rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziękuję za blisko 100 wyświetleń na moim prologu. Jesteście cudowni ❤❤

Tobias

7 miesięcy.

Nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy to wszystko zleciało. Już 7 miesięcy nie ma Tris. Wydawało mi się, że wszystko chodzi w zwolnionym tępie. A tak naprawdę to wszystko dzieje się zbyt szybko.

Głównie pracuję. Staram się ułożyć życie. Być sobą sprzed poznania Tris. Czyli tchórz pod maską nieustraszonego, który uciekł z frakcji przed ojcem.

Przystawiam wargi do skraju butelki z alkoholem i upijam całą jego zawartość. Trunek kłuje mnie w gardło, a gdy dochodzi do żołądka rozchodzi się ciepłem po całym ciele.

-Cztery- zaczyna Zeke- Shauna chciała zrobić małe przyjęcie. Jesteś zaproszony.

-Postaram się przyjść- odpowiadam i sięgam po kolejną butelkę- a z jakiej okazji jest to przyjęcie?

-Bez okazji- wzrusza ramionami- tak naprawdę chciała, żebyś wyszedł z domu.

-I po to tylko?- spoglądam w jego stronę.

-Nic więcej mi nie powiedziała.

Nastaje niezręczna cisza. Im dłużej nikt z nas się nie odzywa, tym bardziej nieswojo się czuję. Słyszę, jak szumi mi w uszach.

-A jak idzie ci dowiedzenie się, kim jest ta kobieta, która ma miano pierwszego więźnia europejskiego pochodzącego z Chicago?- przerywa ciszę.

-Marcus i Susan niczego nie powiedzieli od blisko trzech miesięcy- odpowiadam- szczerze wątpię, że kiedykolwiek powiedzą. A nie nie zrobili nic złego, dlatego nie możemy podać im serum prawdy.

-Niech to szlak- klnie mężczyzna- Czyli mamy po prostu czekać jeszcze ponad rok i zostanie porwana osoba, która ma nam o tym powiedzieć?!

-Nie wiemy, kto będzie porwany tym razem. Jednak miejmy nadzieje, że to żaden z nas. Nie wiemy, czy dadzą rade uciec. Może oni starają się uwalniać ludzi, ale nie ma pewności, że dadzą radę uciec wszyscy.

-Oby.

Ktoś zaczyna pukać do drzwi. Szczerze nie mam ochoty teraz z kimś rozmawiać, dlatego nawet nie ruszam się z kanapy. Jednak ktoś chyba zamierza wysadzić drzwi, więc wstaję, podchodzę do nich i je otwieram. Stoi w nich Amar. Nie wrócił do miasta, ale co jakiś czas przyjeżdża nas odwiedzać.

-Cześć Amar- mówię i uśmiecham się lekko. Alkohol zmienia mnie w osobę do zniesienia, dlatego wszyscy wolą brać mnie na imprezy, niż na spotkania towarzyskie.

-Hej Cztery- odpowiada lekkim uśmiechem- Mogę wejść?

-Oczywiście- otwieram drzwi na oścież i wpuszczam go do mieszkania.

-Chcesz do nas dołączyć?- woła z salonu Zeke, śmiejąc się przy okazji.

-Może później- odparowuje- Ostatnio byłem razem z kilkoma osobami dowiedzieć się czegoś więcej o więźniach europejskich.

To zdanie powoduje, że momentalnie trzeźwieję. Prostuję się i odkładam butelkę z trunkiem na biurko.

-I dowiedziałeś się czegoś?- pytam już poważniej.

-Że to, co mówiła ta kobieta jest prawdą- zaczyna- Porwano nawet dziewczynę z południowej Europy, w której nie było nawet włamiania do domu od wielu lat. Ta dziewczyna nie mogła zrobić nic złego, za co mogłaby trafić do więzienia, skoro nigdy tam nie było nawet małego rabunku?

-Tylko co możemy zrobić z północną Europą, skoro oni nikogo nie słuchają od wielu lat? Nawet jeśli udowodnimy ich winę to i tak nie damy rady nawet wejść na tereny kraju bez ich wiedzy.

-Nie wiem- przyznaje Amar- Ale musimy się przynajmniej dowiedzieć, kim jest pierwszy więzień europejski pochodzący z Chicago. Trzeba nabrać z tą kobietą kontakt.

-Jeśli bardzo chcesz się dowiedzieć, to przekonaj Marcusa, Susan albo tego chłopaka, jak ma na imię ta kobieta. Nic nie powiedzieli od blisko trzech miesięcy i wątpie, że zdradzą i tym razem.

-Jeśli to jest sprawa wagi państwowej, a oni nie chcą zdradzić tak cennej informacji- zaczyna- to można ich oskarżyć o utrudnianie śledztwa. Jeśli nie powiedzą, to i tak jest to powód, by podać im serum prawdy.

Wzdycham ciężko. Przywyknąłem do tej sytuacji i nie specjalnie obchodzi mnie ta sprawa. Jednak mój szef zawzięcie zastanawia się, kim Ona jest. Jednak mimo wszelakich starań, nie udało mu się do dziś tego dowiedzieć.

-Szczerze to ta sprawa już przycichła- odpowiadam- nie ma sensu tego wszczynać ponownie.

-Cztery- krzyczy Zeke i wstaje. Odkłada butelkę z alkoholem na stół i podchodzi do mnie. Jest wyraźnie urażony- jaja sobie robisz?

-W żadnym przypadku- odpowiadam złośliwie- nie obchodzi mnie już nic z tej sprawy.

Tak naprawdę to wszystko jest ponad moje siły. Tylko praca pomaga mi przetrwać, więc mało myślę. A gdy zastanawiam się o całej tej Europie, to powracają wspomnienia, które nawet po wielu miesiącach są dla mnie zbyt bolesne. Mimo, że Tris i Europa nie mają ze sobą nic wspólnego.

Amar wzdycha.

-Dobra- uspokaja Zeka, wyraźnie naładowanego złością w moją stronę- I tak mało co zdziałamy. Możemy tylko czekać jeszcze niecały rok.

Nie umiem wyjaśnić niczego, co dzieje się wokół mnie. Nie jestem erudytą, ale to chyba nie powinno być takie trudne. Powinienem być w stanie tylko umieć powiedzieć swoje położenie, swoje miejsce na tym świecie. Wszyscy znają swoje miejsce na świecie. Oprócz mnie.

Jednak nic.

Kompletna pustka.

Czegoś mi brakuje na tym świecie.

A raczej kogoś.

A dokładniej brakuje mi Tris.

I tylko jej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro