Rozdział 5
- Jestem tu wsytarczająco długo.- swierdziła Omega- Dziękuję za wszytko...
- Skoro już idziesz, to jeszcze coś...
Kobieta wskazała, żeby usiadła na krześle, tak też zrobiła. Kobieta zaczęła malować jej paznokcie na biało.
- Co pani robi?
- Tak raczej cię inni nie zobaczą... Mój mąż da ci białe buty, rękawiczki oraz ubrania. Dostaniesz także białą czapkę i biały szalik...
- Bardzo wam dziękuję...
Kilka minut potem dziewczyna była ubrana i gotowa do wyjścia.
- Do widzenia!
- Do widzenia!
Kilka godzin później...
Omega była już bardzo zmęczona. Dlatego położyła się plecami na śniegu i zasnęła...
***
Szatyn szedł przed siebie i nagle potknął się. Szybko wstał z ziemii.
- Jak chodzisz? Nie umiesz?
- Ej, to nie śnieg! To jakaś dziewczyna!
- Dziewczyna?!- podbiegł do niego- Ale co ona tu robi? Ile tu leży?
- Byliśmy w tym miejscu około pół godziny temu, nie było jej tu, więc leży gdzieś tyle.
- Bierzemy ją do watahy?
- Jasne!- wziął ją na ręce i szedł przed siebie.
Ivy
Otworzyłam powoli oczy. Uderzyłam w coś głową. Co to jest? Zaczęłam tego dotykać i usłyszałam:
- Ej, księżniczko, nie zapominasz się?
- Daj jej spokój... Pewnie nie wie gdzie jest...
- Co ja tu robię?
- Znalazłem cię w śniegu, byłaś niemal niewidoczna! Serio...
- Aha...
- Jesteś Omegą?
- Tak, a coś ci nie pasuje?
- Nie, musimy zanieść cię do naszego Alfy.- skrzywiłam się na to słowo- Ej, księżniczko, coś nie tak?
- Nie mów tak do mnie! Gdybym nią była, na pewno nie zostałam bym wyrzucona z watahy!
- Spokojnie... To w takim razie będę mówił do ciebie Śnieżynka...
- Śnieżynka? Czemu?
- Jesteś cała na biało, nawet włosy masz szaro-białe...
- Lubię biały...- odwróciłam się plecami do niego, a on zaczął mruczeć- Czemu mruczysz?
- Jak się odwróciłaś, mogę patrzeć na twój piękny tyłeczek...
Znowu byłam do niego przodem. Szatynowi uśmiech zszedł z twarzy.
- Jesteś inną Omegą... Inne by się cieszyły na te słowa, a ty? Normalnie jak Alfa się zachowujesz...
- Ile razy ja to słyszę, że jestem inna...
- Nie smuć się...
- A wiesz czemu zostałam wyrzucona?
- Nie, ale chciałbym wiedzieć...
- Pokłóciłam się z Alfą, uciekłam z sali kiedy coś mówił, a na koniec, pomyliłam drzwi od swojego pokoju i weszłam mu do sypialni...- zaśmiałam się.
- Czemu się śmiejesz jak to wcale nie jest śmieszne?
- Było minęło...
- Już niedaleko...- odezwał się jego kolega.
- Masz już mate?- czy powiedziałam to na głos?
~ Tak... Powiedziałaś to na głos...
- Co to za pytanie?
- A... Nie wiem...
- Nie mam swojej partnerki, ale może kiedyś ją znajdę... A ty masz mate?
- Nie...
Popatrzyłam w piękne oczy szatyna. Uśmiechnął się lekko.
- Mogę się do ciebie przytulić?
- Oczywiście, Śnieżynko...
Oplotłam jego biodra nogami i wtuliłam się w jego cieplutki tors. Chłopak objął mnie ramieniem i mocno przytulił. Znowu popatrzyłam w jego oczy. Nie wiedziałam co robię. Bez zastanowienia złączyłam nasze wargi. Szatyn na początku był zdziwiony, ale potem oddał pocałunek. Bardzo mi się to podobało.
~ To jest dziwne...
Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy kiedy zabrakło nam tchu.
- No, jesteśmy...
Postawił mnie na nogi i wpuścił do środka...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro