Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z dedykacją EMax-Roth, bo tak bardzo na to czekałaś :3

Alan
Patrzyłem na niego z niedowierzaniem. Co mu odwaliło? Przecież nigdy wcześniej się tak nie zachowywał.
- To nie jest śmieszne, oddaj mi telefon. Muszę wracać do domu - powiedziałem z niepokojem, robiąc krok w przód, chociaż nie wyglądał jakby żartował.
Robiło się coraz później, a ja obiecałem, że zaraz wrócę. Nie miałem na to wszystko czasu.
Gdy znalazłem się trochę bliżej niego, poczułem lekki, ledwo wyczuwalny zapach alkoholu. Wtedy przypomniał mi się mężczyzna, który poszedł spod jego domu. Czy oni byli się razem napić? - pomyślałem z jeszcze większym niedowiarzaniem. Czy on był pijany? To by wyjaśniało zmianę w jego zachowaniu. Nie miałem zamiaru nic z nim robić, kiedy był w takim stanie.

Michael
Zaśmiałem się, słysząc jego zdenerwowanie. On naprawdę myślał, że to są tylko żarty?
- To wracaj - odparłem. - Ale bez telefonu - dodałem po chwili, wymijając go.
Podszedłem do drzwi i otworzyłem je, robiąc gest zapraszający go do wyjścia. Spojrzałem na niego z uśmiechem, czekając na jego ruch. Sam nie wiedziałem za bardzo czemu, ale ta sytuacja naprawdę mnie bawiła. Szczególnie, że na korepetycjach, to on się zachowywał tak w stosunku do mnie.

Alan
To chyba był jakiś bardzo nieśmieszny żart - pomyślałem, czując nagły przypływ wściekłości. Ani trochę mnie to nie bawiło. Nie teraz, kiedy musiałem jak najszybciej wracać do domu. Ale nie mogłem tam pójść bez telefonu. Miałem ochotę się na niego rzucić i wyrwać mu go siłą, ale nie sądziłem, żeby to cokolwiek dało. Był ode mnie parę lat starszy, a do tego ponad pół głowy wyższy.
Podszedłem w jego stronę, zaciskając zęby ze złością i kopnąłem drzwi tak, żeby się zamknęły. Po tym stanąłem tuż przed nim, piorunując go wzrokiem.
- Słuchaj, nie mam na to czasu, w dodatku nie myśl sobie, że nie widzę, że jesteś pijany. Nie zamierzam nic z tobą robić, więc oddawaj mi telefon w tej chwili. Nie zapominaj, że nadal mam tamto zdjęcie - wyrzuciłem z siebie, stopniowo podnosząc głos.

Michael
Ach, dzieciak się wkurzył. Szkoda tylko, że nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Nawet kiedy wspomniał o zdjęciu, nie bardzo się przejąłem. Zamiast tego cicho się zaśmiałem i szybkim ruchem popchnęłam go w tył, sprawiając, że chłopak stracił równowagę, wpadając na znajdujące się za nim drzwi. Natychmiast znalazłem się zaraz przy nim i chwyciłem go za nadgarstek, przyciskając go do drewnianej powierzchni.
- Ojej, ale jesteś przerażający, kiedy się złościsz - powiedziałem sarkastycznie, pochylając się nad nim.

Alan
Poczułem nagłe ścisnięcie w żołądku, gdy nauczyciel przygwoździł mnie do drzwi. Nadal jednak czułem wściekłość, chociaż teraz już nieco przygłuszoną niepokojem. W ogóle nie spodziewałem się po nim takiego zachowania. Nawet jeśli był pijany. Starałem się zignorować, fakt że moje serce nagle przyspieszyło.
- Puszczaj mnie - odpowiedziałem, wciąż nieco podniesionym głosem. - Nie zapominaj, że nadal jesteś moim nauczycielem - dodałem, próbując uwolnić nadgarstek.

Michael
Nic sobie nie robiąc z jego prób wyrwania się, włożyłem jego telefon do tylnej kieszeni spodni i chwyciłem go za drugi nadgarstek. Spojrzałem w jego zaniepokojone oczy z dziwną satysfakcją.
- Jakoś nie miałeś z tym problemu, kiedy kazałeś mi siebie całować - odparłem, uśmiechając się kpiąco.
Może odwidzi mu się zmuszanie mnie do robienia takich rzeczy, po tym co mu tutaj zafunduję. A nie zamierzałem go tak łatwo puścić.

Alan
Czułem się coraz bardziej osaczony, a mój żołądek chyba zawiązał się w supeł. On tymczasem wyglądał, jakby się dobrze bawił i w ogóle nie przeszkadzały mu moje próby wyrwania się. Cholera, w co ją się wpakowałem? Że też musiał mi ten telefon wypaść z kieszeni.
- Tylko, że teraz to będzie molestowanie - warknąłem. Chociaż raczej nie zanosiło, na to, że się odsunie. Chyba matka miała rację, żeby nie wychodzić tak późno z domu.

Michael
Zaśmiałem się cicho, słysząc jego odpowiedź.
- I jak to udowodnisz? - wymruczałem, pochylając się w stronę jego ucha.
Poczułem jego zapach. Nawet on był pociągający. I jak tu się powstrzymać, żeby go trochę nie pomęczyć? Szczególnie, że o wiele bardziej podobał mi się teraz, jak był taki bezbronny, niż kiedy mi rozkazywał. Nie mogąc się powstrzymać, powoli polizałem płatek jego ucha.

Alan
Drgnąłem lekko, gdy przejechał językiem po moim uchu i poczułem, jak moje serce ponownie przyspiesza. Chyba teraz nie byłem w stanie go pohamować. Tym bardziej, że w ogóle nie przejmował się tym zdjęciem.
Jedynym plusem tego wszystkiego było to, że teraz już byłem pewnien jakiej jest orientacji. Gdyby naprawdę wolał kobiety, to nawet po pijanemu by się do mnie nie zbliżył. Chociaż w tym momencie ta świadomość mnie w ogóle nie pocieszała. Nie wiedziałem do czego był zdolny w takim stanie. W tej chwili naprawdę miałem ochotę stamtąd uciec. Jeszcze dzisiaj na korepetycjach sytuacja była odwrotna, a teraz całkiem straciłem kontrolę nad tym, co się działo.
- Nie, Michael, przestań - jęknąłem, licząc na to, że może jednak się jeszcze opamięta.
Specjalnie powiedziałem do niego po imieniu, licząc, że może to w jakiś sposób do niego trafi.

Michael
Zamarłem, ze zdziwieniem słysząc jak wymawia moje imię. Czemu tak nagle z tym wyskoczył? Ten dzieciak pozwalał sobie na zdecydowanie za wiele.
- Od kiedy masz pozwolenie na zwracanie się do mnie po imieniu? - odezwałem się, po chwili.
Puściłem jeden z jego nadgarstków i chwyciłem jego brodę, zmuszając go, aby na mnie spojrzał.
- Nie przypominam sobie, żebym ci go dawał - mruknąłem, patrząc mu w oczy.

Alan
Wpatrywał się we mnie tymi swoimi złotymi oczami, od których ciężko było oderwać wzrok. Jednak to, że zwróciłem się do niego po imieniu poskutkowało i chociaż na chwilę się odsunął.
- A od kiedy ty masz pozwolenie, na dobieranie się do ucznia? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, wciąż czując, jak moje serce bije nienaturalnie szybko.
Mimo że normalnie chciałem, żeby był tak blisko, to teraz naprawdę wolałbym stąd wyjść. Szczególnie, że robiło się coraz później.

Michael
Parsknąłem śmiechem, słysząc jego odpowiedź.
- Przecież wcześniej sam się do mnie dobierałeś, a teraz zamierzasz mnie pouczać? - spytałem z kpiną w głosie.
Jakoś nie był zbyt przekonujący, kiedy próbował mnie nakłonić, żebym go puścił. Nawet nie starał się mnie odepchnąć wolną ręką.

Alan
Cały czas mi to wypominał. Mimo, że tamta sytuacja nie wyglądała jak to, co teraz robił. Ja nie miałem w ogóle kontroli nad tym, co robił.
- To było co innego. Ty mogłeś mnie w każdej chwili powstrzymać. Co z resztą robiłeś. - A ja nie mogę nic z tym zrobić, pomyślałem, ale nie chciałem tego wypowiedzieć na głos. - I nie przygważdżałem cię siłą do drzwi - dodałem po chwili.

Michael
Zastanowiłem się przez chwilę nad jego słowami, po czym uśmiechnąłem się lekko.
- Właśnie widzę, jak bardzo chcesz się uwolnić - powiedziałem sarkastycznie, patrząc wymowie na jego wolną rękę. Pochyliłem się w stronę jego ucha.
- Chyba, że nawet nie zauważyłeś, kiedy cię puściłem? - dodałem cicho.

Alan
Podążyłem za jego wzrokiem, który przez chwilę był utkwiony w mojej wolnej ręce. Nawet nie zarejestrowałem momentu, w którym mnie puścił. Nagle zrobiło mi się głupio, szczególnie, gdy usłyszałem co mi powiedział do ucha. Zaraz po tym poczułem na policzkach lekkie ciepło. Cholera. Już zdążyłem zapomnieć, jakie to było uczucie. Uspokój się, pomyślałem próbując się opanować, zanim się odsunie i to zobaczy. Nie chciałem, żeby ktokolwiek widział, jak tracę nad sobą kontrolę, a w szczególności on.

Michael
Czekałem na jakąś chamską odzywkę, ale ku mojemu zdziwieniu ona nie nadeszła. Wyprostowałem się i spojrzałem mu w twarz, chcąc poznać powód jego milczenia.
Zaraz, czy on się właśnie zaczerwienił? Poczułem nagłą chęć żeby go pocałować, jednak powstrzymałem się. Na razie. Szkoda by było go z tego powodu trochę nie pomęczyć.
- Powinieneś częściej się rumienić, do twarzy ci tak - zamruczałem pół żartem pół serio.

Alan
Cholera, cholera, cholera. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Czy mogło być jeszcze gorzej?
- Zamknij się - wymamrotałem. Nie mogłem znieść tego, jak się na mnie patrzył i zanim zdążyłem się powstrzymać, uciekłem wzrokiem w bok. Co ja wyprawiam? Zachowuję się jak idiota - pomyślałem z rozdrażnieniem.

Michael
Zaśmiałem się. Nawet teraz potrafił wykrzesać z siebie chamską odpowiedź. Chociaż w jego głosie nie było już takiej samej pewności siebie, co wcześniej.
Przyglądałem mu się jeszcze chwilę, podczas gdy on usilnie starał się unikać mojego wzroku. Nagle jego zachowanie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nie żebym narzekał. To było całkiem urocze.
Nie mogąc się dłużej powstrzymać, znów skierowałem jego twarz w moją stronę i pocałowałem.

Alan
Wciągnąłem gwałtownie powietrze, gdy poczułem jego usta na swoich. Mimo że jego zachowanie się zmieniło, to całował nadal tak samo. W dalszym ciągu było to cholernie przyjemne. Jednak nie powinienem był mu na to pozwalać. Nie teraz. W dodatku zaczynało mi się w tej kurtce robić już naprawdę gorąco.
Położyłem wolną rękę na jego ramieniu, ale nie potrafiłem się zmusić do tego, żeby go chociaż spróbować odepchnąć. Jedynie zacisnąłem lekko dłoń z frustracją, przeklinając się za to w myślach.

Michael
Już myślałem, że Alan mnie odepchnie, ale on tylko zacisnął palce na mojej koszulce.
Poczułem jak kącik moich ust mimowolnie się unosi. Pogłębiłem pocałunek, puszczając jego brodę i powoli sunąc dłonią wzdłuż jego boku. Zatrzymałem ją na wysokości jego pasa i przyciągnąłem go do siebie trochę bliżej.
Czułem rosnące pożądanie, którego sam do końca nie rozumiałem. Dlaczego taki dzieciak jak on, tak bardzo mnie pociągał?

Alan
Poczułem na ustach jego uśmiech. To nie powinno się w ogóle dziać, a tymczasem on pogłębił pocałunek i do tego teraz był tak blisko, że przylegałem do niego prawie całym ciałem. To wcale nie pomagało mi w opanowaniu się. Aż za dobrze czułem rękę, która mnie obejmowała.
Trudno mi było w ogóle pozbierać myśli.
Jednak po chwili zmusiłem się do lekkiego cofnięcia się i przerwania pocałunku, mimo że połowa mnie tego nie chciała.
- Zaczekaj - sapnąłem, próbując opanować oddech.

Michael
Zmarszczyłem brwi z niezadowoleniem, kiedy się ode mnie odsunął. Miałem ochotę po prostu zignorować to, co chciał mi powiedzieć, ale powstrzymałem się.
- Na co mam czekać? - spytałem z lekką irytacją.
Jeśli przerwał mi tylko po to, żeby znowu stwierdzić, że mam go puścić, to chyba stracę do niego cierpliwość.

Alan
Widziałem, że trochę go to zirytowało, ale w tej chwili w ogóle mnie to nie obchodziło. To ja powinienem być wkurzony, a nie on dlatego, że mu przerwałem.
Słysząc jego pytanie, uświadomiłem sobie, że powiedziałem pierwsze co mi przyszło na myśl, chociaż chodziło mi o co innego.
- Na nic, po prostu przestań. Muszę wracać do domu - powiedziałem, ale nie zabrzmiało to zbyt przekonująco, szczególnie, że pewnie nadal byłem czerwony.

Michael
On to robi specjalnie, żeby mnie jak najbardziej zirytować, czy mi się tylko wydawało? Prychnąłem cicho.
- Zamknij się już lepiej, bo jesteś strasznie wkurzający - mruknąłem i zamknąłem mu usta pocałunkiem, uniemożliwiając wypowiedzenie czegokolwiek.
W tej chwili nie obchodziło mnie za bardzo, czego ode mnie chciał. W dodatku z tym rumieńcem nie wyglądał, jakby naprawdę mu zależało, żebym go puścił.

Alan
Cholera, do niego nic nie trafiało. I jeszcze twierdził, że to ja jestem wkurzający. Chciałem mu odpowiedzieć, ale nie byłem w stanie się odezwać. Nie potrafiłem też ponownie zmusić się do odsunięcia.
Nawet nie chciałem myśleć, jak bardzo będę mieć później przerąbane w domu, kiedy już uda mi się w końcu wrócić. I to tylko dlatego, że mój nauczyciel uznał, że to idealna pora, aby zacząć się do mnie dobierać. Rodzice na pewno by mi nie uwierzyli.
Najgorsze było to, że po części wcale nie chciałem, żeby przerywał. I tak już poprzednie cofnięcie wymagało ode mnie naprawdę silnej woli.

Michael
Brak protestu z jego strony dodatkowo zachęcił mnie do kontynuowania. Chociaż chyba chciał coś wcześniej powiedzieć, ponieważ zdążył już trochę rozchylić usta, zanim nasze usta się zetknęły. Oczywiście nie mogłem tego nie wykorzystać i wsunąłem język między jego wargi.
Pewnie jest mu gorąco w tej kurtce - pomyślałem z lekkim rozbawieniem. - Chyba powinienem mu z tym pomóc.
Moja ręka przesunęła się z jego pasa z powrotem w górę i zaczęła zsuwać kurtkę z jego ramienia.

Alan
Zadrżałem gdy nagle wsunął mi język do ust. Dlaczego on musiał tak dobrze całować? Gdyby to robił nieudolnie, to dużo łatwiej byłoby mi go powstrzymać. A teraz czułem, że stopniowo zaczynam mu coraz bardziej ulegać. Dlatego też zanim zdążyłem się powstrzymać, trochę bardziej rozchyliłem usta.
Zaraz po tym z niepokojem zauważyłem, że zaczął mi ściągać kurtkę. Zawahałem się na chwilę, nie wiedząc, jak na to zareagować. Z jednej strony naprawdę, było mi już gorąco, a z drugiej nie chciałem mu na to tak po prostu pozwalać.

Michael
Czułem jak Alan się nagle spiął, kiedy zacząłem ściągać jego kurtkę, ale nic z tym nie zrobił. A ponoć mu zależało, żebym go puścił?
Nie przestając go całować, puściłem drugi jego nadgarstek. Potem powoli ściągnąłem kurtkę z jego ramion, pozwalając, aby po prostu opadła na podłogę. Usłyszałem ciche stuknięcie jej zamka uderzającego w panele.
Teraz będzie znacznie wygodniej - pomyślałem z zadowoleniem, kładąc znowu rękę na wysokości jego pasa.

Alan
Zanim w ogóle zdążyłem przemyśleć to, co się działo, on już zrzucił moją kurtkę na podłogę. Nie powinienem był na to pozwolić. Dlaczego nagle nie potrafiłem w ogóle go powstrzymać? Przecież miałem teraz obie ręce wolne.
Po chwili znowu poczułem jego dłoń na swoim boku, tylko tym razem znacznie wyraźniej. Coraz trudniej mi było racjonalnie myśleć. To wszystko powoli zaczęło zachodzić za daleko, szczególnie, że on na pewno normalnie by tego nie zrobił. Ciekawe, jak się w tego jutro wytłumaczy - przemknęło mi przez głowę, gdy położyłem ręce na jego ramionach, próbując się zebrać w sobie, aby go odsunąć.

Michael
Oderwałem się na chwilę od niego, czując, że zaczyna brakować mi powietrza. Spojrzałem mu w oczy. Wyglądał jakby wewnętrznie się z czymś zmagał. Czyżby nie mógł się zmusić, żeby mnie odepchnąć? - pomyślałem z rozbawieniem, mimowolnie się uśmiechając.
Cały czas nie odrywając wzroku od jego twarzy, wsunąłem dłoń pod jego koszulkę, dotykając jego nagiej skóry. Chciałem zobaczyć jego reakcję.

Alan
Już myślałem, że może w końcu się opanował. Jednak gdy na niego spojrzałem, lekko przy tym dysząc, zobaczyłem, że przygląda mi się podejrzanie. W dodatku wyglądał na rozbawionego. Co on..? Zaraz po tym znowu poczułem jego nieco chłodną dłoń, tylko tym razem sięgnął nią pod moją koszulkę. Zagryzłem dolną wargę, czując jak przechodzi mnie dreszcz. Z frustracją zauważyłem, że jeszcze bardziej się czerwienię.
- Nie patrz się tak na mnie, idioto - jęknąłem, przenosząc wzrok na jego koszulkę. Nie chciałem znowu uciekać wzrokiem w bok, ale jego spojrzenie robiło się nieznośne.

Michael
Zaśmiałem się cicho. Jego zachowanie tak mi się podobało, że zupełnie zignorowałem to, że przed chwilą nazwał mnie idiotą. Nie mogąc się powstrzymać, schyliłem się, całując go powoli wzdłuż szyi. Słyszałem jego przyśpieszony oddech, który lekko muskał moje ucho oraz czułem promieniujące od niego przyjemne ciepło. To wszystko sprawiało, że miałem ochotę go przyciągnąć do siebie jeszcze bliżej, ale wątpiłem, żeby można było bardziej zmniejszyć dzielącą nas odległość.
W tym samym czasie przeniosłem rękę na jego brzuch, po czym zacząłem ją powoli przesuwać go góry.

Alan
Sprawiał, że z każdą chwilą miałem ochotę mu coraz bardziej ulec. Nie pamiętałem nawet, kiedy ostatnio reagowałem tak na czyjś dotyk. Wbrew sobie coraz bardziej chciałem, żeby kontynuował.
Zagryzłem mocniej wargę, żeby powstrzymać się od reakcji na to, co robił. I tak już zdążyłem zrobić z siebie debila.
W dodatku wciąż czułem palące ciepło na policzkach, a on wcale nie pomagał mi w ogarnięciu się.
- Przestań - jęknąłem, czując jak przesuwa ręką po moim brzuchu. Zacisnąłem rękę mocniej na jego ramieniu, gdy mimowolnie znowu zadrżałem. Jego wargi, które czułem na szyi też coraz bardziej wytrącały mnie z równowagi.

Michael
Mówił, że mam przestać, a jednocześnie wcale nie brzmiał, jakby naprawdę tego chciał. Dlatego po prostu zignorowałem jego słowa i zanim zdążyłem się powstrzymać zacząłem mu robić na szyi malinkę. Nie wiedziałem czemu, ale jego protesty zamiast zniechęcić mnie do tego, powodowały, że czułem coraz większe podniecenie. Szczególnie kiedy mówił to takim zawstydzonym tonem.
W tym samym czasie moja ręka nie przestawała powoli przesuwać się w górę, a jego koszulka podnosiła się coraz wyżej, odsłaniając coraz większą część jego brzucha.

Alan
Skrzywiłem się, czując lekki ból w miejscu, gdzie przed chwilą były jego usta. Czy on mi właśnie zrobił malinkę? Naprawdę nie wiedziałem, jak zamierzał się jutro wytłumaczyć z tego co tu zaszło. Mimo moich protestów nie przestawał, a ja tak naprawdę wcale tego nie chciałem. Mój opór słabł z każdą chwilą. Nawet już przestawałem myśleć o tym, jak późno się robiło.
Nagle ciszę, którą do tej pory wypełniał tylko mój przyspieszony oddech, przerwał głośny dźwięk. Drgnąłem z zaskoczenia, a ręka nauczyciela zamarła. Po paru sekundach zrozumiałem, że to dzwoni moja komórka, którą Michael miał w tylnej kieszeni spodni.

Michael
Prawie podskoczyłem, kiedy nagle usłyszałem głośny dzwonek telefonu. Prychnąłem cicho i wyciągąnąłem jedną ręką urządzenie z kieszeni, z niechęcią lekko odsuwając się od Alana. Jednocześnie na wszelki wypadek, znowu chwyciłem drugą ręką jego nadgarstek i przycisnąłem go do ściany. Jeszcze by mi spróbował uciec.
Na początku chciałem po prostu odrzucić połączenie, ale kiedy zobaczyłem, że dzwoni do niego jego ojciec, pod wpływem impulsu nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha.

Alan
Gdy wyciągnął komórkę już myślałem, że mnie w końcu puści. Mimo wszystko, kiedy zabrał rękę z mojego brzucha, poczułem ulgę, bo nie wiedziałem jak daleko zamierzał się posunąć. Jednak zanim cokolwiek zrobiłem, on znowu chwycił mnie za nadgarstek, nie pozwalając mi się odsunąć od drzwi. Spojrzałem na niego z oburzeniem, gdy przyłożył mój telefon do ucha. Co on zamierzał zrobić? Nie wiedziałem, do czego był zdolny w tym stanie.
- Co ty... - zacząłem ze złością, gdy nagle usłyszałem nieco przytłumiony, podniesiony głos ojca.
- Alan, gdzie ty jesteś?! Przecież już dawno miałeś być w domu - rozległo się z komórki, którą nauczyciel trzymał przy uchu.

Michael
Uniosłem brwi w wyrazie zaskoczenia, kiedy usłyszałem krzyk mężczyzny dobiegający z głośnika. Chyba ten dzieciak może mieć przeze mnie kłopoty - pomyślałem zupełnie tym nieprzejęty.
- Michael Craven przy telefonie, proszę chwilę poczekać - odezwałem się pewnym siebie głosem, patrząc na Alana z góry.
Potem uśmiechnąłem się przebiegle i pochyliłem w jego stronę.
- I jak myślisz, co ja mam mu teraz powiedzieć? - szepnąłem cicho do jego ucha.

Alan
Drgnąłem, gdy usłyszałem jego głos tuż przy uchu. On chyba teraz chciał mnie po prostu zirytować. Nie wiedziałem, co tak naprawdę chciał powiedzieć mojemu ojcu, ale chyba wolałem się o tym nie przekonywać. Sięgnąłem szybko po telefon wolną ręką, ale od razu odsunął dłoń w której ją trzymał, tak, że nie mogłem jej dosięgnąć. Prychnąłem cicho z frustracją.
- Że mnie molestujesz - odpowiedziałem sarkastycznie, patrząc na niego z irytacją. Wiedziałem, że tego nie zrobi, a liczyłem, że może trochę się opamięta.

Michael
Zaśmiałem się cicho, wyobrażając sobie sytuację, gdybym naprawdę to zrobił. Wtedy to bym się nigdy z tego nie wygrzebał, szczególnie, że przed chwilą podałem mu swoje imię i nazwisko.
- Twojemu tacie chyba by się to nie spodobało. Szczególnie, jakbym powiedział mu, jak na to molestowanie reagujesz - odparłem podkreślając przedostatnie słowo.

Alan
Poczułem nagły skurcz w żołądku, słysząc co powiedział. Miałem nadzieję, że nie będzie o tym wspominał. Nie wiedziałem dlaczego tak zareagowałem, mimo że zazwyczaj prawie nic nie umiało mnie łatwo zawstydzić.
- Dyrektorowi chyba też by się nie spodobało zdjęcie, które mam w komputerze - odgryzłem mu się. Teraz, gdy już się trochę odsunął, czułem, że przynajmniej rumieńce całkiem zniknęły, a oddech zaczął wracać do normalnego rytmu. Mimo że nadal było mi głupio za tamtą reakcję.

Michael
Westchnąłem, słysząc tą groźbę. Ile zamierzał mnie tym szantażować? Że też dałem mu się tak podejść.
- Halo, jest pan tam? Czy jest u pana mój syn? - usłyszałem ponownie głos ojca Alana.
Oderwałem na chwilę wzrok od chłopaka i spojrzałem na telefon. Zaraz potem jednak ponownie wróciłem wzrokiem do jego twarzy i uśmiechnąłem się.
- Jak mnie ładnie poprosisz, to może opowiem mu jakąś bajeczkę, żeby cię usprawiedliwić - mruknąłem cicho.

Alan
Gdy tylko usłyszałem jego odpowiedź, od razu otworzyłem usta, żeby rzucić jakąś chamską odpowiedź. Nie chciałem go o nic prosić. W ostatniej chwili jednak ugryzłem się w język i chwilę się nad tym zastanowiłem. Gdyby był wystarczająco przekonujący, mogłoby mi to naprawdę pomóc. Znając mojego ojca, po tym, jak nie dotrzymałem słowa, pewnie dałby mi szlaban i straciłby do mnie część zaufania. Zdecydowanie nie miałem na to ochoty.
Spojrzałem na nauczyciela, zastanawiając się czy jest to warte proszenia go o cokolwiek. Po chwili westchnąłem z irytacją.
- Proszę - powiedziałem z niechęcią po raz drugi tego dnia.

Michael
Nie sądziłem, że naprawdę mnie poprosi, ale skoro już to zrobił, to mógłby się chociaż trochę bardziej postarać. Wypluł to słowo z siebie z taką niechęcią, że brzmiało to bardziej w stylu "odwal się ode mnie", a nie "proszę". Widziałem, że nawet to z trudem przeszło mu przez gardło, ale nie zamierzałem mu tak łatwo odpuścić.
- Miało być ładnie, a nie takie nijakie - stwierdziłem z udawanym rozczarowaniem. - Chyba, że nie zależy ci na mojej pomocy, to możesz sam im to wszystko wyjaśnić - dodałem kpiąco, dobrze wiedząc, że jego rodzice pewnie i tak nie uwierzyliby w jego wymówki.

Alan
Gdy usłyszałem, co powiedział, spojrzałem na niego ze złością. Już i tak musiałem się zmuszać, żeby powiedzieć tamto. Nie miałem zamiaru tego powtarzać. Po chwili całkiem się zniecierpliwiłem i szarpnąłem nadgarstkiem, który nadal trzymał. Kiedy nic to nie dało znowu podniosłem na niego zirytowane spojrzenie.
- Mam cię prosić o wymyślenie wymówki, jeżeli to jest twoja wina? Gdyby nie ty już dawno byłbym w domu - powiedziałem nieco podniesionym głosem. Zaczynałem mieć już tego wszystkiego po dziurki w nosie.

Michael
Słuchałem jego słów z rosnącym rozdrażnieniem. Czemu on musiał być taki uparty? Jeśli myślał, że swoim gadaniem wzbudzi u mnie poczucie winy i zmusi mnie do ustąpienia, to grubo się mylił.
- Taa, a gdybyś ty nie był taki roztrzepany i nie zostawiłbyś tutaj telefonu, to nawet nie musiałbyś tutaj przychodzić - odparłem z ledwo maskowaną irytacją, nadal ściskając jego nadgarstek.

Alan
Widziałem, że on też już zaczynał się irytować. To zaczynało iść w złą stronę, ale trudno mi było powstrzymać złość, gdy wiedziałem, co najprawdopodobniej czeka mnie w domu. Już otworzyłem usta, żeby mu odpowiedzieć, gdy usłyszałem znowu głos swojego ojca, który był głośniejszy niż poprzednio.
- Halo? Ileż mam czekać? Dlaczego pan nie odpowiada? - spytał, a w jego głowie słychać było lekką złość. Na pewno już zaczynał się niecierpliwić, że Michael nadal mu nie odpowiadał. Sam już nie wiedziałem, co powinienem zrobić w tej sytuacji.

Michael
Zignorowałem jego ojca, nadal wpatrując się wyczekująco w Alana. Nie zamierzałem odpuścić, szczególnie, że wściekłość tego mężczyzny nie mogła się na mnie w żaden sposób odbić. Dodatkowo, im dłużej czekałem, tym większa była możliwość, że Alan będzie miał problemy z powodu późnego powrotu.
- Ja mam czas - mruknąłem ze złośliwym uśmiechem. - W przeciwieństwie do ciebie.

Alan
Zacisnąłem zęby ze złości. Robił się coraz bardziej nieznośny. I do tego miał rację. Irytacja mojego ojca nie mogła na niego w żaden sposób wpłynąć. Chyba nie miałem innego wyjścia i musiałem na razie schować swoją dumę do kieszeni. Nawet jeśli to była wszystko jego wina.
Westchnąłem ciężko, próbując opanować złość.
- Proszę - odezwałem się w końcu, starając się, żeby nie było w tym słychać niechęci. Naprawdę wiele mnie to kosztowało i ledwo powstrzymywałem się, żeby nie powiedzieć tego tak samo jak poprzednio.

Michael
Już myślałem, że nigdy się nie złamie. Chyba przekonała go perspektywa spotkania z wściekłym ojcem.
- No widzisz, jak chcesz, to potrafisz - powiedziałem z zadowoleniem, po czym przyłożyłem telefon do ucha.
- Już jestem, przepraszam, że musiał pan tak długo czekać, ale zadzwonił do mnie dyrektor szkoły. To była pilna sprawa, więc musiałem odebrać - powiedziałem pierwszą wymówkę, która wpadła mi do głowy.

Alan
Odetchnąłem cicho, opierając głowę o drzwi. Byłem ciekaw co takiego wymyśli, żeby mnie usprawiedliwić, chociaż nadal byłem trochę zły. Po chwili usłyszałem przytłumiony głos ojca.
- No dobrze, rozumiem - odpowiedział już prawie spokojnie. - To jest u pana mój syn? Miał przyjść tylko po ten telefon, a już prawie od godziny go nie ma.
Godziny? Nawet nie byłem świadomy ile czasu upłynęło, odkąd wyszedłem z domu. Przeniosłem wzrok na nauczyciela, czekając na jego odpowiedź.

Michael
- Tak, stoi zaraz obok mnie. - Kiedy Alan podniósł głowę, nasze spojrzenia się spotkały, a ja lekko się uśmiechnąłem. - Musiał na mnie przez chwilę czekać pod domem, bo dopiero niedawno wróciłem. Chyba bardzo mu zależy na tym telefonie - powiedziałem z wymuszonym rozbawieniem, starając się aby brzmiało to jak najbardziej naturalnie. - Potem okazało się, że komórka nieszcześliwie wpadła pomiędzy poduszki na mojej kanapie i trochę czasu zajęło nam jej odnalezienie. Pewnie Alan nie przypuszczał, że nam z tym tak długo zejdzie. Na pewno się pospieszy, wracając do domu - zapewniłem go, mając nadzieję, że mężczyzna uwierzy w te kłamstwa.

Alan
Nie wiedziałem dlaczego, ale słuchanie jego kłamstw trochę mnie bawiło. Może przez to, że było to tak dalekie od prawdy? Z lekkim zaskoczeniem zauważyłem, że mówienie tych wszystkich bzdur przychodziło mu zadziwiająco łatwo. W jego głosie nie było w ogóle słychać niepewności, jakby sam wierzył, że to co mówi jest prawdą. Ojciec milczał przez parę sekund, pewnie analizując wszystko co powiedział Michael. Po chwili dało się usłyszeć bardzo ciche westchnięcie.
- Dobrze, to proszę mu już oddać telefon i niech wraca jak najszybciej do domu - odparł, a w jego głosie słychać było ulgę.
Odetchnąłem cicho, gdy uwierzył we wszystko co naopowiadał mu nauczyciel. Zresztą to, co mówił, było w miarę wiarygodne, więc ojciec nie miał powodu, żeby wątpić, że to prawda.

Michael
Przez parę sekund miałem wrażenie, że mężczyzna nie uwierzy w żadne moje słowo, ale na szczęście było ono mylne.
- Dobrze, przekażę mu - odparłem, po czym z uśmiechem satysfakcji rozłączyłem się. Nie było tak trudno jak myślałem. Ciekawe, czy gdyby Alan mu to powiedział, to też by uwierzył?
- Następnym razem lepiej go pilnuj - mruknąłem, wyciągając rękę z telefonem w jego stronę i puszczając jego nadgarstek.

Alan
Zerknąłem na telefon, który trzymał w dłoni, nie odpowiadając i czując lekką ulgę, gdy mnie w końcu puścił. Po tym co zrobił, nie byłem pewny czy żałować, że zostawiłem telefon czy nie. Szczególnie, że raczej nie zanosiło się, żebym miał przez to problemy z rodzicami. Jednak sam nie wiedziałem co o tym myśleć i nadal zastanawiała mnie moja reakcja.
Zanim wziąłem od niego komórkę, schyliłem się po swoją kurtkę, nadal leżącą na podłodze. Podniosłem ją i założyłem, podczas gdy on musiał stać z wyciętą ręką.
Gdy z lekką satysfakcją zobaczyłem, że zaczyna się niecierpliwić, zabrałem telefon i schowałem do kieszeni spodni. Od razu otworzyłem drzwi wejściowe, zza których wdarło się do środka zimne powietrze, po czym zatrzymałem się w progu.
- Branoc, panie psorze - powiedziałem, kładąc znaczący nacisk na dwa ostatnie słowa, po czym nie czekając na jego odpowiedź, odwróciłem się i wyszedłem na zewnątrz.

No i jest następny rozdział ^^. Mamy nadzieję, że się podobał i warto było na niego czekać.
Do zobaczenia w następnej części ♡.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro