25

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Okazało się, że Tapczan nie przyjdzie, ale nie nudziłem się. Po obiedzie poszłem z Izakiem na rowery- własność ośrodka, mają ich około ośmiu. Pojechaliśmy do parku, nad jezioro i ogólnie objechaliśmy prawie całe miasto. O osiemnastej wróciliśmy do domu dziecka, zmęczeni, ale z wielkimi uśmiechami na twarzy.

-Świetnie się bawiłem, musimy to niedługo powtórzyć- mruknąłem i położyłem się na łóżku Izaka.

Zaśmiał się i usiadł koło mnie.

-Ja też. Powtórzymy i to nie raz.

Ale czy na pewno?

W pewnym momencie dostałem wiadomość.

Od Kasztana:

"Hej, spotkajmy się o dwudziestej drugiej w parku. Proszę, to ważne. Będę czekał"

Zaniepokoiłem się.

-Coś się stało?- spytał brunet. Pokazałem mu wiadomość.

-Będę cię krył, możesz się z nim spotkać- uśmiechnął się, a ja pokiwałem głową.

Miałem złe przeczucia.

Zjedliśmy kolację i do odpowiedniej godziny graliśmy w monopoly.

-Ha wygrałem! Jesteś bankrutem!- krzyknął Izak, a ja pokazałem mu język.

-Nie gram z tobą. Na pewno oszukiwałeś, następnym razem ja będę bankierem!

-Okej, okej, ale ktoś tu nie umie przegrywać- zaśmiał się, a ja naburmuszony odwróciłem głowę, powstrzymując śmiech. Spojrzałem na godzinę.

-Już na mnie czas- westchnąłem czując lekkie zdenerwowanie. A może chce ze mną zerwać? Ale przecież nie ma powodu... Chyba.

Slytherinowicz (nie pytajcie) otworzył mi okno. Na szczęście byliśmy na pierwszym piętrze, więc musiałem tylko zejść na dolny parapet, co udało mi się bez problemu. Pokiwałem mu i ruszyłem. Pięć przed dziesiątą dotarłem na miejsce. Czekałem, ale nikt się nie pojawił. Napisałem do Tapczana, ale nie odpowiedział.

Kiedy minęło pół godziny, trochę zdenerwowany i smutny zacząłem wracać. Poczułem ruch za sobą, a potem ból i ciemność.

Perspektywa Izaka

Zacząłem się martwić. Była dwudziesta trzecia, a Midoriya nadal nie wracał. Nie chciałem go niepokoić, ale także dla mnie ta wiadomość była dziwna. Chłopak zielonowłosego na pewno wiedział, że nie można wychodzić tak późno z ośrodka, a przede wszystkim jest ciemno i niebezpiecznie. Nie mogąc wytrzymać założyłem bluzę i przez okno wyszedłem na zewnątrz. Ruszyłem do parku. Kiedy dotarłem zacząłem się rozglądać dookoła, ale nie zobaczyłem żywej duszy. Czując uścisk niepokoju w sercu obeszłem cały dookoła, ale i po tym nikogo nie znalazłem. W pewnym momencie zobaczyłem na ziemii świecące się urządzenie. Telefon Midoriyi.

Odszukałem wiadomości, które informowały mnie, że zielonowłosy pisał do Bakugo, ale ten nie odpisywał. Ostatnia wiadomość brzmiała "Dobra ja idę, bo jest zimno, a ciebie nie ma. Spotkamy się kiedy indziej" i została wysłana o dwudziestej drugiej trzydzieści dwa. Czyli powinien już dotrzeć do domu dziecka, więc dlaczego go jeszcze nie ma? Szybko wróciłem, ale nie pojawił się. Postanowiłem poczekać do jutra i jeśli się nie pojawi, szukać. Próbowałem zasnąć, ale to była ciężka noc.

Co się stało z Izuku?

Tak krótkie, wiem. Bardzo was przepraszam, ale następny rozdział będzie dosyć emocjonujący, więc wolałam je rozdzielić. Mam nadzieję, że chociaż to się podobało.

Jak już tu jestem to chciałbym życzyć wam szczęśliwego nowego roku! Sukcesów w szkole i poza nią, świetnych przyjaciół, dobrych partnerów i w ogóle wszystkiego co najlepsze!

Jeszcze 2-3 rozdziały do końca i biorę się za nową książkę.

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro