Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Michael
Pierwszą rzeczą, którą poczułem zaraz po przebudzeniu, był tępy ból głowy. Spróbowałem uchylić lekko powieki, ale zaraz zacisnąłem je z powrotem, kiedy oślepiło mnie światło wpadające przez okno. Jęknąłem cicho i schowałem głowę pod kołdrę, chcąc tylko znowu zasnąć i nie czuć tego przeklętego bólu głowy.
Spróbowałem przypomnieć sobie wczorajszy dzień, ale nie za dobrze mi to szło. Pamiętałem, że spotkałem się z Natanem i wróciłem do domu. Przez parę minut zastanawiałem się, czy nie został u mnie na noc, ale w końcu z niejaką ulgą przypomniałem sobie moment, kiedy zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem.
Zaraz jednak ulga zamieniła się w nieprzyjemny ścisk w żołądku, kiedy przed oczami pojawiła mi się niespodziewana wizyta Alana. Z moich ust mimowolnie wyrwało się siarczyste przekleństwo, gdy wracały do mnie wszystkie szczegóły.
Przecież moje wczorajsze zachowanie podchodziło pod molestowanie. Nie miałem pomysłu jak mu następnym razem wyjaśnić swoje zachowanie, ani nawet jak spojrzę mu normalnie w oczy. Jeszcze bardziej dołowała mnie świadomość, jak bardzo mi się to wszystko podobało. Naciągnąłem kołdrę jeszcze bardziej na głowę, marząc tylko o tym, żeby nigdy spod niej nie wyjść i nie musieć mierzyć się z konsekwencjami swojego wczorajszego postępowania.

Alan
W końcu kiedy wróciłem do domu, ojciec i tak zrobił awanturę. Skończyło się jednak tylko na kilkuminutowym gadaniu i moim powtarzaniu tego, co powiedział nauczyciel.
Później mogłem iść spać. Pomimo tego, jeszcze przez jakiś czas nie mogłem zasnąć. Gdy leżałem w łóżku, mimowolnie przypominałem sobie to, co zaszło w domu nauczyciela. Zastanawiało mnie co zamierzał z tym teraz zrobić. W ogóle nie spodziewałem się, że jest do czegoś takiego zdolny. Wcześniej reagował bardzo gwałtownie, gdy próbowałem go całować. To wszystko trochę mnie bawiło, ale kiedy myślałem o swoim zachowaniu, to wydawało mi się ono jeszcze bardziej żenujące niż wcześniej. Starałem się jednak nad tym nie zastanawiać, licząc, że może on nie będzie tego aż tak pamiętał.
Gdy w końcu udało mi się zapaść w sen, miałem wrażenie, że trwał on najwyżej parę minut i znowu musiałem wstawać z łóżka. Zupełnie nic mi się nie chciało, a tym bardziej iść do szkoły, nawet jeżeli miałem dopiero na trzecią lekcję.
Po chwili jednak przypomniałem sobie, że pierwsza była biologia, a oprócz tego mieliśmy mieć jeszcze z Michaelem zastępstwo na ostatniej godzinie.
Z tą myślą zwlekłem się z łóżka i zacząłem się na szybko przygotowywać. Zostało mi niewiele czasu do wyjścia, więc śniadanie zjadłem prawie w biegu, unikając plątającego się pod nogami Huntera.
Parę minut przed odjazdem autobusu wyszedłem z domu, wołając krótkie "pa" do mamy, która jeszcze była w środku i ruszyłem na przystanek. Na szczęście był dosyć niedaleko i zazwyczaj prawie cudem udało mi się zdążyć. Tym razem też byłem na czas.
Do szkoły wszedłem na chwilę przed dzwonkiem, w drzwiach prawie wpadając na Ryana, z którym przez te korepetycje ostatnio w ogóle nie widziałem się po lekcjach. Spojrzał na mnie z lekkim zaskoczeniem, gdy nagle znalazłem się tuż obok niego, zaraz jednak na jego twarz wypłynął uśmiech.
- Jak zwykle na ostatnią chwilę - stwierdził z rozbawieniem, idąc korytarzem i kierując się w stronę wysokich, granatowych szafek, które stały pod jedną ze ścian.
Korytarz był dosyć zatłoczony przez uczniów, którzy czekali na lekcję, przez co musiałem uważać, żeby na kogoś nie wpaść.
- Sam nie jesteś lepszy - odpowiedziałem z przekąsem, ledwo mijając jakąś niską dziewczynę w okularach.
Już odtworzył usta, żeby mi odpowiedzieć, gdy nagle rozległ się głośny, nieprzyjemny dźwięk dzwonka na lekcję. Wymieniliśmy szybko spojrzenia i wyciągnąłem z kieszeni klucz. Od razu otworzyłem szafkę, po czym wrzuciłem do niej kurtkę. Ryan zrobił to samo, zatrzasnął szafkę z hukiem i ruszyliśmy biegiem w stronę klasy.

Michael
Przesunąłem dłonią po twarzy, kiedy zabrzmiał dzwonek obwieszczający początek trzeciej lekcji. Już od dłuższego czasu zastanawiałem się, jak powinienem się zachowywać przy Alanie i nadal nie doszedłem do żadnej sensownej decyzji. Powinienem zachowywać się jakby nic się nie stało, czy po prostu go unikać? Ale jeśli nagle zacząłbym go ignorować, to pewnie pomyślałby, że robię to, bo czuję się głupio.
A co jak zaczął się mnie bać? - przemknęło mi nagle przez głowę, ale zaraz odrzuciłem tę myśl, mimowolnie lekko się uśmiechając. Nawet nie potrafiłem sobie wyobrazić, żeby coś takiego przestraszyło tego dzieciaka.
Nagle uświadomiłem się, że już od dobrych paru minut siedzę przy biurku, zamiast zacząć lekcje. Niechętnie zmusiłem się do wstania z krzesła i otworzyłem drzwi do klasy, wpuszczając uczniów do środka.

Alan
Dobiegliśmy pod salę lekko zdyszani akurat w momencie, gdy resztą klasy już weszła do środka. Ryan pierwszy dopadł do drzwi, ledwo przed nimi hamując i szybko je otworzył, wprawiając w zaskoczenie brązowowłosą dziewczynę o imieniu Ashley. Odsunęła się od drzwi, przewracając oczami z lekkim uśmiechem i poszła do swojej ławki. Popchnąłem lekko Ryana, żeby wszedł do środka.
Ruszyłem zaraz za nim, a moje spojrzenie mimowolnie powędrowało w stronę nauczyciela, który prawie w tym samym momencie też przeniósł na mnie wzrok. Popatrzyłem na niego przez chwilę z rozbawieniem, mimowolnie znowu przypominając sobie to, co się wczoraj stało. Zaraz jednak odwrociłem się tyłem i ruszyłem do swojej ławki na końcu sali.

Michael
Gdy usłyszałem osoby kotłujące się przy drzwiach, od razu domyśliłem się, że to pewnie Alan ze swoim kolegą jak zwykle przybiegli na ostatnią chwilę. Mimo tego, że usilnie starałem się nie zwracać na niego uwagi i tak spojrzałem w jego stronę. Zdecydowanie nie wyglądał na przestraszonego. Wręcz przeciwnie. Posłał mi rozbawione spojrzenie, a ja ledwo zmusiłem się do wytrzymania go i nieodwrócenia wzroku.
Kiedy wszyscy usiedli na swoich miejscach, przybrałem swój normalny, rzeczowy ton głosu, przywitałem się z uczniami i zacząłem prowadzić lekcję.

Alan
Michael zachowywał się praktycznie tak, jak zwykle. Nie było po nim widać, żeby był przejęty tym co się wczoraj stało. Tylko udawał czy naprawdę tak było? Jakoś trudno mi było w to uwierzyć.
Po paru minutach znowu jednak zaczął przynudzać i jako że nadal byłem po tyłach, to większość była praktycznie nie do zrozumienia. Oparłem brodę na ręce, nie wyciągając podręcznika z plecaka.
Przez większość lekcji, po prostu omijał mnie wzrokiem, całkowicie mnie ignorując, mimo że się w niego wpatrywałem. Czy zamierzał teraz w ogóle nie zwracać na mnie uwagi, udając, że nic się nie stało?
Gdy mniej więcej w połowie lekcji nasze spojrzenia się spotkały, a on zaraz przeniósł wzrok gdzie indziej, uznałem, że muszę to z nim pogadać po lekcjach. Nie zamierzałem dać się ignorować.

Michael
Poczułem ulgę, kiedy w końcu zabrzmiał dzwonek oznajmiający początek przerwy, ale zaraz uświadomiłem sobie, że za kilka godzin czeka mnie kolejna lekcja z tą klasą. Udawanie, że nic się nie stało, było trudniejsze do zrobienia, niż myślałem.
Mimowolnie wpatrywałem się w Alana, kiedy wychodził z sali, rozmawiając z Rayanem. Czemu przejmowałem się takim wkurzającym dzieciakiem? Powinienem przestać o nim myśleć i wreszcie zająć się swoją pracą. Ale to wcale nie było takie łatwe.
Przez wszystkie następne godziny spędzone w szkole, ku mojej irytacji co jakiś czas przyłapywałem się na tym, że w wolnych chwilach moje myśli same kierowały się w stronę Alana. Kiedy przyszła wreszcie ostatnia lekcja w tym dniu, sam nie wiedziałem czy się cieszyć czy wręcz przeciwnie. Nie miałem już najmniejszej ochoty na prowadzenie zajęć i marzyłem tylko o tym, żebym wreszcie mógł wrócić do domu oraz przestać o tym myśleć.

Alan
Przez większość lekcji z niecierpliwością czekałem na koniec zajęć, a one jakby na złość ciągnęły się jeszcze dłużej. Więc gdy po zakończeniu przedostatniej lekcji, którą był angielski, rozległ się dzwonek, wrzuciłem książki do plecaka i zerwałem się z krzesła, po czym wyszedłem z klasy jako jeden z pierwszych. Na zewnątrz westchnąłem ciężko ze znużeniem. Teraz musiałem przecierpieć jeszcze jedną lekcję biologii. Parę metrów od drzwi przystanąłem, żeby zaczekać na Ryana, który wyjątkowo długo się grzebał. Wyszedł praktycznie jako ostatni, rozmawiając z Ashley. Nie mógł tego zrobić kiedy indziej? Przewróciłem oczami z irytacją i już chciałem do nich podejść, ale w tym samym momencie dziewczyna powiedziała coś jeszcze z lekkim uśmiechem, zakładając włosy za ucho, po czym ruszyła w innym kierunku.
Po chwili wzrok Ryana prześlizgnął się po innych uczniach i padł na mnie. Od razu ruszył w moją stronę, by po paru sekundach stanąć tuż obok.
- No co? Nie musiałeś na mnie czekać - stwierdził, widząc moją minę, a raczej nie wyglądałem na zbyt zadowolonego.
Prychnąłem cicho, słysząc jego słowa.
- Ale nie sądziłem, że tak długo ci zejdzie - odpowiedziałem od razu, znowu przewracając oczami i ciągnąc go za rękaw, żeby się ruszył z miejsca.
- Mogłeś iść po tym jak długo nie wychodziłem - odparł z rozbawieniem, wyszarpując rękę z mojego uścisku, po czym zrównał krok ze mną.
- Dobra, zamknij się już - rzuciłem, kończąc tą bezsensowną dyskusję, bo i tak wcale nie czekałem długo.
Klasa biologiczna była tuż za rogiem, więc już po chwili byliśmy niedaleko niej. Na korytarzu stała tylko nasza klasa i dla odmiany nie było tłoku. Nagle drzwi od sali otworzyły się, mimo że nie było jeszcze dzwonka, to z klasy wyszedł nauczyciel. Przystanąłem kawałek wcześniej, patrząc prosto na niego.

Michael
Spojrzałem na zegarek, sprawdzając czy mam wystarczająco czasu na zrobienie sobie kawy. Trzy minuty. Jeśli się pospieszę, to może zdążę - pomyślałem. Wstałem szybko od biurka i wyszedłem z klasy. Kiedy zamknąłem drzwi na klucz, mój wzrok napotkał spojrzenie Alana, który stał niedaleko ode mnie. Podrzuciłem klucze w ręce, przyglądając mu się przez chwilę, ale zaraz przypomniałem sobie o swojej kawie. Ruszyłem w stronę Alana, nadal wbijając w niego wzrok. Ciekawe co sobie teraz myśli? - przemknęło mi przez głowę, kiedy obok niego przystanąłem.
- Otwórz klasę, jakbym nie wrócił przed końcem przerwy. Powinienem zdążyć - mruknąłem tylko, wkładając mu klucze do ręki.

Alan
Patrzyłem z zaskoczeniem, jak nauczyciel ruszył w moją stronę. Spodziewałem się, że znowu przeniesie wzrok gdzieś indziej. Jednak on tylko dał mi klucze i zaraz poszedł dalej w tylko sobie znanym kierunku, wydając mi polecenie bezbarwnym tonem. Od razu odwróciłem się, patrząc w ślad za nim. Zobaczyłem, jak powoli oddała się prawie pustym korytarzem.
- A gdzie jakieś proszę? - zawołałem za nim, nie przejmując się tym, że obok mnie stoi Ryan i patrzy się na to ze znużeniem.
Mimo wszystko z reguły nauczyciele nie wydawali uczniom takich rozkazów.

Michael
Spojrzałem przez ramię, słysząc jego słowa i z lekkim uśmiechem machnąłem ręką w zbywającym geście. Nawet w szkole nie potrafił się powstrzymać od takich odzywek. Przyśpieszyłem kroku, kierując się w stronę pokoju nauczycielskiego i już wiedząc, że nie zdążę. Ale z drugiej strony wiedziałem, że uczniowie na pewno na będą z tego powodu narzekać. Otworzyłem szybkim ruchem drzwi, a w przejściu prawie wpadłem na Caroline. Ona również sięgała w stronę klamki, najprawdopodobniej zamierzając iść na swoją lekcję. Była nauczycielką angielskiego i naprawdę wydawała się kochać swoją pracę. Nie to co ja.
- O... - zaczęła, ale dalsze jej słowa zagłuszył dzwonek.
- Co ty jeszcze zamierzasz tu robić? Przecież masz lekcję - powtórzyła, patrząc na mnie z uśmiechem.
Była naprawdę ładną młodą kobietą, która dopiero niedawno zaczęła tu pracować. Pewnie gdybym interesował się dziewczynami, już dawno zawróciłaby mi w głowie. A tymczasem przejmowałem się jakimś wkurzającym dzieciakiem. Świetnie. O ile życie byłoby łatwiejsze, gdybym był normalny.
- Kawę. Mam wrażenie, że bez niej nie przetrwam następnej lekcji - odparłem, również się do niej uśmiechając.
- A z którą klasą masz teraz?
- Trzecią c.
- A, to wszystko jasne - zaśmiała się, kiwając głową ze zrozumieniem. - Okej, nie zatrzymuję cię już, powodzenia - dodała wesoło i nie czekając na odpowiedź ruszyła w stronę swojej klasy.
- Dzięki - zawołałem za nią i w nieco lepszym humorze wszedłem do środka pokoju.

Alan
Gdy tylko nauczyciel zniknął za rogiem, odwróciłem się w stronę Ryana, który też wcześniej patrzył w tamtą stronę.
- Palant - rzucił, przenosząc wzrok na mnie.
Nigdy go nie lubił, a tym bardziej przedmiotu, którego uczył. Z biologii szło mu prawie tak kiepsko jak mi, tyle że dostawał mniej jedynek. Uśmiechnąłem się tylko w odpowiedzi.
W lekkim zamyśleniu potarłem szyję w miejscu, gdzie jak rano z rozbawieniem zauważałem, miałem ślad po tym, jak Michel zrobił mi wczoraj malinkę. Ryan też już wcześniej zwrócił na to uwagę i chyba nie za bardzo uwierzył, gdy mu powiedziałem, że coś mnie ugryzło.
Chwilę później z zamyślenia wyrwał mnie głośny dźwięk dzwonka, który znajdował się na ścianie zaraz obok nas.
Zerknąłem na klucze, które nadal trzymałem w ręce i po chwili zastanowienia podszedłem, żeby otworzyć drzwi, chociaż początkowo nie miałem takiego zamiaru.
- Myślałem, że to olejesz - usłyszałem obok siebie obojętny głos Ryana, gdy właśnie przekręcałem klucz w zamku.
- Ja też - rzuciłem, naciskając klamkę. Wszedłem do środka, wyciągając klucz z zamka. Kątem oka zauważyłem, że od razu reszta klasy, jak stado owiec, ruszyła za nami. Skierowałem się w stronę swojej ławki, nie odkładając kluczy na biurko, tylko z lekkim uśmiechem zabierając je ze sobą.

Michael
Szybkim krokiem przeszedłem przez korytarz i nie mogąc się powstrzymać, parę razy zwolniłem, aby napić się kawy. Z lekką niechęcią chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi na oścież. Nie było dla mnie niczym dziwnym, kiedy zastałem w klasie jeden wielki harmider. Dopiero kiedy usłyszeli otwierające się drzwi, zaczęli przerywać rozmowy i rzucać się na swoje miejsca. Zanim zdążyłem podejść do swojego biurka, wszyscy siedzieli już w swoich ławkach.
- Wiem, ja też się cieszę, że dzisiaj się już drugi raz widzimy i dzięki temu muszę zostać w pracy godzinę dłużej - mruknąłem, pod nosem, siadając na krześle i otwierając dziennik.

Alan
Schowałem klucze do kieszeni bluzy i właśnie w tym momencie Michael wszedł do klasy. Na moje usta wypłynął lekki uśmiech, gdy usłyszałem co powiedział, a jakieś dwie dziewczyny zachichotały cicho. Miał inne podejście do swojej pracy niż większość nauczycieli.
- To może puści nas pan do domu? - odezwał się Ryan, który siedział w ławce przede mną.
W jego głosie słychać było znudzenie.
Oparłem brodę na ręce i podniosłem wzrok na nauczyciela, ciekawy jak na to zareaguje. Sam już nie wiedziałem czego się po nim spodziewać.

Michael
Poniosłem wzrok, kiedy usłyszałem, czyjś pomysł. Spodziewałem się po Alanie takiej odzywki, ale wcale mnie nie zdziwiło, kiedy zauważyłem, że to był jego kolega. W olewackim zachowaniu był on tylko trochę lepszy od Alana.
- Kusząca propozycja, Rayanie, ale niestety w ciągu tej godziny to ja za was odpowiadam i to ja pójdę siedzieć, jeśli któreś z was sobie coś zrobi - odparłem obojętnie, wpisując temat lekcji do dziennika.
Powinienem im zrobić kartkówkę z poprzednich lekcji - pomyślałem, z niezadowoleniem myśląc o czekającym mnie ich poprawianiu. Może tym razem im odpuszczę?

Alan
Ryan tylko westchnął ciężko, zapewne spodziewając się właśnie takiej odpowiedzi. Każdy nauczyciel tak mówił, gdy dostawał taką propozycję. Czyli zapowiadała się kolejna nudna lekcja. Zsunąłem się trochę niżej na krześle, przygotowując się na jego ponowne przynudzanie.
Jak na razie jednak nie zauważył, że kluczy nie ma na jego biurku. Zastanawiałem się, kiedy się zorientuje. I czy w ogóle to zrobi, zanim będzie musiał zamknąć klasę, a nie będzie miał czym. Przyglądałem mu się zatopiony w swoich myślach, tak że nie docierało do mnie prawie nic z tego co mówił.

Michael
Co spoglądałem na Alana, widziałem jego nieprzytomne spojrzenie utkwione we mnie. Starałem się to ignorować, ale na dłuższą metę było to denerwujące. Nawet nie próbował zrozumieć co do niego mówię, tym bardziej, że zaczynaliśmy nowy temat.
- I jak, fajnie się buja w obłokach, Alan? - powiedziałem w końcu, opierając się tyłem o biurko i patrząc prosto na niego.
Tak jak się spodziewałem, prawie wszyscy w klasie odwrócili się w jego stronę i utkwili w nim wzrok.

Alan
Byłem już myślami naprawdę daleko od klasy, gdy nagle wyrwało mnie z nich to, że nauczyciel wypowiedział moje imię. Drgnąłem lekko i popatrzyłem na niego, tym razem już przytomnie, ignorując to że ponad połowa klasy się na mnie patrzy.
- Tak, szczególnie jak przypomina się to, co robiło się poprzedniego wieczora - odpowiedziałem z przebiegłym uśmiechem, nie zmieniając pozycji i wiedząc, że nikt nie będzie miał pojęcia o co mogło mi chodzić. Ważne było to, że on zrozumie.

Michael
Drgnąłem, kiedy usłyszałem jego słowa i mimowolnie również to sobie przypomniałem. Cholera. Szybko jednak się opanowałem, zanim klasa przeniosła wzrok z powrotem na mnie ciekawa mojej odpowiedzi. Nie mogłem dać po sobie poznać, że jego wieczór, był jakkolwiek związany ze mną.
- W takim razie możesz sobie wspominać po lekcji. Teraz mógłbyś chociaż spróbować skupić się na tym co mówię - odparłem, starając się nadać swojemu głosowi, znudzony ton.

Alan
Mimo, że próbował udawać, że nie wie o czym mówię, to zauważyłem, jak nagle drgnął słysząc moje słowa. Szybko jednak się opanował, tak że sekundę później nie było nic po nim widać. Tak samo jego odpowiedź brzmiała, jakby był po prostu znudzony. Jednak jego pierwsza reakcja mówiła sama za siebie, że wcale tak nie było.
Słysząc co powiedział, wyprostowałem się trochę na krześle z głośnym westchnieniem, podobnym do tego, które wydał wcześniej Ryan. Nawet ja widziałem czasem granicę, której nie powinienem przekraczać, jeśli chodzi o nauczycieli.

Michael
Rzuciłem mu jeszcze krótkie spojrzenie, kiedy ku mojemu zdziwieniu wyprostował się na krześle. Miło z jego strony. Myślałem, że jak zwykle oleje wszystko co do niego powiem.
Zaraz jednak oderwałem od niego wzrok, aby nie wyszło, że ciągle się na niego gapię i spojrzałem na zegarek. Jeszcze piętnaście minut. Przetrwam to i nareszcie będę mógł wrócić do domu - pomyślałem z lekką ulgą i wróciłem do prowadzenia lekcji.

Alan
Po chwili Michael wrócił do swojego gadania, a reszta klasy odwróciła się całkiem w jego stronę. Położyłem łokcie na ławce, opierając na rękach głowę i czekając na upragniony dzwonek. Po kilku minutach, gdy nauczyciel pisał coś na tablicy, Ryan odwrócił się w moją stronę, siadając bokiem na krześle.
- Co ty takiego robiłeś wieczorem? - spytał unosząc jedną brew. Przeniosłem na niego znudzone spojrzenie i uśmiechnąłem się znacząco. Byłem ciekawy jakby zareagował gdyby dowiedział się prawdy.
- Nic takiego - odpowiedziałem po chwili wymijająco. Nie mógł się dowiedzieć o tym co zaszło, bo nawet jeśli mu ufałem, to czasem i tak miał trochę za długi język. Mógł czasem coś nienaumyślnie wygadać.
- Skoro nic takiego to po co o tym wspominałeś? - spytał podejrzliwie, na co popatrzyłem na niego niewinnie, udając, że rzeczywiście nic się nie stało.
- Po prostu nie musiałem się wtedy tak nudzić - odparłem, co było w sumie zgodne z prawdą. Gdy to usłyszał, przewrócił oczami.
- Nie to jest jakoś związane z tą twoją malinką na szyi? - zapytał, już całkiem odwracając się tyłem do nauczyciela.
- Mówiłem ci, że coś mnie ugryzło - odpowiedziałem od razu, zerkając na Michaela, który właśnie odwrócił się spowrotem w stronę klasy i zaczął coś mówić.
- Myślisz, że nigdy malinki nie widziałem? Nie wmówisz mi, że to coś innego - odparował, marszcząc lekko brązowe brwi.

Michael
Słyszałem ciche szepty, które najprawdopodobniej dochodziły ze strony Alana i jego przyjaciela, ale nie miałem ochoty na to reagować. Ileż można było zwracać uwagę tym dwóm? Próbowałem coś wychwycić z tej rozmowy, ale był to tylko jeden wielki szum. Miałem nieprzyjemne wrażenie, że mówili o wczorajszym wieczorze. Czy ten dzieciak powiedział o tym Rayanowi? Starałem się przestać o tym myśleć i skupić się na prowadzeniu lekcji, ale niezbyt mi to wychodziło. Czułem, jakby te ostatnie piętnaście minut ciągnęło się przynajmniej przez godzinę. Cicho odetchnąłem z ulgą, kiedy usłyszałem dzwonek obwieszczający koniec tych męczarni.
- Dziękuję, to już wszystko na dzisiaj - mruknąłem, odwracając się w stronę uczniów i ruszając w stronę biurka.

Alan
Gdy tylko dzwonek przestał dzwonić, w klasie zapanował harmider i wszyscy zaczęli wstawać ze swoich miejsc. Również podniosłem się z krzesła, pakując swoje rzeczy do czarnego plecaka. Nie zamierzałem wychodzić z innymi, bo chciałem jeszcze porozmawiać z Michaelem, ale byłem ciekawy, kiedy zorientuje się, że nie ma kluczy. Jak na razie chyba nie był tego świadomy.
Zarzuciłem torbę na ramię i ruszyłem jako jeden z ostatnich, a zaraz przed sobą zobaczyłem Ryana. W tym czasie nauczyciel usiadł przy swoim biurku, najpewniej czekając, aż wszyscy uczniowie wyjdą.

Michael
Zająłem się pakowaniem swojej torby, zupełnie ignorując rozmowy wychodzących z klasy uczniów. Moje myśli same odpłynęły w stronę drogi powrotnej do domu. Może powinienem umówić się gdzieś z Caroline? Może spotkanie z nią w jakiś sposób odciągnie moją uwagę od Alana? Ale czy to nie będzie w stosunku do niej nie fair?
Moja ręka instynktownie sięgnęła po leżące na biurku klucze, ale ku mojemu zdziwieniu, zacisnęła się na powietrzu. Spojrzałem w tamtą stronę, aby sprawdzić czy nie położyłem ich w innym miejscu, ale na blacie nic nie leżało.
W tym samym momencie przypomniałem sobie, kiedy dawałem Alanowi klucze. Cholera. Czy ten dzieciak ciągle musiał coś wymyślać?
Moje spojrzenie przesunęło się na drzwi, przez które właśnie przechodził ten złodziej.
- Alan, nie zapomniałeś o czymś? - zawołałem za nim.

No i koniec 🤗.
Niestety znowu jesteśmy polsatami, ale co poradzić jak te rozdziały za długie wychodzą haha. Bedziecie musieli poćwiczyć troszkę swoją cierpliwość ^^.
Do zobaczenia w następnej części .

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro