18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Bakugo

Trzy godziny później przyszedł mój tata. Zabrał mnie do domu, ale nie było to takie łatwe. Po wielu namowach, że przyjdę jutro i będę mógł być cały dzień, zgodziłem się. Kiedy miałem już wychodzić, szybko podszedłem do łóżka Deku. Schyliłem się i musnąłem ustami jego czoło.

-Niedługo wrócę i mam nadzieję, że już się obudzisz.

Kiedy dotarłem do pokoju była godzina dwudziesta. Ojciec proponował mi jedzenie, ale nie mogłem nic przełknąć. Zamknąłem się w pokoju i położyłem w łóżku, chowając głowę w poduszce. Pozwoliłem emocją znaleźć ujście w postaci łez.

Wiedziałem, że Izuku jest silny i jeśli chce to wróci, ale... Czy on tego pragnie? Stracił mamę, jego psychika jest w złym stanie... Ma mnie, ale czy to wystarczy? Kocham go. Może ktoś powiedzieć, że to hormony, że to mi minie, ale ja wiem, że było tak od zawsze. Odkąd go poznałem, on był w moim sercu. Chociaż byłem w stosunku do niego potworem to był to jedyny sposób, żeby być blisko. Kiedyś tak myślałem... Jeśli by się nie wybudził to nie widziałbym sensu mojego życia. On jest celem, czymś co przytrzymuje mnie, gdy upadam.

Wrzasnąłem. Chwyciłem poduszkę, którą rozerwałem, a wydobywający się z niej puch zaczął latać po całym pokoju. Wstałem i kopnąłem biurko szukając ujścia moim emocjom. W pewnym momencie zauważyłem leżące zdjęcie na podłodze. Schyliłem się sięgając po nie. Byłem tam mały ja i... Izuku. Obejmowaliśmy się przyjacielsko ramionami szeroko się uśmiechając. Za nami znajdował się plac, miejsce w którym się poznaliśmy. Upadłem na kolana i usłyszałem przekręcający się zamek. Mój tata wpadł do pokoju, klękając przy mnie i chwytając za ramiona.

-Ja go kocham tato- wyszeptałem łkając cicho, a on objął mnie głaszcząc włosy.

Zamknąłem oczy, odpływając.

Obudziłem się dziwnie wypoczęty z błogim uśmiechem na twarzy. Po chwili wspomnienia z dnia wczorajszego zalały mnie, przez co w oczach nagromadziły mi się łzy. Westchnąłem ciężko opadając na pościel. Wziąłem telefon, a koło niego zobaczyłem karteczkę:

"Mam nadzieję, że dzisiaj czujesz się lepiej. Poszedłem do pracy i wrócę po szesnastej. W lodówce masz spaghetti odgrzej sobie. Kochający tata."

Była godzina dziesiąta i postanowiłem zrobić przyjemność ojcu. Zacząłem sprzątać cały dom. Skończyłem dwie godziny później. Poszedłem do sklepu i kupiłem brakujące produkty. Skończyłem wszystko o trzynastej trzydzieści. Zabrałem wodę i wyszedłem z domu. Po dwudziestu minutach dotarłem do szpitala, gdzie znalazłem dobre drzwi i wszedłem.

Deku leżał w tym samym miejscu, nadal z zamkniętymi oczami i trupio bladą twarzą. Podeszłem i usiadłem na krześle koło jego łóżka.

-Hej, przepraszam, że tak długo mnie nie było. Chciałem odciążyć trochę tatę, więc posprzątałem w domu i zrobiłem zakupy. Nie gniewasz się prawda?- musnąłem koniuszkami palców jego policzek- obudź się już. Mija dopiero drugi dzień, a czuję się jakby cię nie było wieczność. Potrzebuję cię, jak rośliny wody. Jesteś moim tlenem, bez którego nie mogę oddychać.

Resztę dnia spędziłem siedząc koło Izuku. Rozmawiałem z nim chociaż odpowiedzi nie uzyskiwałem na żadne pytanie. Kiedy nadeszła szesnasta postanowiłem się zbierać.

-Przepraszam, że tak wcześniej idę, ale chcę zjeść obiad z tatą. Jutro przyjdę- szepnąłem i pocałowałem go w zimne czoło.

Kiedy wróciłem do domu, szybko zgrzałem spagetti i nakryłem do stołu. Przed siedemnastą usłyszałem otwierane drzwi.

-Katsuki jesteś?!- krzyknął, ale nie odpowiedziałem.

-Pewnie siedzi w szpitalu... - mruknął do siebie i wszedł do kuchni.

Popatrzył zdziwiony na mnie, potem na stół, a następnie zaczął rozglądać się wokół zauważając porządek.

-Czym sobie zasłużyłem?

Podszedłem do niego i przytuliłem. Objął mnie ramionami, śmiejąc się cicho.

-Jesteś wyższy ode mnie. Czuję się jak krasnoludek- powiedział, a ja zaśmiałem się łamiącym głosem.

-Co się dzieje?- spojrzał mi w oczy.

Z moich zaczęły lecieć łzy.

-Dziękuję, że jesteś tato. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. Kocham cię- szepnąłem, a on otarł "wodę", która nagromadziła się w kącikach jego oczu.

-Ja też dziękuję, że jesteś synku. Ja Ciebie też kocham. Chodź zjedzmy, bo nam spaghetti wystygnie- zaśmiał się, a ja razem z nim.

-Mm dobre- mruknął, kiedy wziął pierwszy kęs.

-Taak, pyszne- pokiwałem głową.

-Kacchan, kochasz go?- spytał, a ja spojrzałem na niego czując lekki gorąc na policzkach.

-Aż tak to widać? Tak, kocham go tato.

-Cieszę się, że go wybrałeś. To dobry chłopak. Najważniejsze, żebyś był szczęśliwy.

Proszę o komentarze i opinie! Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro