Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z dedykacją dla wszystkich którzy czekali :D

Michael
Przysunąłem się bliżej lustra, krytycznie przyglądając się swojej szyi. Na szczęście malinka nie była duża, ale już teraz było ją bardzo wyraźnie widać. Po prostu nie dało się jej przeoczyć.
Wziąłem jeden z plastrów do ręki i nakleiłem go na ciemnym śladzie na skórze. Wcale nie wyglądało to podejrzanie. Ani trochę.
Najbardziej w tym momencie martwił mnie Ryan. Musiałby być naprawdę głupi, jeśli ten plaster nie pogłębiłby jego podejrzeń. Jednak w tej chwili nie miałem już siły o tym myśleć. Dopóki nie miał żadnych dowodów, nie mógł mi grozić, że powie to innym osobom, bo nie sądziłem, żeby ktokolwiek tak po prostu uwierzył jego słowom.

Alan
Kończyłem właśnie swoje "bardzo pożywne" śniadanie, czyli krakersy, bo miałem wrażenie, że w tym momencie nic innego bym nie przełknął, gdy do pokoju wszedł trochę naburmuszony Ryan. Podniosłem na niego wzrok, gdy usiadł na swoim łóżku naprzeciwko mnie i zmierzył mnie przeciągłym spojrzeniem, zupełnie jakby nad czymś się zastanawiał. Patrzyłem na niego obojętnie, przeżuwając kolejnego krakersa, aż w końcu, gdy go przełknąłem, Ryan przestał utrzymywać poważną minę i parsknął śmiechem.
- Słuchaj, spytam cię prosto z mostu - powiedział wciąż z rozbawieniem. - Czy jest coś między tobą z psorem Cravenem?
Teraz to ja się zaśmiałem, sam nie wiedząc co myśleć o jego zachowaniu.
Wydawało mi się, że nawet gdyby się dowiedział, to bardziej by go to bawiło, niż by się tym przejął. Wiedział też, że już wcześniej byłem z chłopakami, więc to nie byłaby dla niego żadna nowość. Mimo wszystko jednak wolałem mu tego nie mówić, o ile nie byłoby to konieczne lub sam się nie domyślił. Teraz jedynie mógł mieć podejrzenia.
- No co ty, ja i Craven? - spytałem, unosząc jedną brew. - Przecież on nawet mnie nie lubi, a na korepetycjach nie raz wyprowadzałem go z równowagi. Raz nawet praktycznie wyrzucił mnie z domu. - dodałem, na co Ryan znowu się zaśmiał.
- W sumie racja. Zresztą on raczej nie wygląda mi na kogoś, kto wydałby się w romans z uczniem - odpowiedział po chwili, a ja poczułem lekką ulgę. - Chociaż na pewno byłoby to zabawne.
Nawet nie wiesz jak bardzo - pomyślałem, słysząc jego słowa i akurat biorąc do ust ostatniego krakersa.
- Dobra, przydałoby się trochę ogarnąć skoro mamy iść na tę plażę. A tym razem nie możemy się spóźnić, bo umówiłem się z Ashley, że idziemy z nią i jej koleżanką - odezwał się po chwili, wstając z łóżka i szczerząc się do mnie.
Przewróciłem oczami też po chwili podnosząc się na nogi. Ryan w tym czasie zabrał koszulkę z krótkim rękawem i shorty do pływania, po czym poszedł się przebrać do łazienki.
Ja w tym czasie też przebrałem się w czarne spodnie do kolan i szary T-shirt, a na to założyłem czarną kamizelkę z kapturem. Nie miałem najmniejszego zamiaru ubierać nic do pływania, bo nie zamierzałem też wchodzić do wody. Nigdy jej nie lubiłem i nie zapowiadało się na to, żeby się to zmieniło. Mogłem siedzieć na plaży albo moczyć nogi w morzu, ale nic poza tym.
Gdy Ryan wyszedł z łazienki już przebrany, przewrócił tylko oczami, nie komentując mojego ubrania. Już nie raz wcześniej się ze mną o to kłócił, więc teraz po prostu dał spokój.
Sam miał założone czarno czerwone shorty i czarną koszulkę z nadrukiem, spod której był dobrze widoczny tatuaż ciągnący się przez całą długość jego ręki aż do nadgarstka, na którym znajdowała się czarna, skórzana bransoletka. Wszystko to, w połączeniu z jego wzrostem, którym prawie dorównywał Michaelowi sprawiało, że na pierwszy rzut oka wydawał się nieprzyjazny, mimo że wcale tak nie było.
Po chwili podniosłem rękę i zerknąłem na zegarek, na którym zbliżała się już godzina zbiórki.
- Za dziesięć minut mamy być na dole - rzuciłem, schylając się po swoje wysokie adidasy.
Ryan też szybko założył buty i stanął przy wyjściu, czekając aż skończę wrzucać do plecaka potrzebne rzeczy. Sam już najprawdopodobniej spakował się wcześniej, gdy szedł na poprzednią zbiórkę.
Już po chwili miałem wszystko, więc wyszliśmy razem z pokoju, zamykając drzwi. Chyba pierwszy raz od bardzo dawna byliśmy gotowi na tyle wcześnie, żeby się nie spóźnić.

Michael
Ze zdziwieniem zobaczyłem Alan i Ryana, którzy pojawili się na schodach idealnie na umówiony czas zbiórki. Chyba jeszcze nigdy nie widziałem ich czekających na innych spóznialskich uczniów, ponieważ to zawsze my musieliśmy czekać na nich. Czyżby to była jakaś niesamowita odmiana? Szczerze w to wątpiłem. Byłem w stanie się założyć, że następnym razem
wszystko wróci do normy.
Ryan wyglądał jakby szukał kogoś wzrokiem, po czym ruszył w moją stronę. Patrzył jednak na osobę znajdującą się za mną. Kiedy zerknąłem przez ramię, zobaczyłem jakąś dziewczynę machającą do niego.
Mój wzrok znowu skierował się spowrotem na kierujących się w moją stronę chłopaków. Natychmiast skrzyżował się on ze spojrzeniem Alana.

Alan
Popatrzyłem Michaelowi w oczy i momentalnie przypomniało mi się, jak dokładnie to samo zrobiłem jeszcze niedawno w windzie. Uśmiechnąłem się do nauczyciela znacząco i gdy go mijałem, musnąłem ręką jego dłoń. Potem nie odwracając się, podążyłam za Ryanem w stronę Ashley i już po chwili przystanęliśmy przed nią.
Jej długie ciemnobrązowe włosy były związane w kucyk, a na sobie miała krótkie spodenki i T-shirt związany węzłem z talii. Jej koleżanka natomiast miała czarne, rozpuszczone włosy z czerwonymi końcówkami. Była ubrana cała na czarno, a jej ubranie też składało się z krótkich spodenek i koszulki, tylko że nie była ona zawiązana. Dopiero po chwili zauważyłam też, że w dolnej wardze miała kolczyk, którym było małe, srebrne kółko.
Kątem oka zauważyłem, że Ryan też zlustrował ją wzrokiem. Ku mojemu zaskoczeniu od razu się do nas uśmiechnęła, tak samo jak Ashley.
- Hej, jestem Sam - odezwała się, zanim zrobił to ktokolwiek z nas.
W odpowiedzi również się jej przedstawiliśmy, podając jej rękę, po czym przywitaliśmy się z Ashley. W tym samym momencie usłyszeliśmy podniesiony głos naszej wychowawczyni:
- Czy wyszyscy już są?

Michael
Podążyłem wzrokiem za Alanem, jednak kiedy mnie minął, nie odwróciłem głowy, aby dalej go na niego patrzeć.
Kiedy rozległ się głos wychowawczyni klasy, wszyscy uczniowie popatrzyli się po sobie, sprawdzając czy brakuje ich znajomych.
- No dobrze, jak kogoś nie ma, to jego strata - stwierdziła ciszej już Sarah, ruszając przed siebie. - Więc nie ma co tracić czasu. Idziemy!
Stałem w miejscu, podczas gdy mijali mnie kolejni uczniowie. Jedną z rzeczy, których nauczyłem się podczas pracy w szkole, to to, że nauczyciele idący z tyłu wycieczki mieli najwięcej spokoju.
- Czyżbyś miał taki sam pomysł, jak ja? - usłyszałem nagle za sobą czyjś głos.
Za sobą zobaczyłem Kaylę, która była ubrana w zwiewną, bordową sukienkę, przez którą prześwitywało czarne bikini. Trzeba było przyznać, że jej figura nie pozostawiła niczego do życzenia. Nawet niektórzy uczniowie zawiesili na niej wzrok, kiedy przechodzili obok.
- Jeśli chodzi ci o pozostanie na końcu, to niestety tak - odparłem z uśmiechem.
- A więc niestety będziesz musiał na tym końcu pomęczyć się ze mną - powiedziała, również odpowiadając mi uśmiechem.

Alan
Gdy wszyscy ruszyli do wyjścia, podążyliśmy za nimi i już po chwili wyszliśmy na zalany słońcem chodnik. Przymrużyłem oczy, na chwilę oślepiony światłem i od razu pożałowałem, że nie chciało mi się w pokoju poszukać swoich okularów przeciwsłonecznych. Po paru sekundach jednak moje oczy trochę się przyzwyczaiły i mogłem je normalnie otworzyć, rozglądając się ponownie po okolicy. Wydawało mi się, że wygląda inaczej niż poprzedniej nocy, gdy było ciemno - i gdy nie byłem zbyt trzeźwy.
Jako że byliśmy w jednym z mniejszych miasteczek, nie było tu żadnych wieżowców ani centrów handlowych w okolicy. W większości przy drogach stały kamienice, niektóre wyglądające na dosyć stare, a inne na zupełnie nowe. Przy chodnikach rosły natomiast posadzone tam w równych odstępach palmy, razem z innymi mniejszymi roślinami. Wszystko to sprawiało że miasteczko miało całkiem przyjemny klimat.
Po chwili z zamyślenia wyrwał mnie śmiech Ashley i Sam, które najwyraźniej były rozbawione czymś, co powiedział Ryan.
- Na pewno tak nie było - skomentowała z wciąż z rozbawieniem Ashley.
- Nie wierzysz mi? - spytał Ryan z uśmiechem, unosząc jedną brew.
- Ani trochę - odpowiedziała ze śmiechem.

Michael
Kiedy Kaylę wciągnęło się w jakąś normalną rozmowę okazywało się, że wcale nie była aż taka dziwna, jak na początku się wydawało. Co więcej, nie dość że nie była jakoś bardzo dziwna, to jeszcze była inteligentna. A to było dla mnie podwójne zdziwienie. Powoli zaczynałem rozumieć, dlaczego dzieciaki w naszej szkole tak lubiły do niej chodzić i żalić się ze swoich problemów. Sam bardzo chętnie bym to zrobił, ale nie sądziłem, żeby to był dobry pomysł.
Rozmawianie z nią tak mnie pochłonęło, że nawet nie zauważyłem, kiedy dotarliśmy na miejsce.
Przystanąłem na chwilkę, aby rozejrzeć się dookoła. Już dawno nie byłem na Florydzie i zdążyłem zapomnieć jak ładne były tutaj plaże. Nie dość że szerokie, to jeszcze bardzo czyste, ponieważ większość z nich była regularnie sprzątana przez wyznaczone do tego osoby. Czego chcieć więcej?

Alan
Stanęliśmy na granicy piasku i ściągnęliśmy z Ryanem buty, a przyjaciel bez zastanowienia pozbył się też koszulki. Widząc, to ledwo powstrzymałem się przez zerknięciem w tył na Michaela, żeby sprawdzić czy zrobi on to samo, chociaż szczerze w to wątpiłem. Ostatnio miałem okazję zobaczyć go bez niej wtedy, kiedy pierwszy raz przyszedłem do niego na korepetycje i nie narzekałbym, gdyby teraz się to powtórzyło.
W tym samym momencie przypomniałem sobie też o malince, którą zrobiłem mu na szyi. Jak w końcu postanowił ją ukryć? Wcześniej całkowicie zapomniałem tego sprawdzić. Miałem tylko nadzieję, że coś wymyślił.
Po chwili Ryan ruszył przed siebie, żeby dogonić dziewczyny, które przyszły w japonkach, więc nie musiały ściągać butów i teraz kierowały się w stronę miejsca, gdzie można było wypożyczyć parasole oraz leżaki. Podążyłem w końcu za nim, nie zerkając nawet na Michaela.

Michael
Przystanąłem na chwilę, zastanawiajac się co ze sobą zrobić i mimowolnie dotykając plastra znajdującego się na mojej szyi. Dookoła było tak ciepło, że miałem ochotę tylko jak najszybciej pójść popływać w wodzie, jednak nie miałem pojęcia jak długo wytrzyma to ten plaster. A że jak zwykle nie przemyślałem tego za bardzo, nie wziąłem sobie żadnych zapasowych.
- Co tak nagle zamarłeś? - usłyszałem nagle rozbawiony głos Kayli, która przechodząc obok mnie, szturchnęła mnie lekko łokciem.
Spojrzałem na nią nagle wyrwany z zamyślenia i uśmiechnąłem się z rozkojarzeniem.
- Chodźmy do Sarah - rzuciła jeszcze przez ramię, kiedy zauważyła, że za nią nie idę.
Posłusznie podążyłem jej śladem, a mój wzrok mimowolnie zaczął szukać w tłumie ludzi blondwłosej sylwetki Alana.

Alan
Stanąłem nieco z boku kolejki, gdy reszta załatwiała wszystko związane z wypożyczeniem sprzętu i rozejrzałem się po plaży. Było na niej sporo osób, jednak mimo tego nie było na niej tłoczno, bo była wystarczająco szeroka. Po chwili mój wzrok skierował się ku końcowi kolejki do wypożyczalni i zatrzymał się na Michaelu, który przechodził niedaleko, rozmawiając właśnie z naszą nieco pokręconą panią pedagog.
Dzięki temu, że na mnie nie patrzył mogłem mu się swobodnie przyjrzeć. Czekałem aż odwróci głowę tak, żebym wiedział jego szyję i już po chwili to zrobił. Musiałem naprawdę mocno przyjrzeć, żeby zauważyć co zrobił z malinką i dopiero po chwili dojrzałem kremowy plaster i przewróciłem oczami. Bardzo pomysłowe. Jednak sam nie miałem pojęcia co lepszego mógłby zrobić.
Po chwili nagle poczułem, jak ktoś mnie szturchnął w ramię i usłyszałem głos Ryana:
- Na co się tak gapisz? - spytał, a ja prawie podskoczyłem nagle wyrwany z zamyślenia.
- Na nic - odpowiedziałem szybko, przenosząc na niego wzrok.
Ryan zerknął tylko w stronę, w którą patrzyłem chwilę wcześniej, ale nie zauważył chyba nic ciekawego i wzruszył ramionami.
W tym czasie podeszły do nas Ashley i Sam, śmiejąc się z czegoś.
- To idziemy? - spytała czarnowłosa, gdy przystanęły obok nas i patrząc na jakąś karteczkę, którą trzymała w ręce.
- A jaki mamy numer? - spytałam, rozglądając się po pobliskich parasolach na, których przyklejone były czarne liczby.
- Czterdzieści dwa i czterdzieści trzy - odparła bez zastanowienia. - To chyba gdzieś tam dalej - dodała i ruszyła przed siebie, a my podążyliśmy za nią.

Michael
Spojrzałem w górę na parę zielonych parasoli, pod którymi leżały po dwa leżaki.
- Jakim cudem już je załatwiłaś skoro wszyscy jeszcze stoją w kolejce? - spytałem ze zdziwiłem, patrząc na Sarah leniwie rozłożoną na jednym z nich.
- Czasem chodzenie z przodu grupy ma swoje plusy - stwierdziła wesoło, po czym przyciągnęła się, wzdychajac z zadowoleniem.
Kayla rzuciła torbę na leżak obok niej i podziękowała, że pomyślała również o nas. Naprawdę poczułem wdzięczność, kiedy spojrzałem na długość kolejki do wypożyczania leżaków. W tym samym momencie moje spojrzenie przykuły osoby zbliżające się do nas i wyraźnie czegoś szukające. Każdy z nich patrzył na numery przyklejone na rurkach parasolów. Moją uwagę szczególnie zwróciły blondwłosy Alana.
No chyba nie mogłem mieć aż takiego pecha, żeby on i jego dostali leżaki obok nas? Przecież to byłby zbyt duży zbieg okoliczności. Chyba życie nie mogło aż tak sobie ze mnie żartować? - próbowałem po raz któryś przekonać się, że to mogła być prawda.

Alan
- Trzydzieści osiem, trzydzieści dziewięć, czterdzieści... - odliczała pod nosem Sam, idąc wśród leżaków i rozglądając się po parasolach. - O, to tutaj - dodała po chwili, wskazując na dwa sąsiednie miejsca.
Stanąłem między nimi i dopiero wtedy zauważyłem, kto miał leżaki prawie zaraz obok naszych, a moje spojrzenie napotkało Michaela, który też na mnie patrzył. Widząc to, posłałem mu lekki uśmiech i szybko odwróciłem wzrok, żeby Ryan znowu się nie przyczepił.
On jednak był zbyt zajęty rozkładaniem się na najbliższym leżaku, który stał niedaleko naszej pedagog, siedzącej obok Michaela. W pobliżu mojego przyjaciela rozłożyła się Ashley tak, że wychodziło na to miałem być pod parasolem z Sam. Jakoś mi to nie przeszkadzało, więc bez dłuższego zastanowienia rzuciłem plecak obok pobliskiego siedzenia, podczas gdy dziewczyna, która już pozbyła się torby z ramion, przeciągnęła się, unosząc złączone ręce nad głowę z rozmarzonym uśmiechem.
Po chwili opadłem na leżak i rozciągnąłem się na nim z przyjemnością, zamykając oczy i zakładając ręce za głową. Mimo że w słońcu było naprawdę dosyć ciepło, to przebywając w cieniu nie dało się narzekać na temperaturę.
- Nie idziesz do wody? - Usłyszałem po chwili dziewczęcy głos, po swojej prawej stronie.
Otworzyłem jedno oko, spoglądając na Sam, która właśnie rzuciła na leżak obok swoją koszulkę. Mimowolnie zlustrowałem ją wzrokiem, patrząc na jej figurę. Dziewczyna była szczupła, może nawet odrobinę za bardzo, przez co nie miała zbytnio kobiecych kształtów. Nie zrobiła na mnie większego wrażania, szczególnie gdybym miał ją porównać z Michaelem i jego wyćwiczonym brzuchem.
- Nie przepadam za pływaniem - odpowiedziałem po krótkiej chwili, na co dziewczyna zrobiła nieco zaskoczoną minę.
- Czyli w ogóle nie wchodzisz? - dopytała, na co ja skinąłem głową. - Nawet nóg nie idziesz pomoczyć? Co ty robisz nad morzem? - spytała z rozbawieniem, a ja zawahałem się nad odpowiedzią. - No choodź, zobacz oni już prawie weszli - dodała zanim zdążyłem się odezwać i wskazała na Ryana i Ashley, którzy byli już w wodzie do pasa.
Popatrzyłem na stojącą obok mnie dziewczynę przez chwilę w zastanowieniu, aż w końcu westchnąłem ciężko. A co mi tam, nic się nie stanie jeśli wejdę do wody po kolana - pomyślałem, podnosząc się z leżaka.
- Niech ci będzie - odpowiedziałem w końcu, na co ona się uśmiechnęła i odwróciła na pięcie w stronę wody.
Przeszliśmy szybko kawałek, który dzielił nas od morza, bo rozgrzany od słońca piasek był ledwo znośny. Dlatego też zimna woda tym bardziej przyniosła ulgę.
- Jak to jest z tym pływaniem? - spytała Sam wchodząc nieco głębiej, ze wzrokiem utkwionym w Ryanie i Ashley, którzy byli już cali zanurzeni, a dziewczyna próbowała właśnie podtopić mojego przyjaciela. - Nie lubisz pływać, czy po prostu nie umiesz?
Spojrzałem na nią z lekkim zaskoczeniem, zastanawiając się nad odpowiedzią. Sam nie do końca wiedziałem, czemu od zawsze za tym nie przepadałem, nawet jak próbowałem, to nie potrafiłem się do tego przekonać.
- Nie lubię i dlatego nie potrafię - stwierdziłem po chwili namysłu z lekkim rozbawieniem.
W tym samym czasie Ryan nas zauważył i podpłynął w naszą stronę, mówiąc coś uprzednio do Ashley. Myślałem, że będzie chciał z nami porozmawiać, jednak on mnie minął i ruszył dalej.
- Alan w wodzie? Niemożliwe - skomentował z trochę złośliwym uśmiechem, gdy przechodził obok mnie, na co ja tylko pokazałem mu język.
W tym czasie Ashley też się do nas przybliżyła, jednak ona zatrzymała się przed nami.
- No co tak stoicie? Wchodźcie głębiej - odezwała się rozbawieniem, zerkając na coś za moimi plecami.
- Ja nie wcho...- zacząłem, ale w tym samym czasie poczułem jej rękę chwytającą mnie za nadgarstek oraz nagłe popchnięcie w plecy, a następnie chłód wody oblewającej całe moje ciało.

Michael
Patrzyłem z niezdecydowaniem na kierujących się ku wodzie nastolatków, mając wielką ochotę zrobić to, co oni. Mimowolnie znowu dotknąłem plastra zdobiącego moją szyję. Gorąco panujące dookoła coraz bardziej dawało mi się we znaki i poczułem, że moja koszulka staje się nieprzyjemnie wilgotna od potu. Dobra, raz się żyje - pomyślałem, wstając z leżaka i szybkim ruchem ściągając z siebie bluzkę.
- Idziesz do wody? - usłyszałem głos Kayli, która w tym momencie dokładnie mi się przyglądała.
- Nie wytrzymam tu dłużej, więc tak - odparłem, zakładając na nos okulary przeciwsłoneczne.
- Okej, miłej zabawy - powiedziała z uśmiechem, zamykając oczy z wyrazem zadowolenia na twarzy.
Chyba w ogóle nie nie przeszkadzało jej gorąco i nawet nie myślała o chodzeniu się. - Dzieki. - Pokręciem głową z niedowierzaniem i ruszyłem w stronę wody.
Kiedy wyszedłem spod cienia parasola od razu przyspieszyłem kroku, ponieważ piasek okazał się zdecydowanie cieplejszy, niż przypuszczałem, co sprowadziło się do tego, że pod koniec drogi prawie biegłem. Chyba bieganie po plaży nie przystoi nauczycielowi, ale w tamtym momencie niezbyt mnie to obchodziło. Aż westchnąłem z ulgi, kiedy wszedłem do chłodnej wody. Tego było mi trzeba.
W tym samym momencie usłyszałem czyjeś krzyki i podniosłem wzrok akurat w idealnym momencie, żeby zobaczyć jak dwie dziewczyny wciągają Alana do wody.

Alan
W jednej chwili prawie cały znalazłem się pod powierzchnią i przez zaskoczenie zachłysnąłem się wodą. Serce podskoczyło mi do gardła, a ja poczułem ukłucie paniki, szczególnie, gdy w pierwszej chwili nie wyczułem pod nogami dna morza. Nienawidziłem tego uczucia.
Dopiero po kilku sekundach udało mi się trochę cofnąć i stanąć na piasku, a potem wynurzyć na powierzchnię. Momentalnie zacząłem kaszleć, próbując się pozbyć wody, którą się zakrztusiłem, czując że mimowolnie trochę drżałem. Kiedy w końcu udało mi się wziąć urywany oddech, dopiero zwróciłem uwagę na dziewczyny, które wyglądały na przestraszone. Wtedy uświadomiałem sobie, że musiało to naprawdę nienajlepiej wyglądać. Cholera, nie chciałem pokazywać słabości, a wyraz troski pomieszanej ze strachem na ich twarzach bardzo mi się nie podobał.
- Przepraszam, nie wiedzia... - zaczęła Sam, ale w tym samym momencie, chlapnąłem na nią wodą. Nie chciałem jej współczucia.
Zaskoczona dziewczyna spojrzała na mnie bez zrozumienia, gdy tylko otarła oczy.
- Przestań, przecież nic się nie stało - odpowiedziałem po chwili, uśmiechając się na potwierdzenie, a na twarzach obu dziewczyn odmalowało się uczucie ulgi.

Michael
Zrobiłem parę kroków w stronę Alana, widząc że nie wynurzył się od razu, jednak na szczęście nie musiałem interweniować, bo po chwili stał już bezpiecznie na nogach. Przyglądałem mu się z zainteresowaniem, zastanawiając czy to kwestia zaskoczenia, czy on naprawdę nie potrafił pływać.
Jednak moje zastanawianie się nie trwało zbyt długo, bo w pewnym momencie dostałem wodą prosto w twarz. Spojrzałem z oburzeniem na dziewczynę, która najwyraźniej była zbyt zajęta chlapaniem się z Alanem, żeby zauważyć, że nie tylko on był ofiarą jej ataków. Już miałem zwrócić jej na to uwagę, kiedy ona sama spojrzała w moją stronę i zamarła, wdychając głośno powietrze.

Alan
Na początku byłem zbyt zajęty osłanianiem się przed "atakami" Sam, żeby w ogóle zauważyć, że ktoś znajdował się w pewnej odległości za mną. Zorientowałem się dopiero wtedy, gdy dziewczyna, znieruchomiała, patrząc na coś z niepokojem. Odwróciłem się, ciekawy o co mogło chodzić i dopiero wtedy zobaczyłem stojącego za mną Michaela.
Woda sięgała mu powyżej pasa, był cały mokry i co najlepsze był bez koszulki. Ten widok zdecydowanie mi się spodobał, a zajęło mnie to na tyle, że dopiero po kilku sekundach zauważyłem coś, co mi się już wcale tak nie podobało. Był to plaster, który był w połowie odklejony tak, że nawet z tej odległości zauważyłem czerwony ślad na skórze, który wcześniej był pod nim ukryty.
- Panie profesorze, jaa... przepraszam, nie zauważyłam pana - usłyszałem lekko niepewny głos Sam zza swoich pleców, podczas gdy ja zastanawiałem się, jak dyskretnie mu uświadomić, że woda odkleiła plaster.
Zaczęłem się coraz bardziej niepokoić, że ktoś zauważy malinkę, ale kiedy zobaczyłem, że Ryan wchodzi do wody, kierując się w naszą stronę, poczułem nieprzyjemny ścisk w żołądku. Teraz zrobienie mu tego na szyi nie wydawało mi się już takim dobrym pomysłem.
Szybko odkaszlnąłem, chcąc zwrócić na siebie uwagę Michaela zanim zdążył odpowiedzieć Sam. Gdy tylko nauczyciel odwrócił głowę w moją stronę, podniosłem rękę do szyi, udając że chce ją tylko położyć na karku, patrząc się na niego znacząco, czego na szczęście nie mogła zauważyć Sam. Miałem nadzieję, że Michael szybko zorientuje się o co mi chodzi, bo Ryan był coraz bliżej, a ja nie miałem pojęcia co jeszcze mógłbym zrobić, żeby zapobiec zobaczeniu przez niego malinki.

Michael
Potrzasnąłem głową, strzepując z niej wodę i odgarnąłem ręką mokre włosy z twarzy. Kiedy spojrzałem na Alana, nie byłem w stanie złapać z nim kontaktu wzrokowego, bo jego oczy były utkwione niżej, a dokładnie na moim brzuchu. Nawet teraz nie mógł się powstrzymać przed gapieniem się na mnie? - pomyślałem z rozbawieniem, jednym uchem słuchając pełnych zdenerwowania przeprosin dziewczyny.
Stopniowo wzrok Alan przesuwał się w górę, aż w końcu spojrzał mi w oczy. W tym samym momencie położył dłoń na szyi, patrząc na mnie znacząco i natychmiast zrozumiałem o co mu chodzi, a zaraz po tym zobaczyłem Ryana zbliżającego się w naszą stronę.
Chyba najwyższy czas się ewakuować.
- Nic się nie stało - powiedziałem, rzucając jej pojedyncze spojrzenie i ruszyłem przed siebie, udając, że nic się nie stało.

Alan
Po tym, jak na szczęście Ryan nie zobaczył malinki, wyszedłem na brzeg, zostawiając resztę w wodzie. Całe moje ubrania były przemoczone i nieprzyjemnie kleiły mi się do ciała, a ja nie mogłem za bardzo nic z tym zrobić. Jedyne co, to ściągnąłem koszulkę i ją rozwiesiłem.
Po chwili też ku swojemu zadowoleniu kątem oka zauważyłem, że Michael zlustrował mnie wzrokiem przez sekundę. Po tym wszystkim usiadłem spowrotem na leżaku i nie miałem najmniejszego zamiaru się stamtąd ruszać aż do wieczora, kiedy to mieliśmy zamiar iść do pobliskiego baru. Z tego co wiedziałem, na plaży mieliśmy spędzić cały dzień łącznie z wieczorem i do hotelu wrócić dopiero w nocy. Nauczyciele dali nam dużo swobody, na co nie zamierzałem narzekać, więc mogliśmy robić praktycznie to, co chcemy.
Resztę dnia spędziłem bardzo leniwie, robiąc dokładnie to, co zamierzałem, czyli nic. Jedynie parę razy zauważyłem, jak Michael co jakiś czas poprawia odklejający się plaster, żeby przypadkiem nie odsłonił malinki. Poza tym nawet gadać z Ryanem i resztą mi się za bardzo nie chciało. Jednak mojego przyjaciela nie dało się nie słuchać, gdy mówił tak głośno. Byłem pewien, że nawet nasza wychowawczyni siedząca kawałek od nas, mogła zrozumieć każde jego słowo. Możliwe, że dlatego też Michael w pewnym momencie zebrał się i ruszył w kierunku baru, mimo że nie było jeszcze późno. Żadna z nauczycielek jednak zbytnio się tym nie przejęła, nadal prowadząc beztroską rozmowę.
Wieczorem, gdy już zaczęło się ściemniać, stwierdziliśmy, że czas też się ruszyć, mimo że Sam bardzo nie chciało się wstawać. W końcu jednak marudząc, zrobiła to, co chcieliśmy i już po chwili szliśmy wzdłuż plaży. Z tego co słyszeliśmy bar był zaledwie parę minut drogi od nas i znajdował się praktycznie tuż nad wodą. Na zewnątrz temperatura też już była całkiem przyjemna, więc nie było to żadnym problemem.
- Alan? - usłyszałem nagle głos Ashley po swojej prawej stronie i spojrzałem na nią pytająco, żeby kontynuowała. - Głupio mi trochę, że cię tak wtedy wyciągnęłysmy do tej wody - powiedziała z nieco zakłopotanym uśmiechem.
Spojrzałem na nią, unosząc jedną brew. Nie sądziłem, że tak się tym przejmie, szczególnie, że poza tym lekkim zakrztuszeniem nic się nie stało.
- Przecież mówiłem, że to nic takiego - odparłem, wzruszając ramionami.
- No, ja już dużo razy tak robiłem i jakoś nie ma mi tego za złe - dodał Ryan, szczerząc się do mnie, a ja posłałem mu spojrzenie spod przymrużonych powiek. Rzeczywiście już nie raz zdarzała się taka sytuacja, więc byłem praktycznie pewien, że gdyby one tego nie zrobiły, prędzej czy później wrzuciłby mnie do wody Ryan. Nie odpowiedziałem mu jednak, co w tym samym momencie znaleźliśmy się tuż przed wejściem do baru.
Był urządzony w stylu przypominającym hawajski i był jakby otwarty na plażę - zamiast ścian znajdowały się barierki, przerwane w miejscach na wejścia, a drewniane kolumny podpierały rozłożysty, okrągły dach, na którym znajdowała się słoma. Wewnątrz na środku stał okrągły bar, za którym krzątało się dwóch barmanów i jedna barmanka, a wokół lady były ustawione wysokie stołki. Oprócz tego znajdowało tam sporo stolików przy których większość osób siedziało na wyglądających na wygodne pufach.
Weszliśmy do środka i dopiero po chwili przyjrzałem się osobom będącym się w środku. Wtedy, ku swojemu zaskoczeniu, zobaczyłem Michela siedzącego na jednym z barowych krzeseł i rozmawiającego z uśmiechem z przystojnym barmanem, a koło niego stało już parę pustych kieliszków. Nie trudno było się domyślić, że ten widok mi się nie spodobał i mimowolnie poczułem ukłucie zazdrości.

Uwaga, uwaga ogłaszamy wielki powrót! Przepraszamy was wszystkich za to, że tyle czasu nie było dalszych części, ale brak weny i mnóstwo nauki nie ułatwiały nam pisania ;-;. Teraz skoro za niedługo wakacje mamy nadzieję, że nie będziecie  musieli długo czekać :D (wiem, że już wcześniej gdzieś tak pisałyśmy ale ciii). Dziękujemy też wszystkim za komentarze, bo nie da się ukryć, że to właśnie one nas zmotywowały do skończenia tego rozdziału ♡.
Oprócz tego zastanawiamy się, czy nie wrzucić na watta naszego drugiego role play'a, który zaczęłyśmy już jakiś czas temu. Jest to ff z servampa, ale z wymyślonymi przez nas głównymi postaciami i byłoby to też yaoi. Pytanie do was jest takie - czy bylibyście tym zainteresowani? Jeśli tak to prosimy o komentarze przy tym akapicie, żebyśmy wiedziały czy jest sens to wrzucać. :3
Do zobaczenia w następnej części

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro