1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

O godzinie siódmej trzydzieści, byłem już na nogach, szykując się na rozpoczęcie roku szkolnego, drugiej klasy liceum. Ubrałem garnitur, ogarnąłem się, wziąłem mały plecak gdzie włożyłem najpotrzebniejsze rzeczy i poszedłem do kuchni, gdzie czekało na mnie mnóstwo pysznych naleśników z sosem klonowym.

-Cześć mamo- przywitałem się, i pocałowałem rodzicielkę w policzek.

-Cześć Izuku. Wyspałeś się? Denerwujesz się? Ciekawe co cię spotka w tym roku. Mam nadzieję, że nie będę musiała się martwić, prawda?- zasypywała mnie lawiną pytań, tak jak zawsze, przez co na mojej twarzy pojawił się delikatny, ale szczery uśmiech.

Moja mama, od zawsze zastępowała mi tatę. Mogłem porozmawiać z nią o wszystkim, i tylko dla niej walczyłem z chorobą. Wiedziała o tym, że jestem chory, ale nie wiedziała dlaczego i chociaż męczyła mnie o powód, to nigdy nie byłbym w stanie powiedzieć kobiecie, która dała mi życie, że już go nie chce, a za bluzką chowam blizny i siniaki zrobione przez Kacchana, i chociaż powinienem go nienawidzić, to nie potrafię. Teraz jest lepiej, ale nadal zdarza się mu mnie uderzyć, ale tylko bez świadków. I mogłem się bronić, przeciwstawić się mu, ale... Czy chciałem tego? A może po prostu jestem słabeuszem? Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi, takie życie to katorga.

-Okej mamo. Stresuje się, ale wiem, że będzie dobrze- odpowiedziałem.

Pokazała kciuki w górę, uśmiechając się szeroko, a ja poczułem okropny ból w klatce piersiowej. Zawsze go czułem, kiedy ją okłamywałem, a niestety zdarzało się to bardzo często. Nienawidziłem tego robić, ale także nie potrafiłem przyznać się co naprawdę czuje. Wiem, że by się załamała, a ja nie chcę widzieć smutku na jej twarzy, nie chce, żeby się niepotrzebnie o mnie martwiła, daje radę.

Zjadłem naleśniki, a tak naprawdę połowę jednego, resztę wyrzuciłem kiedy nie patrzyła, pożegnałem się i ruszyłem do budynku, gdzie znowu spotkam JEGO. Przez wakacje, miałem od niego spokój, może zobaczyłem go dwa razy, ale na szczęście mnie nie zauważył. Przez dwa miesiące trochę się zmieniłem. Byłem u fryzjera, podciął mi włosy, przez co nie są w takim nieładzie jak dotychczas, na mojej twarzy nie pojawia się już szeroki uśmiech, a jeśli już to sztuczny. Cały czas ćwiczyłem, i jestem bardzo chudy, ale przykrywają to mięśnie, za co jestem wdzięczny.

Kilka razy spotkałem się z moimi "przyjaciółmi", Uraraką i Iidą. Lubię ich, ale po "zdradzie" Kacchana, nikomu nie zaufałem, tak jak mu. Z All Mightem mam stały kontakt, to on mnie głównie trenował przez wakacje, ale tak jak każdy, nie ma pojęcia o moim rzeczywistym stanie. Rozwijam się i jestem z dnia na dzień coraz lepszy, z czego się bardzo cieszę, bo nie jestem już taką ofiarą i potrafię sobie poradzić. Chociaż, nadal nie zmieniłem zdania o sobie. Mam quirk, ale jest ono All Mighta, ja tylko je dostałem, ale takie myśli nie powodują, że się poddaję, wręcz przeciwnie. Czasami nie mam siły, i mam ochotę zniknąć, ale bywało gorzej.

Tak rozmyślając, dotarłem pod budynek szkoły, i z sztucznym uśmiechem ruszyłem na halę. Rozejrzałem się dookoła i kiedy zobaczyłem moją klasę, szybkim krokiem podeszłem do nich.

-Cześć Deku!- brązowowłosa rzuciła mi się na szyję, przytulając mocno.

Mimowolnie napiąłem wszystkie mięśnie, nie lubiłem tego, ale delikatnie poklepałem ją po plecach, próbując się nie krzywić.

-Hej Uraraka- mruknąłem, i w tej chwili zobaczyłem osobę, którą najmniej chciałem dzisiaj i w ogóle zobaczyć.

W naszym kierunku, z sadystycznym uśmiechem zmierzał Katsuki Bakugo. Bardzo się nie zmienił, ale musiałem przyznać, że wyprzystojniał, był jeszcze bardziej umięśniony, ale jego twarz zawsze wyrażała to samo- nienawiść.

-Deku! Wiesz jak się stęskniłem? A przepraszam bardzo, za takim beznadziejnym gównem nie da się tęsknić!- zaśmiał się wrednie.

-A ja tęskniłam za Deku- fuknęła Uraraka, a na twarzy blondyna pojawił się diaboliczny uśmiech.

-A no tak, jakże bym mógł zapomnieć. Nasza Ochaco zakochała się w brokule. Szczerze to ci współczuję. Chyba masz coś z głową i od razu z wzrokiem- westchnął z udawanym bólem, a brunetka zarumieniła się jak piwonia.

-Nieprawda! Znaczy... - zaczęła się jąkać, ale ja się tym nie przejąłem i rozejrzałem się wokół.

Wiem o tym, że Uraraka się we mnie kocha i może odwzajemniłbym jej uczucia i byłbym z nią gdyby nie to, że jestem gejem.
Pamiętam jakby to było wczoraj...

*wspomnienia

-Izuku!- usłyszałem znajomy głos, więc szybko się odwróciłem.

-Kaji! Cześć!- krzyknąłem z szerokim uśmiechem.

Kaji był moim drugim przyjacielem, od razu po Kacchanie. Chodził ze mną od pierwszej do trzeciej klasy, a dzisiaj były walentynki.

-Mam coś dla ciebie! Jesteśmy przyjaciółmi, więc proszę!- odparł i podał mi pudełko. Otworzyłem je, a w środku znajdowały się ciastka w kształcie serca- sam piekłem! Tylko mama mi trochę pomagała.

-Bardzo dziękuję! Ale ja nie mam nic dla ciebie...- mruknąłem.

-No i co? Nasza przyjaźń jest bezinteresowna! Zrobiłem to, bo chciałem- odparł, po czym znalazł się w moich ramionach.

Ze śmiechem się we mnie wtulił, a po kilku sekundach spojrzeliśmy sobie w oczy.

Z szerokim uśmiechem, zacząłem kierować swoje usta do jego policzka, ale akurat odwrócił głowę, przez co pocałowałem go w usta. Moje serce zaczęło bić w zawrotnym tempie, a twarz pokryła się rumieńcem.

-Przepraszam- mruknąłem, a on pokręcił głową śmiejąc się.

-Nic się nie stało Izuku. Bardzo się cieszę, że to z tobą pierwszy raz się pocałowałem.

*koniec wspomnień

Od tamtej sytuacji zaczęli podobać mi się chłopcy. Na zakończeniu klasy drugiej, czyli cztery miesiące później, wyznał mi, że przeprowadza się do Anglii. Byłem załamany, ale dałem radę. Utrzymywaliśmy kontakt, ale z rokiem na rok, był on coraz gorszy. Teraz w ogóle nie rozmawiamy. Od początku trzeciej klasy, Kacchan się zmienił nie do poznania, i dręczy mnie do teraz.

Skończywszy swoje rozmyślania ruszyłem w kierunku Shoto Todorokiego. Stał z boku, nie rozmawiając z nikim, z maską na twarzy.

-Cześć- przywitałem się, stając obok niego.

-O hej- odparł, delikatnie zdezorientowany.

-Czemu stoisz tak sam?

-Tak jakoś.

-Rozumiem. Jak ci minęły wakacje?- spytałem, i nie zauważyłbym niczego dziwnego, gdybym nie spojrzał na jego oczy, w których był niewyobrażalny ból.

-Normalnie. Nic ciekawego- mruknął, a ja pod siłą impulsu, objąłem go ramionami, przyciągając do siebie.

Napiął się jak struna, ale po chwili rozluźnił się, kładąc głowę na moje ramię.

-Nie jesteś sam Shoto. Nie noś ten obrzydliwej maski- szepnąłem, i zobaczyłem jak na jego szyi pojawia się gęsia skórka, na co uśmiechnąłem się zadowolony.

Niechętnie się od niego odsunąłem, bo muszę przyznać, że pierwszy raz od bardzo dawna, kogoś dotyk nie podziałał na mnie odstraszająco. Spojrzałem na niego i ja, byłem pierwszą osobą, przed którą zdjął maskę, ukazując cierpienie i niewyobrażalny ból.

-Chcesz przyjść do mnie po rozpoczęciu? Moja mama jest w pracy do dwudziestej trzeciej- spytałem, a Todoroki niepewnie kiwnął głową.

Lekko się uśmiechnąłem i zacząłem słuchać dyrektora, który zaczął wygłaszać swoją przemowę. Po tym skierowaliśmy się do klasy, gdzie nasz wychowawca, jak co rok, wygłosił nam zasady i różne takie. Kiedy skończył mówić, i kazał nam się rozejść, chwyciłem Shoto za rękę i szybkim krokiem wyszedłem z szkoły. Kierunek- mój dom.
Cel- rozmowa z Todorokim.

Proszę o opinie! Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro