, ta siła była tak duża, że jego wystrzeliło w jedne z drzwi, które zamknęły się za nim, a mnie na panel sterowania przez co wystartowałem i nie mogłem tego cofnąć. Po dwóch godzinach pracy nad konsolą wylądowałem tutaj. I tak oto jestem. - Zakończył swój wywód.

- Ale gdzie on jest? Kiedy schodziłyśmy po schodach na samym dole, gdzie spodziewałyśmy się go znaleźć, zobaczyłyśmy jedynie jakąś dziurę o pojemności około dwustu metrów sześciennych i ani śladu jego "kompleksu", jak to ująłeś. - Powiedziała biała klacz.

- I tutaj mam odpowiedzi na to pytanie jak i te, które zapewne byście zadały. Jego Kompleks był tak naprawdę... jakby to powiedzieć, wymiarem pomiędzy wymiarami? Chyba tak mogę to określić. Sam nie jestem pewien jak on tego dokonał. Nawet ja nie potrafię zrobić czegoś takiego. Chodzi mi o to, że jego Kompleks mógł mieć wielkość tego pomieszczenia, tego pałacu, nawet całego miasta, a i tak zmieściłby się w tamtej dziurze. Ale zbaczam z tematu. W tamtym miejscu były tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy drzwi prowadzących do innych wymiarów czy różnych miejsc tego świata. On wpadł w jedne z takich drzwi. - Doctor zaczął poruszać kopytem po podłodze.

- Ale skoro twoja Tardis potrafi podróżować w czasie i przestrzeni to między wymiarami chyba też, prawda? Więc dlaczego go nie poszukałeś? - Zadała oczywiste pytanie Luna.

- I tutaj leży problem. Tych wymiarów może być, sam nie wiem, dwadzieścia miliardów, a równie dobrze może ich być nieskończenie wiele. A ja nie mam bladego pojęcia do którego mógł trafić. Sprawdzenie każdego zajęłoby strasznie dużo czasu. Osobiście nie zdziwiłoby mnie, gdyby się jeszcze między nimi przemieszczał, co jeszcze bardziej utrudniłoby poszukiwania.  - Ostatnie zdanie wypowiedział z lekkim uśmiechem.

- Chcesz nam powiedzieć, że może trafić tutaj w każdej chwili? - Zapytała zadziwiona Pani Dnia.

- Naprawdę? - Luna spojrzała na nią z niedowierzaniem. - Jest najstarszą istotą na świecie, geniuszem, potrafi się teleportować bez użycia magii, zbudował pod naszym starym zamkiem coś na wzór przejścia między dziesiątkami wymiarów, a ty dziwisz się, że mógłby między nimi przechodzić?

- Tutaj mnie masz. - Przyznała Celestia. - Ale co się stało z tym miejscem. Dlaczego coś tak dla niego ważnego po prostu... zniknęło?

- System zabezpieczeń. - Odparł ogier wzruszając ramionami. - Dwie minuty po jego uruchomieniu, cały Kompleks przenosił się do tak zwanej Pustki. Miejsce to jest położone poza jakimkolwiek zasięgiem mojego czy jakiegokolwiek innego statku kosmicznego. Miejsca, z którego nie można się wydostać w żaden możliwy sposób. Niemożliwy zresztą też.

- Więc... kiedy mogłybyśmy się go spodziewać. Jeśli w ogóle możemy się spodziewać, że tutaj trafi? - Zapytała Pani Nocy.

- I to jest kolejny problem. W każdym wymiarze panują inne prawa. W niektórych czas może płynąć szybciej, a w innych wolniej. Dla was od jego zniknięcia minęło dziewiętnaście miesięcy, dla mnie dwie godziny. Dla niego mogło minąć dziesięć dni, szesnaście godzin czy nawet dwadzieścia lat. - Wyjaśnił Whooves.

- Czyli nie mamy żadnej możliwości, aby sprowadzić go z powrotem? Możemy tylko... czekać? - Upewniła się Celestia.

- Tak. - Potwierdził ponuro kuc. - Skoro wszystko już wam wyjaśniłem, a wy, jak widzę nie macie więcej pytań, to może oprowadzę was po swoim statku. Może wtedy część rzeczy będzie bardziej zrozumiała.

- Oczywiście, z chęcią. - Kuc otworzył swoją budkę. Oba alikorny weszły za ogierem do środka. Z ich pyszczków padła dobrze mu znana formułka.

- Jest większa w środku niż na zewnątrz. - Stwierdziły zdziwione klacze.

- Prawie wszyscy, którzy tutaj byli z zaskoczeniem stwierdzali to samo. Zgadnijcie kto nie był tym zdziwiony.

- Past. - Oznajmiły równocześnie.

Kiedy Doctor oprowadzał Księżniczki po Tardis, nagle na zewnątrz usłyszeli niewielką eksplozję, krótki krzyk i coś dużego uderzającego o podłogę. Szybko wybiegli na zewnątrz i zobaczyli szarego pegaza leżącego na posadzce. Podniósł głowę i rozejrzał się nieobecnym wzrokiem.

- Oh, I'm back. - Powiedział zanim stracił przytomność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro