Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziewczynka ocknęła się.
Otworzyła swoje niezwykłe, czerwone oczęta i rozejrzała się, szukając czegoś, co zbudziło ją ze snu.
Oprócz słomianej strzechy, łóżka, kocyka, poduszki i miski, na strychu było ciemno i cicho.
Sam westchnęła i z trudem podniosła się do pozycji siedzącej.
Wyciągnęła swoje drobne, jasne rączki i odgarnęła trochę słomy nad sobą, tworząc małą szczelinę na świat zewnętrzny.
Niebo jeszcze nie rozjaśniło się, co oznaczało, że na świecie króluje noc, doglądająca swego gwieździstego kobierca i wędrująca wśród snów.
Białowłosa ułożyła się wygodnie na prowizorycznym łożu i przyglądała się pięknemu dziełu nocy.
Gwiazdy lśniły niebiańskim blaskiem, niebo emanowało swym pięknym granatem, zaś księżyc, niczym matka niesfornych dzieci, przyglądał się temu wszystkiemu.
Niebo było czyste, jak gdyby ktoś wziął wszystkie chmury z nieboskłonu, b nie zasłaniały mu widoku lśniących gwiazdozbiorów.
"Jakby było pięknie, móc wyjść sobie w noc i móc podziwiać gwiazdy" pomyślała Sam i odetchnęła.
Z niewiadomych dla niej powodów, uspokajało ją, kiedy podziwiała te piękne twory na niebie, które niczym stary przyjaciel, przynosił jej ulgę i spokój w potrzebie.
Lekki powiew wiatru poruszył liśćmi znajdującej się obok domu jabłoni i sprawił, że Sam lekko wzdrygnęła się.
Dziś noc była spokojna, ale to oznacza, że dzień już taki nie będzie.
Przynajmniej dla niej.
Nie ma wyjścia. Nie może uciec, bo nie ma gdzie.
Do lasu? Nie, tam jest niebezpiecznie, poza tym, krążą wśród ludzi legendy, że w lasach żyją Oni.
Że Oni mają mnóstwo dziwnych maszyn, że są w stanie pobierać od ludzi Dar i tylko czekają, aż jakieś nierozważne ludzkie dziecko zapuści się w głąb gęstego boru.
To może do innego Kręgu?
Miasto, w którym żyją ludzie, jest zbudowane z Kręgów.
Krąg Pierwszy, nazywany coraz częściej stolicą, jest siedzibą Magów i najbardziej strzeżonym z Kręgów.
Krąg Drugi jest miejscem, gdzie bogaci ludzie mieszkają pośród luksusów i bogactw, gdzie nie trzeba pracować, ni palcem ruszyć.
Krąg Trzeci jest jednym wielkim targowiskiem, zwanym też przez mieszkańców Deptakiem. Tam właśnie raz w tygodniu są wysyłane wyroby i pieniądze, zaś w zamian ludzie dostają ochronę przed Nimi.
I ostatni, Krąg Czwarty, ten, w którym znajduje się aktualnie Sam, jest zarazem największym i najbiedniejszym kręgiem.
Jest oddzielony od reszty wielkim, kamiennym murem, którego widać nawet z wioski Sam, o ile wdrapiesz się na dach domu lub drzewo.
Zajmuje się on wyrobem żywności, wydobyciem surowców i dostarczaniem wody do pozostałych Kręgów.
Tak jest zbudowany świat- mówili to wszyscy. Że ci najbiedniejsi muszą najwięcej pracować, by móc chociaż zobaczyć któryś z pierwszych trzech Kręgów. Że kiedyś, jeśli będą dobrze i ciężko pracować, wszyscy osiągną Elizjum i raj na ziemi.
Ale to tylko słowa.
Prawda jest taka, że co drugi człowiek chodzi niedożywiony, a i tak musi pracować ponad siły.
Kiedyś doszło do rebelii.
Tylko raz, co prawda, ale doszło.
Mianowicie pewna grupa z Czwartego Kręgu sprzymierzyła się przeciwko ciężkiemu jarzmu losu i wyruszyło na Pierwszy i Drugi Krąg.
Kiedy tylko przekroczyli bramy, dwa tysiące ludzi zniknęło bez śladu, nie zostawiając po sobie nawet najmniejszego pyłku.
Od tej pory nikt nie sprzeciwia się Magom, pozostawiając swe żywoty w ich rękach.
Poddając się przez całe życie, proste, prawda?
Poddać się i żyć jak człowiek, ciężko pracując, mając ulotne nadzieje na zobaczenie choć przez chwilę Elizjum.
Nie.
Nie może się poddać.
Nie teraz, kiedy chcą ją zabrać z dala od jej miejsca, w którym spędziła taki szmat swego życia, nie, nie może pozostawić tego od tak!
Nie może porzucić tego, co tak pilnie pielęgnowała przez te wszystkie lata!
Co tam miejsce, tu chodzi o nią.
To właśnie ona nie może się teraz poddać, szczególnie, że właśnie zaczęła żyć na nowo. Że po raz pierwszy od trzech lat uśmiechnęła się dzisiaj!
Nie może...
Nie potrafi.
Kąciki usteczek Sam uniosły się.
Nie złamią jej.
W jej oczach pojawiły się iskierki radości.
Nie zabiorą jej tego, co należy do niej.
W oczach nagromadziły się łzy, a sama dziewczynka zajaśniała czerwonym światłem.
Nie podda się.
Teraz Samantha unosiła się nad łóżkiem, łzy radości i nadziei ciekły po jej różowych teraz policzkach.
Pozostanie zdeterminowana.
Małe ciałko zajaśniało niczym najjaśniejsza gwiazda, budząc wszystkich w promieniu kilku kilometrów.
Zaś Sam wypełniła DETERMINACJA.

*File Saved!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro