Spotkanie z Ron'em.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Niemcy

Ostatnie dni również były trochę... Dziwne. Polska zachowywał się dziwnie i zwykle siedział w pokoju. Z jakiegoś powodu nawet nie chciał się na mnie patrzeć.

Nagle usłyszałem charakterystyczną muzyczkę z utworu "doktorspiele". Mój dzwonek telefonu.

-Halo? - odebrałem nawet nie patrząc, kto to

-Deustchland - usłyszałem - Rozmawiałem z ojcem Polski na ten temat.

Hm?

-i?

-Dziś ma przyjechać porozmawiać z swoim synem na ten temat. Przywitasz się i dasz im trochę prywatności.

-Jasne. A o której.

-17.

Spojrzałem się na godzinę. Już jest 16:33.

-okej - odpowiedziałem.

-Dobra, to trzymaj się - rozłączył się.

Znów pomyślałem o Polsce. Kim może być ta osoba, która nie odwzajemnia jego uczuć? Ktoś z klasy?

Hmmm......

Wstałem i skierowałem się do kuchni, włączając czajnik elektryczny. Następnie podszedłem do pokoju Polski.

-Chcesz herbaty? - spytałem się

-Możesz zrobić - usłyszałem.

Wróciłem się do kuchni i wyjąłem dwie charakterystyczne, ciemne i przezroczyste szklanki, do których włożyłem po jednej torebce najtańszej herbaty z Lidla. Następnie zalałem to już gorącą wodą.

Czekaj, zapomniałem się go spytać ile słodzi.

Dobra tam już. Posłodziłem obydwie herbaty po jednej łyżce i poczekałem, aż herbata się zrobi jednocześnie mieszając cukier. Potem wyjąłem torebki i wyrzuciłem je do kosza. Wziąłem jedną herbatę do ręki.

-Masz - postawiłem jego herbatę na szafce nocnej - za piętnaście minut ma przyjść twój ojciec.

-Wiem - odpowiedział.

-Coś jeszcze chcesz?

-Nie - odpowiedział.

Wyszedłem i napiłem się swojej herbaty, przeglądając coś na telefonie. Po raz kolejny ktoś zadzwonił, lecz tym razem nie był to Rzesza.

-Co chcesz? - odebrałem

-Niemcy!! - usłyszałem krzyk, na co westchnąłem - Chciałem ci się pochwalić mega nowiną.

-jaką?

-DOSTAŁEM LEONA W BRAWL STARS I HYPERCHARGE DO NIEGO!!!

Szybko oddaliłem telefon od ucha i włączyłem na tryb głośnomówiący, aby nie ogłuchnąć.

-Fajnie - pochwaliłem go.

-Dziś grałem z takim typem był bardzo fajny. Pomógł mi wbić go na 25 rangę. Nazywał się Polska i zastanawiam się, czy to nie jest ten z którym mieszkasz?

"Polska" ?

-Możliwe - odpowiedziałem

-Podziękuj mu za pomoc jak możesz. Ejj, Popcia, nie-!

W tle usłyszałem huk i miauknięcie kota, a następnie głośny krzyk Lichtenstein'a.

"jak zwykłe" pomyślałem, uśmiechając się.

-Idź ty głupi kocie, Ał! No nie rusz mnie-

-Wszystko w porządku? - spytałem się przez telefon

-Tak- ty głupi małpiszonie! Muszę kończyć, pa!

-Nzywasz mnie małpiszonem?!

-Nie! - Krzyknął - to ten głupi kot!

-Yhy. Widzę.

-No naprawdę! ał co ty robisz ty zgniły-

I się rozłączył.

-Co to były za krzyki? - usłyszałem niepewny głos Polski, który stanął w framudze drzwi.

-To mój młodszy brat, lichtenstein - wyjaśniłem - Zadzwonił by pochwalić się jakimś Leonem, lecz potem zrobił coś kotu i ten kot go podrapał.

-Aha.

-A tak w ogóle to grałeś z nim dziś w brawl stars? Powiedział mi, że tak i kazał mi podziękować za pomoc.

-Tak, to byłem ja - wyjaśnił, wchodząc do kuchni i odkładając szklankę do zlewu.

Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi. To już?

Do domu wszedł starszy kraj, a następnie zdjął buty i wszedł do kuchni. Na głowie miał hełm i opaskę na jednym oku, a na plecach parę białych skrzydeł zupełnie takich, jak Polska lecz większych.

-Dzień dobry - przywitałem się

-Dzień dobry - odpowiedział - ty musisz być Niemcy, przysłany by pomóc mojemu synowi?

-Tak. Ogólnie to jest z nim coraz lepiej, ale pojawił się inny problem.

-Wiem, jestem w tej sprawie.

Polska wyglądał na dość zestresowanego.

Pov. Polska

-Synu... - zaczął, gdy byliśmy sami w osobnym pokoju - przepraszam, że tak się stało. Nie powinienem cię zostawiać.

-Jest dobrze... - przytuliłem go, pozwalając pojedynczej łzy spłynąć po moim policzku.

-Nie jest, i dobrze o tym wiesz. Dowiedziałem się trochę o tej chorobie od twojego psychologa i to jest trochę dziwne. Nie było o tym nic w internecie. W każdym razie musisz podjąć ważną decyzję.

-Decyzję? - Spojrzałem się na niego, niepewnie.

Wiedziałem.

-Tak. Możesz zdecydować się na operację aby to usunąć, i to byłoby najrozsądniejsze. Uwolniłbyś się wtedy od tego.

-Ja wiem, ale... - przerwałem, czując więcej łez - Wtedy stracę wszystkie uczucia do osoby, którą kocham...

-Mogę wiedzieć, kto to? To dla twojego dobra.

Zanim cokolwiek powiedziałem, rozejrzałem się po pomieszczeniu i otworzyłem drzwi na chwilę, by rozejrzeć się po korytarzu. Nikogo nie było.

-Niemcy... - przyznałem cicho.

Oczy Ron'a rozszerzyły się.

-Wiedziałem, że to nie był dobry pomysł... - mruknął pod nosem - Choroba wystąpiła przez to, że on nie odwzajemnia twoich uczuć.

-Tak, wiem...

-Jak nie zdecydujesz się na operację to możesz się udusić. Nie chciałbym cię stracić.

-Ja naprawdę nie wiem co mam robić - przyznałem - Chciałbym być razem z Niemcem, ale...

-To nie jest możliwe - stwierdził - Zrozum, ja chcę dla ciebie jak najlepiej.

To również wiem...

-Zacznę już szukać specjalisty, który potrafi to usunąć na wszelki wypadek - oznajmił - dobrze?

-Tak jest...

Mimo, że często mam uczucie, że chcę umrzeć to jednak również nie chcę. Coś mnie przed tym powstrzymuje, lecz nie jestem pewien co.

I tym razem również nie chciałbym zniknąć z tego świata, jednak również nie chciałbym stać się takim aspołecznym samotnikiem jak kiedyś...

Dobra, może nadal taki jestem, ale nie aż tak jak kiedyś. Odkąd mam przy sobie Niemca, wszystko się polepszyło. Nie chciałbym, aby to zniknęło.

-Pójdę jeszcze porozmawiać z twoim psychologiem - oznajmił Ron - poczekaj trochę.

I wyszedł.

Mógłbym powiedzieć to Niemcowi, lecz to mogłoby całkowicie zepsuć naszą relację. Więc lepiej nie.

Tak. Lepiej nic nie mówić.

***
To już prawie koniec tej książki. Jakoś.

Rozdział edytowany, by dodać jeden szczegół

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro